Czy Biblia jest niejednoznaczna?
Ateista niejednokrotnie potrafi zarzucać Biblii, że jej przekaz jest niejednoznaczny. Zarzuca też Jezusowi, że Jego słowa nie są wystarczająco jednoznaczne. I tak dalej. Czy Biblia powinna być jednoznaczna? Co właściwie należy rozumieć przez „niejednoznaczność” i czy zawsze jest ona czymś negatywnym? A może właśnie jest ona czymś korzystnym i inspirującym nas do jeszcze bardziej wszechstronnego spojrzenia na aspekty danego zagadnienia? Zastanówmy się nad tym.
Sprawa zbawienia nie zależy od tego jak ktoś postawi przecinek gdzieś w Biblii. Pewne pytania będą zawsze ale to co jest najbardziej istotne dla wiary chrześcijańskiej jest w Piśmie przedstawione wystarczająco jasno i klarownie. Może istnieć nieskończona ilość interpretacji nawet tak banalnego pojęcia jak „stół”. Gdy jednak ktoś każe nam położyć na stole gazetę to wykonujemy poprawnie i bez namysłu jego polecenie. Rozumiecie to.
Od samego początku Kościół, jako strażnik przekazu, objawiał nam jak zgodnie z duchem Tradycji należy interpretować Pismo. To, że sekciarze odrzucają jakąś naukę i nie uznają jej mówi nam tylko i wyłącznie coś o sekciarzach, a niekoniecznie coś o samej Biblii. Od tego zresztą jest ludzka wolność aby odrzucać ile tylko się komu podoba. Nie dowodzi to niczego poza tym, że istnieje wolność decyzji. Istnienie takiej instytucji jak Kościół nie może oczywiście ostatecznie zapobiec sekciarzom oraz odrzucaniu przez nich określonych nauk. Ale ta instytucja jak najbardziej istnieje. Niezależnie od tego czy ją respektujesz czy nie (nie ma to w tym momencie znaczenia). Wielość interpretacji nie dowodzi więc niczego innego niż tylko tego, że istnieje wolność, z wolnością do błędu włącznie. Pan Bóg dał nam nawet tę opcję. Rozumiecie to.
Istnieje co najmniej kilka głównych interpretacji mechaniki kwantowej i niektórzy twierdzą nawet, że potencjalna ilość tych interpretacji jest nieskończona. Interpretacje te są ze sobą niezgodne. Nawet w kwestii czegoś tak pozornie oczywistego jak grawitacja istnieją szkoły w fizyce zaprzeczające wyjaśnieniu Einsteina. A Einstein zaprzeczał Newtonowi w tej kwestii. I jakoś to ateistom w hołubieniu scjentyzmu już nie przeszkadza. Interpretacja Biblii jest w miarę jasna. Natomiast różnice w tej interpretacji nie są problemem Pisma, tylko problemem ludzi. Istnienie płaskoziemców jest problemem astronomii, czy ludzi? To tak jakbyś twierdził, że istnienie płaskoziemców jest winą nauki, a nie ludzi. Bóg zostawił pewną wolność każdemu i to jest dobre. Bóg dał ludziom wolność tak wielką, że mogą istnieć nawet płaskoziemcy i solipsyści. Ale to nie znaczy, że mamy z tego powodu zostać ultrasceptykami jedynie po to aby każdy mógł twierdzić co mu się żywnie podoba. Sam tego nie robisz.
Tak więc są ateiści, którzy odrzucają chrześcijaństwo już tylko z powodu istnienia wielu niezgodnych ze sobą denominacji w jego łonie. Jeśli jesteście takimi ateistami to z tego samego powodu powinniście odrzucić również „naukę” ponieważ istnieje w jej łonie wielość sprzecznych poglądów. Powinniście odrzucić nawet wasze ateistyczne światopoglądy bo przecież każdy ateista ma sprzeczną wizję jakichś poglądów względem was i innych ateistów. Powiecie, że ateiści mogą mieć sprzeczne poglądy w różnych sprawach ale w kwestii samego ateizmu są już zgodni? A guzik prawda. Widziałem ateistów kłócących się o to czym właściwie jest ateizm i jak należy go zdefiniować. Ale nie odrzucacie mimo to waszych ateizmów z powodu niezgodności między nimi, co pokazuje jak niekonsekwentni jesteście. Czy ateizm można zdefiniować jedynie jako akt niewiary w bogów lub świat nadprzyrodzony? Okazuje się, że nawet dla samych ateistów nie jest to oczywiste i potrafią się oni sprzeczać w tej kwestii. Jak najbardziej istnieje kilka sprzecznych względem siebie definicji ateizmu i wystarczy zajrzeć do słownika aby się o tym przekonać. Ja znalazłem co najmniej kilka zupełnie różnych definicji ateizmu. Okazuje się tym samym, że nie ma żadnego jednoznacznego kryterium nawet w tej pozornie oczywistej dla ateistów kwestii.
Pismo Święte jest wystarczająco klarowne w najistotniejszych dla zbawienia sprawach i główne denominacje chrześcijańskie interpretują je tu z grubsza tak samo. A sekciarze - no cóż. Zawsze gdzieś będą jacyś płaskoziemcy. W końcu ludzie są wolni. Taka choćby boskość Jezusa od początku była kwestią powszechnie uznawaną w chrześcijaństwie. Świadczy o tym Pismo i wspierają ten pogląd już najstarsze przekazy pozabiblijne z pierwszych wieków. Bo nie na podstawie Biblii się to ostatecznie ustala, tylko sięga się również do historii porównawczej, Tradycji, pism Ojców Kościoła, dekretów soborów etcetera. I wtedy od razu widać kto odstawał od normy. Jednak już w starożytności pewni odszczepieńcy istniejący w łonie chrześcijaństwa odrzucali prawdę o boskości Jezusa. Robienie przez kogoś normy z tego odrzucania będzie już jednak pewną subtelną manipulacją. Z istnienia płaskoziemców też ktoś może przecież zacząć robić rzekomo równouprawnioną normę i będzie to tyle samo warte. Czy istnienie świata zewnętrznego jest jednoznaczne? Dla większości ludzi - tak. Ale nie zapobiega to wcale temu, że jest możliwy solipsyzm. Niekoniecznie dlatego, że nie jest to zagadnienie jednoznaczne. Ale głównie dlatego, że istnieje wolność w negowaniu wszystkiego co się tylko komu żywnie podoba. Rozumiecie to.
Ateiści zarzucają też czasami chrześcijanom, że wielość zwalczających się nawzajem denominacji chrześcijańskich jest najlepszym widzialnym dowodem istnienia wielości interpretacji Pisma. Jednak żaden ateista nie jest w stanie wykazać, że za wielość denominacji odpowiada wielość interpretacji i „niejednoznaczność” Pisma. Odpowiada za to raczej pycha, przegrzane mózgownice, czynniki socjologiczne, kulturowe i jeszcze inne rzeczy. Świat niestety nie jest tak prosty jak to się ateistom wydaje. Niektórzy z nich czepiają się również o to, że muszą istnieć przekłady Biblii, co też ma zakłócać jednoznaczność jej przekazu. Tłumaczenia Biblii są oczywiście tylko pewnym przybliżeniem. Gdy dla kogoś jest szczególnie ważne co dany fragment mówi naprawdę to zawsze może się posłużyć tekstem w języku oryginalnym lub krytyką tekstu. Tak jak to robią kościelni bibliści. Naprawdę trudnych fragmentów w Piśmie, istotnych dla zbawienia chrześcijan, jest bardzo niewiele.
Na sam koniec zastanówmy się jeszcze czy brak jednoznaczności przekazu zawsze jest czymś negatywnym, jak się niektórym ateistom wydaje? Nie jest to wcale takie oczywiste. Może nawet powinienem napisać, że nie jest to wcale takie jednoznaczne. Świat, Bóg, nadprzyrodzoność, aniołowie i nawet nasze zbawienie nie są przecież czymś sprowadzalnym do jednego aspektu, jednostronnym, pozbawionym wielowymiarowości. Nawet coś tak pozornie prostego jak stół czy krzesło może podlegać nieskończonemu procesowi opisu i interpretacji. Może właśnie Bóg chce abyśmy patrzyli na niektóre rzeczy pod wieloma kątami i w ten sposób z własnego doświadczenia dowiadywali się co jest dla nas dobre, a co mniej. Tylko w warunkach niepewności objawia się wolność i kreatywność człowieka, a nie w warunkach dysponowania idealną instrukcją życia. W wielu sytuacjach nawet wcale nie chodzi o to aby dowiedzieć się jakie jest rozwiązanie problemu, lecz chodzi o to, aby problem został w ogóle zauważony i poddany pod rozważania. Rozumiecie to.
Niedawno w pewnej książce natrafiłem na nietypową interpretację upadku pierwszych ludzi opisanego w pierwszych trzech rozdziałach Księgi Rodzaju. Autor spojrzał na to podanie biblijne odwrotnie niż wszyscy, wręcz do góry nogami. Upadek pierwszych ludzi rozszerzył na wszystkich żyjących, a Raj Edeński to dla niego dopiero kwestia przyszłości. Autor postawił całą tradycyjną interpretację na głowie. Dzięki temu spojrzeniu, innemu od tradycyjnego, wyniosłem wiele duchowych korzyści. Może właśnie o to chodziło. Zaniepokojonym katolikom pospiesznie wyjaśniam, że książkę napisał katolicki duchowny i miała ona Imprimatur. Tak więc wielowymiarowość ujęcia oraz interpretacji niekoniecznie musi być czymś negatywnym. Jednak nie zrozumie tego już niestety ateista, postrzegający z reguły wszystko w czarno-białych, płaskich i ciasnych kategoriach. Ten sam ateista po odrzuceniu jakiegokolwiek autorytetu tkwi w jednej wielkiej ciemności i nie jest w stanie sprecyzować sensu nawet najbardziej podstawowych terminów jakich używa, takich jak choćby ateizm, nauka, racjonalizm etcetera. Ale to już temat na kiedy indziej.
Jan Lewandowski, marzec 2019