Czy Bóg jest zły? - polemika z Fjałkowskim cz.3
Na wstępie zaznaczam, że do zrozumienia niniejszej polemiki konieczne jest zapoznanie się z pierwszą [1] i drugą [2] częścią niniejszej polemiki
Treść przemowy Fjałkowskiego zaznaczyłem kolorem niebieskim, swój zaś komentarz w kolorze czarnym.
Dalej Fjałkowski kontynuuje swoje rozważania:
Co nas prowadzi do sprawy, która najlepiej pokazuje, że Bóg Biblii jest zły, mianowicie do chrześcijańskiej tzw dobrej nowiny o zbawieniu dzięki ofierze Jezusa na krzyżu. Na wstępie trzeba koniecznie zauważyć, że gdyby dobry Bóg chciał przebaczyć komuś grzechy, to po prostu je przebaczył. My grzeszni ludzie ze swoją upadłą naturą potrafimy wybaczać sobie nawzajem, nawet jeśli żadne zadośćuczynienie nie jest możliwe z drugiej strony. U Boga Biblii działa to zupełnie inaczej. Ponieważ zapłatą za grzech jest śmierć (Rz 6), bo bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia grzechów (Hbr 9). Ale nie możliwe jest, żeby krew ofiar ze zwierząt trwale usuwała grzechy, dlatego Bóg ustanawia ofiarę z człowieka i na mocy tej Jego woli uświęceni jesteśmy przez ofiarę ciała Jezusa Chrystusa raz na zawsze (Hbr 9). Chrześcijanie mówią, że Bóg nie mógł po prostu odpuścić grzechów, musiał kogoś zabić, żeby okazać się sprawiedliwym. Ale żeby okazać się miłosiernym, to zamiast nas, zabił swojego syna. Tymczasem odkupienie zastępcze, to nie jest ani sprawiedliwość, ani miłosierdzie, tylko dodanie jednej niesprawiedliwości do drugiej. Nie tylko winny i zasługujący na gniew unika kary, ale dodatkowo niewinny ponosi karę za cudze winy, którymi został obarczony. Nawet sama Biblia potępia taki pomysł. Ks. Przysłów 17,15: Kto bezbożnego uwalnia i kto skazuje niewinnego - obydwaj są odrazą dla pana - a dokładnie na tym polega odkupienie zastępcze.
Przyznam się szczerze, że nie wszystko jest dla mnie zrozumiałe, na dzień dzisiejszy nie potrafię w sposób prosty, jasny, klarowny i zrozumiały dla innych wyjaśnić sens ofiary Jezusa na krzyżu. Jednak moim zdaniem interpretacja tego problemu przez Fjałkowskiego jest wyjątkowo płytka. Autor listu do Hebrajczyków ukazuje adresatom mękę i śmierć Jezusa Chrystusa jako analogię do starotestamentalnej ofiary przebłagalnej za grzechy ludu. Wykorzystuje tutaj to podobieństwo, aby im uświadomić, że wpisuje się ona w tę ideę starotestamentalnej ofiary z tą różnicą, że jest o wiele bardziej doskonała i tym samym powinna całkowicie ją zastąpić - i do tego właśnie autor Listu do Hebrajczyków chce adresatów przekonać. Autor tego listu przyjmuje tok rozumowania charakterystyczny dla Hebrajczyków i ich utartych zwyczajów, dla których to oczywistym było, iż bez rozlania krwi nie ma odpuszczenia grzechów. Więc na dobrą sprawę nie ma pewności, czy celem samym sobie był ten rytuał rozlania krwi niewinnej, jako coś, co Bóg potrzebował, aby odpuścić grzechy, czy raczej śmierć Jezusa została ukazana jako coś, co się wpisuje w Żydowski rytuał odpuszczenia grzechów, ofiarę na przebłaganie za winy ludu.
Kolejna rzecz to taka, że przecież Bóg Ojciec Jezusa nie zabił, ani nie skazał! Zabili go Faryzeusze i uczeni w Piśmie, a nie Bóg. Ta właśnie wytrwałość w świętości i bezgrzeszności, oparcie się ostatniemu i finalnemu kuszeniu szatana („zejdź z krzyża, a uwierzymy w ciebie”) oraz posłuszeństwo Jezusa aż do takiej dramatycznej śmierci zadanej przez Jego oprawców, stała się ofiarą dla zbawienia świata. Oprócz tego należy przypomnieć że wg naszej wiary to przecież Jezus jest Bogiem, oraz tej ofiary nie złożył wbrew Swej woli, ani pod przymusem, lecz zrobił to dobrowolnie (J 10:18)! Sam też udał się do Jerozolimy mając świadomość, co Go tam czeka.
Kolejny punkt to taki, że z perspektywy Bożej to ani śmierć cielesna nie jest jeszcze karą, ani pozostanie przy życiu doczesnym nie jest żadnym uniknięciem należnej kary. Momentem, w którym człowiek może się finalnie spotkać ze sprawiedliwością Bożą, jest chwila jego śmierci cielesnej. Fragment z Księgi Przysłów mówi o zupełnie innej sytuacji - dotyczy to niegodziwych sędziów, którzy w procesie karnym świadomie wydają niesprawiedliwy wyrok skazujący na ludziach niewinnych jak i wyrok uniewinniający dla złoczyńców. Natomiast Boski sąd ma swój finał po śmierci, a nie w trakcie życia.
No i ostatni punkt dotyczący tego ustępu, to zwrócenie uwagi na zdumiewającą wypowiedź Fjałkowskiego, że to ludzie (a szczególnie jak mniemam - ateiści) potrafią sobie wspaniałomyślnie i bezinteresownie wybaczać krzywdy, a nie Bóg Biblii. Trudno mi oceniać, jak to wygląda w praktyce u ateistów, ale jedyne co mi przychodzi do głowy jako kontrast, to np. filmy nakręcone w duchu tzw. „neutralności światopoglądowej” w których jako oczywisty i powszechny standard zachowania najczęściej przebija się chęć zemsty, która niejednokrotnie staje się głównym życiowym celem głównego bohatera. Z motywem heroicznego przebaczenia spotykałem się w miażdżącej większości zarówno w filmach nakręconych z perspektywy chrześcijańskich wartości, jak i różnych opowieściach realnych epizodów, w których ludzie w imię Chrystusa wybaczali winy ciężkiego kalibru jak np. zabójstwo dziecka. Z kolei twierdzenie, że Bóg nie potrafi wybaczać zakrawa chyba o jakąś kpinę! Jezus z krzyża modli się za swoimi oprawcami, żeby Bóg im wybaczył, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23:34). Uczniom przekazuje misję odpuszczenia grzechów na zasadzie „komukolwiek i cokolwiek odpuścicie, będzie im odpuszczone” (J 20,23). Jezus nakazuje nam odpuszczać winy 77 razy dziennie (w domyśle: „nieskończoność”) i równocześnie wskazuje, że Bóg odpuszcza grzechy tak samo, jak i my odpuszczamy naszym winowajcom (Mt 18,21-22 i Mt 6,12) - z czego nasuwa się oczywisty wniosek, że Bóg nam też jest skłonny odpuścić winy 77 razy dziennie, jeśli tylko o to się zwrócimy, żałujemy i przebaczymy swoim winowajcom. Jezus w swojej przypowieści (Mt 18,23-35) ukazuje, że Bóg jest w stanie jednym ruchem ręki wybaczyć winę tak niewyobrażalną, jak niewyobrażalnie wielki majątek stanowi 10 000 talentów (jeden talent był uznawany za skarb o wartości pomiędzy 25 a 50 kg złota). I nawet brakuje tutaj miejsca, aby opisać wszystkie przejawy Bożego przebaczenia takie jak np. przypowieść o synu marnotrawnym, zagubionej drachmie, wątek dobrego łotra itp.
Ale nie to jest najgorsze. Pojawia się pytanie: kto i na jakich zasadach może skorzystać z odkupieńczej śmierci Chrystusa, żeby być zbawionym od piekła? Otóż Biblia jednoznacznie naucza, że na skutek grzechu pierworodnego Adama i Ewy natura ludzka jest całkowicie pogrążona w skłonności do grzechu do tego stopnia, że nikt własnym staraniem nie może osiągnąć zbawienia. J 8: Każdy kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. Rz 6: Dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna. 1 Kor 2: Człowiek zmysłowy nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać. List do Ef 2: I wy byliście umarłymi na skutek waszych występków i grzechów. Także my wszyscy postępowaliśmy niegdyś wg żądz naszego ciała i byliśmy potomstwem z natury zasługującym na gniew jak i wszyscy inni. Rz 3: Tak Żydzi jak i poganie są pod panowaniem grzechu. Nie ma sprawiedliwego, nawet ani jednego. Nie ma rozumnego, nie ma, kto by szukał Boga. Nie ma takiego, kto dobrze czyni. Ani jednego. Wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej. Cały świat musi się uznać winnym wobec Boga, jako że z uczynków prawa żaden człowiek nie może dostąpić usprawiedliwienia w Jego oczach.
Któż zatem może być zbawiony? Proszę państwa, ponieważ człowiek z natury jest całkowicie niezdolny osiągnąć zbawienie, zbawienie jest koniecznie, całkowicie inicjatywą i aktem wyłącznie Boga: Mt 11: Nikt nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. J6: Nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który mnie posłał. 1 Kor 12: Nikt nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus. Flp 2: Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia i działania zgodnie z Jego wolą. Bóg nas - umarłych na skutek występków razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni. A to pochodzi nie od Was, lecz jest darem Boga. Jesteśmy Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie. Rz 9.
To prawda, że człowiek nie jest w stanie samodzielnie zasłużyć sobie na zbawienie, ale to w żaden sposób nie oznacza, że nie może nic zrobić, aby tego zbawienia dostąpić i że to jest tylko i wyłącznie zależne od upodobania Boga. To jest ewidentnie bzdura! Święty Paweł niemalże grzmi, że człowiek nie jest w stanie zasłużyć sobie na niebo ani własną świętością, której nie ma, ani skrupulatnym wypełnianiem uczynków starotestamentalnego prawa, którym nie jest w stanie podołać, ale za to może to osiągnąć za darmo, jeśli uwierzy w Jezusa (Rz 3:24-30). Tym samym człowiek nie jest w stanie samodzielnie osiągnąć zbawienia, ale poprzez uczynki prawa i świętość, natomiast może je osiągnąć przez wiarę w Jezusa.
Co do kwestii pociągnięcia nas przez Ojca do Jezusa – tutaj warto zwrócić uwagę, że człowiek nie jest sam w stanie dojść do Jezusa, ani poznać Ojca, jednak znowu nie oznacza to, że jest to wyłącznie zależne od jakiegoś dziwnego i niezrozumiałego „widzimisię” Pana Boga. Przykładem może być tutaj Etiopczyk z Dziejów Apostolskich (rozdział 8), do którego Bóg przyprowadził apostoła Filipa, aby mu zwiastował Ewangelię o Jezusie. Etiopczyk sam by do Niego nie doszedł, nie poznałby ani Ojca, ani Syna, a poznanie i przyjęcie przez niego Jezusa było aktem Boga. Lecz z tego fragmentu dowiadujemy się dość Jasno, że ten Etiopczyk miał otwarte serce na ten akt. I właśnie ta wewnętrzna otwartość na przyjęcie tego dobra jest aktem człowieka, a cała reszta może być już aktem Boga. Bóg nie będzie na siłę pociągał człowieka, ani objawiał mu Siebie, jeśli postawą człowieka jest wewnętrzny upór, zamknięcie na dobro i wewnętrzna niechęć do tego, co Bóg chciałby mu zaproponować. Podobnie w kwestii nawrócenia św. Pawła - tutaj również to jego nawrócenie było aktem Boga, a nie Pawła, jednak tym się różnił od innych faryzeuszów, że nie był wewnętrznie zakłamany, działał w nieświadomości i prawdziwie gorliwy w wypełnianiu prawa. Taka jego wewnętrzna postawa była aktem św. Pawła, a nie Boga. Innym przykładem może być pewna kobieta o imieniu Lidia, o której autor Dziejów Apostolskich pisze, że „bała się Boga” i jak zobaczyła św. Pawła, to Bóg otworzył jej serce, aby uważnie słuchała jego słów. Tak więc widać, że Bóg pociągnął, ale zanim pociągnął, to wiadomo, że była na to otwarta (bo czytamy, że była „bojąca się Boga”).
Mam wrażenie, że dość popularnym błędem jest niewłaściwe zrozumienie pojęcia łaski (np. „Łaską bowiem jesteście zbawieni. A to pochodzi nie od Was, lecz jest darem Boga”). Otóż pojęcie to mylnie jest rozumiane jako coś, co Bóg udziela indywidualnie wg własnego upodobania. Oczywiście czasem może być jakimś rodzajemdobra, które Bóg udziela indywidualnie człowiekowi, ale akurat w listach Pawłowych wybija się to pojęcie z innymi znaczeniami - a mianowicie jako pewien przejaw Bożego daru udzielanego całej ludzkości dzięki ofierze Chrystusa, oraz jako przeciwieństwo starego przymierza opartego na uczynkach prawa, które w nowym przymierzu jest oparte na wierze w Jezusa Chrystusa. Innymi słowy Paweł dość często stosuje takie przeciwstawne zestawienia „ciało” i „duch” oraz „prawo” i „łaska”. Właśnie dla niego „ciało” i „prawo” często oznaczają Stare Przymierze oparte na uczynkach tego prawa, które nie prowadzi do zbawienia, a „duch” i „łaska” często u niego oznaczają Nowe Przymierze oparte na wierze w Jezusa, które do tego zbawienia prowadzi.
Poniższe wersety ukazują właśnie to odróżnienie prawa od łaski
BP Rz 6,14 Grzech bowiem nie będzie panował nad wami, bo nie jesteście już pod panowaniem Prawa, lecz pod panowaniem łaski.
BP Rz 11,5-6 Tak więc i w obecnym czasie stało się wszystko zgodnie z wyborem, który jest podyktowany łaską. Jeśli zaś stało się dzięki łasce, to już nie dzięki uczynkom. Gdyby bowiem było inaczej, to łaska nie byłaby już łaską.
Poniższe fragmenty ukazują łaskę jako coś, do czego można przystąpić, w niej trwać, jak i od niej odejść:
BP Ga 5,4 Nie macie nic wspólnego z Chrystusem, wy wszyscy, którzy usiłujecie szukać usprawiedliwienia w Prawie. Utraciliście łaskę.
BW Tt 2,11 Albowiem objawiła się łaska Boża, zbawienna dla wszystkich ludzi
BW Hbr 4,16 Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze.
Aby zobrazować, jak św. Paweł używa pewnych pojęć w formie metafory, wystarczy spojrzeć na inne zestawienie przeciwstawnych pojęć „ciało”/”duch”. Czasem dla św. Pawła oznacza to rzeczywistość życia w grzechu (ciało), a duch to życie wg zasad Ewangelii:
BT Rz 8,4-13 Aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha. Aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha. Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój. Dlatego zamysł ciała jest wrogi Bogu; nie poddaje się bowiem zakonowi Bożemu, bo też nie może. Ci zaś, którzy są w ciele, Bogu podobać się nie mogą.
Innym razem terminy „ciało” i „duch” są używane w znaczeniu Starego i Nowego Przymierza, co widać w poniższym ustępie Listu do Galatów:
BT Ga 4,21 Powiedzcie mi wy, którzy chcecie żyć pod Prawem, czy Prawa tego nie rozumiecie?
22 Przecież napisane jest, że Abraham miał dwóch synów, jednego z niewolnicy, a drugiego z wolnej. Lecz ten z niewolnicy urodził się tylko według ciała, ten zaś z wolnej - na skutek obietnicy. Wydarzenia te mają jeszcze sens alegoryczny: niewiasty te wyobrażają dwa przymierza; jedno, zawarte pod górą Synaj, rodzi ku niewoli, a wyobraża je Hagar: Synaj jest to góra w Arabii, a odpowiednikiem jej jest obecne Jeruzalem. Ono bowiem wraz ze swoimi dziećmi trwa w niewoli. Natomiast górne Jeruzalem cieszy się wolnością i ono jest naszą matką. [...] Właśnie wy, bracia, jesteście jak Izaak dziećmi obietnicy. Ale jak wówczas ten, który się urodził tylko według ciała, prześladował tego, który się urodził według ducha, tak dzieje się i teraz. Co jednak mówi Pismo? Wypędź niewolnicę i jej syna, bo nie będzie dziedziczyć syn niewolnicy razem z synem wolnej. Tak to, bracia, nie jesteśmy dziećmi niewolnicy, ale wolnej.
W tym ustępie Fjałkowski przytacza jeszcze jeden fragment, na który chciałbym zwrócić uwagę - że Bóg jest sprawcą chcenia i działania zgodnie z Jego wolą. Zwróćmy uwagę, że Bóg jest sprawdzą chcenia i działania z Jego wolą, a nie chcenia i działania przeciwko Jego woli. W człowieku mogą działać dwie siły - ta dobra, która pociąga do dobra i działania z wolą Boga pochodzi właśnie od Boga, a oprócz tego może być jeszcze druga siła chcenia i działania niezgodnie z Jego wolą, lecz z wolą własnego egoizmu - i ta siła może pochodzić od złego. Jednak nie daje to podstaw, aby kwestionować ludzką wolną wolę.
Rebeka poczęła bliźnięta z jednego zbliżenia z ojcem naszym Izaakiem. Gdy one jeszcze się nie urodziły, ani nic złego i dobrego, czy złego nie uczyniły, powiedziano: Jakuba umiłowałem, a Ezawa miałem w nienawiści. Bóg mówi: Ja wyświadczam łaskę komu chcę i miłosierdzie, nad kim się lituję. Wybranie nie zależy od tego, kto go chce, lub o nie się ubiega, ale od Boga, który okazuje miłosierdzie. Komu chce, okazuje miłosierdzie, a kogo chce, czyni zatwardziałym.
Jest to jeden z najtrudniejszych fragmentów Nowego Testamentu i nie do końca znane jest jego znaczenie. Najpopularniejszą koncepcją zdaje się być to, że Bóg ma zdolność widzenia przyszłości (co widać to chociażby w wątku zapowiedzi zaparcia się św. Piotra), choć nie umniejsza to naszej wolnej woli - i tym samym Bóg mógł widzieć, że Ezaw sprzeda swoje pierworództwo za miskę soczewicy. Natomiast jeśli chodzi o łaskę, to tutaj rzeczywiście możemy mówić o przypadku, kiedy ta łaska jest udzielana indywidualnie. Ale znowu, nie oznacza to, że nie mamy zupełnie wpływu na tę łaskę. Myślę, że dobrym przykładem ukazującym, komu Bóg chce udzielić łaski a komu nie chce jej udzielić są te fragmenty:
Jk 4,6 Owszem, większą jeszcze okazuje łaskę, gdyż mówi: Bóg się pysznym przeciwstawia, a pokornym łaskę daje.
BW 1 Ptr 5,5 Podobnie, młodsi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje.
Tak więc chrześcijańska Ewangelia jest taka:
1. Bóg planuje i przeprowadza grzech pierworodny w ten sposób, że stwarza szatana, nasyła szatana na ludzi, poddaje świat szatanowi. Rdz 3: Wąż był bardziej przebiegły, niż wszystkie zwierzęta, które Pan Bóg stworzył. Któż to jest ten wąż? Ap. 12: Wielki smok, wąż starodawny, który się zwie diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię. 1 J 5: Cały zaś świat leży w mocy złego. W ew. Jana Jezus konsekwentnie odnosi się do szatana per "władca tego świata". A w 2 Kor czytamy: Jeśli Ewangelia nasza jest ukryta, to tylko dla tych, którzy idą na zatracenie - dla niewierzących - których umysły zaślepił bóg tego świata, aby nie olśnił ich blask Ewangelii chwały Chrystusa.
Przy tym Bóg zupełnie bez żadnej konieczności obarczył konsekwencjami grzechu Adama wszystkich jego potomków i wszystkich ludzi. Podkreślam: zupełnie bez żadnej konieczności, co nawet nie jest wyjaśnione w żaden sposób. Rz 5: Przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi. Przestępstwo jednego sprowadziła na wszystkich ludzi wyrok potępiający. Przez nieposłuszeństwo jednego człowieka wszyscy stali się grzesznikami.
Władca tego świata - to nie koniecznie musi wynikać z tego, że Bóg dał szatanowi władzę nad światem, ale z tego, że dał go w posiadanie ludzi, a ci ludzie, którzy przejęli panowanie nad światem (wszelkie struktury władzy) są pod panowaniem diabła. Jezus wielokrotnie dawał przykłady swojej wyższości nad mocami złego, wyganiał złe duchy, apostołom dał władzę stąpania po wężach tak, że nic im nie zaszkodzi, itp. Więc to stwierdzenie jest zwykłą metaforą.
Zaślepienie na ewangelię - tutaj podobnie jak wcześniej - może to być skutek wybrania zła i odrzucenia Ewangelii. Ci którzy ją z góry odrzucają nie są w stanie dostrzec treści ewangelii prowadzącej do zbawienia, bo żeby dostrzec, trzeba najpierw chcieć ją przyjąć i w nią się zagłębić.
Sam Jezus powiedział, że „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom” (Mt 11,25, BT) - a ten fragment mówi, że Ewangelia jest ukryta dla tych, co nie chcą się otworzyć na jej przyjęcie, bo zrozumienie Ewangelii wymaga przede wszystkim chęci, otwartości i jakiegoś wysiłku.
Czy Bóg bez żadnej konieczności obarczył konsekwencjami wszystkich ludzi? Jeśli Fjałkowski nie zna powodu, to nie oznacza, że on nie istnieje. Ja co prawda też nie znam tych powodów, ale wydaje mi się, że one mogą być jak najbardziej możliwe. Może właśnie zrobione było to w ten sposób, aby zminimalizować straty. Gdyby to bezgrzeszność była kryterium dla zbawienia, a nie wiara, a jakaś mniejsza część była w stanie się oprzeć pokusom, a większość ludzi nie okazałaby się lepsza od pierwszych rodziców, to wówczas tylko ta mniejsza część by była zbawiona, a znaczna większość potępiona. A w ten sposób zbawienie jest bardziej dostępnie nie na podstawie naszej zupełnej bezgrzeszności, ale na podstawie wiary w Jezusa (i ew. pokuty) mimo naszej grzeszności. Gdyby tylko część była bezgrzeszna, a część by zgrzeszyła, wówczas ci, co zgrzeszyli nie widzieliby dla siebie ratunku, mieliby świadomość, że zrobili coś nieodwracalnego.Wyobraźmy sobie, że jest jakaś odmiana ospy, która można normalnie przeżyć w wieku dziecięcym, ale w przypadku zachorowania w wieku dorosłym, to pewna śmierć. Nie ma na nią szczepionki, ale ma tę właściwość, że jeśli ktoś za młodu zachorował, to mimo ciężkiego i bolesnego przejścia, powoduje odporność na całe życie. W tej sytuacji lepiej by było, gdyby wszystkie dzieci się rozchorowały i odcierpiały to, niż w przyszłości zachorowała by tylko część, ale z tego powodu umarła - ta analogia pokazuje, że czasem może być bardziej opłacalne sprawienie, aby wszyscy zostali skażeni, niż nikt.
2. Bóg przygotowuje piekło, gdzie ma trafić większość ludzi, żeby Bóg ich tam wiecznie karał, za to, że ulegają działaniom szatana, przed którym sam Bóg uczynił nas z natury niezdolnymi, żeby im nie ulegać.
Przez swoją upadłą naturę życie w doskonałej świętości jest czymś zupełnie niespotykanym. Jednak nie jest prawdą, że uleganie złemu jest powodem potępienia, ponieważ jest przecież Boże przebaczenie, które jest dostępne zawsze za darmo, zawsze bez limitu, a podstawowymi warunkami jest „chcieć” tego przebaczenia, przebaczanie swoim winowajcom i chęć zerwania z grzechem. Wiara nie polega na nie-upadaniu, ale na powstawaniu.
3. Ale Bóg wybraną przez siebie małą grupę swoim wyborem i swoją mocą, zbawi od śmierci piekła (to jest chyba ta dobra nowina w tym wszystkim). Rz 11: Tak przeto ostała się tylko reszta wybrana przez łaskę. Izrael nie osiągnął tego, czego skwapliwie szukał, osiągnęli jednak wybrani, inni zaś pogrążyli się w zatwardziałości.
Myślę, że taka interpretacja jest wyjątkowo płytka, ponieważ sugeruje, że została się jakaś reszta, tylko ta, której Bóg udzielił łaski wg jakiś dziwnych, wydumanych i tylko sobie znanych kryteriów wyboru. Otóż nie. Tak jak wspomniałem - ta „łaska” u św. Pawła jest bardzo często rozumiana jako Nowe Przymierze, jako przeciwieństwo „Prawa” opartego na pełnieniu uczynków tego prawa. I tekst grecki tutaj uprawnia nas do takiej wersji tłumaczenia, jaką odnajdujemy w Biblii Warszawskiej:
Rz 11,5 Podobnie i obecnie pozostała resztka według wyboru łaski.
Czyli została resztka, która wolała wybrać łaskę, zamiast wybrać prawo oparte na uczynkach. I taka wersja tłumaczenia jest zgodna z szerszym kontekstem nauczania św. Pawła, który ukazuje, że niektórzy Żydzi przyjęli Nowe Przymierze oparte na wierze w Chrystusa, a reszta pozostała przy dążeniu do zbawienia poprzez wypełnianie uczynków starotestamentalnego prawa. W tym samym liście do Rzymian św. Paweł pisze:
BW Rz 10,20-21 A Izajasz waży się nawet powiedzieć: Dałem się znaleźć tym, Którzy mnie nie szukali, Objawiłem się tym, Którzy o mnie nie pytali. A do Izraela powiada: Cały dzień wyciągałem ręce swoje Do ludu nieposłusznego i opornego.
Co zresztą jest też zgodne z kontekstem Nowego Testamentu, w którym zarówno Jezus, Jego apostołowie, jak również św. Paweł szli do Żydów próbując ich przekonać do nauki Nowego przymierza, lecz spotkali się najczęściej ze stanowczym odrzuceniem.
Został nam jeszcze punkt ostatni. Mianowicie: w jakim celu? Po co to wszystko? Jaki jest ostateczny cel Boga w dopuszczeniu całego tego zła, piekła, szatana i zbawieniu nielicznych wybranych przez siebie ludzi? Otóż Biblia jednoznacznie naucza: że dla Boga ważny jest jedynie On sam - Jego wielkość, Jego chwała i chwała Jego imienia. Bóg postanowił i przeprowadza całą historię zbawienia, która zawiera w sobie tyle straszliwego, okrutnego i niepotrzebnego cierpienia doczesnego i wiecznego, dla wszystkich ludzi w wyłącznie tym celu, aby zademonstrować swoją dobroć dla swoich wybranych, wyłącznie w tym celu, żeby być tym gorliwiej przez nich chwalonym przez całą wieczność. Ap. 7: Ujrzałem, a oto wielki tłum (państwo zastanawiacie się czasami, czasami chrześcijanie mnie się pytają, co będziemy robić w niebie - tak, czy tam będą inni ludzie, czy będziemy szczęśliwi, zadowoleni - apokalipsa mówi, co państwo będą robić w niebie), Ujrzałem, a oto wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć z każdego narodu i wszystkich pokoleń. Są przed tronem Boga i cześć mu oddają we dnie i w nocy.
To co przedstawia tutaj Fjałkowski, to jest jedynie karykaturą wizji nieba, która w podtekście nawiązuje do jakiejś nudy statystycznego Kowalskiego, którego wiara sprowadza się do odbębnienia niedzielnej mszy, na której na przemian musi stawać, klękać, siadać, stawać i klękać. Więc Fjałkowski próbuje tutaj chyba przemycić słuchaczom właśnie taką wizję z tą różnicą, że będzie się to działo nie tylko jedną godzinę w ciągu tygodnia, ale dzień i noc... Jednak Fjałkowski do opisu nieba wybrał tylko ten fragment, a nawet fragment tego fragmentu, bo nawet pominął dalszą część tego ustępu, która wskazuje, rzeczywistość nieba będzie pozbawiona ziemskich uciążliwości (dla przykładu ten ustęp mówi o tym, że nie będzie upału, ani głodu, ani pragnienia, a każda nasza łza będzie otarta). Przypuszczam, że w domyśle chodzi o podkreślenie, że w niebie nie będzie żadnych uciążliwości znanych nam z realiów ziemskich (np. starość, niedomaganie, niebezpieczeństwo, niedostatek, ból, choroby, strach, niesprawiedliwość, komary, nieciekawa pogoda, itp.) Nawet jeśli odczytać ten fragment dosłownie, jak robi to Fjałkowski, to nie oznacza, że czynność oddawania czci Bogu we dnie i w nocy będzie analogiczna to nudy statystycznego Kowalskiego, jaką doświadcza na coniedzielnej mszy. Kiedyś słyszałem, że na koncercie Tommiego Emmanuela jeden widz wpadł w taką euforię po wirtuozerskim występie gitarzysty, że wbiegł na scenę i upadł przed nim na twarz i oddał mu pokłon. Szkoda, że Fjałkowski pomija takie fragmenty jak te, że Pan posadzi swoje sługi przed stołem i będzie im usługiwał (Łk 12,37), czy też to, że ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, co przygotował Pan tym, którzy go miłują (1 Kor 2,9).
Prz 16: Wszystko, celowo uczynił Pan. Także grzesznika na dzień nieszczęścia. Rz 9: Czyż garncarz nie ma mocy nad gliną i nie może z tej samej zaprawy zrobić jednego naczynia ozdobnego, drugiego zaś na użytek niezaszczytny (eufemizm)? Bóg chcąc okazać gniew i dać poznać swoją moc znosił w wielkiej cierpliwości naczynia gniewu przygotowane na zniszczenie, żeby dać poznać bogactwo swojej chwały na naczyniach miłosierdzia, które wcześniej przygotował ku chwale. Ef. 1 W Chrystusie dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczenie zamiaru Boga po to, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu. Ef 2. Wskrzesił nas i osadził na wyżynach niebieskich w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci względem nas. Ez 36: Rozproszyłem dom Izraela pomiędzy pogańskie ludy. A dokąd przybyli, mówiono o nich: "to jest lud Pana". Musieli się oni wyprowadzić ze swego kraju. Wtedy zatroszczyłem się o święte me imię. Dlatego tak mówi Pan Bóg. Nie z waszego powodu to czynię domu Izraela, ale dla świętego Imienia Mojego. Chcę uświęcić wielkie imię moje i poznają ludy, że Ja jestem Pan, gdy okażę się święty względem was przed ich oczami. Zapamiętajcie to sobie dobrze - (powtarza to Bóg dwa razy) - zapamiętajcie to sobie dobrze. Nie z waszego powodu to czynię - wyrocznia Pana Boga.
Bóg chcąc ukazać święte imię swoje, nie musi tego robić, aby być bardziej chwalony przez ludzi, podobnie jak właściciele banków, kiedy troszczą się o wizerunek swojego banku nie robią tego, aby napawać się chwałą ludzi, ale po to, aby przyciągnąć klientów do siebie. Tym samym również i Bogu mogło zależeć na tym, aby w ten sposób, aby chociaż trochę zwrócić serca narodów pogańskich ku swojej osobie ze względu na nich i ich dobra. Nie sposób pominąć postawy Jezusa, który chociaż był Bogiem, to uniżył samego siebie stawszy się sługą (Flp 2,5-8)
Cóż więc powiemy. Bóg Biblii nie jest troskliwy, opiekuńczy, wspaniałomyślny, hojny, czy sprawiedliwy. Bóg Biblii bez żadnej konieczności mogąc wszystko zaplanować i wykonać zupełnie inaczej - zabija i każe zabijać, dopuszcza kłamstwo, pozwala zniewalać ludzi i kraść ich mienie, krzywdzi i wykorzystuje ludzi do własnych celów, sprowadza na nich najróżniejsze nieszczęścia, cieszy się z ofiar ze zwierząt i z niewinnego człowieka - własnego Syna. A nade wszystko bez żadnej konieczności przeznacza ludzi na wieczne męki w piekle z wyjątkiem małej grupy zbawionej przez Siebie i to tylko po to, żeby oni oddawali Jemu tym większą chwałę na wieki wieków. Ten Bóg jest samolubny, okrutny i obojętny. Ten Bóg jest zły.
Końcowe wnioski Fjałkowskiego w świetle wcześniejszych rozważań pozostawiam bez komentarza.