A. H. Macmillan – jaką władzę miał w Towarzystwie Strażnica jako asystent C. T. Russella?
A. H. Macmillan – jaką władzę miał w Towarzystwie Strażnica jako asystent C. T. Russella?
Dotychczas w dwóch artykułach opisaliśmy osobę Alexandra H. Macmillana (1877-1966), długoletniego urzędnika Towarzystwa Strażnica (od 1901 r.) i współpracownika prezesa C. T. Russella (1852-1916) oraz jego następców:
Kto mógł zostać prezesem Towarzystwa Strażnica po śmierci C. T. Russella? (cz. 1)
Sekretarze C. T. Russella – kim byli i jak potoczyły się ich dalsze losy?
Przypomnijmy kilka ważnych kwestii dotyczących Macmillana:
„Latem 1900 roku spotkał brata Russella na zgromadzeniu Badaczy Pisma Świętego, jak wówczas nazywali się Świadkowie Jehowy. Niedługo potem został ochrzczony i zaczął pracować z bratem Russellem w Biurze Głównym Towarzystwa w Nowym Jorku” (Strażnica Nr 10, 1998 s. 12).
„Niewielu członków organizacji Jehowy Boga miało taki przywilej, jaki mnie przypadł w udziale. Żyłem i usługiwałem jako świadek Jehowy podczas trzech różnych epok w historii tej społeczności. Z bliska stykałam się z trzema kolejnymi prezesami Towarzystwa Strażnica” (Strażnica Nr 14, 1967 s. 9).
Macmillan nawet ochrzcił przyszłego prezesa J. F. Rutherforda (1869-1942):
„Z bratem Rutherfordem zetknąłem się po raz pierwszy w roku 1905, kiedy wespół z bratem Russellem odbywaliśmy podróż po Stanach Zjednoczonych. Bracia w Kansas City chcieli nam zgotować serdeczne przyjęcie. O pomoc w tym zwrócili się do sędziego Rutherforda z Missouri. Wiedzieli o nimtylko tyle, że posiadał tomy Wykładów Pisma Świętego. Przybył jednak i podejmował nas z bratam Russellem, dzięki czemu poznaliśmy się bliżej. (...) Niedługo później, w roku 1906, miałem przywilej ochrzcić go w Saint Paul (stan Minnesota). Należał do 144 osób, które osobiście ochrzciłem w wodzie owego dnia. Kiedy więc został prezesem Towarzystwa, miałem szczególny powód do radości.” (Strażnica Nr 14, 1967 s. 10).
Pielgrzymem, czyli oficjalnym przedstawicielem Towarzystwa, został on w roku 1904 (ang. Strażnica 01.06 1901 s. 2829 [reprint; dopisek o pielgrzymach z 1919 r.]).
Do zarządu Towarzystwa Strażnica Macmillan powołany był w lipcu 1917 roku, gdy Rutherford usunął czterech urzędników z zarządu (ang. Strażnica 01.11 1917 s. 6164 [reprint]). Zatwierdzony zaś został na tym stanowisku w styczniu 1918 roku na walnym zgromadzeniu udziałowców (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 61).
Natomiast w drugiej korporacji Peoples Pulpit Association, według własnych wspomnień, był nawet wiceprezesem od roku 1917:
„W tym czasie byłem wiceprezesem naszej nowojorskiej korporacji. Dlatego pod nieobecność prezesa Rutherforda miałem kontrolę i odpowiedzialność za majątek należący do Towarzystwa” (Faith on the March 1957 s. 79 – At that time I was vice-president of our New York corporation).
Macmillan nigdy nie należał do Komitetu Redakcyjnego (istniał w latach 1916-1931), który Russell ustanowił w roku 1907 na przyszłe lata w Testamencie. Nie był w nim też nawet wymieniony. Nie miał więc zapewne talentu pisarskiego.
Trzeba dodać, że A. Macmillan, który zmarł w roku 1966, stykał się też z kolejnymi przyszłymi prezesami, którzy już od lat 40. XX wieku stali się członkami zarządu Towarzystwa Strażnica. Byli to: F. Franz (1893-1992) i M. Henschel (1920-2003).
Macmillan uchodził za historyka organizacji Świadków Jehowy. Właśnie on napisał pierwszą książkę, historię Towarzystwa Strażnica. Choć książka ta nie była anonimowa (jak wszystkie książki Świadków Jehowy wydawane od roku 1942), to jednak wydana została w wydawnictwie świeckim. Towarzystwo Strażnica zapewne miało w tym swój cel. Podobnie Rutherford w 1915 r. wydał w świeckim wydawnictwie książkę w obronie Russella – A Great Battle in the Ecclesiastical Heavens. Taka forma opublikowania książki miała podnieść jej wiarygodność i bezstronność.
Książka Macmillana pt. Faith on the March (1957), to znaczy Pochód wiary (brak po polsku), była wielokrotnie cytowana i reklamowana w latach 1957-2016 w oficjalnych publikacjach Świadków Jehowy (patrz np. ang. Strażnica 15.05 1957 s. 302-304; ang. Przebudźcie się! 22.05 1957 s. 13-15):
„Wypowiedzi A. H. Macmillana w tym rozdziale zaczerpnięto z jego książki Faith on the March (Pochód wiary), opublikowanej w roku 1957 przez wydawnictwo Prentice-Hall, Inc.” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 61).
Dzieło Macmillana Towarzystwo Strażnica nazwało nawet „bestsellerem” (!):
„Takimi słowami A. H. Macmillan, autor książki pt. Faith on the March (Pochód wiary), bestsellera wydanego w 1957 roku, wyraził swoje żywione w tym czasie przeświadczenie, że rok 1914 okaże się punktem zwrotnym w spełnianiu się proroctw biblijnych” (Strażnica Rok CV [1984] Nr 20 s. 1).
Właśnie z tego powodu będziemy to dzieło przytaczać w naszym tekście.
Wcześniej bowiem w naszych artykułach uwzględniliśmy tylko oficjalne publikacje wydane przez Towarzystwo Strażnica, a mianowicie fragmenty zamieszczone w Strażnicy Nr 14, 1967 (s. 9-12) i w książce pt. Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 (s. 27-28).
W obecnym artykule sięgamy do wspomnień zawartych także w książce Macmillana.
W jednym z artykułów napisaliśmy następująco:
Właściwie można zaryzykować tezę, że gdyby C. T. Russell nie umarł podczas swej ostatniej podróży, to prezesem po nim mógłby zostać w przyszłości Alexander H. Macmillan. Dlaczego tak uważamy?
Otóż dlatego, że Russell, niedługo przed śmiercią namaścił go jakby na swego zastępcę i następcę. Poniżej ukazujemy relacje na ten temat (dwie z nich w tabeli).
Strażnica nr 14, 1967 s. 10 | Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 s. 27-28 |
„OPOWIADA A. H. MACMILLAN (...) W związku z tym przypominam sobie zdarzenie, które miało miejsce na krótko przed śmiercią brata Russella. Brat ten godziny między 8 rano a południem zazwyczaj spędzał w swoim gabinecie, przygotowując artykuły do Strażnicy oraz inne opracowania, które wymagały wnikania w treść Biblii. W tym czasie nikt nie zbliżał się do jego gabinetu, chyba że go zawezwano lub miał do załatwienia bardzo pilną sprawę. Jakieś pięć minut po ósmej zbiegł po schodach stenograf i powiedział do mnie: »Brat Russell chciałby z tobą pomówić w gabinecie.« Pomyślałem: »Cóż to takiego znowu zrobiłem?« Wezwanie do gabinetu z rana oznaczało coś ważnego. Poszedłem do gabinetu. »Wejdź, bracie«, usłyszałem. »Przejdź proszę do saloniku« – był to pokoik przyległy do gabinetu. Brat Russell rzekł: »Powiedz mi, bracie, czy twoje zainteresowanie prawdą jest nadal tak samo głębokie, jak na początku?« Popatrzyłem na niego zaskoczony. »Nie bądź taki zdziwiony, to tylko wstępne pytanie«, mówił dalej. Następnie przedstawił mi swój stan zdrowia, a ponieważ znałem się nieco na diagnozie, sam widziałem, że jeśli nie zostanie trochę odciążony, pożyje jeszcze zaledwie kilka miesięcy. Dodał potem: »Oto, co chciałem ci powiedzieć, bracie: Nie jestem w stanie dalej prowadzić dzieła, a jest jeszcze do wykonania dużo pracy. Czeka nas dzieło na skalę całego świata.« Pozostałem u niego przez trzy godziny, a brat Russell przedstawił mi rozległe dzieło głoszenia, które – jak dziś widzę – obecnie jest przez lud Jehowy wprowadzone w czyn. A on widział je wtedy na podstawie tego, czego się dowiedział z Biblii. »Bracie Russell« – powiedziałem – »w tym, co mówisz, coś mi się nie zgadza. Wydaje mi się to trochę pozbawione sensu.« »Co chcesz przez to powiedzieć?« – zapytał. »Spodziewasz się śmierci, a dzieło ma być prowadzone dalej?« – odparłem. »Przecież skoro ty umrzesz, to my wszyscy w spokoju ducha opuścimy ręce i będziemy czekać, aż zostaniemy zabrani do nieba, tak samo jak ty. Wtedy niczego więcej już nie dokonamy.« »Bracie« – powiedział – »Jeżeli jesteś takiego zdania, to nie zdajesz sobie sprawy z istoty rzeczy. Dzieło to nie jest dziełem człowieka. Moja osoba nie jest tutaj ważna. Światło świeci coraz jaśniej. Pozostała jeszcze do wykonania wielka praca.« Nie miałem racji twierdząc, że po Jego śmierci nic więcej nie uczynimy, tylko założymy ręce. Dzieło rozwijało się dalej i z biegiem czasu zaczęliśmy pracować nawet jeszcze intensywniej. Ogrom pracy wykonywanej obecnie przez lud Jehowy najlepiej świadczy o tym, jak bardzo się myliłem. Rzeczywiście, to nie jest dzieło ludzkie. Po przedstawieniu w zarysie przyszłego dzieła, brat Russell powiedział: »Rad byłbym, żeby teraz ktoś przyszedł w to miejsce i przejął na siebie brzemię odpowiedzialności. Nadal będę kierował dziełem, lecz nie jestem w stanie angażować się tyle, co w przeszłości.« W związku z tym rozważaliśmy kwalifikacje kilku różnych osób. Kiedy wreszcie wychodziłem z gabinetu na korytarz przez rozsuwane drzwi,brat Russell zawołał jeszcze za mną: »Chwileczkę! Pójdź teraz do swego pokoju i przedstaw Panu całą sprawę w modlitwie, a potem wróć i powiedz mi, czy tego zadania podejmie się brat Macmillan.« Zasunął drzwi, zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć. Pamiętam, jak stałem tam wpół oszołomiony. Czyż potrafiłbym ulżyć bratu Russellowi w pracy? Dzieło wymagało człowieka obrotnego, mającego zdolności organizacyjne, a ja znałem się tylko na tym, jak głosić ewangelię. Przemyślałem jednak sprawę i po powrocie powiedziałem: »Bracie Russell, zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy. Bez względu na to, gdzie mi wyznaczysz miejsce.« Przekazał mi więc odpowiedzialność, gdy wyruszał w podróż do Kalifornii, z której już nie powrócił. Zmarł we wtorek, dnia 31 października 1916 roku, jadąc koleją do miejscowości Pampa (stan Teksas)”. | „Codziennie od 8 rano do 12 w południe C. T. Russell pracował w swoim gabinecie, gdzie studiował Biblię i przygotowywał artykuły do Strażnicy oraz innych publikacji. Macmillan pisze: »W tych godzinach nikt nie zbliżał się do jego gabinetu, chyba że został wezwany albo miał coś bardzo ważnego do przekazania. Jakieś pięć po ósmej stenograf zbiegł po schodach i powiedział: ‚Brat Russell chce się z tobą zobaczyć w swoim gabinecie’. Pomyślałem: ‚Cóż ja mogłem takiego zrobić?’ Jeśli wzywa mnie rano do gabinetu, to musi chodzić o coś naprawdę ważnego«. Posłuchajmy dalszej relacji brata Macmillana: Kiedy zjawiłem się w gabinecie, powiedział: ‘Wejdź, bracie. Przejdźmy do salonu’. Pokój ten był połączony z gabinetem. Następnie rzekł: ‘Bracie, czy równie żywo interesujesz się prawdą jak na początku?’ Spojrzałem na niego zdumiony. ‘Nie dziw się’, zaznaczył, ‚to było tylko pytanie wstępne’. Potem opisał mi swój stan zdrowia, a ja wystarczająco znałem się na medycynie, by zrozumieć, iż jeśli nie nastąpi jakaś poprawa, ma przed sobą najwyżej kilka miesięcy życia. Na koniec dodał: ‘Otóż chciałem ci, bracie, powiedzieć, że nie jestem już w stanie dalej przewodzić dziełu, a przecież zostało jeszcze wiele do zrobienia. (...)’ „Odparłem: ‘Ależ bracie Russell, to się nie trzyma jedno drugiego. To nie ma sensu’. ‘Co masz, bracie, na myśli?’ – zapytał. ‘Ty umrzesz, a dzieło ma być kontynuowane?’ – odpowiedziałem. ‘Po twojej śmierci wszyscy będziemy czekać z założonymi rękami, aż pójdziemy z tobą do nieba. Zakończymy wtedy pracę’. „Jeżeli tak to widzisz, bracie’, oznajmił, ‚nie pojmujesz sedna sprawy. To nie jest dzieło człowieka. Ja się tu nie liczę. Światło świeci coraz jaśniej. Jest jeszcze wielkie dzieło do wykonania’ (...) „Brat Russell opisał czekającą nas pracę, po czym powiedział: ‘Chciałbym teraz, żeby przyszedł tu ktoś, kto przejąłby po mnie odpowiedzialność. Będę nadal kierował dziełem, ale nie jestem w stanie zajmować się nim tak jak dawniej’. Zastanawialiśmy się więc nad różnymi osobami. W końcu, gdy już wychodziłem na korytarz przez rozsuwane drzwi, oświadczył:‘Poczekaj jeszcze chwilkę. Idź do swego pokoju i przedstaw sprawę Panu, a potem przyjdź i powiedz mi, czy brat Macmillan podjąłby się tego zadania’. Zamknął drzwi, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Stałem tam na wpół oszołomiony. Jakże ja mógłbym pomagać bratu Russellowi w tym dziele? Do tego trzeba kogoś, kto miałby trochę doświadczenia w prowadzeniu interesów, a ja umiałem tylko głosić. Jednakże po przemyśleniu sprawy wróciłem później do niego i powiedziałem: ‘Bracie, zrobię wszystko, co tylko będę mógł. Wszystko mi jedno, gdzie mnie postawisz’. C. T. Russell był przekonany, że lud Boży ma jeszcze wiele do zrobienia, toteż oznajmił swym najbliższym współpracownikom, aby się przygotowali na wzrost. Poczynił pewne zmiany, które miały bardziej zespolić organizację, i zalecił dalsze, w razie gdyby nie mógł przeprowadzić ich osobiście. Odpowiedzialność za biuro i Dom Betel powierzono A. H. Macmillanowi. Mimo gwałtownie pogarszającego się stanu zdrowia i dokuczliwych dolegliwości jesienią 1916 roku Russell pojechał w zaplanowaną wcześniej podróż, podczas której miał wygłosić serię wykładów”. |
Zanim te relacje uzupełnimy słowami z książki Macmillana, pokuśmy się o kilka podsumowań.
W pierwszej relacji widać takie oto charakterystyczne słowa dotyczące przekazywania władzy w Towarzystwie Strażnica:
„Rad byłbym, żeby teraz ktoś przyszedł w to miejsce i przejął na siebie brzemię odpowiedzialności. Nadal będę kierował dziełem, lecz nie jestem w stanie angażować się tyle, co w przeszłości”.
„Pójdź teraz do swego pokoju i przedstaw Panu całą sprawę w modlitwie, a potem wróć i powiedz mi, czy tego zadania podejmie się brat Macmillan”.
„Bracie Russell, zrobię wszystko, co będzie w mojej mocy. Bez względu na to, gdzie mi wyznaczysz miejsce. Przekazał mi więc odpowiedzialność”.
Druga relacja podaje kolejny szczegół, który jest jednak komentarzem Towarzystwa Strażnica, a nie słowami A. Macmillana:
„Odpowiedzialność za biuro i Dom Betel powierzono A. H. Macmillanowi”.
Niedawno tę wypowiedź skrócono, pozbawiając ją głównej myśli, to znaczy o przewodzeniu Towarzystwem Strażnica. Podano w niej też, jaką funkcję sprawował Macmillan:
„Następnie w roku 1916, krótko przed podróżą z wykładami, w czasie której zmarł, poprosił do biura swego zastępcę do spraw administracyjnych, A. H. Macmillana [ang. an administrative assistant]. Powiedział mu między innymi: »Nie jestem już w stanie przewodzić dziełu, a przecież zostało jeszcze wiele do zrobienia«. Przez trzy godziny przedstawiał bratu Macmillanowi wizję rozległej działalności kaznodziejskiej, której przeprowadzenie przewidywał na podstawie Pism. Kiedy brat Macmillan wyraził swe wątpliwości, usłyszał w odpowiedzi: »To nie jest dzieło ludzkie«” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 623).
Warto zwrócić też uwagę na powyższe słowa Macmillana: „Do tego trzeba kogoś, kto miałby trochę doświadczenia w prowadzeniu interesów, a ja umiałem tylko głosić”.
Otóż zdanie to po angielsku mówi o „zdolnościach biznesowych”:
It required a man that would have some business abilities about him, and all I knew was how to preach religion (ang. Rocznik Świadków Jehowy 1975 s. 77).
Por. ang. Strażnica 15.08 1966 s. 506 – business abilities (po polsku oddano to jako „zdolności organizacyjne”).
Te słowa wskazują, że Macmillan nie czuł się na siłach samemu kierować wszystkim, a tylko pod opieką Russella zgodził się, być wykonawcą jego woli.
Choć może Macmillan w żadnej publikacji Towarzystwa Strażnica nie jest nazwany wprost „sekretarzem” Russella, to jednak pełnił on też taką funkcję:
„A. H. Macmillan, który go zastępował pod jego nieobecność” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 63).
Widzimy z powyższego, iż niewykluczone, że gdyby Russell przeżył swoją ostatnią podróż, to Macmillan mógłby z jego ‘namaszczenia’ powoli przejmować zarządzanie Towarzystwem Strażnica. Niestety przedwczesna i niespodziewana śmierć prezesa, podczas podróży pociągiem, przerwała te ewentualne plany. Nie będąc z Russellem w trasie, nie mógł odebrać od niego ostatnich dyspozycji (sekretarzem podczas podróży był Menta Sturgeon, który opuścił Towarzystwo Strażnica w roku 1918).
Co nowego dodaje do tych treści książka Macmillana?
Właściwie w dużym stopniu powtarza ona informacje podane powyżej, ale zawiera też pewne charakterystyczne wypowiedzi zarówno pastora, jak i Macmillana. Relacja z ich rozmowy zawarta jest na stronach 68-71 w jego książce.
Podajemy nowe treści w tłumaczeniu i oryginale, które uzupełniają nasz temat:
„(...) powinienem opowiedzieć o doświadczeniu, które miałem z C. T. Russellem na krótko przed jego śmiercią” (I should relate an experience I had with C. T. Russell shortly before his death) (Faith on the March 1957 s. 68).
„Muszę mieć kogoś, kto może być asystentem prezesa” (I must have someone who can be an assistant to the president) (Faith on the March 1957 s. 69).
„Teraz znasz braci we wszystkich częściach kraju dzięki swoim rozległym podróżom w służbie zborom. Możesz mi powiedzieć, kto Twoim zdaniem byłby odpowiedni na to stanowisko” (Now, you are acquainted with brothers in all parts of the country because of your extensive travel serving congregations. You can tell me who you think would be suitable for the position) (Faith on the March 1957 s. 69).
„Idź do swojego pokoju i pomódl się do Pana w tej sprawie, przyjdź i powiedz mi, czy brat Macmillan przyjmie to stanowisko” (You go to your room and pray to the Lord on this matter and come and tell me if Brother Macmillan will accept this position) (Faith on the March 1957 s. 70).
„Miało to miejsce na krótko przed jego ostatnią podróżą kaznodziejską. Przed wyjazdem napisał listy do, jak to wtedy nazywaliśmy, szefów różnych departamentów, przedstawiając ich obowiązki i informując ich, że »A.H. Macmillan będzie w pełni kierował biurem i domem Betel podczas mojej nieobecności. Wszystko, co on ci każe zrobić, musisz zrobić; nie ma znaczenia, czy się zgadzasz, czy nie. Jeśli powie ci źle, zajmę się nim, gdy wrócę do domu«. Następnie wręczył mi kopie wszystkich listów i powiedział: »Masz szkielet organizacji. Idź do pracy i wykonuj zadania«” (This was shortly before he went away on his final preaching tour. Before he left he wrote letters to what we then termed the heads of the different departments, outlining their duties and informing them that “A. H. Macmillan is to be in full charge of the office and the Bethel Home during my absence. Anything he says for you to do you must do; it doesn’t make any difference whether you agree or not. If he tells you incorrectly, I’ll attend to him when I get home.” Then he handed me copies of all the letters and said, “You have the skeleton organization. Go to work and do things.”) (Faith on the March 1957 s. 70).
„Ta kwestia ciążyła mi na głowie przez dwa miesiące poprzedzające wybory. Oczywiście Russell spodziewał się, że praca będzie kontynuowana. Byłem gotów pomóc mu podczas jego nieobecności, ale myśl o przejęciu pełnego zarządzania całą organizacją przeraziła mnie.Odrzuciłem to” (This matter weighed heavily on my mind during the two months preceding that election. Obviously Russell expected the work to go on. I had been willing to assist him in his absence, but the thought of taking full management of the entire organization appalled me. I dismissed it.) (Faith on the March 1957 s. 70).
„Wtedy ktoś powiedział do mnie: »Mac, masz duże szanse wejść w to. Byłeś specjalnym przedstawicielem brata Russella, kiedy go nie było, i powiedział nam wszystkim, żebyśmy zrobili, co mówisz. Cóż, wyjechał i nigdy nie wrócił. Wygląda na to, że jesteś człowiekiem, który powinien to kontynuować«.” (Then someone said to me, “Mac, you have a strong chance of getting in yourself. You were Brother Russell’s special representative when he was gone, and he told all of us to do as you say. Well, he went away and never did return. It looks like you’re the man to carry on.”) (Faith on the March 1957 s. 70-71).
„»Bracie« – powiedziałem – »to nie jest właściwy sposób patrzenia na tę sprawę. To jest dzieło Pana i jedyne stanowisko, jakie otrzymasz w organizacji Pana, jest takie, które Pan uważa za stosowne dać tobie; i jestem pewien, że nie nadaję się do tej pracy«.” (“Brother,” I said, “that’s not the way to look at this matter. This is the Lord’s work and the only position you get in the Lord’s organization is what the Lord sees fit to give you; and I am sure I’m not the man for the job.) (Faith on the March 1957 s. 71).
[W jednej z nowszych publikacji przytoczono te słowa: „Ponieważ podczas ostatniej podróży kaznodziejskiej Russella odpowiedzialny za dzieło był Macmillan, pewien brat rzekł do niego: »Mac, masz ogromną szansę zostać prezesem. Byłeś specjalnym przedstawicielem brata Russella pod jego nieobecność; powiedział nam, żebyśmy cię słuchali. A teraz pojechał i już nie wrócił. Wygląda na to, że to ty przejmiesz sprawy«. Macmillan odparł: »Bracie, nie można tak na to patrzeć. To jest dzieło Pana, a w organizacji Pana możesz otrzymać tylko takie zadanie, jakie Pan uzna za stosowne. Ja na pewno nie jestem odpowiednią osobą«. Później brat Macmillan zalecił na ten urząd kogoś innego” (Strażnica Nr 15, 2000 s. 18)]
Również F. Zydek (1938-2016), historyk ruchu badaczy Pisma Świętego i biograf Russella pisał, że Macmillan był naturalnym kandydatem na prezesa po śmierci pastora:
„Nazwisko Macmillana również pojawia się wśród tych, o których mówi się, że najlepiej nadawaliby się na stanowisko przewodniczącego Towarzystwa. Przecież samodzielnie zarządzał sprawami biura centrali już od jakiegoś czasu i dopuszczenie go do decyzyjnej pozycji w organizacji jest przez wielu uważane za znak, że Charles przygotowywał go do roli przewodniczącego. Kwestia tego, kto zastąpi Russella na jego stanowisku, jest przedmiotem skrywanego zmartwienia wielu jego zwolenników, szczególnie tych, którzy pracują w głównej siedzibie ruchu” (Charles Taze Russell. Jego życie i czasy. Człowiek, Millennium i posłannictwo F. Zydek, Wydawnictwo Straż, Białogard 2016, s. 440).
Jeśli chodzi o mowy pogrzebowe po śmierci Russella, to pierwszą osobą, która przemawiała był właśnie Macmillan, co też wskazuje na jego tymczasowe pierwszeństwo w Towarzystwie Strażnica (patrz ang. Strażnica 01.12 1916 s. 6000 [reprint]).
Jako drugi przemawiał osobisty sekretarz Russella, Menta Sturgeon, a jako trzeci, sekretarz-skarbnik Van Amburgh.
W mowie pogrzebowej Macmillan zaledwie wspomniał o swej misji nadanej mu przez Russella i jej nie eksponował. Tak jakby rzeczywiście nie chciał odgrywać w przyszłości kluczowej roli w Towarzystwie:
„Po konwencji w New Port. która odbyła się w lipcu – Brat Russell poważnie zachorował. Podczas swej choroby wezwał mnie do siebie i przez trzy i pół godziny określał pracę, jaka według jego zdania miała być jeszcze dokonaną, planując jakby ją przeprowadzić. Wtedy zapytał mnie, czy zechciałbym powrócić do Brooklyna i pomódz w pracy, tak w Bethel, jak i w Tabernacle? Odpowiedź moją dałem później, ofiarując moje usługi, tak jemu jak i znajdującym się tam braciom. Między innemi Brat Russell powiedział mi, że siły go opuszczają i że już nie długo spodziewa się być z nami” (Strażnica grudzień 1916 s. 7 [zachowano oryginalną pisownię]).
Później Macmillan był, można tak powiedzieć, głównym winowajcą wyforowania na prezesa J. F. Rutherforda:
„Później brat Macmillan zalecił na ten urząd kogoś innego” (Strażnica Nr 15, 2000 s. 18).
W zamian sam został wtedy wiceprezesem (jak wspomnieliśmy powyżej). W swoim życiorysie, zamieszczonym w Strażnicy, tak oto napisał:
„Utworzyliśmy więc komitet wykonawczy; w skład jego weszli: skarbnik, wiceprezes oraz ja z bratem Rutherfordem, który został przewodniczącym. Komitet ten prowadził dzieło do czasu wyborów oficjalnych funkcjonariuszy, wyznaczonych na styczeń roku 1917. Wyłoniła się teraz kwestia obsadzenia stanowiska prezesa Towarzystwa Strażnica. Pewnego dnia przyszedł do mnie brat van Amburgh i zapytał: »Bracie, jakie też jest w tej sprawie twoje zdanie?« Odpowiedziałem: »Moim zdaniem nadaje się do tego tylko jedna osoba, bez względu na to, czy ci się to spodoba. Tylko jeden człowiek może obecnie wziąć na siebie odpowiedzialność za dzieło, a tym jest brat Rutherford«. Ujął mnie za rękę i rzekł: »Zupełnie podzielam twoje zdanie«. Brat Rutherford nie wiedział nic o tym wszystkim. Nie zabiegał też o niczyje głosy. Kiedy nadeszły wybory, obrano go prezesem, którym pozostał aż do chwili śmierci w dniu 8 stycznia 1942 roku” (Strażnica Nr 14, 1967 s. 10 (ang. 15.08 1966 s. 506 – Well, we formed a committee, an executive committee: The treasurer, the vice-president and I, along with Brother Rutherford, who was made chairman. This committee kept things going until election of officers came in January of 1917).
Dziwne jest to, że inne źródło Towarzystwa Strażnica nie wymienia Macmillana w „komitecie wykonawczym” i tworzyły go trzy osoby, a nie cztery. Wygląda to tak, jakby on sam w swym życiorysie dodał sobie ważną funkcję:
„Ponadto zarząd Towarzystwa Biblijnego i Traktatowego – Strażnica powołał Komitet Wykonawczy, w skład którego wchodzili trzej członkowie: A. I. Ritchie, W. E. Van Amburgh i J. F. Rutherford. Komitet ten, podległy zarządowi, sprawował ogólny nadzór nad działalnością Towarzystwa” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 64).
Jeszcze inną wersję tego wydarzenia i składu „komitetu wykonawczego” przedstawił Macmillan w swej książce:
„Nikt w tamtym czasie nie chciał przejąć odpowiedzialności za kontrolę, a ja z pewnością nie pragnąłem tego.Czułem się tylko kaznodzieją.Odpowiedzialność wykonawcza nigdy nie była moim pragnieniem.Zebraliśmy się i utworzyliśmy komitet złożony z J. F. Rutherforda, radcy prawnego Towarzystwa, który nie był wówczas urzędnikiem Towarzystwa;W. E. Van Amburgha, który był sekretarzem-skarbnikiem;i A. I. Ritchie, wiceprezesa.Miałem służyć jako pomocnik lub asystent tego komitetu wykonawczego.Potem zaczęliśmy działać, aby zobaczyć, co można zrobić, aby kontynuować pracę.” (Faith on the March 1957 s. 68 – No one, at that time, wanted to take over the responsibility of control; I certainly wasn’t seeking it. I felt I was just a preacher. Executive responsibility had never been my desire. We got together and formed a committee composed of J. F. Rutherford, the Society’s legal counsel, who was not then an officer of the Society; W. E. Van Amburgh, who was secretary-treasurer; and A. I. Ritchie, vicepresident. I was to serve as aide or assistant to this executive committee. Then we started to operate, to see what could be done to keep the work going).
[Wydaje się, że słowa Macmillana: „J. F. Rutherforda, radcy prawnego Towarzystwa, który nie był wówczas urzędnikiem Towarzystwa” nie są zgodne z informacjami przytoczonymi przez Towarzystwo Strażnica, według których, był on członkiem zarządu: „Zgodnie ze statutem Towarzystwa Strażnica zarząd miał się składać z siedmiu członków. Statut przewidywał, że w razie śmierci jednego z nich pozostali zadecydują, kto ma objąć wakat. Dwa dni po śmierci Russella na posiedzeniu zarządu Towarzystwa wybrano więc na jego członka A. N. Piersona. A oto siedmiu członków ówczesnego zarządu: A. I. Ritchie, W. E. Van Amburgh, H. C. Rockwell, J. D. Wright, I. F. Hoskins, A. N. Pierson i J. F. Rutherford. Grono to wybrało później trzyosobowy Komitet Wykonawczy” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 65)]
Widzimy zatem, że kolejna wersja opisu funkcji i zadań Macmillana, sporządzona przez niego samego, dodaje kwestie, które nie były wspominane w innych jego sprawozdaniach. Jest to między innymi nazwanie tego, co miał przyjąć, „stanowiskiem”, o czym pozostałe źródła nie mówiły:
„kto może być asystentem prezesa”;
„Możesz mi powiedzieć, kto Twoim zdaniem byłby odpowiedni na to stanowisko”;
„czy brat Macmillan przyjmie to stanowisko”;
„Macmillan będzie w pełni kierował biurem i domem Betel”;
„Wszystko, co on ci każe zrobić, musisz zrobić”;
„myśl o przejęciu pełnego zarządzania całą organizacją przeraziła mnie. Odrzuciłem to”;
„jestem pewien, że nie nadaję się do tej pracy”;
„W tym czasie byłem wiceprezesem naszej nowojorskiej korporacji”.
Widzimy z powyższego, że pomimo iż Macmillan nie chciał być następcą Russella, to i tak został wiceprezesem jednej z korporacji Towarzystwa Strażnica, a w drugiej znalazł się w siedmioosobowym zarządzie.
Próżno by szukać takich stwierdzeń, jak powyższe, w oficjalnych publikacjach Towarzystwa Strażnica, które powyżej cytowaliśmy.
Te obecnie przedstawione są bardziej konkretne, a zarazem ukazują większą władzę Macmillana, niż opisana w innych publikacjach. Jednocześnie zawarto w nich stanowcze wycofanie się z powierzonych mu zadań przez Russella. Prawdopodobnie nie wypadało Towarzystwu Strażnica w swych publikacjach wspominać o tym, że jego czołowy urzędnik jakby zdezerterował i nie chciał przyjąć proponowanych mu funkcji.
Wypowiedzi Macmillana, cytowane przez Towarzystwo Strażnica, pochodzą z lat: 1916, 1966 i 1975. Natomiast te z jego książki z roku 1957.
Być może sam Macmillan je zmieniał, ale możliwe również jest to, że organizacja Świadków Jehowy dozowała je w różny sposób. Miało to też miejsce wielokrotnie, gdy opisywane były dawne dzieje tej organizacji (np. liczba i rodzaje zarzutów względem Rutherforda, gdy go aresztowano w roku 1918, które są rozsiane po wielu publikacjach).
Warto nadmienić, że książka Macmillana jest dość cenna, bo zawiera sporo epizodów dotyczących Świadków Jehowy, przemilczanych przez Towarzystwo Strażnica. Dzięki niej opisaliśmy na przykład kwestię szczepień głosicieli tej organizacji siedzących w więzieniach w latach 40. XX wieku. W tym czasie zakazywano głosicielom szczepienia się (do 1952 r.), a jednak Macmillan wysłany przez organizację do więzień, namówił Świadków Jehowy do tego, oczywiście dla dobra sprawy. Opisaliśmy to w artykule pt. Szczepienia niektórych Świadków Jehowy przed rokiem 1952 – przyczyny i okoliczności.
Na zakończenie składam podziękowanie J. Romanowskiemu i K. Kozakowi za pomoc w tworzeniu tego tekstu.