Autorstwo Czterech Ewangelii Cz. 9: Odpowiedź na zarzuty Macieja przeciw autorom Czterech Ewangelii
Spis treści
W tej części opracowania-polemiki z tekstem Macieja z portalu Testimonia („Autorzy Ewangelii: Kim byli? – Tradycja w świetle badań historycznych”, link) zaprzeczającym tradycyjnemu autorstwu Czterech Ewangelii, odeprzemy jego konkretne zarzuty skierowane przeciw tradycyjnym autorom Czterech Ewangelii. Polemika zawarta w tej części dotyczy zasadniczo materiału od paragrafu „Co wiemy o osobach, które napisały ewangelie?” w opracowaniu Macieja, aż do końca tegoż opracowania. Jednak w przypadku polemik z zarzutami wobec Łukasza i Jana sięgamy także do paragrafu „Łukasz i Jan” w opracowaniu Macieja. Odparcie wielu argumentów racjonalistów przeciw autorstwu Czterech Ewangelii można znaleźć w częściach poświęconych biografiom każdego z Czterech Ewangelistów (biografia Mateusza, biografia Marka, biografia Łukasza, biografia Jana). Tu jednak skupimy się bezpośrednio na argumentach Macieja.
Edukacja Ewangelistów:
Maciej w swoim opracowaniu podkreśla fakt, że w starożytności tylko niewielki procent ludności potrafił czytać i pisać. Dwunastu Apostołów zaś powszechnie uważa się za ludzi prostych, pochodzących z rolniczej Galilei. Zarzut, jakoby rzekomy analfabetyzm Dwunastu Apostołów miałby uniemożliwić im (w szczególności Mateuszowi i Janowi) osobiste autorstwo przypisywanych im ewangelii odpierałem w specjalnym artykule „Analfabetyzm Apostołów?”, link. Wykazałem w nim, że wbrew pozorom, nie jest wcale nieprawdopodobne, iż wśród Dwunastu Apostołów mógł się znaleźć człowiek posiadający umiejętności czytania i pisania, który zebrałby notatki dotyczące działalności Jezusa i w imieniu całej wspólnoty skomponowałby księgę. Apostoł Mateusz wydaje się tu najbardziej prawdopodobnym kandydatem. Jeśli chodzi o pozostałych Apostołów, szczególnie Piotra i Jana, nie jest niczym niemożliwym, że mogli oni posiąść przydatną umiejętność pisania na dalszym etapie życia, lub tez korzystać z pomocy wykwalifikowanych sekretarzy, którzy spisaliby przesłanie.
Maciej twierdzi, że Cztery Ewangelie stanowią wyrafinowane dzieła retoryczne, przekazujące skomplikowane twierdzenia teologiczne. Maciej wspomina poglądy, jakoby Cztery Ewangelie rodzajem literackim są najbliższe gatunkowi grecko-rzymskiej biografii wybitnych mężów. Zdaniem Macieja, tradycyjni autorzy Czterech Ewangelii nie posiadaliby wystarczającego wykształcenia retorycznego, by w tym gatunku pisać swoje dzieła.
Pogląd, że gatunkowo Cztery Ewangelie są najbardziej zbliżone do grecko-rzymskich biografii, ma zarówno swoich zwolenników, jak i zagorzałych przeciwników. Chociaż pewne podobieństwa niewątpliwie występują, to jednak mimo wszystko Cztery Ewangelie w wielu istotnych cechach różnią się od tego typu utworów. Przede wszystkim Cztery Ewangelie nie były pisane dla publiczności pogańskiej, lecz na wewnętrzny użytek wspólnot chrześcijańskich. Zakładają one dobra znajomość Pisma Świętego, a ta była czymś zupełnie wyjątkowym pośród pogan, nawet wśród zdecydowanej większości warstw wykształconych. Poganie po prostu ignorowali święte księgi Żydów, a ci wcale nie byli skłonni im ich udostępniać (ze względu na ryzyko ich zbezczeszczenia). W Nowym Testamencie poza paroma wyjątkami zupełnie brak jest odniesień do pogańskiej klasyki, Homera, Hezjoda, Platona czy innych autorów, historyków, poetów czy filozofów. Wydaje się, że właściwym punktem odniesienia dla Czterech Ewangelii nie jest literatura grecko-rzymska, lecz właśnie księgi biblijne Starego Testamentu. I to w nich należy szukać wzorów inspiracji dla Czterech Ewangelistów. Chociaż Cztery Ewangelie są poniekąd biografią Jezusa, to jednak czy Pięcioksiąg nie może być po części określony mianem biografii Mojżesza?
Wyłączając chwilowo lepiej wykształconego Łukasza z naszych rozważań (w którego dziełach wpływy literatury pogańskiej są ewidentnie widoczne), możemy powiedzieć, że Ewangeliści wcale nie potrzebowali zdobyć szerszego wykształcenia w stylu grecko-rzymskim. Wystarczyła im podstawowa znajomość języka greckiego i dobre rozeznanie w Starym Testamencie oraz ówczesnych technikach komentowania i dyskutowania na jego temat. Coś, co w trakcie wspólnotowych studiów nad Pismem, oraz dyskusji i polemik z innymi Żydami, mogli bez problemu nabyć jako umiejętność. Posłużyła im do przekazania w księgach przesłania, które nie było li tylko indywidualną koncepcją danego autora, lecz wyrazem rozważań i poglądów całej wspólnoty, choć oczywiście Apostołowie (tacy jak Piotr, Jan czy Mateusz) odgrywali w niej rolę wiodącą. Rozważań oczywiście opartych na rzeczywistych i dobrze zachowanych w pamięci wydarzeniach z życia Jezusa. Jednak w Czterech Ewangeliach wybrane do spisania w księdze wydarzenia z życia Jezusa zostały celowo umieszczone w szerszym kontekście teologicznych koncepcji. Koncepcje te miały decydujące znaczenie dla takiego, a nie innego wyboru wydarzeń, kolejności, w jakiej zostały one przedstawione, oraz opisom szczegółów, tak by całość przekazywała konkretne przesłanie.
Czy Ewangelie mogły zostać podyktowane przez Apostołów skrybom?:
Maciej uważa za nieprawdopodobne, że niektórzy z Apostołów, szczególnie Jan i Piotr mogli zatrudnić wykwalifikowanego skrybę, który spisałby podyktowany mu przez danego Apostoła tekst. Z technicznego punktu widzenia nie ma w tym zupełnie nic niemożliwego. Tak pisał swoje listy święty Paweł, Rz 16,22 zawiera pozdrowienia od Tercjusza, który spisał treść Listu do Rzymian. Maciej jednak zakłada, że taki skryba musiałby być jednocześnie tłumaczem z aramejskiego, ze względu na nieznajomość greki przez Apostołów. Nie ma nic, co by na to wskazywało. Apostołowie, pochodząc z na poły zhellenizowanej Galilei,zapewne jakąś podstawową znajomość języka greckiego posiadali. A nawet jeśli nie, to przebywając przez dłuższy czas na obczyźnie -Piotr miał wedle przekazów udać się do Rzymu, Jan do Efezu, znajomość języka mogli, czy wręcz musieli posiąść. Dawniej modne teorie, jakoby niektóry księgi Nowego Testamentu były tłumaczeniami z języka aramejskiego, dziś zostały niemal całkowicie zarzucone, wydaje się, że wszystkie zostały one oryginalnie skomponowane w języku greckim. Brak im bowiem pewnych specyficznych cech charakterystycznych dla tłumaczeń, które zmuszone są w jakiś sposób oddać pewne nieprzetłumaczalne atrybuty języka oryginalnego. Ponadto analizy językowe szczególnie Ewangelii Jana, wskazują na pewne cechy, które mogą sugerować, że była ona spisanym opowiadaniem ustnym pewnej osoby cieszącego się autorytetem. Świadczy o tym np. poprawianie się autora, powtarzanie tych samych fraz itp. Język Ewangelii Jana jest ubogi, choć gramatyka poprawna, co jest efektem spodziewanym w przypadku gdy sekretarz spisuje słowa osoby,która jest słabo obeznana w języku, w którym się wypowiada. Wreszcie, starożytne prologi do starołacińskiego tłumaczenia Ewangelii Jana wprost podają, że została ona spisana przez Papiasza, ucznia Jana, na podstawie jego opowiadania.
Maciej twierdzi, że nie ma przykładów ze starożytności, że skryba spisuje i jednocześnie tłumaczy dany tekst na inny język. Choć na podstawie powyższych rozważań nie ma to dla nas żadnego znaczenia, to jednak w tym punkcie Maciej zdecydowanie się myli. Istnieją jak najbardziej wielojęzyczne inskrypcje ze starożytności, takie jak słynny Kamień z Rosetty, zapisany po grecku oraz egipsku pismem demotycznym i hieroglificznym, czy Monumentum Ancyranum, z zapisaną autobiografią Oktawiana Augusta w języku łacińskim i greckim.
Maciej twierdzi również, że nie są znane przypadki, że w starożytności ktoś zatrudniał skrybę, by skomponował dla niego dzieło retoryczne. I również w tym przypadku się on myli, była to praktyka powszechna. Od V w. p.n.e. w Atenach funkcjonowali tzw. logografowie attyccy. Byli to specjalni pisarze do wynajęcia, którzy specjalizowali się w komponowaniu mów sądowych. Jeśli ktoś miał sprawę w sadzie, nie miał umiejętności retorycznych, ani nie stać go było na profesjonalnego adwokata, szedł do takiego pisarza, który za odpowiednią opłatą komponował dla niego mowę sądową w jego sprawie, wykorzystując przy okazji odpowiednie techniki retoryczne. Następnie klient uczył się takiej mowy na pamięć i w dniu procesu ją wygłaszał, licząc, że podane w niej argumenty przechylą wyrok na jego korzyść. Z Aten praktyka ta rozpowszechniła się w całym świecie grecko-rzymskim. Maciej przytacza ten chybiony argument w kontekście 1 Listu Piotra, który zdaniem wielu, został tak naprawdę spisany przez Sylwana (1 P 5,12), współpracownika świętego Pawła. Piotr podyktował Sylwanowi zarys swojego listu, a o formę przypuszczalnie zadbał Sylwan (co również może tłumaczyć różnice stylistyczne między 1 a 2 Listem Piotra). Maciej, choć przystając na taką możliwość, uważa jednak, że opowieści ewangeliczne to zbyt zaawansowana i rozległa forma, by przyrównać je do prostego skomponowania listu. Cóż -ghostwriting jest prawdopodobnie równie stary, jak sama literatura… Chociaż w przypadku Czterech Ewangelii nie ma się co do niego odwoływać. Skromności Piotra zawdzięczamy, że nie przypisał on sobie autorstwa dzieła swojego ucznia Marka.
Zarzuty przeciw autorstwu Mateusza
Jeśli w jakiejś kwestii mogę się z Maciejem zgodzić, to byłoby zdanie, że autor Ewangelii Mateusza był człowiekiem wykształconym, przynajmniej z żydowskiego punktu widzenia. Jest on dobrze obeznany w Starym Testamencie i rabinistycznych technikach jego egzegezy. Potrafi wykorzystywać w miarę potrzeby zarówno wersję hebrajską, jak i grecką wersję Septuaginty, lub też i inne warianty, modyfikowane pod konkretną naukę, co było praktyka stosowaną przez rabinów i obecną w targumach, aramejskich parafrazach Pisma na użytek ludu. Sama zaś Ewangelia Mateusza ma bogatą strukturę wewnętrzną i zdaniem wielu badaczy miała celowo naśladować Pięcioksiąg.
Oczywiście Maciej przyjmuje za nieprawdopodobne, by taką księgę mógł skomponować zwykły celnik, którego pracą było po prostu zbieranie pieniędzy i wypełnianie kwitów administracyjnych. Powiedzmy, że i w tej sprawie mógłbym przyznać Maciejowi rację. Ale czy Mateusz aby na pewno był zwykłym celnikiem?
W części poświęconej biografii Mateusza Ewangelisty zwróciłem uwagę na kwestię, która zwykle nie jest poruszana w opracowaniach na temat Ewangelii Mateusza. Kim był Mateusz, zanim został celnikiem? Maciej w swoim opracowaniu cały czas podkreśla, że według niego i wielu cytowanych przez niego biblistów, Mateusz był zwykłym celnikiem- zawsze. Urodził się w rodzinie celników, do małego chciał zostać celnikiem, został celnikiem (zamiast uczyć się czytać, pisać, języka greckiego, hebrajskiego i świętych ksiąg żydowskich) i radośnie chodził sobie od domu do domu, zbierając należne podatki -do czasu aż powołał go Jezus. Prawdziwe życie Mateusza mogło być jednak dużo bardziej skomplikowane.
Jest jak najbardziej możliwym -i wydaje się, ze właśnie tak było -że Mateusz, zanim został celnikiem, był pisarzem świątynnym przepisującym święte hebrajskie księgi, Uczonym w Piśmie. Z jakichś jednak nieznanych powodów zdecydował się zostać poborca podatków -może zmusiły go do tego długi, a może coś innego -nie wiemy. Jako poborca podatków został wyklęty przez swoje dawne środowisko i dopiero Jezus przywrócił mu godność. Lecz w korporacji celników udało mu się zajść wysoko i zostać szefem komory celnej w Kafarnaum. Tetrarchia Heroda Antypasa była zaś typową monarchią hellenistyczną, gdzie administracja była zorganizowana na wzór grecki i posługiwała się językiem greckim. W Galilei istniały pogańskie miasta, takie jak Seforis czy Tyberiada. Można spokojnie przyjąć, że Mateusz znał język grecki na wystarczającym poziomie, a jako dawny Uczony w Piśmie znał tez język hebrajski. Być może zdanie Jezusa zanotowane w Mt 13,52 jest aluzją do dawnego zawodu Mateusza.
Takie ujęcie sprawy powoduje, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znikają w zasadzie wszystkie zarzuty, które wysuwano przeciw autorstwu Ewangelii Mateusza przez Apostoła. Co prawda Maciej słusznie podkreśla, że tego typu twierdzenia to hipotezy, nieoparte na żadnych konkretnych przekazach źródłowych. Ale z drugiej strony, żaden sceptyk, racjonalista, nie jest w stanie podważyć możliwości takiego scenariusza. Starożytna tradycja chrześcijańska począwszy co najmniej od Papiasza, wręcz mechanicznie powtarzała wieść, że Apostoł Mateusz spisał po hebrajsku Ewangelię Mateusza, tę samą, którą my znamy z greckiej wersji. I dopiero kilka wieków później zaczęto się zastanawiać, skąd tak naprawdę się wzięła grecka wersja Ewangelii Mateusza. Gdyby przekazywana tradycja nie odpowiadała prawdzie, gdyby było tak, jak twierdzą racjonaliści, że Ewangelia Mateusza to dzieło anonimowego kompilatora bazujące na Ewangelii Marka, takie podejście Kościoła byłoby strzałem we własną stopę. Natomiast przyjęcie, że Mateusz był dawnym Uczonym w Piśmie, który stał się celnikiem, a później został powołany przez Jezusa do grona Dwunastu Apostołów, w pełni rozwiązuje ten dylemat. W ewangelicznych relacjach na temat powołania Mateusza (których historyczna wartość Maciej próbuje podważać, stosując ulubiony trik racjonalistów, tzn. dopatrując się wszędzie jedynie interpretacji symbolicznej) jest wzmiankowane, że na przyjęciu zorganizowanym przez Mateusza było wielu celników. Dlaczego zatem Jezus powołał właśnie tego celnika do grona Dwunastu Apostołów? Musiał On mieć swój własny powód…
Narracja trzecioosobowa w Ewangelii Mateusza:
Maciej wskazuje, że opis powołania Apostoła Mateusza w Mt 9,9, w żaden sposób nie wskazuje, że miałoby chodzić o osobę autora piszącego o sobie w trzeciej osobie. Maciej następnie podaje inne przykłady dzieł ze starożytności, których autorzy pisali o swoich czynach w trzeciej osobie: Tukidydesa, Józefa Flawiusza, Ksenofonta, Juliusza Cezara. Autorów tych jednak łatwo zidentyfikować, bo albo przedstawiają się z imienia, albo udział danej postaci jest tak dominujący, że łatwo się domyślić, iż chodzi o autora. W przypadku Ewangelii Mateusza sytuacja jest inna, autor ani nie przedstawia siebie z imienia, ani nie odgrywa roli dominującej w dziele. Przyjmując, że autorem jest rzeczywiście Mateusz, to Mt 9,9 jest jedyną wzmianką, w której wymienia się czyny autora.
Jest to niewątpliwie prawda, jednak nie ma żadnego prawa, które nakazywałoby autorowi Ewangelii Mateusza zachowywać się w sposób analogiczny do innych wymienionych wyżej starożytnych historiografów. Mateusz przede wszystkim, nie jest zasadniczo historykiem greckim, czy rzymskim, lecz żydowskim. Józef Flawiusz pisał:
U nas nie wolno każdemu pisać historii (i w naszych pismach nie ma żadnych rozbieżności), a przeciwnie, tylko prorocy mieli ten przywilej, otrzymując wiedzę o zamierzchłych i dawnych czasach z natchnienia Bożego i opisując jasno współczesne im wypadki, tak jak się wydarzyły. -Józef Flawiusz, Przeciw Apionowi, I, 8 (37), tłumaczenie: Jan Radożycki
W pojęciu żydowskim historiografia to zajęcie nie dla każdego żądnego sławy i pieniędzy (jak u Greków), lecz tylko dla wybranych, proroków, którzy mieli spisywać „obiektywną” historię pod natchnieniem Ducha Bożego. Sam Józef Flawiusz (choć pisał raczej wedle maniery grecko-rzymskiej) uważał się za wybranego, bo pochodził z rodu kapłańskiego i z jednej strony streszczał dawne historie Proroków („Dawne Dzieje Izraela”), z drugiej był naocznym świadkiem opisywanych przez siebie wydarzeń („Wojna Żydowska”). Nie jest rzeczą przypadkową, że żadna z ksiąg historycznych Starego Testamentu nie nosi imienia konkretnego autora -w przeciwieństwie do ksiąg prorockich, gdzie mamy zapisane, którego proroka jest to widzenie. I podobnie jest w Nowym Testamencie, księgi historyczne -Cztery Ewangelie i Dzieje Apostolskie -są niepodpisane imionami autorów, z kolei listy (z wyjątkiem Listów Jana i Listu do Hebrajczyków) i Apokalipsa są podpisane. Co nie znaczy, że nie pamiętano o osobach autorów, kto te księgi spisał. Imiona autorów są bowiem najprostszym sposobem rozróżnienia Czterech Ewangelii -jakoś tak łatwiej i przyjemniej dla umysłu jest mówić o Mateuszu, Marku, Łukaszu, Janie, niż o Ewangelii Α, Β, Γ, Δ.
Co nie znaczy, że autorzy Czterech Ewangelii pomijali zaznaczenie własnego udziału w opisywanych wydarzeniach. Jeśli przyjąć, że Ewangelia Mateusza jest rzeczywiście pierwsza, to już sam fakt uwzględnienia epizodu powołania Mateusza jest znaczący. W dziele każdego z Czterech ewangelistów można znaleźć przypuszczalne fragmenty odnoszące się do autorów. U Mateusza jest to opis jego powołania. U Marka mamy epizod z uciekającym nagim młodzieńcem (Mk 14,51-52), którym prawdopodobnie jest sam Ewangelista. W przypadku Łukasza, w Dziejach Apostolskich mamy właśnie fragmenty napisane w pierwszej osobie liczby mnogiej. W przypadku Jana mamy działania Umiłowanego Ucznia.
Czy analiza tekstu Ewangelii Mateusza dowodzi, że była ona zależna od Ewangelii Marka?:
Maciej, jak niemal wszyscy racjonaliści, przyjmuje za pewnik, że Ewangelia Marka została napisana jako pierwsza, przed Ewangelią Mateusza (wbrew opinii tradycyjnej). Jego zdaniem, analiza wyrażeń w Ewangelii Mateusza dowodzi, że poprawiał on relacje Ewangelii Marka na bardziej teologicznie „poprawne”.
W rzeczywistości jednak kwestia tego, która z Ewangelii, według Marka czy według Mateusza, powstała pierwsza, pozostaje nierozwiązana. Nie ulega wątpliwości, że obie te księgi są ze sobą ściśle powiązane, pytanie tylko w którą stronę. Czy Ewangelia Mateusza jest rozszerzeniem (termin to umowny, bo niektóre partie Marka Mateusz skraca) Ewangelii Marka, czy też na odwrót, czy Ewangelia Marka jest skrótem (uzupełnionym o szczegóły z opowiadania Piotra) Ewangelii Mateusza? Ponieważ każdy kij ma dwa końce, obie te możliwości są dopuszczalne. A interpretacje odpowiednich ustępów z obu ksiąg, które mają jakoby jednoznacznie wykazać zależność w którąś stronę, nie są wcale jednoznaczne. Nawet chrześcijańska tradycja, która zawsze stawiała Mateusza na pierwszym miejscu, niekoniecznie musi mieć w tej sprawie rację. Bowiem w tym szczególe nie musi się ona opierać na dokładnej historycznej pamięci -być może po prostu na przekonaniu, że skoro Ewangelia Mateusza powstała w języku hebrajskim, to musiała powstać jako pierwsza.
Lecz to rozumowanie ma luki. Ewangelia Mateusza nie ma charakteru osobistych wspomnień Apostoła. Wydaje się być właśnie raczej księgą redagowaną w imieniu całej wspólnoty, jej nową Torą (co jest powodem umniejszenia osobistej pozycji autora), przy czym dominujący wkład miał mający największe kompetencje pisarskie Mateusz. Ewangelia Marka miała zaś być zapisem nauki Piotra. W pierwotnej wspólnocie był on namaszczonym przez Chrystusa przywódcą Apostołów i wydaje się rzeczą najzupełniej jasną, że z tego tytułu mógł on mieć również wpływ na układ Ewangelii Mateusza. I na odwrót, Ewangelia Mateusza, jeśli powstała jako pierwsza, mogła stanowić o schemacie nauczania Piotra.
Jeśli jednak Mateusz spisał swoją księgę po Marku, mógł się dostosować do jego układu, wiedząc, że tak naprawdę za Markiem stoi Piotr -i mając pewność, że Ewangelia Marka przytacza prawdziwe fakty, zgodne z jego własnymi osobistymi wspomnieniami. Sprawia to, że często podnoszony przeciw autorstwu Mateusza problem: dlaczego Mateusz, jeden z Dwunastu Apostołów, miałby opierać się na relacji Marka, który nie był bezpośrednim świadkiem opisywanych wydarzeń, staje się bezprzedmiotowy. Także kolejność, czy Mateusz spisał Ewangelię najpierw w języku hebrajskim, czy greckim, nie musi być wcale taka oczywista -mógł, opierając się an Ewangelii Marka, przygotować najpierw grecką wersję, później dopiero na jej podstawie hebrajską.
Dlaczego zatem racjonaliści tak bardzo starają się wmówić jako pewnik to, że Ewangelia Marka powstała jako pierwsza? Powód jest oczywisty: w ten sposób mogą oni jątrzyć, że znaczna część tego, co w Ewangeliach Mateusza i Łukasza stanowi rozszerzenie Ewangelii Marka (a co często przez Mateusza i Łukasza jest z jakichś powodów przedstawione odmiennie, np. opisy genealogii i dzieciństwa Jezusa), stanowi tak naprawdę kłamstwa i zmyślenia.
Ale przejdźmy już do „dowodów” Macieja, że niby Ewangelia Marka powstała jako pierwsza.
Według Macieja, Mateusz (Mt 8,16) miał poprawić opowiadanie Marka o uzdrowieniach w Kafarnaum:
(Mk 1): 32 Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; 33 i całe miasto było zebrane u drzwi. 34 Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami.
(Mt 8): 16 Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił.
Wedle Macieja, wersja Mateuszowa (uzdrowił „wszystkich” spośród „wielu”, jakich mu przynoszono) miałaby być „poprawniejsza” niż Markowa (przynoszono Jezusowi „wszystkich” chorych, On zaś uzdrowił „wielu”, co może sugerować, że jednak nie „wszystkich”), co miałoby dowodzić kierunku zależności między Mateuszem a Markiem. Jednak to żaden dowód, obaj Ewangeliści po prostu kładą nacisk na różne aspekty sprawy. U Mateusza ludzie przynoszą „wielu” opętanych, a Jezus uzdrawia ich „wszystkich”, nikomu nie odmawia. Marek kładzie nacisk na co innego; gdy w Kafarnaum dowiedziano się o cudotwórczych mocach Jezusa, przyprowadzono Mu „wszystkich” chorych i opętanych, jacy byli w mieście -kto nie chciałby skorzystać z okazji na uzdrowienie -a tych chorych i opętanych było „wielu” (nic tu nie sugeruje, że Jezus nie mógł niektórych uzdrowić).
Maciej twierdzi, że w opisie Przemienienia Chrystusa wersja Mateusza, wymieniająca najpierw Mojżesza a później Eliasza (Mt 17,3), jest poprawniejsza niż odwrotna wersja Marka (Mk 9,4), bo Mojżesz jest rzekomo ważniejszy dla Żydów. Trudno się z tym faktem zgodzić, zważywszy na rolę Eliasza w eschatologicznych wierzeniach żydowskich, ponadto trudno uznać zamienioną tu kolejność za dowód czegokolwiek.
Również wedle Macieja poprawką miałoby być opuszczenie przez Mateusza w opisie wjazdu Jezusa do Jerozolimy wyrażenia „królestwo ojca naszego Dawida” (Mk 11,10 por. Mt 21,9), jako że Dawid nie był ojcem wszystkich Izraelitów. Dla Izraelitów wyrażenie „ojcowie” jest jednak synonimem „przodkowie”, a król był w pewnym sensie uważany za „ojca” narodu.
Co do zarzutu, że Mateusz i Łukasz poprawiają błędne nazywanie przez Marka Heroda Antypasa królem, to omawiam to w zarzutach przeciw Markowi.
Najwięcej uwagi Maciej poświęca jednak opisowi wjazdu Jezusa do Jerozolimy oraz fakcie, że w przeciwieństwie do pozostałych Ewangelistów Mateusz opisuje, że uczniowie przyprowadzili do Jezusa dwa osły:
(Mt 21): 1 Gdy się przybliżyli do Jerozolimy i przyszli do Betfage na Górze Oliwnej, wtedy Jezus posłał dwóch uczniów 2 i rzekł im: «Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz znajdziecie oślicę uwiązaną i źrebię z nią. Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie! 3 A gdyby wam kto co mówił, powiecie: "Pan ich potrzebuje, a zaraz je puści"». 4 Stało się to, żeby się spełniło słowo Proroka: 5 Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do Ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy. 6 Uczniowie poszli i uczynili, jak im Jezus polecił. 7 Przyprowadzili oślicę i źrebię i położyli na nie swe płaszcze, a On usiadł na nich.
(Mk 11): 1 Gdy się zbliżali do Jerozolimy, do Betfage i Betanii na Górze Oliwnej, posłał dwóch spośród swoich uczniów 2 i rzekł im: «Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz przy wejściu do niej znajdziecie oślę uwiązane, na którym jeszcze nikt z ludzi nie siedział. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj! 3 A gdyby was kto pytał, dlaczego to robicie, powiedzcie: Pan go potrzebuje i zaraz odeśle je tu z powrotem». 4 Poszli i znaleźli oślę przywiązane do drzwi z zewnątrz, na ulicy. Odwiązali je, 5 a niektórzy ze stojących tam pytali ich: «Co to ma znaczyć, że odwiązujecie oślę?» 6 Oni zaś odpowiedzieli im tak, jak Jezus polecił. I pozwolili im. 7 Przyprowadzili więc oślę do Jezusa i zarzucili na nie swe płaszcze, a On wsiadł na nie.
(Łk 19): 29 Gdy przyszedł w pobliże Betfage i Betanii, do góry zwanej Oliwną, wysłał dwóch spośród uczniów, 30 mówiąc: «Idźcie do wsi, która jest naprzeciwko, a wchodząc do niej, znajdziecie oślę uwiązane, którego jeszcze nikt nie dosiadł. Odwiążcie je i przyprowadźcie tutaj! 31 A gdyby was kto pytał: "Dlaczego odwiązujecie?", tak powiecie: "Pan go potrzebuje"». 32 Wysłani poszli i znaleźli wszystko tak, jak im powiedział. 33 A gdy odwiązywali oślę, zapytali ich jego właściciele: «Czemu odwiązujecie oślę?» 34 Odpowiedzieli: «Pan go potrzebuje». 35 I przyprowadzili je do Jezusa, a zarzuciwszy na nie swe płaszcze, wsadzili na nie Jezusa.
(J 12): 12 Nazajutrz wielki tłum, który przybył na święto, usłyszawszy, że Jezus przybywa do Jerozolimy, 13 wziął gałązki palmowe i wybiegł Mu naprzeciw. Wołali: Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie oraz «Król izraelski!»
14 A gdy Jezus znalazł osiołka, dosiadł go, jak jest napisane:
15 Nie bój się, Córo Syjońska!
Oto Król twój przychodzi,
siedząc na oślęciu.
Jest to oczywiście wypełnienie proroctwa z Księgi Zachariasza (Za 9,9), przy czym Mateusz wykorzystuje greckie tłumaczenie Septuaginty:
Wesel się wielce, córo Syjonu, rozgłaszaj swą radość, córo Jeruzalem! Oto idzie do Ciebie twój Król! On jest sprawiedliwy i niesie ocalenie. Łagodny, dosiada zwierzęcia jucznego i młodego oślęcia. (tłumaczenie Remigiusza Popowskiego, ze zmianami -Popowski nie wprowadza „i” między dwoma zwierzętami, rozumiejąc, że pełni ono rolę przecinka)
Pierwsza rzecz, czy wersja Mateusza może być poprawna, tzn. czy w rzeczywistości uczniowie odwiązali i przyprowadzili do Jezusa dwa osły. Wydaje się, że jak najbardziej tak, gdyż mogło być tam rzeczywiście źrebie z matką, odwiązanie oślicy ułatwiało przyprowadzenie źrebięcia, które w ten sposób nie musiało się bać, iż oddzielają je od matki. Pozostali Ewangeliści wspominają tylko jedno oślę, to, na którym Jezus siedział.
Tylko że właśnie dla Macieja w tym tkwi problem. Skrupulatnie analizuje on zaimki w tekście greckim Ewangelii Mateusza, by wykazać, że Mt 21,7 mówi, iż uczniowie nałożyli swe płaszcze na oba osły (czyżby postanowili przyozdobić również i oślicę idąca w tym barwnym korowodzie?), a Jezus usiadł na „nich” (αὐτῶν, autōn), przy czym nie jest jasne czy na płaszczach, czy na (obydwu!) osłach. Miało to odpowiadać końcówce Za 9,9 LXX, gdzie oba zwierzęta połączone są spójnikiem καὶ,kai, „i” -co sugerowałoby, że Król miał jeździć na dwóch osłach, co wydaje się oczywistym absurdem. Co miałoby pokazywać, że Mateusz nie liczy się z historią, lecz podporządkowuje ją wypełnieniu się proroctw z Pisma.
Jedyna rzecz, którą ten przykład pokazuje, to to, że Mateusz, owszem, dostosowuje swoją narrację do proroctw Starego Testamentu, oraz motywów teologicznych, ale robi to w niezwykłe elegancki, subtelny sposób. A mógł przecież po chamsku opisywać, jak Jezus w biegu przeskakiwał z jednego osła na drugiego…
A takich przykładów w Ewangelii Mateusza można znaleźć więcej. Mateusz nie zmyśla historii, choć ją czasami lekko podkoloryzowuje. Ot czasem zmieni dokładną kolejność niektórych zdarzeń, inne opuści, połączy razem jakieś zdarzenia które działy się w dłuższym czasie (choć nie na tyle długim by zmieniało to ich sens jako łącznie jednego wydarzenia) itd. Połączy parę słówek, zastosuje odpowiednie wyrażenie, zmieni jakiś zaimek, i już mamy nawiązanie do odpowiedniego motywu z Pisma, czy nauki rabinów (a później masa mniej inteligentnych będzie doszukiwać się absurdów w historiach o Gwieździe Betlejemskiej, wjeździe Jezusa do Jerozolimy na dwóch osłach, czy relacjach o pustym grobie Jezusa). Co w żaden sposób nie przeczy możliwości, że rzeczywiście pisał jako pierwszy z Ewangelistów, i był jednym z Dwunastu Apostołów, naocznym świadkiem. Kolejni zaś Ewangeliści, jak Marek, „pogarszając” elegancką relację Mateusza, mogą wręcz przywracać surowość autentycznej historii, takiej jak się naprawdę wydarzyła, jaką znają z ust Piotra: „niepoprawne” wyrażenia, kolejność wymienionych proroków itp.
Dla kompletności podam tu jeszcze wersję z Ewangelii Mateusza z dzieła Szem Toba -najstarszej zachowanej hebrajskiej wersji, która być może w jakimś stopniu oddaje hebrajską wersję spisaną przez Mateusza:
Przybliżyli się do Jeruszalajim i przyszli do Bet Fagę na Górę Oliwną, a Jeszua wysłał dwóch swoich talmidim. Rzekł im: „Idźcie do twierdzy, która jest przed wami zaraz znajdziecie oślicę i (z nią) jej oślę. Odwiążcie je i przywiedźcie do mnie. A gdyby wam coś powiedział mąż, powiedzcie mu, że pan ich potrzebuje, a on zaraz je puści. To wszystko, aby się wypełniło słowo powiedziane przez proroka: ‘Powiedzcie córce syjońskiej: Oto przychodzi do ciebie twój król, on jest sprawiedliwy i zwycięski, pokorny i jedzie na ośle, na oślęciu, źrebięciu”. A oni szli i uczynili tak jak im rozkazał Jeszua. Przyprowadzili oślice i źrebię, a Jeszua jechał na niej, a inni położyli na nie swoje szaty i swoje ubrania i wspinali się. (tłumaczenie Eliezara Wolskiego)
Zarzuty przeciw autorstwu Marka
Czy autor Ewangelii Marka był źle obeznany w realiach geograficznych i społecznych Palestyny I w.?:
Maciej uważa, że autor Ewangelii Marka nie znał geografii i sytuacji politycznej w Palestynie I w. Gdyby tak było, nie mógł on być uczniem pochodzącego z Galilei Piotra, wbrew temu, co uważała Tradycja. Okazuje się jednak, że tak naprawdę nieznajomość tych realiów można raczej przypisać Maciejowi, a nie Markowi. Większość argumentów, które on zresztą przywołuje, było już obalonych w artykułach Jana Lewandowskiego: „Czy Marek popełnił błędy geograficzne i kulturowe w swej Ewangelii?”, link, oraz „Czy Ewangeliści pomyłkowo nazwali Herodiadę żoną tetrarchy Filipa?”, link.
Takimi argumentami są np. twierdzenia, że Marek popełnił błąd, pisząc, że Jezus opuścił okolice Tyru i przez Sydon przyszedł nad Jezioro Galilejskie, przemierzając posiadłości Dekapolu (Mk 7,31, Tyr i Sydon to miasta Fenicji, położone na północ od Jeziora Galilejskiego, przy czym Sydon jest położony bardziej na północ od Tyru). Jezus po prostu przemierzał północne rejony biblijnej Ziemi Obiecanej (Lb 34,1-12; Ez 47,13-20), chcąc ją w całości przebyć. Dlatego tez nie szedł w linii, prostej, zresztą są to rejony położone w górzystym Libanie i ścieżka w linii prostej nie miałaby sensu. Maciej przytacza również cytat z Porfiriusza z Tyru, starożytnego apostaty i krytyka chrześcijaństwa, w którym zarzuca on niewiarygodność Ewangelii, bo niewielkie Jezioro Galilejskie nazwane jest tam morzem. Jednak Izraelici wszystkie większe zbiorniki wodne nazywali morzami, niezależnie od rodzaju wód (słodkowodne, słonowodne) oraz tego, czy mają połączenie z Oceanem, czy nie. Samo Jezioro Galilejskie jest nazywane w Biblii „morzem Kinneret” (jam Kinneret, Lb 34,11; Joz 13,27) i jak najbardziej występują na nim sztormy. Co do powiązań małżeńskich Herodiady odsyłam do wspomnianego artykułu Jana Lewandowskiego: nie mamy co prawda zewnętrznego potwierdzenia, że pierwszy mąż Herodiady miał na imię Filip, jednak nie można tego wykluczyć. Zarzut, że Marek (oraz Mateusz), tytułuje Heroda Antypasa królem (βασιλεὺς,basileus, Mk 6,14.22.25-27, Mt 14,9), chociaż nosił jedynie tytuł tetrarchy (τετράρχης,tetrarchés, Łukasz stosuje poprawną tytulaturę, Łk 3,1.19; 9,7; Dz 13,1, raz termin też wobec Antypasa stosuje Mateusz: Mt 14,1). Otóż, choć Rzym nie przyznał Antypasowi tytułu królewskiego, dla jego poddanych było to bez znaczenia, i tak był on władcą absolutnym rządzącym w stylu typowej monarchii hellenistycznej, tyle że w większości zamieszkanej przez Żydów. Dla ludzi pospolitych, nie przejmujących się zbytnio tytułami, był on jak najbardziej po prostu „królem”.
Maciej uważa, że autor Ewangelii Marka miałby nie być Żydem, a pisać miał głównie dla czytelników pogańskich. O ile z drugim stwierdzeniem można się zgodzić, to raczej nie z pierwszym: autor Ewangelii Marka zna język aramejski i wielokrotnie tłumaczy poprawnie zwroty w tym języku, jak również zwyczaje żydowskie. Więcej o tym w części poświęconej biografii Marka Ewangelisty.
W swoim opracowaniu Maciej narzeka, że: stosując argumenty apologetyczne można śmiało przeskoczyć kwestię datowania i z powodzeniem wykazać możliwość, że treści np. Ewangelii Piotra w jakiś sposób sięgają samych apostołów, np. poprzez ich uczniów, albo uczniów tych uczniów, czy też możliwie wiarygodne tradycje ustne, które dotarły do autora. W pewnym sensie można się z tym twierdzeniem zgodzić, gdyż apokryficzna Ewangelia Piotra, powstała w II w., wykorzystuje tradycje znane z kanonicznych Czterech Ewangelii i nawet dość nieudolnie próbuje je harmonizować. Wychodzi więc ona z tradycji przekazywanych przez apostołów, lecz nie przekazuje ich wiernie. Porównajmy więc historyczną wiarygodność Ewangelii Piotra (siglum EwPt, tekst dostępny w: Apokryfy Nowego Testamentu, Tom I, Ewangelie Apokryficzne, Część 2, redakcja Marek Starowieyski, WAM 2003, str. 616-623, tłumaczenie Marka Starowieyskiego) z kanonicznymi ewangeliami. Autor Ewangelii Piotra podaje się za samego Piotra Apostoła:
EwPt 58 Był to ostatni dzień Przaśników i liczni [ludzie] szli wracając do swych domów, bo święto się już skończyło.59 My jednak, dwunastu uczniów Pana, płakaliśmy i byliśmy w utrapieniu, i każdy z nas był pogrążony w smutku z powodu tego, co się było przydarzyło, i powracaliśmy do siebie. 60 A ja, Szymon Piotr, i Andrzej, mój brat, wziąwszy sieci zstępowaliśmy ku morzu. Był z nami Lewi, syn Alfeusza, którego Pan […] (koniec rękopisu)
Jest to sytuacja w tydzień po święcie Paschy (które trwa 7 dni) i zmartwychwstaniu Chrystusa, kiedy wedle J 20,24-29, Jezus miał się objawić Tomaszowi, najpewniej w Jerozolimie. Tu jednak Piotr z towarzyszami idzie w kierunku morza. Przypuszczalnie jest to opis sytuacji z J 21, gdy zmartwychwstały Jezus objawił się nad Jeziorem Galilejskim łowiącym ryby z łodzi uczniom (chociaż nie jest to do końca jasne). Jednak w pobliżu Jerozolimy nie ma żadnych większych zbiorników wodnych, toteż akcja nie może się tam dziać!
Inny przykład: Herod wydaje rozkazy Piłatowi, który mu podlega:
EwPt 1 (początek rękopisu) [...] ale nikt z Żydów nie umył rąk: ani Herod, ani nikt spośród Jego sędziów. A gdy nie chcieli umyć, powstał Piłat. 2 I wtedy król Herod nakazał wyprowadzić Pana, mówiąc im: "Co wam kazałem, byście uczynili, uczyńcie Mu”. 3 Był tam Józef, przyjaciel Piłata i Pana. I widząc, że zamierzają Go ukrzyżować, poszedł do Piłata i prosił o ciało Pana z myślą o pogrzebie 4 I Piłat, posławszy do Heroda prosił go o ciało.5 I rzekł Herod: "Bracie Piłacie, jeśliby nawet nikt nie poprosił o nie, my sami pogrzebalibyśmy Go, ponieważ rozpocznie się dzień Szabatu, a napisano w Prawie: <<Słońce niech nie zachodzi nad tym, na kim wykonano wyrok śmierci>>. I wydał Go ludowi w przeddzień Przaśników, ich święta.
W rzeczywistości Herod Antypas nie miał żadnej władzy nad Piłatem. Piłat był prefektem Judei, Antypas zaś tetrarchą Galilei i Perei. Jasne jest więc, że autorem Ewangelii Piotra nie może być Piotr. Jest to jeden z wielu przykładów, pokazujących, że chrześcijanie (i nie tylko, to samo można powiedzieć np. o zażartym krytyku chrześcijaństwa Celsusie) z II w. mieli zazwyczaj zdecydowanie mgliste pojęcie o realiach Palestyny I w., w przeciwieństwie do relacji Czterech Ewangelii.
Czy Ewangelia Marka ma zbyt złożoną strukturę, by mogła powstać na podstawie opowiadań prostego rybaka Piotra?:
W swoim opracowaniu Maciej przytacza cytat katolickiego biblisty, księdza Bartosza Adamczewskiego, który stwierdza, że Ewangelia marka z jednej strony jest utworem bardzo prostym, z drugiej bardzo złożonym, zawierającym kilka różnych systemów odniesień hipertekstualnych i poziomów znaczeniowych. Maciej uważa, że jest to zbyt skomplikowane, by mogło powstać na podstawie opowiadań Piotra, który był prostym, niewykształconym rybakiem.
Cóż, Maciej chyba sobie nie zdaje sprawy, ile poziomów znaczeniowych mogą mieć nieraz proste opowiadania ludowe, powstałe po prostu na podstawie opowiadań z życia i codziennych doświadczeń. Ile wątków, odniesień, skojarzeń, mogą one ze sobą łączyć. Ale badacze literatury ludowej dobrze to wiedzą i nieraz produkują bardzo obszerne monografie.
Wydaje się bowiem, że talent do opowiadania jest czymś, co zostało dane człowiekowi jako coś naturalnego, jednemu większy, innemu mniejszy. Ale każdy, jeśli zechce albo będzie musiał, jakąś historię na podstawie swoich przeżyć ułoży i opowiedzieć zdoła. Jest to przede wszystkim kwestia praktyki, choć niektórym poprzez edukację, lub też odpowiednie szkolenia, dano więcej możliwości oszlifowania tego talentu. Piotr był przywódcą chrześcijańskiej wspólnoty – i z pewnością przekazać jej swoje świadectwo o Chrystusie umiał. Tak poczynając od dnia Pięćdziesiątnicy, poprzez głoszenie w Samarii (Dz 8,14-25), w domu setnika Korneliusza w Cezarei (Dz 10,34-43), i dalej, aż po Italię i Rzym, gdzie miał dotrzeć. Piotr dziesiątki, setki razy głosił przesłanie o Chrystusie. Czy głosząc Nowinę setki razy, nie potrafiłby, nawet sam z siebie, zbudować opowiadania o dobrze ułożonej strukturze, podkreślającej kluczowe punkty, zawierającej pewne ukryte, wzajemne odniesienia pomiędzy poszczególnymi jej elementami, oraz całą strukturą? Każdy, kto kiedykolwiek dawał jakiś wykład, lepiej lub gorzej, ale jednak to potrafi! A przecież Piotr razem z Markiem nie działali sami, tylko we wspólnocie, która, dyskutując wiele razy znaczenie tego, czego apostołowie byli świadkami, potrafiła zwrócić uwagę na kluczowe elementy, które trzeba uwypuklić.
Zarzuty przeciw autorstwu Łukasza
Maciej twierdzi, że Ewangelia Łukasza redaguje materiał Ewangelii Marka, by ukazać Jezusa z innej perspektywy teologicznej. Zasadniczo można się z tym zgodzić, jest prawie pewne, że autor Ewangelii Łukasza wykorzystywał Ewangelię marka jako źródło. Nie można za to zgodzić się ze stwierdzeniem, że narracja Ewangelii Łukasza opisująca mękę Jezusa zaprzecza opowiadaniu Ewangelii Marka. Odsyłam tu do artykułu harmonizującego opisy męki Chrystusa w Czterech Ewangeliach, zamieszczonego na naszym portalu (część pierwsza,część druga).
Maciej zwraca uwagę na różnice, między relacją świętego Pawła o swoim nawróceniu w Liście do Galatów a relacjami w Dziejach Apostolskich. Zdaniem Macieja, tego typu rzekome sprzeczności miałyby podważać tradycyjne przekonanie, że autorem Dziejów Apostolskich jest święty Łukasz, towarzysz świętego Pawła. Odsyłam tu do specjalnego artykułu na naszym portalu, pokazującego, że między tymi relacjami nie ma sprzeczności („Czy opisy powołania Świętego Pawła i Soboru Jerozolimskiego w Liście do Galatów są sprzeczne z relacjami Dziejów Apostolskich?”, link).
Maciej podważa argument bazujący na fakcie, że autor Ewangelii Łukasza i Dziejów Apostolskich posługuje się podobnym słownictwem, co autorzy starożytnych traktatów medycznych (Hipokrates, Galen i inni, szerzej o tym w części poświęconej biografii Łukasza Ewangelisty). Argument ten wspiera identyfikację autora, jako Łukasza, lekarza. Maciej zauważa, że autor Dziejów Apostolskich posługuje się również terminologia marynistyczną. Chrześcijańska tradycja utrzymuje jednak, że Łukasz był towarzyszem Pawła podczas jego morskiej podróży do Rzymu, opisanej w Dz 27-28. Łukasz bez problemu mógł podłapać niektóre zwroty żeglarskie od marynarzy na statku którym płynęli.
Podważanie argumentu z fragmentów Dziejów napisanych w pierwszej osobie liczby mnogiej:
Fragmenty Dziejów, w których narracja jest przedstawiona w pierwszej osobie liczby mnogiej, są bardzo kłopotliwe dla krytyków wiarygodności tejże księgi. Sugerują one, że autor był naocznym świadkiem, towarzyszem świętego Pawła, i znał sprawy, jeżeli nie z autopsji, to z pierwszej ręki.
Maciej cytuje przekonanie znanego racjonalistycznego biblisty, Barta Ehrmana, który tłumaczy, że identyfikacja autora Dziejów z Łukaszem miałaby się dokonać na podstawie tych fragmentów, szukano odpowiedniego kandydata na autora pośród wymienionych w Nowym Testamencie towarzyszy Pawła i padło na Łukasza. Problem w tym, że nie ma żadnego źródła, które potwierdzałoby taki scenariusz wydarzeń. Fragmenty napisane w pierwszej osobie liczby mnogiej nie uszły oczywiście uwadze, zauważa je już Ireneusz, jedne z pierwszych świadectw o autorstwie Ewangelii Łukasza. Tylko że żaden starożytny autor nie tworzy na tej podstawie takiego rozumowania, jakie przedstawia Ehrman. A nawet gdyby ktoś się bawił w takie spekulacje, ich wyniki byłyby zapewne u różnych autorów różne, a tak wygląda na to, że wiedza o autorstwie Ewangelii Łukasza i Dziejów Apostolskich była znana od samego początku.
Argument z narracji pierwszoosobowej próbowano podważać, sugerując różne alternatywne teorie, które miałyby wyjaśnić użycie takiego stylu. Maciej przytacza twierdzenia, jakoby miało to być naśladowanie podobnie napisanych fragmentów w Odysei Homera, oraz apokryficznej Księdze Jubileuszów.
Nie można skomentować tychże propozycji inaczej niż stwierdzeniem: Ktoś tu chyba na głowę upadł! Odyseja Homera składa się z 24 ksiąg opisujących ostatnie 40 dni podróży Odyseusza do rodzinnej Itaki. Cały powrót tytułowego bohatera z Wojny Trojańskiej trwał oczywiście 10 lat, przy czym przyjęte w eposie rozwiązanie jest takie, że to sam Odyseusz opowiada dzieje swojej podróży królowi Feaków Alkinoosowi, w retrospekcji zamieszczonej w księgach 9-12:
Na to przemądry Odys rzekł mu: »O Alkinie!
Potężny, najsławniejszy królu w tej krainie!
[…]
Jam jest Odys Laertyd, z fortelów mych znany,
U ludzi pod niebiosa prawie wysławiany.
[…]
A więc słuchaj: opowiem powrót nieszczęśliwy
Spod Troi, jak mię trapił Zeus swoimi gniéwy.
Z Ilionu ku Kikonom zagnan wieją wściekłą,
Zburzyłem Ismar , gród ich; mężów się wysiekło,
A łup wzięty w dobytku i brankach kazałem
Między nas wszystkich równym rozrzucić podziałem,
Po czym mówię do naszych: − Umykać co duchu! −
Lecz głupcy radom moim nie dali posłuchu,
I nuż wino lać w siebie i rznąć u wybrzeży
Kozy, owce i woły zajęte w grabieży.
Tymczasem niedobitki pomoc u sąsiednich
Wziąwszy sobie Kikonów, chłopów na schwał przednich
I bitnych, a ćwiczonych w rzemiośle dwojakiem,
Bo każdy bić się umiał konno i pieszakiem,
Ci zatem, w takiej liczbie jak na wiosnę liście,
Wpadli na nas o brzasku. Tu już oczywiście
Ociężała nad nami gniewem ręka boża.
[itd.]
(tłumaczenie: Lucjan Siemieński)
W takiej sytuacji fragmenty narracji pierwszoosobowej w Odysei są czymś najzupełniej naturalnym. Jeśli chodzi o Księgę Jubileuszów, jest to po prostu sekciarskie rozwinięcie Księgi Rodzaju, napisane prawdopodobnie w II w. p.n.e. (patrz Apokryfy Starego Testamentu, redakcja Ryszard Rubinkiewicz, Vocatio 2000, str. 259-342, tłumaczem księgi jest Andrzej Kondracki) Księga twierdzi, ze powstała na podstawie wizji, jaką Mojżesz miał dostać, kiedy wstąpił na górę Synaj, Bóg miał mu wtedy pokazać wydarzenia tak przeszłe jak i przyszłe. Na ogół narracja jest trzecioosobowa, jednak zmienia się w sytuacji, gdy opis wydarzeń staje się fragmentem przemowy któregoś z bohaterów, najczęściej Boga. Czasem jednak narracja zmienia się bez zapowiedzi, tak jak w tym fragmencie:
W ciągu sześciu dni drugiego tygodnia, według słowa Pana, przyprowadziliśmy do Adama wszystkie zwierzęta, wszelkie bydło, ptactwo i wszystko co porusza się w wodzie, każde według swego gatunku i podobieństwa. -Księga Jubileuszów 3,1
Podmiotem są tu w rzeczywistości aniołowie, szczególnie Anioł Obecności, który miał spisać dla Mojżesza historię stworzenia:
A (Bóg) powiedział do anioła obecności: „Napisz dla Mojżesza wszystko od pierwszego stworzenia aż do czasu, gdy na zawsze zostanie pobudowany mój przybytek pośrodku nich, (aż do czasu gdy) Pan objawi się na oczach wszystkich. -Księga Jubileuszów 1,27-28.
Anioł obecności oznajmił Mojżeszowi słowo pan, mówiąc: „Zapisz wszystkie te sprawy dotyczące stworzenia, jak Pan w przeciągu sześciu dni dokonał swego dzieła i wszystko stworzył, zachował szabat siódmego dnia i w ten sposób uświęcił ten dzień po wszystkie wieki.” [dalej następuje relacja Anioła Obecności o dziejach Stworzenia] -Księga Jubileuszów 2,1
Jeśli więc trochę pomyśleć, można spokojnie zrozumieć przyczynę zmiany sposobu narracji, nawet jeśli jest zaskakująca, w momentami niespójnie zredagowanym dziele, jakim jest Księga Jubileuszów.
Tymczasem w Dziejach Apostolskich najzupełniej jasne jest, że indywidualny autor (Dz 1,1-2: Pierwszą Księgę napisałem, Teofilu, o wszystkim, co Jezus czynił i czego nauczał od początku aż do dnia, w którym udzielił przez Ducha Świętego poleceń Apostołom, których sobie wybrał, a potem został wzięty do nieba -autor wypowiada się w pierwszej osobie liczby pojedynczej) po prostu chce zaznaczyć fakt swojej obecności podczas określonych epizodów. Dla Teofila, adresata tego dzieła, byłoby to najzupełniej oczywiste. Próby wykręcania tego przez racjonalistów, szukania jakichś absurdalnych alternatyw, świadczą tylko o ich desperacji. Po prostu z tak oczywistym świadectwem nie umieją sobie poradzić.
Zarzuty przeciw autorstwu Jana
Maciej w swoim opracowaniu przyjmuje, że Jan Apostoł był jedynie prostym, niewykształconym rybakiem z Galilei, który potrafił co najwyżej kilka słów wypowiedzieć po grecku. Zamiast polemizować z tym poglądem w tym miejscu, odsyłamy do części poświęconej biografii Jana Ewangelisty. Przytaczając w skrócie najważniejsze fakty, na podstawie wzmianki dobrze poinformowanego Polikratesa z Efezu przyjmujemy, że w rzeczywistości Jan pochodził z rodu kapłańskiego, był jednym z kapłanów odpowiedzialnych za opiekę nad złotym diademem arcykapłana, zaś przez większa część roku parał się rybołówstwem. Autor Ewangelii Jana posługuje się ubogim greckim słownictwem, lecz potrafi on za pomocą niewielkiej liczby pojęć umiejętnie wyrazić głębokie teologiczne prawdy. Autor dobrze zna realia geograficzne i kulturowe Palestyny z I w. i jest dobrze obeznany w dyskusjach religijnych z tamtego okresu.
Czy Umiłowanym Uczniem, autorem Ewangelii Jana był Łazarz?:
Maciej przytacza teorię, że Umiłowanym Uczniem miałby być Łazarz. Teoria ta opiera się na fakcie, że Łazarz jest jedynym mężczyzną, o którym jest powiedziane wprost, że Jezus go miłował (J 11,5.36). Także fakt, że Łazarz już raz umarł, mógł zrodzić przypuszczenie, że już drugi raz nie umrze (J 21,23). Te informacje, według tej teorii, miałyby być specjalnie zakodowanym szyfrem, mającym umożliwić odczytanie tożsamości autora Ewangelii Jana. Maciej jednak wspomina, że tego typu postulowana teoria jest dla racjonalistów problematyczna. Zakłada bowiem, że Jezus rzeczywiści wskrzesił pewnego człowieka z martwych, a nie jest to np. swobodna literacka adaptacja motywu przypowieści o Łazarzu i bogaczu (Łk 16,19-31).
Aby podważyć tę teorię, wystarczy zauważyć, że w J 11,5 słowo ἀγαπάω, agapao, użyte na określenie umiłowanego ucznia we wszystkich przypadkach, za wyjątkiem J 20,2 (gdzie użyte jest słowo φιλέω, fileo, podobnie jak w J 11,36), odnosi się także do sióstr Łazarza, Marty i Marii. Jest też użyte w J 13,1, gdzie odnosi się do całej społeczności uczniów Jezusa:
Było to przed Świętem Paschy. Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy (ἀγαπήσας, agapēsas) swoich na świecie, do końca ich umiłował (ἠγάπησεν, ēgapēsen).
Nic nie wskazuje na to, że w Ewangelii Jana Łazarz miałby być celowo wyróżniony jako Umiłowany Uczeń, przeciwnie, fakt, że tylko o nim powiedziane jest bezpośrednio, że Jezus go miłował, wydaje się kwestią przypadku. Na pewno nie jest w stanie to podważyć bardzo dobrze poświadczonego przez świadectwa wczesnochrześcijańskie, praktycznie jednomyślnie przyjętego przekonania, że Umiłowanym Uczniem był Jan syn Zebedeusza.
Czy Ewangelia Jana zaprzecza sekretowi mesjańskiemu, obecnemu w Ewangelii Marka?:
Maciej twierdzi jakoby Ewangelia Jana powstała po to, by wprowadzić, lub też pogłębić już istniejące przekonanie, że Jezus był Bogiem. Ewangelista miałby zmieniać znaną historię Jezusa, by bardziej pasowała do przekonania o boskości Jezusa. W szczególności zarzuca, że Ewangelia Jana sprzeciwia się motywowi tzw. sekretu Mesjańskiego, szczególnie widocznego w Ewangelii Marka. Po tym, jak Piotr wyznaje wiarę w to, że Jezus jest Mesjaszem, Jezus zabrania uczniom o tym rozpowiadać (Mk 8,30 por. Mt 16,20; Łk 9,21). W Ewangelii Marka Jezus wielokrotnie zabrania złym duchom rozpowiadania o Jego tożsamości, a uzdrowionym i ich bliskim rozpowiadania o cudach, jakich za sprawą Jezusa doznali. Jezus wielokrotnie stara się również unikać tłumów i rozgłosu. Maciej twierdzi, że Ewangelia Jana prezentuje coś zupełnie przeciwnego, Jezus publicznie ogłasza się Bogiem, wygłaszając sformułowania w rodzaju JA JESTEM (J 8,24.28.58).
W rzeczywistości sekret mesjański jak najbardziej istnieje w Ewangelii Jana. Wystarczy sprawdzić poniższy fragment J 10,23-26:
(J 10): 23 Jezus przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona. 24 Otoczyli Go Żydzi i mówili do Niego: «Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli Ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie!» 25 Rzekł do nich Jezus: «Powiedziałem wam, a nie wierzycie. Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. 26 Ale wy nie wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec.
Otóż Żydzi, widząc znaki, jakie Jezus czyni, chcą od Niego jawnej wprost deklaracji czy jest On Mesjaszem: tak czy nie. Później takiej samej deklaracji zażąda arcykapłan podczas procesu Jezusa przed Sanhedrynem (Mt 26,62-67; Mk 14,60-65; Łk 22,63-71). Odpowiedź twierdząca stanie się pretekstem do wydania na Jezusa wyroku śmierci. Jezus jednak unika dania wprost deklaracji: tak lub nie, wskazując na czyny, których dokonuje w imię Ojca. Jezus chce by ludzie sami, widząc świadectwa, doszli do przekonania, że jest On rzeczywiście Mesjaszem, a nawet więcej, samym Bogiem Wcielonym, Synem Najwyższego. Żydowskie elity domyślają się tego, uważając, że Jezus uzurpuje sobie prerogatywy samego Boga, widać to zarówno w Ewangeliach Synoptycznych, jak i w Ewangelii Jana. Stąd liczne spory o zachowywanie szabatu i odpuszczanie grzechów: czyż szabat nie jest przykazaniem Najwyższego? A przecież tylko On może odpuszczać grzechy! Będzie to jeden z głównych powodów, dlaczego żydowskie elity będą chciały Jezusa zabić, nie wierząc w Jego posłannictwo. Jezus zaś unika dania jednoznacznej odpowiedzi. Jedyna osobą, której w Ewangelii Jana Jezus wprost mówi, że jest Mesjaszem, jest kobieta samarytańska, którą spotyka przy studni Jakuba (J 4,25-26). Jest to osoba (kobieta i w dodatku Samarytanka) od której Żydzi nigdy nie przyjęliby świadectwa.
Sam zaś termin Mesjasz miał w tamtej epoce oczywiście konotacje polityczne. Spodziewano się, że Mesjasz wyzwoli Izraela z niewoli, domyślnie z ręki Rzymian. A wielu bardziej radykalnie nastawionych Żydów oczekiwało nawet czegoś więcej, że Mesjasz zgniecie Narody i rządząc z Jerozolimy, ustanowi władzę Izraela nad całym światem. Naród Wybrany zostanie Rasą Panów. Józef Flawiusz tak pisał o motywach buntu Żydów przeciw Rzymowi w latach 66-73:
Ale tym, co ich najbardziej do wojny pobudziło, była niewyraźna przepowiednia, również znaleziona w pismach świętych, że w owym czasie pewien mąż z ich kraju stanie się władcą ziemi zamieszkanej. Oni zrozumieli, że to będzie jakiś ich rodak i nawet wielu mędrców dawało zupełnie błędne wyjaśnienia. -Józef Flawiusz, Wojna Żydowska, VI, 5,4 (312-313), tłumaczenie: Jan Radożycki
Jezus jednak odrzucał taką koncepcję Mesjasza, jako triumfującego wodza -wiedział, że przeznaczeniem Mesjasza jest umrzeć za ludzkość. I tę wiedzę starał się wpoić uczniom -już po tym , jak po wyznaniu Piotra byli oni w pełni przekonani, że Jezus jest Mesjaszem. Co prawda niektórzy takie przekonanie mieli od samego początku, odkąd Jan Chrzciciel ogłosił, że Jezus jest Barankiem Bożym, co pokazuje 1 rozdział Ewangelii Jana. Jednak dopiero chodząc parę lat z Jezusem i widząc Jego czyny, to przekonanie stało się dojrzalsze, a nie było jedynie efektem, można by powiedzieć, iście dziecięcego zapału. Wyznanie przez Piotra wiary w mesjanizm Jezusa jest poprzedzone Jego pytaniem: za kogo uważają Go ludzie? I padają różne odpowiedzi, pokazujące, że ludzie nie rozumieją misji Jezusa, choć chętnie widzieliby w niego Króla-Mesjasza -wedle ich przekonań. Jezus chce jednak trzymać się od tego z dala.
W kulminacyjnym momencie Ewangelii Jana (a przynajmniej jej pierwszej części), kiedy Jezus jako Król wjechał już na oślęciu do Jerozolimy, gdy jest uwielbiany przez tłumy, gdy rozległ się głos z Nieba itd. Jezus mówi do zaskoczonego tłumu te słowa:
(J 12): 32 A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie». 33 To powiedział zaznaczając, jaką śmiercią miał umrzeć. 34 Na to tłum Mu odpowiedział: «Myśmy się dowiedzieli z Prawa, że Mesjasz ma trwać na wieki. Jakżeż Ty możesz mówić, że potrzeba wywyższyć Syna Człowieczego? Któż to jest ten Syn Człowieczy?»
Jezus opuścił rozentuzjowane tłumy, które zapewniały Mu ochronę, tak przed władzami żydowskimi, jak i przed interwencją Rzymian -Piłat nie odważyłby się prowokować wybuchu powstania. Kilka dni później te same tłumy będą Go widziały jako więźnia w rękach Rzymian, przed sądem Piłata -i znienawidzą Go, oczekując innego Mesjasza, będą domagały się Jego śmierci.
Jeszcze co do teologii i obrazu Jezusa w Ewangelii Jana. Wydaje się, że Ewangelia Jana, tak jak zresztą pozostałe, operuje na dwóch poziomach. Jeden z poziomów moglibyśmy nazwać historycznym, drugim jest poziom samego Ewangelisty. Poziom historyczny to przytaczanie oryginalnych czynów i słów samego Jezusa. I wydaje się, wbrew twierdzeniom Macieja i wielu liberalnych badaczy, Ewangeliście Janowi (jak i pozostałym) nie można specjalnie nic zarzucić, wiernie przytacza on oryginalne wypowiedzi samego Jezusa. Dobre oddanie kontekstu dysput religijnych z I w. wynika nawet nie tyle z obeznania Ewangelisty w tej sztuce (choć pewnie niejednej rabinicznej dysputy w synagogach i na rynkach on słuchał), co po prostu z tego, że Ewangelista bardzo dokładnie zapamiętał ze wszystkimi szczegółami i niuansami owe dysputy jakie prowadził Jezus tak ze zwolennikami, jak i przeciwnikami. I przyczyniła się do tego nie tylko dokładna pamięć Ewangelisty (są ludzie, którzy potrafią oddać bardziej skomplikowane dyskusje - czy ktoś wątpi w autentyczność np. relacji Jana Nowaka-Jeziorańskiego, słynnego emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego w czasie II Wojny Światowej, w jego książce „Kurier z Warszawy” napisanej 30 lat po wojnie -a tam jest wiele o wiele bardziej skomplikowanych scen i dialogów niż w Ewangelii Jana), ale fakt, że Ewangelista przebywał całe życie we wspólnocie, która pamięć tych słów starannie pielęgnował, nie pozwalała zniekształcić ani zapomnieć. Drugi poziom samego Ewangelisty, to już takie skomponowanie opowieści z gotowego materiału wspomnień, by wydobyć z niego określone przesłanie, to co najważniejsze. To już zasługa samego Ewangelisty, ale Jan, medytując nad słowami i czynami Mistrza, przygotowywał się do tego przez całe życie.
Jak widać, przytaczane przez Macieja argumenty przeciw tradycyjnym autorom Czterech Ewangelii, są albo błędne, albo bardzo słabe. Pokazują po prostu nieznajomość przez racjonalistów realiów starożytnego świata, egzegezy biblijnej, oraz po prostu brak wyobraźni. Oraz masę uprzedzeń do chrześcijaństwa.
Pod koniec swego opracowania Maciej stara się jakby osłabić swoje przekonanie o tym, że nauka niby to „ustaliła”, że Cztery Ewangelie na pewno nie wyszły spod pióra tradycyjnie przypisywanych im autorów („Może ≠ Prawdopodobnie”). Zdaje sobie on sprawę, że tejże możliwości nie da się jednak ostatecznie wykluczyć, toteż stara się wyrobić u czytelników przekonanie, że chociaż nie jest to wykluczone, to jednak wydaje się mało prawdopodobne. W świetle wszystkich dowodów wewnętrznych i zewnętrznych, świadectw Tradycji wydaje się jednak, że można powiedzieć coś zupełnie przeciwnego. Że jest skrajnie nieprawdopodobnym, jakoby Cztery Ewangelie NIE wyszły spod pióra tradycyjnych autorów, a cała jednomyślna chrześcijańska Tradycja się po prostu myli.
Cykl "Autorstwo Czterech Ewangelii" -lista odcinków:
Najważniejsze starożytne wzmianki o autorstwie Czterech Ewangelii
Wiarygodność Papiasza jako świadka apostolskiej Tradycji -polemika z Maciejem
Czy imiona autorów Czterech Ewangelii są wymysłem Ireneusza z Lyonu? Polemika z Maciejem
Odpowiedź na pozostałe zarzuty Macieja przeciw autorom Czterech Ewangelii
Kwestia autorstwa Czterech Ewangelii a autorstwo innych dzieł starożytnych