Czy gimboateista jest mądrzejszy od Boga?
Na kanale YouTube Faust ciekawy świata, prowadzonym przez pewnego nieogolonego gimboateistę, pojawił się infantylny filmik pt. Czy jestem mądrzejszy od Boga? Gimboateista próbuje w tym filmiku „wykazywać”, że jest mądrzejszy od Boga. Efekt finalny jest taki, że zamiast wykazać, że jest on mądrzejszy od Boga, wykazał co najwyżej tyle, że jest głupszy niż ustawa przewiduje. Przechodzę do polemiki. W poniższym tekście będę zaznaczał momenty czasowe w nawiasach (lub bez nich), do których się odnoszę.
Od 1:36 gimboateista zaczyna cytować różne tymczasowe i lokalne nakazy ze Starego Testamentu, uwarunkowane różnymi specyficznymi sytuacjami społecznymi, próbując wyśmiewać się z Boga. Jednak jest to typowa dla gimboateistów błędna logicznie retoryka argumentum ad ridiculum. Z tego, że coś gimboateiście wydaje się „śmieszne”, w żaden sposób nie wynika, że jest to niewłaściwe lub choćby śmieszne. Próbuje on co prawda sugerować w kwestii jednego z wersetów mówiących o niewolnicy, że jest coś niemoralnego w dotyczącym jej nakazie, ale jest to tylko kolejny postulat bez pokrycia w wykonaniu gimboateisty, ponieważ nie posiada on żadnego obiektywnego standardu moralnego. Więcej na ten temat w filmach z kanału Apologeticon:
https://www.youtube.com/watch?v=L8-ai4F1zI8&t=399s
https://www.youtube.com/watch?v=gNtCYmGsdog&t=622s
Wróćmy jednak do omawianego filmu gimboateisty. W 3:58 gimboateista wkleja zdjęcie Einsteina do swego filmiku i przypisuje mu twierdzenie o istnieniu grawitacji, która jest odpowiedzialna za spadanie ciał. Jest to jakiś objaw indolencji u tego gimboateisty gdyż koncepcja grawitacji jest wymysłem Newtona. Natomiast Einstein zaprzeczał Newtonowi i twierdził, że grawitacja nie istnieje i zjawiska uznawane za grawitacyjne są wynikiem geometrii czasoprzestrzeni. Jak czytamy choćby w książce Marcusa du Sautoy, siła grawitacyjna to złudzenie. W istocie nie ma żadnej siły: wszystkie obiekty swobodnie spadają przez czasoprzestrzenną geometrię, a to, co obserwujemy, wynika z jej niezerowej krzywizny (por. Marcus du Sautoy, To, czego się nie dowiemy. Badanie granic nauki, Warszawa 2018, s. 331). Wtóruje mu fizyk Roger Penrose, u którego czytamy w książce, że ciała spadają na ziemię nie dlatego, że istnieje siła grawitacyjna, ale dlatego, że przestrzeń jest zakrzywiona (por. Roger Penrose, Moda, wiara i fantazja w nowej fizyce Wszechświata, Kraków 2017, s. 9-10).
Od 3:16 gimboateista przekonuje swą publikę na podstawie przykładu Arystotelesa i współczesnego fizyka (w domyśle Einsteina, jak wynika z zaprezentowanego w filmiku zdjęcia), że powołanie się nawet na jakiś najbardziej kompetentny autorytet w danym czasie nie przesądza sprawy. Jest tak dlatego, zdaniem gimboateisty, że nawet najbardziej kompetentny autorytet powinien przedstawić argumenty. Pozornie brzmi to bardzo szlachetnie ale to tylko mrzonki w wykonaniu tegoż gimboateisty. Już tłumaczę dlaczego. W 6:04 gimboateista atakuje samo powoływanie się na autorytety, stwierdzając, że „żadne z tych twierdzeń nie zawiera żadnej argumentacji, która oparta byłaby na logicznym wnioskowaniu”. No i co z tego. Absolutnie nic z tego nie wynika. Ten sam gimboateista w innym swoim filmie pt. Apologetyka presupozycyjna/Poważna analiza #1 sam podważa ten argument, gdy stwierdza, że „ateista nie ma żadnych podstaw aby wysuwać wnioski pewne” (2:09). Argumenty nie mają więc większego znaczenia bo rozumowanie ateisty odnośnie do jakiegokolwiek argumentu jest bezpodstawne (tyczy się to również ewentualnych argumentów Boga jakie mógłby On przedstawić gimboateiście). Tym bardziej, że i tak wszystkie argumenty interpretujemy i odrzucamy lub przyjmujemy przez pryzmat naszych założeń światopoglądowych. Gimboateista w swym filmiku pt. Czy jestem mądrzejszy od Boga? zauważa (od 10:21), że nawet płaskoziemca ma prawo zażądać dowodów na kulistość Ziemi od naukowca z NASA. Jednak to pokazuje właśnie naiwność gimboateisty. Płaskoziemca zna już te wszystkie argumenty za kulistością Ziemi lecz interpretuje je właśnie przez pryzmat swoich założeń światopoglądowych i nadal pozostaje płaskoziemcą. Argumenty nic zatem nie zmieniają w jego postrzeganiu bo o wszystkim i tak ostatecznie decydują założenia światopoglądowe, a nie same argumenty. Tego właśnie nie rozumie nasz naiwny gimboateista.
Wróćmy jednak do omawianego filmiku pt. Czy jestem mądrzejszy od Boga? W 6:10 gimboateista stwierdza, że nawet jeśli Bóg jest autorytetem o wiedzy nieskończonej to „powinien” gimboateiście przedstawić jakieś argumenty gdyż inaczej będzie na przegranej pozycji. Jest to dość typowe i pełne pychy aroganckie stwierdzenie, tak charakterystyczne dla gimboateistów. Czemu Stwórca Wszechświata miałby przedstawiać jakiekolwiek argumenty jakiemuś nieogolonemu kolesiowi z YouTuba, który w swoim światopoglądzie uważa, że jest tylko nieco sprytniejszą małpą? Jest to równie głupie rozumowanie jak to, w którym na przykład Newton zostałby zobligowany przez kogoś do wyłumaczenia swych równań całkowych jakiejś mrówce lub psu. W tym wypadku to właśnie nasz nieogolony gimboateista jest odpowiednikiem owego psa lub mrówki, we wspomniej analogii, jeśli ktoś się jeszcze nie domyślił. Tym bardziej, że jak stwierdził sam gimboateista w innym swoim filmie pt. Apologetyka presupozycyjna/Poważna analiza #1, „ateista nie ma żadnych podstaw aby wysuwać wnioski pewne” (2:09). Czemu Bóg miałby przedstawiać jakiekolwiek argumenty komuś, kto nie jest pewny nawet swego własnego wnioskowania? Nie wiem. Gimboateista też tego nie wie bo przecież nie jest on pewny nawet swego własnego wnioskowania.
W 7:44 gimboateista stwierdza, że wiara nie łączy się z „racjonalizmem”. Jednak „racjonalizm” to kolejne puste słowo wydmuszka w światopoglądzie ateisty, bezsensowny zlepek liter. Pomijając to, że istnieje wiele niezgodnych ze sobą definicji „racjonalizmu” we współczesnej kognitywistyce, to ateista i tak nie jest w stanie wykazać bez popadnięcia w kołowość, że jego rozum jest wiarygodny choćby w jednej kwestii. Przytoczmy jeszcze raz powyższe oświadczenie gimboateisty: „ateista nie ma żadnych podstaw aby wysuwać wnioski pewne”.
Wróćmy do omawianego filmiku. W 8:05 gimboateista jest przekonany, że formalnie wykazał, iż osoby homoseksualne nikogo nie krzywdzą. Wychodzi od przesłanki: „Osoby homoseksualne nie krzywdzą nikogo swoim homoseksualizmem”. Jednak ta przesłanka wyjściowa jest nieweryfikowalna ponieważ zawiera kwantyfikację ogólną „nikogo”. Przecież gimboateista nie sprawdził i nie jest w stanie sprawdzić czy homoseksualizm nikogo nie krzywdzi. Homoseksualizm nie podoba się przecież Bogu i wynika to choćby z wersetów Biblii jakie cytuje gimboateista w swym filmiku (od 8:59). Nawet jeśli ktoś odrzuca istnienie Boga, to i tak jest wiele osób, które podchodzą negatywnie do homoseksualizmu, czując się nim urażone i tym samym ukrzywdzone (i póki co nikt im tego nie zabroni). Tak więc wspomniana przesłanka wyjściowa jest fałszywa (a przynajmniej niewystarczająca), tak samo jak dalsze wnioskowanie gimboateisty w tej kwestii.
A na koniec niespodzianka. W 9:22 gimboateista nagle stwierdza coś, co do reszty ośmiesza całą koncepcję jego infantylnego filmiku. A mianowicie stwierdza, że nie ma obowiązku przyjmować jakichś przesłanek i zawsze może je odrzucić. Po co więc było nakręcać tak głupi filmik, w którym żąda się od Boga wykładania przesłanek Jego rozumowania, aby na końcu stwierdzić, że i tak można odrzucić te przesłanki? Ot, gimboateizm w pełnej krasie. Jak widać, gimboateista całkiem niechcący doszedł do rozwiązania całej tej zagadki, odnośnie tego czemu Bóg nie tłumaczy się nieogolonym ateistycznym gimbusom ze swych przesłanek, których i tak oni nie zrozumieją i odrzucą je. Tak samo jak Newton nie tłumaczył się ze swych rachunków całkowych jakiejś mrówce lub przypadkowo spotkanemu psu. Bo po co miałby to robić i co by na tym zyskał. Nic. Tak jak Bóg.
Verificator, styczeń 2022.