Teolog odpowiada na pytania ateistów
Jakiś czas temu ukazała się dobra książka apologetyczna autorstwa Thomasa D. Williamsa, pt. Większy niż myślisz. Teolog odpowiada na pytania ateistów (Kielce 2012). Autor jest osobą duchowną i polemizuje z tak zwanymi neoateistami, którzy zalali swą grafomanią rynek książkowy po 2007 roku. Jak pisałem niedawno, recenzując znakomitą książkę Arlie J. Hoovera, pt. Drogi Agnosie. Listy w obronie wiary (Warszawa 1999), w ciągu ostatnich lat ukazuje się coraz więcej książek apologetycznych. Niektóre z nich są pisane przez osoby duchowne. Poniżej dokonam krótkiego opisu zawartości treściowej książki Williamsa, którą uważam za godną zrecenzowania. Zaznaczam jednak, że ten opis nie jest nawet streszczeniem tej książki i nie zastąpi jej samej. Numery stron podaję za wspomnianym polskim wydaniem. Jednocześnie zaznaczam, że czynię to całkowicie pro publico bono. Nie jestem w żaden sposób związany ani z autorem tej książki, ani z jej wydawnictwem. Nie ponoszę też żadnych korzyści finansowych lub jakichkolwiek innych z tytułu jej recenzowania. Dokonam jedynie pewnego mocno wyselekcjonowanego wyboru tego, co uważam za warte przybliżenia w tej książce.
Na samym początku Williams zauważa, że ateiści traktują religię jako proste i niezłożone zjawisko (s. 20). Jest to jednak rażące uproszczenie i redukcjonizm. Religie, bez względu na to co można o nich sądzić, są bardzo głębokim i wieloaspektowym zagadnieniem.
Ateiści często sugerują, że wiara w Boga jest jedynie chciejstwem. Z tego, że czegoś bardzo chcemy nie wynika, że to coś się zmaterializuje. Jednak polemizujący z tym ujęciem Williams kontruje, że na przykład nasze pragnienie spożywania pokarmu nie oznacza przecież, że pokarm to tylko jakiś wymysł i chciejstwo. Potrzeba jak najbardziej może odzwierciedlać realne istnienie przedmiotu tej potrzeby i można w tej materii podać konkretne przykłady (s. 27, 41). Ateistyczny argument z tak zwanego chciejstwa nie jest więc żadnym konkretnym argumentem przeciw wierze w Boga.
Jeśli chodzi o mnie, to dla mnie jednym z ciekawszych spostrzeżeń Williamsa było odnotowanie, że światopogląd ateistyczny występuje nieproporcjonalnie często wśród tych osób, u których relacje z ojcem były zaburzone. Tak więc to raczej ateizm, a nie teizm, jest wymagającą wyjaśnienia patologią, teizm jest zaś naturalnym stanem zdrowej ludzkiej psychiki (s. 29). Ojciec zwykle wyznacza jakieś zasady, jego miłość jest surowa. Ojciec wymaga. Williams zauważa, że z pewnego punktu widzenia ateizm można potraktować jak typowy wybuch młodzieńczego buntu wobec ojca (s. 134).
Williams dokonuje ciekawego spostrzeżenia odnośnie do zagadnienia mądrości w kontraście do intelektualizmu elit tego świata. A mianowicie, elity intelektualne XX wieku były o wiele bardziej podatne na kłamstwa propagandy komunistycznej i ideologię leninowską niż ludzie prości. Okazuje się też, że iloraz inteligencji u seryjnych morderców jest z reguły o wiele wyższy niż przeciętna. Prostaczkowie i ludzie pokornego serca dostrzegają istotne prawdy o wiele łatwiej niż uczeni i pyszałkowie (s. 45, 46-47). Również nasycenie informacjami nie przekłada się choćby na odrobinę prawdziwej mądrości (s. 46).
Scjentystyczni ateiści często zachwycają się nauką, jakby była ona panaceum na wszelkie problemy tego świata. Jednak Williams zaburza ten sielankowy obraz i przypomina, że naukę wykorzystywano również do produkcji bomby atomowej, broni chemicznej i innych śmiercionośnych narzędzi (s. 61), które pochłonęły wiele niewinnych istnień. Nauka jest więc co najmniej niejednoznaczna w kontekście dobroczynnych skutków dla ludzkości, jak często postrzegają ją scjentystyczni ateiści.
Ateiści często czepiają się Kościoła katolickiego o inkwizycję. Jednak jak zauważa Williams, ilość ofiar inkwizycji hiszpańskiej to jakieś 3-5 tysięcy, podczas gdy ilość ofiar ateistycznych reżimów XX wieku to jakieś ponad 100 milionów (s. 63-64). Warto mieć to za każdym razem w pamięci gdy ateista zacznie wytykać katolikom inkwizycję.
Williams odnotowuje pewną ciekawą niekonsekwencję u ateistów, którzy z jednej strony domagają się państwa całkowicie świeckiego. Jednocześnie z drugiej strony wymagają oni od instytucji religijnych aby angażowały się w dobro społeczne i w sprawy państwa (s. 67).
Williams zauważa też, że nauka nie zajmuje się sferą duchowości. Nie jest w stanie sfalsyfikować istnienia lub nieistnienia czegokolwiek (s. 93-94). O Bogu nie można mówić w kategoriach rachunku prawdopodobieństwa (s. 95). Religia sprzeciwia się scjentystycznej absolutyzacji wiedzy naukowej. Wiedza naukowa nie jest jedyną wiedzą o rzeczywistości, niezależnie od tego co na ten temat sądzą ateiści. Nauka nie potrafi zdziałać wszystkiego. Na przykład matematyka odpowiada na takie pytania, na które nauki przyrodnicze nie są już w stanie odpowiedzieć (s. 109). Ponadto żadnej hipotezie naukowej nie udało się wyjaśnić czegoś tak elementarnego jak choćby kwestia powstania życia w środowisku prebiotycznym (s. 101). Możliwości nauki w kwestii objaśnień świata są bardzo ograniczone. Nie da się nawet stwierdzić, że nauka cokolwiek z powodzeniem wyjaśnia. Co najwyżej można powiedzieć, że coś ona opisuje i nic więcej.
Scjentystyczni ateiści często przeciwstawiają naukę religii chrześcijańskiej. Jednak Williams zauważa, że w wielkich pogańskich cywilizacjach starożytnego świata nauka była poronionym płodem. Jedynym wyjątkiem była cywilizacja chrześcijańska. Nauki empiryczne oraz metody naukowe nie były opracowane w Chinach, Indiach, Arabii czy Japonii. Nauka rozkwitała właśnie w tych społeczeństwach, w których chrześcijański paradygmat myślenia pozwalał uznać, że przyroda jest bytem uporządkowanym i dającym się zrozumieć (inteligibilnym) dziełem rozumnego Stwórcy (s. 107).
Spośród dwudziestu najwybitniejszych w dziejach naukowców, piętnastu było ludźmi religijnymi (s. 113). Połowa wszystkich ludzi nauki to osoby wierzące (s. 115). Ponadto wykluczenie Boga nie jest jedyną możliwą interpretacją rzeczywistości (s. 121). Ateiści wyznają pewne powzięte z góry założenia odnośnie do rzeczywistości. Takim założeniem jest choćby materializm, który jest jednak tylko ich wiarą (s. 122).
Wiara nie jest przejawem infantylności. Wielu ludzi dochodzi do wiary w Boga wskutek głębokich dociekań i analiz (s. 118). Od siebie dodam, że ateiści często przyrównują wiarę w Boga do wiary w krasnoludki lub w świętego Mikołaja. Jednak nie znam nikogo, kto zacząłby wierzyć w świętego Mikołaja w dorosłym wieku. Znam natomiast wielu nawróconych ateistów w dorosłym wieku. W tym kontekście warto wspomnieć choćby o Johnie Polkinghorne, który był jednym z najwybitniejszych fizyków matematycznych na świecie. W 1982 roku Polkinghorne został wyświęcony na kapłana anglikańskiego.
Niektórzy ateiści twierdzą, że Jezus nigdy nie istniał. Jednak jak zauważa Williams, hipoteza, że Jezus nie istniał nie ma szerszego poparcia w świecie naukowym, co przyznaje nawet Richard Dawkins (s. 141).
Ateiści często próbują przedstawiać siebie jako ludzi bardzo tolerancyjnych. Jednak jak zauważa Williams, niejaki Sam Harris, jeden z najbardziej znanych heroldów neoateizmu na Zachodzie, bez ogródek przyznawał, że nie toleruje ludzi religijnych. Uznawał też zabijanie ludzi wierzących za jak najbardziej etyczne (s. 166).
Williams odnotowuje też, że według czysto materialistycznej etyki istota ludzka nie przedstawia żadnej wartości samej w sobie i to co dzieje się z człowiekiem nie powinno mieć dla ateisty rzeczywistego znaczenia w kategoriach moralnych. Dobro i zło tracą wszelki sens jako kategorie etyczne w świecie, który jest jedynie materialny. Ponadto konsekwentny materialista musi zanegować istnienie wolnej woli i tym samym moralnej odpowiedzialności. Dla materialisty nie jesteśmy bardziej wolni niż chryzantema czy robot kuchenny. Ewolucjonizm może usprawiedliwić jedynie zachowania prowadzące do okrucieństwa. Jeśli nie ma Stwórcy to istota ludzka jest jedynie zlepkiem materii, wartym niewiele więcej niż góra nawozu. Nie ma wtedy żadnych racjonalnych powodów aby traktować jedną grudkę materii inaczej niż drugą. Jeśli Boga nie ma to wszystko zostaje zredukowane do reakcji chemicznych i kto ma wtedy rozsądzić czy stanowisko etyczne wyrażone przez jakąś konkretną cząstkę materii jest lepsze niż zdanie na przykład Saddama Husajna? (s. 174-177, 179-182). Jeśli anulujemy szczególną pozycję człowieka we Wszechświecie to moralność rozpadnie się na kawałki. Gdy zabraknie sankcji moralnych to nie ma żadnego racjonalnego powodu aby traktować człowieka lepiej niż kamień (s. 176). Dla ateistycznego materialisty pojęcia takie jak dobro i zło są w sensie empirycznym pozbawione znaczenia, podobnie jak takie pojęcia jak lepszy, gorszy, godność człowieka, prawa, obowiązki. Ateiści nie mają do kogo zwrócić się po moralne wsparcie, a zatem konsekwentny ateista materialistyczny powinien być etycznym relatywistą. W jego światopoglądzie nawet Holokaust i ataki terrorystyczne z 11 września 2001 roku nie są niczym złym bo takie kategorie jak zło i dobro są bezsensem w światopoglądzie ateistycznego materialisty (s. 177-178). Dla materialisty nie ma też żadnego sensu takie pojęcie jak sumienie. Skąd pochodzić miałoby sumienie w świecie, w którym jesteśmy tylko zbiorem molekuł, wibrujących w przypadkowym i bezcelowym chaosie? Równie dobrze można czerpać wskazówki moralne z przewodów żółciowych. To równie absurdalne jak kompas istniejący tam, gdzie nie ma magnetycznej północy (s. 178). Tym bardziej zabawne jest więc przyjmowanie przez ateistów moralnego tonu wobec chrześcijan, jakby wypowiadali się z pozycji jakiejś etycznej wyższości. A tymczasem takie pojęcia jak etyka i moralność są bezsensem w materialistycznej wizji świata (s. 183). Ateiści nie mają zatem jakichś dodatkowych bodźców żeby wieść życie moralnie dobre (s. 35-36).
Ateizm jest też czynnikiem mocno zaniżającym poczucie szczęścia w życiu. Jak zauważa Williams, według badań z 2004 roku w grupie osób religijnych odpowiedź „bardzo szczęśliwy” pojawiała się ponad dwukrotnie częściej (43 procent wobec 21 procent) niż w grupie zsekularyzowanej. Natomiast odsetek ludzi religijnych, którzy deklarowali optymizm co do przyszłości, był o jedną trzecią wyższy (34 procent wobec 24 procent) niż osób zsekularyzowanych (s. 186-187).
Również prawdopodobieństwo tego, że ludzie religijni przeznaczą pieniądze na jakiś cel dobroczynny jest o 25 procent wyższe niż w grupie osób obojętnych religijnie (s. 191). Nawet taki wróg religii jak Wolter przyznawał, że religia przynosi społeczeństwu ogromne korzyści w takich obszarach jak zorganizowana dobroczynność (s. 193).
I to tyle jeśli chodzi o ciekawostki w niezłej książce apologetycznej Thomasa D. Williamsa. Jest tych ciekawostek oczywiście dużo więcej i ja wybrałem jedynie kilka, które z mojego punktu widzenia były najbardziej interesujące. Mój wybór jest jednak mocno subiektywny, stąd zachęcam do zapoznania się z treścią całej tej książki.
Thomas D. Williams, Większy niż myślisz. Teolog odpowiada na pytania ateistów (Kielce 2012).
Jan Lewandowski, marzec 2022.