Jan Lewandowski

Czy chrześcijanie powinni brać do rąk węże i pić truciznę?

dodane: 2024-07-02
Apologetyczne omówienie tekstu z Mk 16,17-18.

    Istnieje w Biblii pewien tekst, z którego ateiści często drwią i szydzą. Chodzi mianowicie o fragment z Mk 16,17-18. Czytamy tam:


„Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie”.


    Co jest nie tak z tym tekstem? W sumie to nic. Natomiast niektórzy ateusze twierdzą, że z tekstu tego niby wynika, że wszyscy chrześcijanie powinni brać do rąk węże i pić truciznę. Jeśli tego nie zrobią, to ma to niby oznaczać, że chrześcijanie nie wierzą w te słowa i mają słabą wiarę. Czyżby?


    Ano nie. Tekst ten wcale nie mówi, że wszyscy chrześcijanie powinni brać do rąk węże i pić truciznę. Nie ma tu kwantyfikatora ogólnego. Tekst ten nie jest też w żaden sposób obligatoryjny. Nie mówi, że chrześcijanie powinni tak robić. Z tego tekstu wynika co najwyżej tyle, że niektórzy chrześcijanie, obdarzeni specjalnym charyzmatem, będą tak robić i nic im się nie stanie (święty Paweł w 1 Kor 12,8-11 pisze, że różne charyzmaty są dane różnym ludziom, a więc nie każdemu przysługuje określony charyzmat). Czy tak było i jest? Owszem. Zdarzają się dziś grupy chrześcijańskie, które praktykują branie do rąk węży i picie trucizny. Na przykład niejaki Glenn Summerford, niegdyś drobny rzezimieszek, który się nawrócił i dostał powołanie, aby nauczać innych, regularnie obłaskawiał jadowite węże, pił strychninę i wkładał palce w gniazdka pod napięciem. Darlene Summerford myślała, że napełnił ją Duch Święty, ale w rzeczywistości grzechotnik ugryzł ją w klatkę piersiową. Jeffrey Hagerman, nowy członek kościoła, został ukąszony przez węża cztery razy. Wirginczycy od dawna brali węże do rąk. A Deweya Chafina, niepełnosprawnego górnika o szerokich barach i siwych włosach, węże kąsały aż sto szesnaście razy - relacjonował Dennis Covington, autor książki pt. Zbawienie na Sand Mountain. Nabożeństwa z wężami i odkupienie w południowych Appalachach. On sam brał węże do rąk trzykrotnie i przeżył.


    Warto też zwrócić uwagę na to, że tekst z Mk 16,18 wcale nie mówi nic o tym, że chrześcijanie będą w stanie przeżyć śmiertelne ukąszenie węża. Tekst ten mówi jedynie o braniu węży do rąk. A to dość istotna różnica, tym bardziej, że niektórzy ateiści kłamią, że tekst ten mówi rzekomo o tym, że chrześcijanie będą w stanie przeżyć śmiertelne ukąszenie węża. Nic takiego fragment z Mk 16,18 jednak nie mówi. Nie mówi też nic o ewentualnej śmiertelności trucizny. Istnieją różne trucizny, w tym i takie, które śmiertelne nie są.


    I jeszcze jedna sprawa. Przy okazji tekstu z Mk 16,17-18 widać pewną hipokryzję i obłudę u niektórych ateistów, którzy „cytują” ten fragment. Twierdzą oni mianowicie, że chrześcijanie powinni stosować się do zaleceń z Mk 16,17-18. Jednocześnie ci sami ateiści często zarzucają temu fragmentowi, że jest on „fałszywką” dodaną do Biblii. No tak jak w końcu ma być? Chrześcijanie mają stosować się do tego tekstu czy raczej odrzucić go jako fałszywkę? Widać tu brak konsekwencji i pogubienie się u ateistów w ich erystyce związanej z tymże omawianym fragmentem.


    Omówiłem zatem kolejny werset z Biblii, którym ateiści często manipulują. To nic nowego. Znani mi ateiści manipulują w zasadzie wszystkimi tekstami z Biblii, które wyszarpują z biblijnego kontekstu, wczytując w nie swoje życzenia. I czynią to notorycznie oraz regularnie. Strzeżcie się.


    Jan Lewandowski, lipiec 2024. 

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane