Jan Lewandowski

Odparcie ateistycznych chochołów i manipulacji w temacie apologetyki presupozycyjnej

dodane: 2024-08-23
Ateiści mają ogromny problem z apologetyką presupozycyjną, co nie oznacza, że nie wymyślają chochołów i manipulacji przeciwko niej. W niniejszym tekście omówię takie najczęstsze ateistyczne manipulacje i chochoły w temacie apologetyki presupozycyjnej, a następnie obalę je wszystkie kolejno jedno po drugim.

    Apologetyka presupozycyjna niczym huragan przetoczyła się przez globalny Internet i zdemolowała wiarygodność wszelkich twierdzeń ateistów. Ateiści przegrywają dosłownie każdą debatę z apologetami presupozycyjnymi. Ateistyczna racjonalność została zakwestionowana już u samych fundamentów i w tym nowym świetle wszystko co twierdzi ateista jest pozbawione jakichkolwiek podstaw. Ateista nie posiada bowiem żadnego gwaranta swojego rozumu i zmysłów, w przeciwieństwie do teisty, u którego wiarygodność rozumu i zmysłów jest zagwarantowana przez Boga Stwórcę, który powołał teistę do istnienia. Bóg nie stwarza irracjonalnych ludzi, bo Bóg sam jest racjonalny (pomijam ludzi zagubionych, zakłamanych lub chorych psychicznie - choroby i wszelkie inne niedoskonałości weszły na ten świat z powodu grzechu pierwszych ludzi i jedynie zaburzyły doskonałe dzieło Bożego stworzenia). 


    Po tym, jak apologetyka presupozycyjna zrobiła furorę w Internecie, arogancja twierdzeń ateistycznych bufonów znacząco wyblakła, a sam ateizm zalicza spiralny ruch kołowy w dół, niczym korkociąg. Żadne twierdzenie ateisty nie jest wiarygodne i wiarygodne być nie może, z tego prostego powodu, że ateista nie ma skąd wziąć epistemologii i podstaw dla swej racjonalności. Epistemologia i racjonalność ateisty wiszą zwyczajnie w próżni. W tej sytuacji można więc uznać, że epistemologia i racjonalność ateisty po prostu nie istnieją. Nic więc dziwnego, że podstawę dla swej epistemologii i racjonalności ateista musi ukraść ze światopoglądu teisty. Trochę słabo wygląda podkradanie przez ateistę ze światopoglądu teisty, który to światopogląd ateista próbuje jednocześnie zwalczać. Warto tu jeszcze dodać, że ateista kradnie z teizmu nie tylko podstawę dla swej epistemologii i racjonalności. Ateista podkrada z teizmu również fundamenty dla podpierania swych osądów moralnych. Podstawy dla tych ostatnich osądów ateista również bowiem nie posiada - kłania się słynna gilotyna Hume'a. Ale to już tak na marginesie. Więcej na ten temat pisałem w tekście pt. Ateiści a etyka:


https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TF/jl_etyka2017.html


https://www.apologetyka.info/ateizm/ateisci-a-etyka,983.htm


    oraz w tekście pt. Czy darwinowska teoria ewolucji wyjaśnia pochodzenie moralności?


https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-darwinowska-teoria-ewolucji-wyjasnia-pochodzenie-moralnosci,1644.htm


    Nie czas i miejsce w tym tekście na zarysowywanie od nowa całej argumentacji apologetyki presupozycyjnej. Zainteresowanych wprowadzeniem do tego tematu odsyłam do mojego klasycznego już tekstu pt. Apologetyka presupozycyjna - cierń w oku ateistów, który to tekst został zamieszczony na kilku portalach:


https://opoka.org.pl/biblioteka/T/TF/jl_apologetyka-presupozycyjna2019


https://www.apologetyka.info/ateizm/apologetyka-presupozycyjna-ciern-w-oku-ateistow,1231.htm


    Można też obejrzeć wywiad ze mną i wygłoszony przeze mnie referat na konferencji apologetycznej, które zostały zamieszczone na Youtubowym kanale Fundacji Prodoteo, gdzie również wyjaśniam zasady apologetyki presupozycyjnej:


https://youtu.be/Ua8Wt5Wnu84?si=tIu3qEoK8O-Sr5dX


https://youtu.be/wV7A-aiumZo?si=hX32hSxhl32Y8rQA


    Ateiści oczywiście musieli jakoś zareagować wobec apologetyki presupozycyjnej, która tak dogłębnie przeorała ich wszelką wiarygodność i w zasadzie pozbawiła racji bytu sens istnienia całego ateizmu. Jak więc zareagowali? Jak zawsze, czyli produkując masę chochołów przeciw teizmowi oraz manipulacji, które jedynie karykaturują i przekręcają stanowisko teistów, zamiast z tym stanowiskiem rzetelnie dyskutować. To w zasadzie nic nowego. Ateizm jest albo wynikiem niezrozumienia teizmu, albo tłumieniem prawd teizmu (efekt wyparcia), zgodnie z tym o czym pisał już święty Paweł pod natchnieniem Ducha Świętego (por. Rz 1,21.25). To wszystko w efekcie prowadzi zawsze do wypaczenia teizmu przez ateistów. Nie inaczej jest w przypadku apologetyki presupozycyjnej, w kwestii której ateiści naprodukowali już w Internecie całą masę chochołów i manipulacji. Poniżej omawiam najczęściej pojawiające się ateistyczne chochoły i manipulacje w temacie apologetyki presupozycyjnej. Niestety, ale zdarzają się również teiści, którzy też nie rozumieją apologetyki presupozycyjnej i produkują wiele chochołów i nieporozumień w tym temacie. Sprawę tę również należałoby kiedyś omówić jakimś osobnym tekstem.


    Najwięcej chochołów i manipulacji w temacie apologetyki presupozycyjnej ateiści produkują w kwestii dowodu transcendentalnego (nie mylić z transcendentnym) oraz w temacie sporu o wiarygodność rozumu i zmysłów ateistów, którzy nie mają żadnego zewnętrznego gwaranta dla swych rozumów i zmysłów. Zaczniemy od dowodu transcendentalnego.


    Jednym z największych ateistycznych chochołów stosowanych przez ateistów wobec apologetyki presupozycyjnej jest stwierdzenie, że apologeta presupozycyjny rzekomo zakłada istnienie Boga i następnie przy pomocy tego założenia dowodzi istnienia Boga. Ma tu rzekomo zachodzić błędne koło w rozumowaniu apologety presupozycyjnego. Jednak w rzeczywistości mamy tu do czynienia z ateistycznym chochołem, bo apologeta presupozycyjny nic takiego nie robi. Apologeta presupozycyjny czyni coś wręcz odwrotnego niż zarzuca mu tu ateista i na samym starcie zakłada wręcz, że Boga nie ma. Następnie patrzy co z tego wyniknie. I dopiero po niemożności uzasadnienia wiarygodności swego rozumowania i zmysłów bez Boga dochodzi do wniosku przeciwnego, a mianowicie takiego, że tylko Bóg może zagwarantować poprawność rozumowania i działania zmysłów. Jest to właśnie dowód transcendentalny (nie mylić z transcendentnym), czyli dowód nie wprost, zwany też dowodem apagogicznym. A tym samym nie ma tu błędnego koła w postaci uzasadniania dalszego rozumowania przy pomocy założenia przesłanki wyjściowej, że istnieje Bóg. Wręcz przeciwnie, apologeta presupozycyjny czyni coś wręcz zupełnie odwrotnego. Co prawda Bóg jest obecny entymematycznie w tle rozumowania apologety presupozycyjnego, gdyż jest on przecież teistą, jednak Bóg nie jest obecny w rozumowaniu teisty jako przesłanka wyjściowa. Koniec kropka. Ateista popełnia więc gigantycznego chochoła, gdy zarzuca apologecie presupozycyjnemu, że ten rzekomo uzasadnia istnienie Boga przy pomocy założenia o istnieniu Boga. To nonsens. Nic takiego apologeta presupozycyjny nie robi i nigdy nie robił. Ateista zwyczajnie kłamie w tym momencie.


    Inny chochoł gorliwie rozpowszechniany przez ateistów na różnych forach dyskusyjnych głosi, że racjonalność i poprawność działania zmysłów są rzekomo zakładane odgórnie przez apologetę presupozycyjnego przy przeprowadzaniu dowodu transcendentalnego, więc rzekomo powstaje tu kolejne błędne koło w rozumowaniu teisty. Ale nie ma tu żadnego błędnego koła, bo racjonalność ponownie nie jest przesłanką startową tego dowodu, więc racjonalność nie jest w nim w ogóle nawet implementowana (racjonalność ponownie jest tu co najwyżej obecna entymematycznie w rozumowaniu apologety presupozycyjnego). Dowód transcendentalny jest dowodem nie wprost, jak już wspomniałem, a tym samym uzyskanie sprzeczności z przyjętym wcześniej założeniem pozwala nam wywnioskować, że było ono fałszywe i nasza racjonalność oraz poprawność działania zmysłów może zostać zagwarantowana jedynie przez Boga. Gdy bowiem uznamy możliwość przeciwną, że Bóg nie istnieje, to żadne nasze rozumowanie nie ma już sensu. Żadne, włącznie z jakimikolwiek próbami podważania tegoż właśnie argumentu przez ateistę. W ten właśnie sposób dochodzimy do wniosku przeciwnego niż przesłanka startowa. Tak właśnie wygląda argument transcendentalny w apologetyce presupozycyjnej.


    Poza tym niektórzy apologeci presupozycyjni zwracają uwagę na to, że nie każde błędne koło jest stricte błędne. W sytuacji, w której to Bóg jest najdoskonalszym rozumem we Wszechświecie, nie możemy odwołać się już do niczego wyższego niż autorytet Boga. W tym momencie tylko Bóg może zagwarantować racjonalność i poprawność działania naszych zmysłów. Nikt inny. Zupełnie inaczej jest w przypadku ateisty. Ateista nie posiada najdoskonalszego umysłu na świecie, a wręcz przeciwnie - nie jest on w stanie zagwarantować nawet tego, że jego rozum i zmysły nie mylą się dosłownie we wszystkim. Ewolucja darwinowska też nie gwarantuje ateiście tego, że jego rozum i zmysły nie mylą się choćby w jednej rzeczy - odsyłam do mojego artykułu na ten temat pt. Czy ewolucja gwarantuje ateiście poprawne poznanie rzeczywistości?


https://www.apologetyka.info/ateizm/czy-ewolucja-gwarantuje-ateiscie-poprawne-poznanie-rzeczywistosci,1460.htm


    Mówiąc krótko: ameba nie potrzebuje poprawnych przekonań o świecie aby w nim przetrwać. A nawet nie potrzebuje ona mieć żadnych przekonań o świecie aby w nim przetrwać. Racjonalność może pochodzić tylko od innej racjonalności, czyli w tym wypadku ludzka racjonalność może pochodzić tylko od racjonalnego Boga. Irracjonalny proces, taki jak darwinowska ewolucja, nie jest w stanie wytworzyć racjonalności, gdyż coś racjonalnego nie może pochodzić od czegoś irracjonalnego. Mamy tu po prostu sprzeczność. A ewolucja darwinowska jest właśnie procesem irracjonalnym, nieukierunkowanym i ślepym. Nie wspominając już o tym, że nie ma absolutnie żadnych dowodów na to, że dobór naturalny i losowe mutacje byłyby w stanie wytworzyć całą obecnie obserwowalną złożoność życia. To tylko taka sobie ewolucyjna bajeczka. Materialiści darwinowscy ślepo wierzą, że dodawanie wciąż tych samych atomów lub neuronów w pewnym momencie wyłoniło świadomość i racjonalność w naszych mózgach. Ale dodawanie wciąż tego samego nie da w pewnym momencie czegoś zupełnie innego i jakościowo różnego. Dodawanie kropli wody do kropli wody utworzy co najwyżej ogromny zbiornik wodny. Ale wciąż będzie to tylko woda. Nie utworzy się z tego nagle coś jakościowo innego i różnego od wody, takiego jak świadoma racjonalność. To piramidalny nonsens. Tak jak nonsensem jest materialistyczny ateizm, który ślepo i bezpodstawnie wierzy, że racjonalność ludzka pojawiła się po prostu znikąd, o czym zapewniają nas propagatorzy darwinowskiej bajeczki ewolucyjnej, którzy tak przy okazji wierzą zresztą, że całe obecne życie pochodzi z jakiegoś ciepłego zbiornika wodnego. Dla ateistów ewolucja darwinowska jest bogiem stwórcą, który zastąpił im chrześcijańskiego Boga Stwórcę.


    Tak więc rozum ateisty nie jest najdoskonalszym rozumem we Wszechświecie. Ateista popełnia więc błędne koło gdy uzasadnia wiarygodność swego rozumu i zmysłów przez świadectwo swego rozumu i zmysłów. Tylko coś doskonałego i zewnętrznego względem nas może zagwarantować poprawność działania naszego rozumu i zmysłów, czyli nikt inny jak tylko Bóg. Tylko wtedy unikamy błędnego koła. Inaczej być nie chce i nie może. Apologetyka presupozycyjna jest ponadto apologetyką rewelatoryjną. Naszą wiedzę o nas samych i świecie czerpiemy od Boga z Jego Objawienia. A Bóg jest nieomylny.


    Ateista popełnia więc błędne koło w rozumowaniu w sytuacji, w której próbuje uzasadnić wiarygodność swego rozumu i zmysłów przez odwołanie się do swego rozumu i zmysłów. Jest to bowiem uzasadnianie tego samego przez to samo. U teistycznego apologety presupozycyjnego nie powstaje już takie błędne koło, gdyż wiarygodność rozumu i zmysłów jest przez teistycznego apologetę presupozycyjnego uzasadniana przez coś niezależnego, czyli przez Boga. Nie ma tu więc już uzasadniania tego samego przez to samo. Błędne koło nie powstaje w takim wypadku. Niektórzy ateiści znają tę argumentację i w odpowiedzi na to twierdzą, że nie ma żadnej różnicy między założeniem, że Bóg gwarantuje poprawność działania ludzkich zmysłów i rozumu, a samym założeniem, że ludzkie zmysły i rozum działają poprawnie. Założenia te mają pozostawać w równowadze epistemologicznej. Zdaniem tychże ateistów, wprowadzenie tu Boga nic nie zmienia. Otóż zmienia bardzo wiele, a wręcz wszystko. Po pierwsze samo założenie ateisty, że jego rozum i zmysły działają poprawnie nie eliminuje błędnego koła, bo nadal trzeba założyć, że rozum ateisty działa poprawnie robiąc to założenie lub jakiekolwiek inne ateistyczne założenie. I ateista nic sobie w tej chwili nie może nawet „założyć”, bo na przykład w symulacji matrixowskiej równie dobrze może być tak, że zakłada sobie on coś zupełnie odwrotnego niż mu się zdaje. Albo nawet nic nie zakłada i jedynie mu się zdaje, że zakłada. Jak to w symulacji. Ateista nie wie zatem czy nie czyni założenia odwrotnego gdy czyni jakieś założenie. Przecież ateista może mylić się we wszystkim i nie jest w stanie tego w żaden sposób wykluczyć. Nic i nikt nie gwarantuje racjonalności ateisty. Wszystkie założenia ateisty są zatem równosilne. Nie ma żadnej różnicy między założeniem ateisty, że jego rozum i zmysły działają poprawnie same z siebie, a założeniem, że rozum i zmysły ateisty mylą się dosłownie we wszystkim. Obowiązuje tu tak zwana zasada izostenii. Ateista nie jest więc w stanie w żaden sposób wykazać, że jego założenie o poprawności działania jego zmysłów i rozumu ma jakąkolwiek wyższość nad założeniem przeciwnym, zgodnie z którym zmysły i rozum ateisty mylą się dosłownie we wszystkim. Tak więc nic o żadnej „równowadze epistemologicznej” ateista stwierdzić nie może, bo nie ma nawet na podstawie czego tego stwierdzić. Bezlitosny fakt jest taki, że bez Boga Stwórcy, jako gwaranta racjonalności i poprawności działania zmysłów, ateista nie ma jak wykluczyć tego, że myli się dosłownie w każdym swoim stwierdzeniu. W każdym. No i warto tu jeszcze dodać, że ateista manipuluje w kwestii tego, że apologeta presupozycyjny robi rzekomo „założenie”, że rozum i zmysły teisty działają poprawnie dzięki gwarancji Boga. Otóż jest to kolejny ateistyczny chochoł. Nie jest to bowiem „założenie”, ale wniosek z argumentu transcendentalnego. Różnica jest tu jak wół. Tak jak już pisałem - ateista jest ateistą właśnie dlatego, że nie zrozumiał teizmu.


    Podrążmy jeszcze dalej temat założeń. Jak przed chwilą wspomniałem, ateista twierdzi, że może sobie po prostu założyć, że jego zmysły i rozum działają poprawnie i to założenie rzekomo w niczym nie różni się od założenia, że poprawność działania naszych zmysłów i rozumu gwarantuje Bóg. Pomijając ewidentny fałsz tego roszczenia ateistów, który to fałsz w tymże roszczeniu ateistów wykazałem już wyżej, warto tu dodać, że w materialistycznym świecie ateisty istnieją tylko atomy, siły, pola, cząstki i puste przestrzenie między nimi. Nie ma tam miejsca na żadne założenia, które są z definicji niematerialne. A więc twierdzenie ateisty, że on coś sobie „zakłada”, jest de facto nonsensem z punktu widzenia jego światopoglądu, który jest z definicji materialistyczny lub posiada takie nieuchronne implikacje. Jedną z tych implikacji jest determinizm. W deterministycznym świecie ateisty myśli jedynie przepływają przez niego i są produktem niezależnych od ateisty procesów fizycznych (ateista wierzy, że jego myśli są jedynie wytworem procesów elektrochemicznych w jego mózgu i niczym więcej). W takim świecie ateista jest pozbawiony wolnej woli. Ateista nie może więc tym bardziej czynić żadnych założeń, bo czynienie założeń wymaga wolnej woli i wolnych decyzji. A zatem twierdząc, że czyni założenia, ateista zaprzecza sam sobie.


    Ateista jest zatem w ogromnym błędzie gdy twierdzi, że nic nie zmienia dodanie Boga jako gwaranta do założenia ateisty o poprawności działania jego rozumu i zmysłów. Jak najbardziej zmienia to wszystko, bo bez Boga żadne założenia nie mają sensu i bez Boga ateista nic nie wie, nawet tego czy coś w ogóle założył. Jak to mawia Sye ten Bruggencate, najsłynniejszy apologeta presupozycyjny na świecie - bez Boga ateista nie wie nawet tego czy dwa plus dwa daje cztery. Tak właśnie jest.


    Niektórzy ateiści próbują po prostu wyśmiać argumentację apologetów presupozycyjnych i pytają o to, który Bóg gwarantuje racjonalność i poprawność działania zmysłów teisty. Czemu ma być to Jahwe, a nie na przykład Zeus lub Latający Potwór Spaghetti? Taka argumentacja ateistów to w rzeczywistości pseudoargumentacja, która niczego nie obala, bo sprowadza się w zasadzie do błaznowania i karykaturowania apologetyki presupozycyjnej. Jest to typowy dla ateistów błąd logiczny argumentum ad ridiculum. Przy okazji ateiści popełniają tu błąd logiczny fałszywej analogii. Czy Zeus i Latający Potwór Spaghetti zmartwychwstali, tak jak Jezus, potwierdzając to, że są Bogiem prawdziwym i Stwórcą Wszechświata? Nie przypominam sobie. Zresztą nawet jeśli zastąpimy tu Boga Jahwe Zeusem lub Latającym Potworem Spaghetti, których hipotetycznie uznamy za potencjalnych Stwórców Wszechświata, to i tak wychodzi na to, że jest jakiś Bóg, który gwarantuje naszą racjonalność i poprawność działania naszych zmysłów. A więc ateizm w tym momencie i tak przegrywa i zostaje obalony. Teizm zaś zwycięża. Pozostaje tu już wtedy tylko kwestia semantyki. To, jak nazwiemy sobie Stwórcę Wszechświata, nie ma już specjalnie większego znaczenia. Ateista może nazwać Go sobie Potworem Spaghetti. Każdy ma takiego Boga, na jakiego zasługuje i do jakiego mentalnie dorósł. Dla mnie Stwórcą Wszechświata jest Bóg w Trójcy Jedyny. Dla ateisty jest to Potwór Spaghetti. Witamy ateistę w klubie teistów. Tak więc wyśmiewanie Boga przez porównywanie Go do baśniowych stworów i nadawanie Mu komicznych nazw nic ateistom nie pomoże. Jest to popełnianie przez ateistów błędu logicznego argumentum ad ridiculum i błędu fałszywej analogii. Teizm i apologetyka presupozycyjna nie zostały tu w żaden sposób obalone lub choćby naruszone. Ateista nie posiada tu żadnej sensownej argumentacji. Mogę porównać sobie na przykład Napoleona do Myszki Miki. Ale Napoleon i historyczne fakty z nim związane pozostają bez zmian, pomimo mojego porównania. Porównywanie czegokolwiek do czegokolwiek i karykaturowanie tego nic nie zmienia. Co najwyżej ośmiesza autora tego porównania i obnaża jego ubóstwo intelektualne.


    Wreszcie na koniec można dodać, że są pewni ateiści, którzy wymyślają jeszcze inne marne chochoły i desperackie manipulacje w temacie apologetyki presupozycyjnej. Twierdzą oni na przykład, że Bóg może okłamywać teistów przez swoje Objawienie, w którym zapewnia nas, że nasze zmysły i rozum są kompatybilne z otaczającym nas światem i z racjonalnością Boga (por. Rdz 5,1; Rz 1,20). Tymczasem Bóg nie okłamuje nas, że czyni nasze zmysły sprawnymi i nasze rozumy racjonalnymi. Gdyby Bóg kłamał, to zaprzeczałby sam sobie. Byłby więc wewnętrznie sprzeczny i tym samym nielogiczny. To zaś oznaczałoby, że jest w Bogu jakaś niedoskonałość i wadliwość. Ale Bóg nie może być niedoskonały i wadliwy. Nie może być w Nim żadnej niedoskonałości, bo inaczej nie byłby Bogiem i Absolutem z definicji. Tak więc nonsensem jest stwierdzenie ateisty, że Bóg zaprzecza sam sobie i nas okłamuje.


    Reasumując, wszystkie te karykaturalne pseudozarzuty, które ateiści próbują wymyślać przeciwko apologetyce presupozycyjnej, są wyjątkowo kiepskiej jakości i sprowadzają się do samych chochołów. Apologetyka presupozycyjna ma się świetnie i jest nie do ruszenia. Nic dziwnego - ateista nigdy nie będzie w stanie obalić apologetyki presupozycyjnej, bo aby to zrobić musiałby być racjonalny. A racjonalność ateisty to jest właśnie to, co apologetyka presupozycyjna neguje już na samym starcie. Na tym właśnie polega apologetyka presupozycyjna. To tak jak z wirusem, który uniemożliwia ci usunięcie go z komputera, gdyż już na samym starcie komputer jest wyłączany przez ten wirus, zanim jakikolwiek system operacyjny w ogóle się załączy. Szach i mat. Ateista nie ma więc czym podważyć apologetyki presupozycyjnej i już tylko kąsa ją swoją bezzębną szczęką. Brawa dla twórców i propagatorów apologetyki presupozycyjnej. To był właśnie szach i mat wobec ateistów za jednym zamachem.


    Jan Lewandowski, sierpień 2024.

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane