W potrzasku bredni. Prawdy i półprawdy na temat poplamionych krwią relikwii pasyjnych.
Niniejszy tekst jest odpowiedzią na artykuł Zenona Kuczery pt. W potrzasku świętej krwi. Czy raelianie sklonują Chrystusa?, zamieszczony w serwisie Racjonalista.pl[1]. W artykule tym Kuczera próbuje zanegować autentyczność trzech obiektów będących domniemanymi relikwiami męczeńskiej śmierci Jezusa na krzyżu: Chusty (Sudarionu, lub też Sudarium) z Oviedo, Tuniki z Argenteuil i Całunu Turyńskiego. Elementem łączącym wszystkie trzy obiekty jest to że zawierają domniemane plamy utworzone przez przelaną krew Jezusa. Umożliwia to badania porównawcze między tymi relikwiami, a także otwiera perspektywę badań genetycznych, które Kuczera usiłuje w swoim artykule wykpić.
Już na początku pragnę powiedzieć że niestety tekst Kuczery jest tekstem wyjątkowo marnym i wręcz obrzydliwym. Argumentacji jest tu jak na lekarstwo, a jej braki Kuczera usiłuje skompensować szyderstwem i drwiną. Widać że raczej nie stać go było na więcej, skoro musiał się uciekać aż do tak nędznych metod. Uważny czytelnik, który nie nabierze się na żałosne próby ośmieszenia omawianych relikwii, dostrzeże wręcz że w tekście Kuczery jest więcej argumentów za ich autentycznością niż przeciw. Tych ostatnich jest zaledwie kilka, i tylko jeden (datowanie radiowęglowe) może wywołać lekkie zaniepokojenie. Warto się jednak z nimi rozprawić, a przy okazji można omówić nieco szerzej wyniki badań nad tymże relikwiami. Zwłaszcza że są one mało znane, o ile jeszcze na temat Całunu Turyńskiego istnieje dość pokaźna literatura (co niestety nie eliminuje licznych fałszywych mitów rozpowszechnianych na jego temat), to w przypadku dwóch pozostałych obiektów jest niestety znacznie gorzej, pozostają one praktycznie poza świadomością ogółu społeczeństwa. A szkoda bo okazuje się że wszystkie te domniemane relikwie są bardzo silnie ze sobą powiązane, tworząc jakby jeden zespół, badania przeprowadzone na każdej z nich wspierają badania nad pozostałymi. W niniejszym tekście skupię się na stosunkowo dokładnym opisie historii i badań Sudarium z Oviedo, oraz Tuniki z Argenteuil. Badania Całunu Turyńskiego potraktuję za to nieco bardziej pobieżnie. Po pierwsze dlatego że nie jest to główny temat tego artykułu, a po drugie że dokładny opis jego historii i badań zająłby wiele, wiele, wiele razy więcej miejsca. Zainteresowanych odsyłam do tekstów dedykowanych Całunowi.[2] Jak się jednak okaże, i tak Całun Turyński jest najważniejszą z tych trzech relikwii i badania nad pozostałymi dwoma będą do niego prowadzić.
Nie będę też starał się za wszelką cenę „dociągnąć” historii wszystkich tych trzech relikwii do czasów Jezusa. Wbrew pozorom to wcale nie jest takie ważne. Wystarczy w przypadku jednej z nich (Całunu Turyńskiego) wskazać wiarygodną ścieżkę historyczną jaką dana relikwia przeszła od czasów Jezusa do czasów współczesnych, oraz spostrzeżenie, że jeśli jedna z nich zdołała przetrwać do czasów współczesnych, to dlaczego nie mogłyby pozostałe? Powiązania między tymi trzema relikwiami, oraz nierealność sfałszowania przynajmniej niektórych z nich, będą już wystarczającymi argumentami na ich autentyczność.
Tradycyjnie wypowiedź mojego oponenta przytoczona jest kursywą. Artykuł Kuczery przytaczam w całości, bez żadnych skrótów. Zachęcam również do zaglądania do przypisów, zawierają one wiele dodatkowych wiadomości.
W potrzasku świętej krwi. Czy raelianie sklonują Chrystusa?
Autor tekstu: Zenon Kuczera
Od tropienia Graala, do manipulacji genetycznych; od kulisów Watykanu, do sekretów w laboratoriach; od religijnej tezy sekty raelianów, do możliwości sklonowania człowieka — krew Jezusa była mamidłem największej zagadki świata lub najsprytniejszego oszustwa wszech czasów. Jaka rzeczywistość kryje się za tą tajemnicą? Czy ta sama krew poplamiła naprawdę relikwie z Pasji: chusty z Oviedo, tuniki z Argenteuil i całunu z Turynu? Jak wytłumaczyć niewiarygodnie dobrze zakonserwowane krwinki na relikwiach? Czy DNA jest ten sam? Czy jest przydatny do klonowania? Jaki jest cel tych, których diabeł kusi, żeby sklonować Boga? Odpowiedzi na te pytania doprowadzają do wniosku, że Kościół znalazł się w potrzasku, bo albo oszukiwał od zarania dziejów sfabrykowanymi relikwiami, albo — co dla niego gorsze — dogmat o boskim poczęciu Jezusa będzie musiał między bajki włożyć.
Odpowiedź:
Czy do takich, czy raczej może do skrajnie odmiennych wniosków (i kto tak naprawdę znalazł się w potrzasku) –to się wkrótce okaże.
Kościół przez wieki twierdził z uporem, że relikwie są autentyczne i tak było aż do czasu, kiedy naukowcy zbadali struktury tkanin, ustalili ich pochodzenie na podstawie zawartych w nich pyłków kwiatowych, przebadali próbki relikwii metodą węglową i zabrali się do badania krwi. Ustalili ponad wszelką wątpliwość, że relikwie nie pochodzą z pierwszego wieku.
Odpowiedź:
Czy twierdził z uporem –śmiem wątpić, szczególnie w ostatnich latach moim zdaniem Kościół zachowywał raczej bardzo daleką powściągliwość. Tak naprawdę bowiem relikwie NIE SĄ czymś na czym opiera się wiara Kościoła Katolickiego. Opiera się ona bowiem na Piśmie Świętym i Tradycji, zaś cześć oddawana relikwiom jest w zasadzie tylko dodatkiem. Katolicy nie mają obowiązku by wierzyć w autentyczność tej czy innej relikwii. Jeśliby się okazało że ten czy inny przedmiot jest fałszerstwem to sprawa byłaby oczywiście przykra, ale nie podważyłaby fundamentów Kościoła.[3]
A co tak naprawdę ustalili naukowcy –to się wkrótce okaże. Jeszcze jedna uwaga: w nauce (za wyjątkiem matematyki) nigdy się nie mówi że coś zostało ustalone „ponad wszelką wątpliwość” –zawsze mogą się pojawić nowe ustalenia które wszystko wywrócą do góry nogami.
Dalej Kuczera opisuje poszczególne relikwie. Jest to zasadnicza część jego artykułu, której należy poświęcić najwięcej uwagi:
Chusta z Oviedo
… jakich w starożytności używano do wycierania potu, ma nieznane pochodzenie. Jej istnienie historycznie potwierdzono dopiero od 1075 roku,
Odpowiedź:
Jest tu kilka aspektów które trzeba tutaj dokładnie omówić.
Po pierwsze data historycznego potwierdzenia istnienia relikwii. Rzecz nie jest wcale taka oczywista, bowiem w zależności od tego jak bardzo rygorystyczne kryteria oceny źródeł historycznych zastosujemy, tak przyjąć możemy różne daty od kiedy istnienie Chusty jest „historycznie potwierdzone” (pomijając opisy z Ewangelii). Taki jest niestety urok badań historycznych, w których musimy polegać na nie zawsze precyzyjnych źródłach sprzed setek lat, jakieś rozsądne kryteria trzeba przyjąć. Inaczej uprawianie historii byłoby niemożliwe. Oceny mogą się wahać o przeszło 500 lat. Najwcześniejsze oscylują ok. 570 roku kiedy to w dzienniku Anonimowego Pielgrzyma z Piacenzy (utożsamianym błędnie przez niektórych z Antonim z Piacenzy żyjącym ok. 270 lat wcześniej) odbywającego podróż do Ziemi Świętej znalazła się notka informująca o jaskini w pobliżu Jerozolimy, gdzie siedem mniszek żyjących pod ścisłą klauzurą opiekowało się chustą która okrywała głowę Jezusa.[4] Najpóźniejszą możliwą datą (pomijając już wszelkie wymyślane ad hoc teorie spiskowe) jest piątek 13 marca 1075 roku (część publikacji podaje sobotę 14 marca, datę sporządzenia relacji) –i jak nie trudno się domyśleć Kuczera przyjmuje tę skrajnie późną datę. Tego dnia bowiem tajemnicza Arca Santa –Święta Skrzynia, przechowywana od około roku 812 w Świętej Komnacie (Camara Santa) katedry San Salvador w Oviedo, została po raz pierwszy od kilkuset lat otwarta na polecenie króla Kastylii i Leonu Alfonsa VI, a jej zawartość zinwentaryzowana. Nie było to zwykłe wypełnienie polecenia –do tego spisu przygotowywano się starannie. 45 lat wcześniej, w 1030 roku biskup Poncjusz z pomocnikami próbował otworzyć Świętą Skrzynię. Gdy jednak podnieśli oni wieko zostali oślepieni przez światło z wnętrza, niektórzy trwale. Toteż próbę w 1075 roku poprzedził ścisły post i modlitwy już od Środy Popielcowej 18 lutego. Dodatkowo, by uniknąć nieszczęścia, król zaprosił do udziału w przedsięwzięciu osobę uważaną za rycerza bez skazy – niejakiego Rodrigo Diaz de Vivar, znany szerzej jako El Cid. Środki te okazały się skuteczne i skrzynię otwarto bez przeszkód. Pośród licznych relikwii znajdowało się Sudarium z widocznymi nań plamami krwi.[5]
Jakie były losy Świętej Skrzyni przed 1075 rokiem? Istnieje ponad pół tuzina dokumentów opisujących dzieje Arca Santa od czasu wywiezienia jej z Jerozolimy w 614 roku do umieszczenia w Świętej Komnacie zbudowanej przez króla Asturii Alfonsa II ok. 812 roku.[6] Chociaż trzeba przyznać że są one stosunkowo późne (pochodzą z XI-XIII stulecia), a ich autorzy, delikatnie mówiąc, mieli dość swobodne podejście do relacjonowania wydarzeń, to jednak w zasadniczych punktach są one zgodne. Różnice między opisami z poszczególnych manuskryptów dowodzą że opierały się one na niezależnych źródłach. Późny wiek ich spisania, nie jest z kolei jakąś wielką przeszkodą podważającą ich wiarygodność. Jest to raczej norma w przypadku historii starożytnej, gdzie wiele wydarzeń (np. podboje Aleksandra, czy wczesne dzieje Rzymu) relacjonowanych jest w dziełach spisanych kilkaset lat później.
Lista owych dokumentów:
Księga Testamentów biskupa Pelagiusza z Oviedo, pierwsza połowa XII wieku. Opisuje wywiezienie skrzyni z Jerozolimy podczas perskiej inwazji z 614 roku do Afryki (anachronicznie dodając że zrobił to prezbiter Jerozolimy Filip, towarzysz Hieronima), a następnie do Toledo. Podczas inwazji Arabów na początku VIII wieku została przeniesiona do Oviedo.[7]
Kodeks Valenciennes 99, po 1075. Wymienia że Arka przebywała w Jerozolimie, Kartagenie, Toledo i Oviedo.[8]
Kodeksy Valenciennes 30, Cambrai B804, Bruselas II 2544, XII wiek. Wspominają o dwóch świętych mężach zwanych Julian i Seranos którzy załadowali Skrzynię na statek w Jaffie i dopłynęli do Kartaginy „najważniejszego miasta w Afryce”. Następnie w wyniku inwazji bliżej nieokreślonych pogan, Skrzynię ewakuowano dalej, do Toledo, za czasów biskupa Ildefonsa (657-667). Po inwazji Berberów w 711 roku została ona ukryta na górze Monte Sacro w Asturii, a następnie przeniesiona do Oviedo. Niestety, ta wersja zawiera liczne anachronizmy i wątki legendarne. Np. przypuszczalnie teksty te mylą afrykańską Kartaginę (która została zdobyta przez muzułmanów dopiero w 698 roku) z hiszpańską Kartageną.[9]
Kronika mnicha z Silos, ok. 1115 roku. Wspomina o przewiezieniu Skrzyni z Jerozolimy do Sewilli, a następnie do Toledo gdzie przebywało przez 100 lat (co wydaje się wartością zaokrągloną w górę o ok. ćwierć wieku)[10]
Kronika Świata autorstwa Łukasza, biskupa Tui, ok. 1239. Pisze on, że w czasach fałszywego proroka Mahometa skrzynia została przetransportowana statkiem do Sewilli, a następnie do Toledo gdzie przebywała przez 95 lat aż do inwazji Maurów. Następnie ukrywana, w końcu dotarła do Oviedo.[11] Jednak stare manuskrypty z XII wieku sugerują że okres pobytu w Toledo wynosił tylko 75 lat (636-711), a nie 95 jak błędnie podano w wydaniu drukowanym z 1608 r.[12] W 636 roku umiera biskup Sewilli, św. Izydor i centrum religijne półwyspu iberyjskiego przenosi się z Sewilli do Toledo –przypuszczalnie wraz ze Świętą Skrzynią.
Na podstawie tychże tekstów możliwe jest zrekonstruowanie trasy wędrówki Świętej Skrzyni z Jerozolimy do Oviedo. Można przyjąć że Sudarium przebywało w Palestynie do 614 roku, zapewne pod opieką żyjących na pustyni zakonnic. Następnie w 614 roku, kiedy podczas ostatniej i najbardziej doniosłej z wojen bizantyjsko-perskich ci ostatni zdobyli Jerozolimę, zostało zapakowane do Świętej Skrzyni i poprzez port w Jaffie wysłane do Afryki. Gdzie dokładnie nie wiadomo, jednak najbardziej logicznym punktem (chociaż nie jest to nigdzie napisane wprost) wydaje się Aleksandria, stolica patriarchatu, drugie co do wielkości miasto w Cesarstwie Bizantyjskim. Biskup Pelagiusz pisze o tym ze Santa Arca przebywała w Afryce, tak samo jak kodeksy Valenciennes 30, Cambrai B804, Bruselas II 2544, te ostatnie zapewne błędnie przypisują że Arka przebywała w Kartaginie w obecnej Tunezji. Jednak bez wątpienia „najważniejszym miastem w Afryce” była Aleksandria, która została zdobyta przez perskiego szacha Chosroesa II w 616 roku. Stąd też konieczność kolejnej ewakuacji Skrzyni, tym razem do Kartageny (jak widać autorowi opowieści pomieszały się wszystkie historyczne detale), stolicy bizantyjskiej Hiszpanii. Jednak okres panowania Bizantyjczyków w Hiszpanii dobiegał końca i do 624 roku posiadłości bizantyjskie włączono w skład królestwa Wizygotów. Santa Arca trafiła do Sewilli, a po śmierci św. Izydora do Toledo. Przebywała tam aż do nagłego upadku monarchii Wizygockiej w 711 roku. W tym czasie Skrzynię przypuszczalnie otwarto, jako że późniejszy spis przeprowadzony przez Alfonsa VI wymienia relikwie św. Ildefonsa, jak już napisałem zmarłego w 667 roku.[13] W Kanonie VI Trzeciego Synodu w Bradze w roku 675 znajduje się wzmianka o wypełnionej relikwiami „Skrzyni Boga”.[14] Potwierdza to informacje z późniejszych dokumentów o istnieniu Skrzyni.
Kiedy muzułmański blitzkrieg przetaczał się przez Hiszpanię, chrześcijanie ukryli Skrzynię i inne relikwie na górze Monte Sacro. Fakt ukrywania relikwii w górach Asturii potwierdza , w spisanym w 977 roku dziele „Historia i opisanie Hiszpanii”, muzułmański historyk Abunbenque Mohamata Rasis.[15] Arca Santa pozostawała w ukryciu, aż została sprowadzona do Oviedo pomiędzy 761 (data założenia miasta) a 812 roku, kiedy Alfons II wybudował Świętą Komnatę. Tajemnicza Skrzynia pozostawała zamknięta aż do 1075 roku, a przynajmniej brak jest wzmianek o tym by ją otwierano. W połączeniu z brakiem wzmianek o kulcie Sudarium w Hiszpanii przed tym okresem, można śmiało zakładać że przez cały ten czas od 614 do 1075 roku leżało sobie spokojnie w jej wnętrzu.
Warto teraz przytoczyć dalszą historię Sudarium z Oviedo (co jak się okaże będzie miało dalej znaczenie w kwestii badania radiowęglowego). Mimo inwentaryzacji w 1075 roku strach przed boskim gniewem pozostał i Świętą Skrzynię nie otwierano przez wiele następnych stuleci. W 1113 roku pokryto ją srebrną powłoką z licznymi płaskorzeźbami i inskrypcjami. wyliczającymi schowane w niej relikwie między innymi łacińską sekwencją DE SEPULCRO DNICO EIUS ADQUE SUDARIO ET CRUORE SCISIMO, co znaczy "Z grobu Pana Jego Sudarion oraz Jego Najświętsza Krew".[16] Prośba króla Alfonsa XI w 1345 roku o otwarcie Skrzyni została odrzucona.[17] W 1547 roku biskup Don Cristobal de Rojas y Sandovala próbował ją otworzyć, jednak nagle tak bardzo opadł z sił, że nie był w stanie się poruszyć.[18] Jego następca, Don Juan F. de Torres, zaproponował w 1715 roku ponowne otwarcie skrzyni, ale kanonicy katedry się temu sprzeciwili.[19] Skrzynię otwarto dopiero w 1765, na polecenie wydelegowanego przez króla Ambrosio de Moralesa. Przy tej okazji Antonio Marina sporządził opis Sudarionu.[20] Z czasem zaczęto Sudarium wystawiać na widok publiczny. Tradycyjnie, dni w których Chustę wystawia się na widok publiczny i błogosławi nią wiernych to: Wielki Piątek, 14 września (Święto Podwyższenia Krzyża) i 21 września (dzień św. Mateusza).[21]
Podczas krwawej rewolucji w Asturii w 1934 lewaccy terroryści usiłowali zniszczyć katedrę w Oviedo. W nocy z 11 na 12 października podłożyli bombę w krypcie św. Leokadii, znajdującej się bezpośrednio pod Świętą Komnatą gdzie przechowuje się Sudarium. Efekty były przerażające. Święta Komnata została obrócona w gruzy, a Święta Skrzynia poszła w drzazgi. Na nieszczęście dla wojujących ateistów, Sudarium z Oviedo jakimś cudem ocalało praktycznie bez szwanku… Zachowało jednak pamiątkę po tym zdarzeniu, ślady materiałów wybuchowych zostały potem odkryte przez naukowców badających płótno. Wkrótce Święta Komnatę odbudowano przy wydatnym wsparciu samego Franco.[22] Odnowiono również Świętą Skrzynię.[23]
Dajmy jednak dojść do słowa Kuczerze i jego nieomylnej wyroczni:
natomiast metoda węglowa określa wiek materiału na od 650 do 700 roku.
Odpowiedź:
A ja pozwolę sobie doprecyzować informację podaną przez Kuczerę. Owszem, wykonano badania metodą węgla C-14 na próbkach pochodzących z Sudarium z Oviedo. Nieoficjalne badania… A co za tym idzie, tak naprawdę nie do końca wiadomo co, kiedy i jak zbadano. Po świecie krążą różne wersje opowieści o tym, jak to z datowaniem Sudarium było (prościej jest już chyba określić dzieje Świętej Skrzyni ponad 1000 lat temu). Historia zaczyna się od tego że w 1991 roku, na seminarium w Barcelonie poświęconym Całunowi Turyńskiemu, Mario Moroni podał że datowanie Sudarium dało wyniki pomiędzy pierwszym a siódmym wiekiem naszej ery.[24] Później, w 1994 roku na I Międzynarodowym Kongresie na temat Sudarium z Oviedo, podano że Moroni, na zlecenie znanego badacza Całunu Turyńskiego Pierluigi Baima Bollone, wysłał do dwóch laboratoriów w Tuscon i Toronto próbki pobrane przez szwajcarskiego palinologa Maxa Frei podczas jego wizyty w Oviedo w 1979.[25] Podano że laboratoria określiły datę pochodzenia Sudarium na okres między 653 a 786 rokiem (Toronto), oraz między 642 a 869 (Tuscon)[26] , lub też (inna wersja) między 642 a 769 (Tuscon)[27], w obu przypadkach na poziomie ufności 95%. Najbardziej prawdopodobny przedział mieści się między 679 a 710 rokiem.[28] Michael Hesemann podaje jeszcze nieco inną wersję, mianowicie pomiędzy 540 a 869 rokiem.[29] Baima Bollone wyraził opinię że wyniki te trudno zinterpretować, jako że były przeprowadzone na zanieczyszczonych próbkach trzymanych w niewiadomo jakich warunkach, i tak naprawdę nie mają większego znaczenia.[30] Nie opublikowano ich, o ile wiem, w żadnym fachowym czasopiśmie. Mark Guscin usiłował drążyć dalej temat i wyjaśnić sprawę. Która gmatwała się coraz bardziej. Przedstawiciel laboratorium w Tuscon A.J.T. Jull stwierdził że laboratorium otrzymało resztki lnianych próbek o niewiadomym pochodzeniu. Z kolei Paul Damon, kierownik laboratorium w Tuscon odpisał Guscinowi że próbki zostały dostarczone w postaci gazowej (dwutlenek węgla) w nieszczelnych ampułkach – co umożliwiało wymianę gazów z otoczeniem (czyli oczywiście wiarygodność wyników jest zerowa)…[31] Na tym można by właściwie zakończyć sprawę datowania radiowęglowego Sudarium, ale jeszcze do niej wrócę w trakcie omawiania podobnego badania Tuniki z Argenteuil–ponieważ obamają kilka bardzo podobnych cech.
Cóż tam dalej pisze Kuczera na temat Sudarium z Oviedo?
W czerwcu 1993 roku doktor Carlo Goldoni z uniwersytetu w Madrycie przebadał próbki krwi pobranej z chusty w Oviedo i podał, że chodzi o grupę AB (tę samą grupę stwierdzono na pozostałych reliktach). Kongres syndologiczny w Oviedo w roku 1994 uznał wyniki.
Odpowiedź:
No fajnie, tylko czy Kuczera zdaje sobie sprawę z konsekwencji tego co tutaj pisze? Bo chyba właśnie strzelił sobie pierwszego samobója…
Wiemy że na wszystkich trzech relikwiach stwierdzono tę samą grupę krwi, i to nie byle jaką, tylko AB, najrzadszą w całej ludzkiej populacji -ma ją tylko ok. 5 % ludzi (1 na 20).[32] Oczywiście jest pewna populacja w której występuje częściej- Żydzi Mizrachijscy, żyjący na Bliskim Wschodzie od czasów przed diasporą. 18 % z nich (prawie 1 na 5) ma grupę AB.[33]
Wypadałoby dodać że krew grupy AB wykryto nie tylko na tych trzech domniemanych relikwiach męki Chrystusa. Również badania przeprowadzone w 1970 roku przez profesora Odoardo Linoli nad zachowanymi fragmentami hostii przemienionej w mięsień sercowy, i wina w ludzką krew, w wyniku cudu eucharystycznego (przypominam że wg doktryn Kościoła Katolickiego chleb i wino stają się prawdziwym Ciałem i Krwią Jezusa), który wg legendy wydarzył się ok. 700 roku w Lanciano, wykazały że krew ta posiada grupę AB.[34] Tą samą grupę krwi wykryto podobno podczas cudu eucharystycznego w Finca Betania w 1991 r.[35], oraz na hostii z Sokółki, gdzie również domniemywa się że mógł się wydarzyć cud eucharystyczny.[36] Ponieważ jednak w tych dwóch ostatnich przypadkach mamy do czynienia z niepewnymi artykułami prasowymi, nie będę ich dalej uwzględniał. Niestety, pomimo poszukiwań nie udało mi się znaleźć danych dla innych cudów eucharystycznych (jest ich ponad 130). Również w przypadku innych relikwii zawierających domniemaną krew Jezusa nie mam żadnych informacji na temat grup krwi (i wątpię by takie badania zostały na nich w ogóle przeprowadzone). Z konieczności w dalszej statystyce oprę się tylko na 4 relikwiach: Cudu z Lanciano, Całunu Turyńskiego, Tuniki z Argenteuil i Sudarium z Oviedo (kolejność jest taka jak chronologia określenia grupy krwi na poszczególnych relikwiach). W przypadku reszty przyjmuję że ich grupa krwi jest nieznana i nie ma wpływu na wynik rozważań, na obecnym etapie wolno mi to zrobić. Dopiero gdy poznam wyniki badań grup krwi dla kolejnych obiektów będę musiał je uwzględnić w statystyce.
Rozumowanie (proszę Czytelnika prześledził je bardzo dokładnie i ze zrozumieniem) jest takie: jeśli wszystkie wymienione relikwie są relikwiami krwi Jezusa, to oczywiście wszystkie muszą posiadać tą samą grupę krwi. Załóżmy teraz że tak nie jest, że wszystkie relikwie powstały niezależnie, bez związku ze sobą (co oznacza że co najmniej 3 z nich są fałszywe -1 z nich może, ale nie musi być prawdziwa). Ot kilka grup fałszerzy wpadło na pomysł by podrobić relikwie, i każda z nich stworzyła inną w różnym miejscu i czasie, wykorzystując krew różnych ludzi. Teraz przytoczmy rozkład grup krwi w ludzkiej populacji:[37]
Grupa 0 –ok. 0,44 populacji
Grupa A–ok. 0,35 populacji
Grupa B –ok. 0,16 populacji
Grupa AB –ok. 0,05 populacji
Pierwsze pytanie: jaka jest szansa że na wszystkich 4 relikwiach znajdzie się ta sama grupa krwi (nieważne jaka, gdyby się okazało że na wszystkich 4 zamiast grupy AB jest grupa 0, to zwolennicy autentyczności też byliby zadowoleni)? Ponieważ grupy krwi zaczęto rozróżniać dopiero na początku XX wieku, byłoby to losowanie na ślepo.
Weźmy grupę krwi 0. Szansa że wystąpi na wszystkich czterech relikwiach wynosi (z założenia że są to zdarzenia niezależne) (0,44)4=0,037. Musimy posumować podobne obliczenia dla pozostałych grup. Sumaryczne prawdopodobieństwo wystąpienia tej samej grupy krwi wynosi:
(0,44)4+(0,35)4+(0,16)4+(0,05)4= 0,055= 4:73.
Czyli 4 szanse na 73. Szanse małe, ale wciąż nie porażająco małe. Gdybyśmy z kolei przyjęli nieco mniej restrykcyjne założenie że dwie (dowolne) relikwie pochodzą od tego samego człowieka, to szanse na to że dwie pozostały przypadkiem będą miały taką samą grupę krwi (na razie nie określamy jaką) wynoszą (założenie że dwa wyniki są takie same redukuje nam jedną potęgę):
(0,44)3+(0,35)3+(0,16)3+(0,05)3= 0,135= 10:74
Zakładając wspólne pochodzenie trzech, to szansa że czwarta też będzie miała taką samą grupę:
(0,44)2+(0,35)2+(0,16)2+(0,05)2= 0,348= 10:29
Oczywiście gdy zakładamy że wszystkie cztery mają wspólne pochodzenie to wynik wynosi:
0,44+0,35+0,16+0,05= 1
Ale jest rok 1971, i ustaliliśmy że na jednej z relikwii (Lanciano) jest najrzadziej występująca grupa krwi, czyli AB.
Drugie pytanie: ustaliliśmy że na jednej z relikwii jest grupa AB. Badamy teraz trzy pozostałe. Jeśli powstały niezależnie to jaka jest szansa że na pozostałych odkryjemy ta samą grupę AB jeśli powstały one niezależnie od siebie? Oczywiście:
(0,05)3=0,00000625= 1:8000
Szansa jedna na osiem tysięcy!
Weźmy jeszcze zupełnie absurdalne, fantastyczne założenie że ci fałszerze domyślali się że w XX-XXI stuleciu uczeni będą grzebać w ich fałszywych relikwiach, i żeby zmniejszyć szansę że wykryją oni wtedy szachrajstwo (kiedy twórców dawno już zjedzą robaki), wszyscy zdecydowali się użyć krwi nie byle jakich osobników, tylko wyselekcjonowanych z populacji Żydów Bliskowschodnich, grupy etnicznej do której należał Jezus ( i w której 1 osoba na 5 ma grupę AB). Wówczas szansa że na wszystkich trzech relikwiach znajdzie się ta sama grupa AB wynoszą „tylko” :
(0,20)3=0,008 =1:125
Czyli nieco poniżej jednego procenta.
Natomiast gdybyśmy przyjęli że dwie (dowolne) relikwie pochodzą od tego samego człowieka, to szanse na to że dwie pozostały przypadkiem będą miały grupę AB wynoszą odpowiednio 1:400 dla ogółu populacji i 1:25 dla Żydów bliskowschodnich, zaś zakładając wspólne pochodzenie trzech to szansa że czwarta też będzie miała grupę AB wynosi odpowiednio 1:20 i 1:5.
Wniosek jest taki: istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo takiej zbieżności grup krwi, jeśli krew na wszystkich czterech relikwiach pochodzi od czterech różnych, zupełnie przypadkowych osób. Nie jest to niemożliwe, ale o wiele realniejsza jest hipoteza że jedna i ta sama osoba (na razie nie interesuje nas kim była ta osoba) pozostawiła swoją krew na wszystkich relikwiach.[38] No chyba (ale to już zupełny odlot) że fałszerze się zmówili, poznali nie wiadomo skąd sekret grup krwi i wyselekcjonowali cztery osoby których grupę krwi ustalili jako AB. Jak się później okaże badania wszystkich trzech relikwii (Całun, Sudarium, Tunika), które Kuczera uważa za falsyfikaty, będą wspierać tezę o tym że są powiązane z jedną i tą samą osobą.
Aby jednak obronić konkluzję do jakiej doszliśmy w poprzednim paragrafie, trzeba udzielić dodatkowych wyjaśnień, uprzedzając krytykę. Rachunek prawdopodobieństwa i statystyka to w rzeczywistości bardzo śliska sprawa, która jest bardzo często nadużywana zarówno przez wierzących jak i niewierzących w ideologicznych dysputach. Wiele zależy od interpretacji założeń, odpowiednio nimi manipulując można dojść do różnych wniosków.
Pierwsza sprawa: Czy to że mamy powyżej różne wyniki nie sprawia że te obliczenia są bez sensu? Otóż nie, bowiem mamy określone pytania, a statystyka ma nam tylko udzielić wskazówek jak na nie odpowiedzieć. Jest to kwestia postawienia problemu. Pierwsze pytanie to: czy sytuacja że mamy cztery takie same wyniki pomiarów grupy krwi (nieważne jakiej) jest zdarzeniem pewnym, czy może bardzo, albo mało prawdopodobnym? Okazuje się że mało dla niezależnych zdarzeń, ale jest to zdarzenie pewne dla hipotezy że wyniki mają wyjść te same (krew pochodzi od tego samego człowieka, lub od grupy ludzi, o których wiemy że mają taką samą grupę krwi –posiadanie tej wiedzy było niemożliwe w średniowieczu). Wynik pomiarów koresponduje lepiej z hipotezą alternatywną że wszystkie relikwie poplamił ten sam człowiek (o póki co nieokreślonej grupie krwi) niż z tzw. hipotezą zerową, że jest to czysty przypadek (a także lepiej niż z rozwiązaniami pośrednimi, tzn. że tylko część relikwii jest ze sobą powiązana, które też moglibyśmy przyjąć za hipotezę zerową). Przeprowadzamy w ten sposób zwykły test statystyczny, gdzie mamy hipotezę zerową, alternatywną, poziom istotności, moc testu, obszar krytyczny (sprowadzający się tu do jednego punktu). Teraz determinując grupę krwi jako AB na jednej z nich stawiamy drugie pytanie: czy to że na pozostałych trzech jest taka sama jest pewne, bardzo czy mało prawdopodobne? Okazuje się że mało, ale gdy już nam tak wyszło, to jest to już zdarzenie pewne (tak samo jak wynik kombinacji totolotka jaki obstawiamy że padnie w następnym losowaniu jest zdarzeniem mało prawdopodobnym, ale po losowaniu, jeśli obstawiliśmy poprawnie i wygraliśmy, jest pewnym). Czyli pasuje to lepiej do hipotezy alternatywnej (że na pozostałych relikwiach jest krew tego samego człowieka) niż do hipotez zerowych, sformułowanych tak jak w pytaniu pierwszym. Widzimy że zagadnienia są postawione sensownie –przynajmniej w sensie statystycznym rzecz jasna… Okazuje się np. że prawdopodobieństwo że w pierwszym pytaniu przyjmując hipotezę alternatywną (wszystkie cztery relikwie poplamił jeden człowiek, przy hipotezie zerowej całkowitej niezależności wszystkich relikwii) popełniamy błąd (czyli trzeba było przyjąć że jest to kwestia przypadku) jest dużo większe (4:73) niż w drugim (1:8000), pomimo iż mamy (pozornie) takie same hipotezy zerowe i alternatywne! Wyniki mogą się co prawda wydawać paradoksalne, ale są logicznie poprawne. Otóż w drugim pytaniu problem jest postawiony o wiele konkretniej, mianowicie w odniesieniu do jednej z relikwii (obojętnie której) i pytamy się o określoną grupę krwi. Mamy bowiem więcej danych. Wiemy ze warunkiem koniecznym autentyczności wszystkich naraz czterech badanych relikwii jest jednolitość grupy krwi –ale nie jest nią to że musi to być krew AB! Ten warunek postawimy dopiero gdy określimy że na jednej z nich jest właśnie AB –co automatycznie zmieni problem, jako że obecność AB na tej relikwii będzie zdarzeniem pewnym.
Druga sprawa: trzeba to powiedzieć jasno, by ktoś nie doszedł do błędnych wniosków. Powyższe rozważania nie mówią nic jakie jest prawdopodobieństwo że wszystkie relikwie zawierają krew tej samej osoby (tak samo jak w przypadku totolotka, fakt że Kowalski skreślił poprawne liczby nie mówi nam jakie jest prawdopodobieństwo że Kowalskiemu się poszczęściło i wygrał uczciwie, a jakie że wyniki były zdeterminowane bo Kowalski coś tam majstrował przy maszynie losującej). Mówią tylko o tym że wyjaśnienie zbieżności przypadkiem jest mało prawdopodobne (im więcej relikwii przyjmujemy jako niezależnych tym mniejsze prawdopodobieństwo). Wnioski są statystyczne, a nie przyczynowe. Podam jeszcze jeden przykład. Jeśli wyciągniemy z lodówki nieoznakowane próbki krwi, zbadamy cztery i wszystkie okażą się mieć grupę AB to mamy dobry powód by podejrzewać że w tej lodówce przechowuje się tylko próbki dla pacjentów z grupy AB –szanse że to przypadek są małe (nie oznacza to że są to próbki tego samego pacjenta, ale gdybyśmy lodówkę zastąpili barokową szafką i ampułkami, pochodzącymi z czasów gdy grup krwi nie umiano określać, to byłyby solidne podstawy do takiego wniosku-wówczas jedynym sposobem na –nieświadome- zdeterminowanie tej samej grupy krwi było użycie krwi jednej osoby). Ale jeśli będziemy zaczepiać przypadkowych przechodniów na ulicy, pobierać im krew i określać jej grupę, i cztery pierwsze wyniki okażą się AB, to mimo iż szanse uzyskania przypadkiem takiego wyniku są małe, to my wiemy że taki a nie inny wynik jest kwestią przypadku – bo wybieraliśmy pacjentów całkowicie losowo.
Trzecia sprawa: co będzie jak zbadamy inne domniemane relikwie krwi Jezusa pod względem grupy? Jeśli okaże się że wynosi ona również AB, to tylko wzmacnia nasz wniosek. Jeśli jednak okaże się inna, to mamy pewien kłopot, bowiem wtedy jesteśmy pewni, że przynajmniej jedna z tych relikwii jest fałszywa. Badania statystyczne nie powiedzą nam jednak która, wskażą tylko że (z ich punktu widzenia) bardziej prawdopodobne jest to że należy odrzucić tą której grupa jest inna niż pozostałych. W przypadku badań większej populacji relikwii możemy określić rozkład grup krwi ustalonych w przypadku poszczególnych relikwii. Gdyby wszystkie, lub prawie wszystkie z wyjątkiem jednej, byłyby powstałymi niezależnie od siebie fałszywkami rozkład ten powinien dla coraz większej populacji próbek dążyć do rozkładu grup krwi dla całej populacji ludzkiej (lub przynajmniej świata chrześcijańskiego). Ale gdyby część relikwii miałaby wspólne pochodzenie sprawa skomplikowałaby się. Statystyka niewiele mogłaby tu pomóc –najwyżej na podstawie tego że jeden wynik występowałby częściej niż oczekujemy wskazałaby na możliwość że przynajmniej część relikwii o tej grupie krwi ma wspólne pochodzenie (jest autentyczna albo pochodzi z tej samej „fabryki” podróbek).
Nasuwa się tu czwarta sprawa: dobór próbki. Musimy zdecydować co bierzemy jako próbkę populacji, a co musimy odrzucić. Oczywiście trzeba brać tylko te obiekty co do których mamy wiarygodne przesłanki że są obiektami które nas interesują (relikwiami krwi Jezusa) –kryteria co uznajemy za wiarygodne leżą poza domeną statystyki. Gdybyśmy do naszych czterech relikwii dołączyli stado pacjentów ze szpitali psychiatrycznych, uważających się za wcielenie Jezusa, i traktowali ich na równych kryteriach co te cztery relikwie, wiadomo że otrzymalibyśmy rozkład grup krwi zbliżony do ogółu populacji (co diametralnie zmieniłoby wnioski- znalezienie 5 ludzi mających grupę AB z populacji 100 osób nie jest niczym nieoczekiwanym). I podobnie, dorzucenie do czterech relikwii próbek krwi ze szpitala, o wyraźnie oznaczonej grupie AB, będzie czystym szachrajstwem które nieuczciwie zmieni wyniki –takich nie wolno brać pod uwagę.
Gdyby zatem przy badaniach okazało się że któraś relikwia ma inną grupę krwi to musielibyśmy zdecydować: czy ją odrzucić, czy może pozastatystyczne argumenty na rzecz jej autentyczności są dużo silniejsze niż wszystkich pozostałych razem wziętych i to pozostałe musimy odrzucić? Na szczęście nie mamy póki co tego dylematu.
Piąta sprawa: co z dodatkowymi czynnikami, takimi jak czynnik Rh, czy sekwencja genetyczna? Są to dodatkowe cechy które w przyszłości należałoby porównać na wszystkich relikwiach i przeprowadzić podobny rachunek. Im więcej cech wspólnych między wszystkimi relikwiami, tym silniejsze przesłanki będziemy mieli by przypuszczać że pochodzą one od jednego człowieka (ale znalezienie jednej potwierdzonej różnicy, której w żaden sposób nie da się wytłumaczyć, wyklucza tę tezę), jako że prawdopodobieństwo wystąpienia ich na wszystkich w wyniku koincydencji jest coraz mniejsze.
Szósta sprawa, nie związana już ze statystyką. Kuczera o tym nie wspomniał, ale jest to jeden z ulubionych „argumentów” przeciwników autentyczności relikwii. Sądzę więc że warto w tym miejscu o nim wspomnieć, bo ktoś może się kiedyś z tym spotkać.
Otóż kiedy tylko przeprowadzono badania grup krwi na relikwiach, oponenci ich autentyczności, wiedząc że zaczyna im się palić grunt pod nogami, zaczęli rozpowszechniać twierdzenie że „każda stara krew okazuje się grupą krwi AB” bo przeciwciała anty-A (obecne w krwi o grupie B oraz 0) i anty-B (w grupie A oraz 0) rozkładają się z czasem (oczywiście nikt nie potrafi powiedzieć o jak długi przedział czasu chodzi), przez co krew dowolnej grupy upodabnia się do AB (ciekawe że wyciągnięto ten argument dopiero po tym jak opublikowano takie a nie inne wyniki badań). Gdyby tak było naprawdę, wszystkie powyższe rozważania statystyczne straciłyby sens, bo określenie grupy jako AB byłoby zdarzeniem pewnym. Sprawa narobiła dużo zamieszania, tak że nawet zwolennicy autentyczności Całunu Turyńskiego zaczęli ją powtarzać.[39] Ale w końcu została wyjaśniona. Obecność przeciwciał w surowicy nie jest jedynym sposobem określenia grupy krwi. Drugą cecha jest występowanie określonych antygenów na powierzchni krwinek, antygenów A w przypadku grupy A, B dla grupy B, A i B dla AB i żadnego w przypadku grupy 0. Wykrycie określonych antygenów determinuje określony typ grupy krwi. Pozostaje jeszcze jedna kwestia, mianowicie że zanieczyszczenia organiczne (których na omawianych tkaninach jest mnóstwo) mogą dawać fałszywe odczyty obecności antygenów A oraz B. Jednak i z tym problemem można sobie poradzić. Jeden z odkrywców (obok Hellera i Adlera) krwi na Całunie Turyńskim tak pisze o sobie w trzeciej osobie:
„Istnieje jednak wiele czynników, które prowadzą do błędów w określaniu grupy na starożytnych plamach i znana jest cała seria antygenów zwierząt, robaków i bakterii zdolnych wywołać odpowiedzi mylnie pozytywne zwłaszcza gdy chodzi o grupę B. Niemniej jednak w pobranych przez Baima Bollone w 1978 r. nitkach zanieczyszczenie ze strony ewentualnych materiałów konserwujących jest wykluczone z tej przyczyny iż włókna poplamione, które dostarczyły odpowiedzi pozytywnej oraz włókna białe, które jej nie dostarczyły, były badane parami na tych samych szkiełkach mikroskopowych. Należy dodać że kontrola pod mikroskopem elektronicznym nie wykazała różnic między intensywnością aglutynacji A i aglutynacji B. Z drugiej strony wcześniejsze badania hematologiczne dowiodły że krew na Całunie jest doskonale zachowana, nie ma śladów zanieczyszczeń, prawdopodobnie za sprawą inhibicyjnej obecności aloesu i mirry. Wreszcie niedawne analizy wykonane przez Garza-Valdèsa potwierdziły występowanie antygenu B.”[40]
Widzimy więc że nie jest prawdą, że stara krew w testach zawsze okazuje się krwią grupy AB –racjonaliści robią z igły widły. Możemy śmiało zaufać (choć nie bez małej szczypty krytycyzmu) że wyniki badań grupy krwi są prawdziwe.[41] Wiemy też na przykład, że badania mumii faraona Tutanchamona zdołały wykazać że posiadał on grupę krwi A, pomimo iż zmarł on ponad 1300 lat przed Chrystusem![42] Rozwiewa to mit że każda stara próbka krwi daje odczyt grup AB.
Istnieje jeszcze jeden mit na temat grup krwi wykrytych na relikwiach. Czasem się twierdzi że grupa krwi B, a zarazem AB nie istniała w czasach Chrystusa. Pomijając już fakt że jest to nieprawda[43], to w przypadku Jezusa nie ma to znaczenia. Jak wiadomo istnieje dogmat o dziewiczym narodzeniu Jezusa (który Kuczera, wykazując się ignorancją zarówno w dziedzinie biologii jak i teologii, próbuje obalić). Stawia to pod pewnym znakiem zapytania sens wszelkich badań genetycznych idących w kierunku przyporządkowania Jezusa określonej grupie etnicznej, w której występuje taka czy inna cecha genetyczna (na przykład czy wykształciła się w niej już grupa AB). O ile bowiem można przypuszczać (choć to czyste spekulacje) że Jezus połowę genów odziedziczył po matce (Maryi), z pochodzenia Żydówce, to drugą, ojcowską połowę genów musiał dołożyć Ojciec lub Duch Święty (lub Ojciec za pośrednictwem Ducha Świętego ????). W każdym bądź razie, nie pochodziłaby od członków danej społeczności.
Podsumowując: już same statystyczne analizy faktu występowania na wszystkich czterech relikwiach tej samej grupy krwi AB czynią mało prawdopodobną hipotezę, że wszystkie one są wyprodukowanymi niezależnie w średniowieczu fałszerstwami. Jak się okaże istnieją jeszcze mocniejsze argumenty na związki między Całunem Turyńskim, Sudarium z Oviedo i Tuniką z Argenteuil. Dajmy jednak się wypowiedzieć Kuczerze:
Badania wykazały jednakże, że pobrana krew jest w rzeczywistości mieszanką surowicy (oczyszczonej plazmy krwi, pozbawionej czynników koagulacyjnych) i rozcieńczonej krwi w stosunku 1 do 6. To tłumaczy, dlaczego krew jest tak dobrze zachowana.
Odpowiedź:
I to jest ostatnie zdanie Kuczery w artykule na temat Sudarium. No fajnie, tylko czy w jakikolwiek sposób podważa ono autentyczność Sudarium z Oviedo?
Ciągle o tym płótnie, a Czytelnik pewnie ciągle nie wie czym tak naprawdę jest Sudarium z Oviedo (bo mu Kuczera nie raczył dokładnie opisać). Przyszedł czas żebym ja to zrobił.[44]
Sudarium z Oviedo to płótno o wymiarach 85,5 na 52,6 cm, wykonane z lnu skręconego w kierunku Z. Widać na nim dwie duże, symetryczne plamy krwi. Uważane jest za chustę którą okryto Jezusowi głowę po śmierci na krzyżu. Po zdjęciu z krzyża, Sudarium przypuszczalnie ściągnięto, nasączono mirrą i aloesem by zakonserwować krew, i zostawiono w grobie. Pierwszy Międzynarodowy Kongres na temat Sudarium z Oviedo w 1994 roku podsumował wyniki pięcioletnich badań nad Sudarium w następujących punktach:[45]
1. Sudarium z Oviedo jest relikwią, której od dawna oddawana jest cześć w katedrze. Poplamione zostało ludzką krwią grupy AB.
2. Len jest pobrudzony zmięty, podarty, a pewnych miejscach nadpalony, poplamiony i mocno zanieczyszczony. Nie wykazuje jednak żadnych cech oszukańczej manipulacji.
3. Wydaje się że podczas pogrzebu przykrywał twarz dorosłego człowieka przeciętnego wzrostu.
4. Mężczyzna którego twarz przykrywało Sudarium, nosił brodę i długie włosy związane na karku w rodzaj końskiego ogona
5. W dolnych partiach potylicy znajdowały się liczne rany spowodowane bardzo ostrymi przedmiotami. Rany te krwawiły godzinę przed zetknięciem się z chustą.
6. Usta mężczyzny były zamknięte, jego nos złamany i przesunięty na prawo przez ciasno przyłożoną chustę.
7. Mężczyzna był martwy. Nie da się powiązać mechanizmu powodującego powstanie plam krwi z ruchami oddechowymi.
8. Zanim mężczyzna owinięty został chustą, prawie cała jego głowa, ramiona oraz część pleców pokryte były krwią. Krew ta jest krwią premortalną, pojawiła się więc przed śmiercią i wyraźnie różni się od krwi postmoralnej, czyli tej która wypłynęła po śmierci. Stąd można wnioskować że mężczyzna przed swoją śmiercią został czymś zraniony, a to spowodowało krwawienie skóry głowy. Pozostałe zranienia musiały wystąpić na barkach, ramionach oraz górnej części pleców.
9. Bezpośrednią przyczyną śmierci tego mężczyzny był obrzęk płuc. Większa część plam na chuście pochodzi z osocza, zmieszanego w proporcji 6:1 z krwią.
10. Po nastąpieniu śmierci, zwłoki mężczyzny przez około godzinę znajdowały się w pozycji pionowej. Prawe ramię było wygięte do góry, głowa pochylona była o siedemdziesiąt stopni do przodu i dwadzieścia stopni na prawą stronę. W pozycji tej znajdował się, kiedy na Glowie położono mu po raz pierwszy chustę.
11. Po około czterdziestu pięciu minutach ciało zmarłego zostało poruszone, przy czym ktoś próbował zatamować ręką płynący z nosa strumyk płynu.
12. W końcu zmarły został ułożony poziomo, twarzą do góry i niesiony był na krótkim odcinku, nie dłużej niż pięć do dziesięciu minut. W tym czasie płyn wyciekający z nosa rozlał się po chuście. Poprzez ucisk chusty na nos –w wyniku czego pojawił się krwawy odcisk palca –próbowano zatrzymać wyciek. Później kontynuowano transport ciała.
13. Po przybyciu na miejsce zdjęto chustę z twarzy zmarłego.
14. Na koniec zetknęła się ona ze śladami mirry i aloesu.
Nieźle, nieprawdaż? Wszystko się zgadza co do joty z relacjami z Ewangelii odnośnie ukrzyżowania Jezusa. Ciekawe skąd fałszerz z czasów wczesnego średniowiecza mógł się spodziewać, że tysiąc lat później specjaliści od medycyny sądowej będą się przyglądać jego dziełu, skoro włożył tyle wysiłku w jego wykonanie? Sprowadza to również nowe światło na zagadnienia historyczne. Jak już pisałem, Sudarium wyciągnięto ze Świętej Skrzyni w 1075 roku i nie ma wzmianek by zrobiono to wcześniej, po ewakuacji Skrzyni z Jerozolimy w 614 roku. Ale nie dowodzi to jeszcze że Sudarium było w niej od 614 roku. Racjonaliści (dlaczego ja muszę za nich wymyślać argumenty „przeciw”?) mogliby pewnie powiedzieć że Sudarium (powstałe według nieomylnego testu radiowęglowego ok. 700 roku) podrzucono po kryjomu do Skrzyni w międzyczasie. Tym bardziej, że pewnie nie wierzyliby w historyjki o tym, jak w 1030 roku biskupa Poncjusza oślepiło światło bijące z wnętrza Skrzyni, mogliby np. podejrzewać że bajeczkę tę wymyślono by kamuflować niecne działania odbywające się wokół pudła. Tylko… po co? Po kiego grzyba tworzyć tak skomplikowany falsyfikat, imitujący chustę okrywającą twarz ukrzyżowanego człowieka (lub po prostu rzeczywiście ukrzyżować kogoś i w ten sposób uzyskać cenny artefakt), po to tylko by schować go przed oczami świata w skrzyni na 40 albo i 700 lat? Przecież to jest zupełnie zbędne, przez te wszystkie stulecia odbywały się pielgrzymki do Oviedo, pomimo iż nikt nie widział co jest w środku Santa Arca, mogła ona być pusta jak Miejsce Najświętsze w Drugiej Świątyni Jerozolimskiej.
Pozostaje jeszcze krótko opowiedzieć o związkach Sudarium z Całunem Turyńskim. Istnieje wiele cech wspólnych między tymi dwoma płótnami. Alan Whanger, stosując technikę obrazów spolaryzowanych doliczył się 70 punktów wspólnych między Sudarium i przednim wizerunkiem twarzy postaci na Całunie Turyńskim, oraz 50 między Sudarium i tylnim wizerunkiem.[46] Nawet jeśli ktoś uważa że Whanger przesadza z liczbą zgodności, to raport z III Międzynarodowego Kongresu Odnośnie Studiów nad Całunem Turyńskim stwierdza następujące korespondencje między Sudarium a Całunem: rozmiar i położenie plam na Sudarium utworzonych wokół charakterystycznych punktów twarzy (nosa, policzków, brody itp.) zgadza się z odpowiednimi obszarami twarzy na Całunie Turyńskim[47] i plamy krwi wyciekłej za życia są te same na obu płótnach[48] (z wyjątkiem charakterystycznego śladu w kształcie litery epsilon na Całunie Turyńskim –przypuszczalnie Sudarium z jakichś powodów w tym miejscu nie stykało się z twarzą[49], lub też ślad ów był na tyle zaschnięty że w czasie stosunkowo krótkiego czasu stykania się z Sudarium nie zdążył się odbić, podczas gdy dłuższy kontakt z płótnem Całunu pozwolił na uzyskanie odbicia –koniec tej plamy został odnaleziony na odpowiednim miejscu na Sudarium[50]), nie mówiąc już o tej samej grupie krwi. Raport stwierdza:[51]
„Moglibyśmy zadać następujące pytanie –jakie jest prawdopodobieństwo że dwa zbiory plam utworzonych losowo, w różnym czasie, na różnych ciałach, mogą odpowiadać sobie do takiego stopnia na płaskiej powierzchni? Chociaż nie znamy na razie odpowiedzi na to pytanie, jest jasne że prawdopodobieństwo to jest niezwykle małe. Jeśli dodamy do tego uwarunkowania fizyczne (czas i mechanizmy formowania się plam) i historyczne, pozostaje nam tylko jedna możliwa odpowiedź –wszystko wydaje się wskazywać że oba płótna okrywały to samo ciało, i że było to ciało Jezusa z Nazaretu, Żyda ukrzyżowanego na rozkaz rzymskiego gubernatora Poncjusza Piłata 3 kwietnia 33 roku (lub 7 kwietnia 30 roku) w południe czasu lokalnego, w miejscu zwanym Golgota.”
Na tym póki co kończę opis Sudarium z Oviedo. Wielu kwestii i tak nie poruszyłem (np. odkrytych pyłków roślin z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, dziur po kolcach od korony cierniowej, czy tradycji ikonograficznej która sprawia że na zdecydowanej większości przedstawień martwy Chrystus ma głowę pochyloną w prawo, tak jak sugeruje Sudarium). Przejdźmy teraz do Tuniki z Argenteuil. Zobaczmy co na ten temat pisze Kuczera:
Tunika z Argenteuil
… jest okryciem, w którym — zdaniem niektórych — Jezus niósł krzyż. Opisywał ją dokument z 1156 roku, który zaginął dwadzieścia lat temu w dziwnych okolicznościach. Podawał on, że tunikę wywiozła z Palestyny w 326 roku św. Helena (matka Konstantyna).
Odpowiedź:
Już te trzy zdania pokazują że Kuczera nie wie o czym pisze –miesza bowiem Tunikę z Argenteuil z Suknią z Trewiru. Zaginiony dokument z 1156 (posiadamy obecnie jedynie jego fotografie[52]) odnosi się do Tuniki z Argenteuil, odnalezionej w murach miejscowego klasztorze około tego roku. Nie ma on nic wspólnego ze święta Heleną. Historia o wywiezieniu przez matkę cesarza Konstantyna szaty Jezusa odnosi się do drugiej relikwii, zwanej Tuniką lub Suknią z Trewiru. Po raz pierwszy opowieść tę wspominażyjący w IX wieku francuski mnich Altmann z Hautvillers, a kolejne wzmianki pochodzą w spisanym między 1050 a 1072 żywocie żyjącego w czasach Heleny biskupa Trewiru Agritiusa, w historii miasta z 1105 roku, oraz w kronikach dokumentujących wydarzenia z 1121 i 1196 roku.[53] Suknię ukryto w skrzyni pod ołtarzem, wydobyto ją dopiero w 1512 roku.[54] Przypuszcza się że w pierwszym tysiącleciu naszej ery suknię ukrywano przez kilka wieków, jako że Trewir był najeżdżany i niszczony przez Wandali w 411 roku, Franków około 415 roku, Hunów w 451 roku, oraz Normanów w 883 roku.[55] Nie wiadomo kiedy dokładnie suknię wystawiono po raz pierwszy w Trewirze. Wiadomo natomiast, że katedrę w Trewirze zbudowano w miejscu dawnego pałacu, należącego zapewne do Heleny[56], co uwiarygodnia opowieści z czasów średniowiecza.
Wróćmy jednak do Tuniki z Argenteuil i opowiedzmy jej historię. Jest to wełniana tunika poplamiona krwią (w przeciwieństwie do relikwii z Trewiru), stąd też sądzi się że po biczowaniu oprawcy nałożyli ją Jezusowi bezpośrednio na ciało -jest to szata spodnia. Jak już wspominałem przypuszcza się że odkryto ją około 1156 roku. Poświadczać to miała zaginiona obecnie karta z 1156 roku, wspomniana przez Kuczerę. Dokument ten budzi kontrowersje, ze względu na anachronizmy (wspomina o „świętej pamięci papieżu Hadrianie IV”, zmarłym w 1159), oraz nietypowy styl, toteż przypuszcza się że została zredagowana kilka lat później ok. roku 1159.[57] Jednak nie jest to jedyny dokument mówiący o tym wydarzeniu. Istnieje również manuskrypt 348 z Queen’s College w Oksfordzie , zawierający relację z wystawienia Tuniki w 1156 r. (z opisu można wnioskować że Tunikę te odkryto kilka lat przed 1156 rokiem).[58] Pisze o tym również w swojej Kronice zmarły w 1186 roku Robert de Thorigny[59], wzmiankując przy okazji o listach znalezionych przy Tunice opisujących jej wcześniejsze losy i pochodzenie (nie wspomina o nich wspomniana wcześniej karta rzekomo z 1156 r., ani manuskrypt 348). Niestety, listy te zaginęły, wiadomo że przetrwały przynajmniej do 1670 roku, kiedy po raz ostatni wspomina o ich istnieniu w swoim dziele przeor w klasztorze w Argenteuil, don Gerberon.[60] Ich treść znamy jedynie z późniejszych przytoczeń. Według nich, Tunikę podarował opactwu w Argenteuil Karol Wielki, jego córka Teodrada była przełożoną tamtejszego żeńskiego klasztoru.[61] Relikwię przypuszczalnie zamurowano wewnątrz razem z listami ok. 845 roku, z obawy przed najazdem Normanów, którzy zniszczyli budynek.[62]
Jeśli przyjmiemy że Karol Wielki rzeczywiście posiadał Tunikę z Argenteuil (był wielkim kolekcjonerem relikwii), to pojawia się pytanie: skąd ją zdobył? Istnieje kilka hipotez na ten temat. Jedna mówi że mógłby ją otrzymać od patriarchy Jerozolimy, który przesłał mu liczne podarunki w 799 roku.[63] Św. Jan Damasceński miał pisać że w 726 roku Tunika ciągle była w Jerozolimie.[64] Dwie kolejne hipotezy łącza się z faktem koronacji Karola Wielkiego na cesarza rzymskiego przez papieża Leona III 25 grudnia 800 roku. Pierwsza z nich przyjmuje że Tunika miałaby być podarunkiem od Leona III, jako że stara tradycja rzymska twierdzi że kiedyś w Bazylice Laterańskiej przechowywano taką szatę.[65] Druga hipoteza wydaje się mi jednak bardziej wiarygodna. Otóż papież Leon III pragnął zaaranżować małżeństwo Karola z władającą Bizancjum cesarzową Ireną, by w ten sposób na nowo połączyć cesarstwa Wschodu i Zachodu. Do małżeństwa ostatecznie nie doszło w wyniku odsunięcia Ireny od władzy, ale w trakcie negocjacji między przedstawicielami obu dworów wymieniono liczne podarki, w tym również relikwie.[66] Wiadomo że aż do czasu Czwartej Krucjaty Konstantynopol wręcz pękał w szwach od relikwii, prawdziwych i fałszywych. Fakt że Bizancjum leżało na wschodzie, i aż do początków VII wieku panowało nad Ziemią Świętą, ułatwiał poszukiwanie relikwii i sprowadzanie ich do stolicy. Dwaj frankońscy historycy, Grzegorz z Tours (zmarły w 594 r.) i Fredegar (pisał w połowie VII wieku, choć nie wiadomo czy to jest jedna konkretna osoba, czy za tym imieniem kryje się kilku autorów) piszą o odnalezieniu Tuniki Chrystysa.[67]Wg Grzegorza z Tours, tunika bez szwu, zakładana bezpośrednio na ciało miałaby ona się znajdować w Bazylice Świętych Archaniołów w Galathai, 150 mil od Konstantynopola. Dokładna identyfikacja tego miasta nie jest pewna, niektórzy sądzą że chodzi tu o miasto Germia, lub starą rzymską kolonię Germa, albo też o jedną z dzielnic Konstantynopola (trzeba zaznaczyć że Grzegorz podawał informacje z drugiej co najmniej ręki). Fredegar podaje zaś szczegóły odnalezienia Tuniki Jezusa. Miejsce jej ukrycia miał wyjawić na torturach niejaki Żyd o imieniu Szymon, a odnaleziona miała zostać w 590 roku przez trzech biskupów: Grzegorza z Antiochii, Jana z Konstantynopola, i Tomasza z Jerozolimy (ten trzeci jest błędny, jako że w 590 roku patriarchą Jerozolimy był Jan IV) w miejscowości Zafad niedaleko Jerozolimy (do której ją później przenieśli) Również tutaj identyfikacje gdzie leżało Zafad nie jest pewna, czy chodzi o Safed w Galilei, czy też może np. o Jaffę. W każdym bądź razie, mamy dwa świadectwa o tym że domniemana Tunika Jezusa była na przełomie VI i VII wieku w posiadaniu Bizantyjczyków. Nie mamy oczywiście pewności że jest to szata tożsama z Tuniką z Argenteuil. Jednak stanowi to podstawę do przypuszczeń, że Tunika, taką czy inną drogą, dotarła z Jerozolimy lub Konstantynopola do Karola Wielkiego. Manuskrypt 348 z Queen’s College ponoć opisuje wyraźnie że Karol dostał Tunikę od bliżej nieokreślonego cesarza bizantyjskiego.[68] Potwierdzałoby to teorię o podarunku zaręczynowym cesarzowej Ireny.
Historia Tuniki z Argenteuil począwszy od XIII wieku jest dobrze udokumentowana. Liczne kroniki potwierdzają jej istnienie i powtarzają historię o odkryciu w 1156 r.[69] W 1567 roku Argenteuil najechali hugenoci, relikwię jednak zdołano przed nimi ukryć.[70] W następnym stuleciu pielgrzymował do niej król Ludwik XIII, nie czując się godnym by ją widzieć, poprosił by nie wyciągać jej z relikwiarza. Ten gest sprawił że przez następne półtora wieku relikwii nie pokazywano pielgrzymom, przeprowadzono jednak jej badania by uciąć spekulacje rozsiewane przez protestantów, jakoby Tunika nie była tożsama z tą sprzed 1567 roku.[71] Jednak największa katastrofa miała dopiero nadejść podczas Rewolucji Francuskiej. W 1793 roku, w apogeum rewolucyjnego terroru, rewolucyjne władze skonfiskowały srebrny relikwiarz w którym przechowywano Tunikę. Obawiając się że rewolucjoniści mogą zrobić to samo z relikwią, opat Ozet, proboszcz w Argenetuil zdecydował się na dramatyczne kroki. Postanowił pociąć Tunikę by udało się ocalić chociaż fragment. Dwa największe zakopał na plebanii, resztę rozdał zaufanym parafianom. Niedługo później został aresztowany i dwa lata spędził w lochu. Gdy go w końcu wypuszczono, odkopał dwa fragmenty, oraz rozpoczął starania by odzyskać pozostałe, nie udało mu się niestety uzyskać wszystkich.[72] Tunikę próbowano zrekonstruować w 1892 roku. Zachowała się cała część tylna, fragment zakrywający klatkę piersiową i kilkanaście fragmentów z przodu, które starano się przyszyć na podstawie przedrewolucyjnych opisów.[73]
W tym miejscu warto zrobić dygresję i wspomnieć że o ile Tunika z Argenteuil zachowała się w fatalnym stanie, to Suknia z Trewiru w jeszcze gorszym… Jedyne badania na Sukni z Trewiru przeprowadziła w 1973-1974 roku Mechthild Flury-Lemberg, szwajcarska specjalistka od starych tkanin. Stwierdziła że składa się ona z filcu bawełnianego do którego doszyto w latach 1512, 1890 i 1891 sześć innych warstw tkaniny by całość utrzymać w jednej kupie –bez tego szata niemal natychmiast by się rozpadła ze starości. Zdaniem uczonej, oryginalna suknia pochodzi z czasów cesarstwa rzymskiego, między I a IV wiekiem.[74]
Przez długi czas między Trewirem a Argenteuil istniała rywalizacja o to, która z tunik jest tą prawdziwą tuniką Chrystusa (obie tkaniny są tunikami bez szwu). Istnieje możliwość że obie są autentyczne. Ówcześni Żydzi nosili kilka warstw odzieży, płaszcz, jedną lub dwie tuniki, oraz przepaskę biodrową jako bieliznę. Tunika z Argenteuil byłaby zatem tuniką spodnią, natomiast Suknia z Trewiru tuniką wierzchnią.[75] Pozostaje jeszcze kwestia o którą z tunik żołnierze rzucali losy.[76] Moim zdaniem, jeśli miałbym w tej kwestii wybierać między Trewirem i Argenteuil, postawiłbym na Trewir. Suknia z Trewiru jest bowiem wykonana z bawełny, mniej pospolitej od szat wełnianych –przedstawiała zatem zapewne jakąś wartość, w przeciwieństwie do zbrukanej krwią, bezwartościowej wełnianej Tuniki z Argenteuil. Trzeba tu również zwrócić uwagę na żydowskie obyczaje odnośnie krwi, tradycyjnie uważanej za siedlisko duszy. Przelana krew zmarłego miała być pochowana wraz z nim.[77] Co prawda krew na Tunice z Argenteuil pochodziłaby z ran zadanych za życia, więc prawdopodobnie nie stosowałoby się do niej to prawo, ale nie sądzę że na Golgocie zbytnio zastanawiano się nad subtelnymi interpretacjami prawa żydowskiego. Uważam więc że Tunikę z Argenteuil żołnierze oddali po prostu bliskim i uczniom Jezusa za darmo, natomiast Suknię z Trewiru odsprzedali za pieniądze. Trzeba pamiętać że pogrzeb Jezusa fundował bogaty Józef z Arymatei, mógł też, osobiście lub poprzez służbę, wynegocjować odkupienie tejże szaty, i oddanie jej z powrotem rodzinie Jezusa.
Dajmy jednak przemówić Kuczerze:
W przeciągu wieków tunika rozmnożyła się: Argenteuil i Trèves mają je w całości, Moskwa duży kawałek. Mniejsze kawałki znajdują się w kościele Saint-Praxède, Saint-Roche, w katedrze w Cortone i Wenecji; w Aix-la-Chapelle, Bambergu, Bremie, Lokkum, Abberville, Konstantynopolu, Londynie i 30-tu innych kościołach i monasterach na całym świecie.
Odpowiedź:
Raczej się podzieliła. O Argenteuil i Trewirze (Trèves) już pisałem, i bynajmniej żadne z tych dwóch miejsc nie posiada całej tuniki. Jeśli chodzi o pozostałe ośrodki, posiadające mniejsze kawałki, to część z nich posiada fragmenty odkrojone (legalnie lub też nie) od jednej lub drugiej tuniki.[78] Interesujący jest tu zwłaszcza przypadek Londynu. W 1066 roku w opactwie Westminsterskim sporządzono spis relikwii, przywiezionych wedle tego dokumentu, jako wiano Judyty, córki Karola Łysego, poślubionej w 856 roku przez króla Anglii Ethenwulfa. Spis ten wymienia kawałek tuniki bez szwu należącej do Jezusa.[79] Ewentualne porównanie jej z Tuniką z Argenteuil mogłoby dowieść że ta ostatnia była w posiadaniu Karolingów, zgodnie z późniejszą tradycją opartą na zagubionych listach.
Jeśli chodzi o tkaninę z Konstantynopola, i pochodzący z niego kawałek z Cortony, to nie wiadomo dokładnie o jaką szatę chodzi, czy o płaszcz wierzchni, czy o płaszcz purpurowy w którym Herod odesłał Jezusa do Piłata.[80] Przypuszczalnie z tej samej relikwii pochodzi fragment znajdujący się w Moskwie, przesłany w 1626 r. jako podarunek od perskiego szacha Abbasa I, który na początku XVII wieku podbił Gruzję, będącą wcześniej pod panowaniem Osmanów, wrogów zarówno Persji jak i Rosji. Fragment ten miał być po zdobyciu Konstantynopola przez Turków przewieziony do Gruzji, gdzie później wpadł w ręce Abbasa.[81] Odnośnie relikwii przechowywanej w Wenecji, jest to fragment sukni w której rzekomo Piłat miał odesłać Jezusa do Heroda.[82]
Wróćmy jednak do Tuniki Argenteuil, której autentyczność miałaby zostać jednoznacznie obalona przez –jakże mogło być inaczej –test radiowęglowy:
Wiek tuniki, ustalony metodą węglową przez Sophie Desrosiers, specjalistkę od dawnych tkanin z Laboratorium Pomiarów Węgla 14 w Saclay, został przyjęty oficjalnie przez kardynała Riocreux w grudniu 2004 roku. Tunika z Argenteuil pochodzi z VI lub VII wieku.
Odpowiedź:
A ja przytoczę jak historię tę opisali Marion i Lucotte. 15 października 2003 roku Tunikę przeniesiono do mieszkania podprefekta Argenteuil Jean Pierre Maurice (publikującego pod pseudonimem Jean-Maurice Devals), gdzie wycięto z niej dwa fragmenty, S1 i S2, które podzielono na pół. Połówki oznaczone jako S1a i S2a o wadze odpowiednio 218,63 mg i 382,03 mg zostały wysłane do laboratorium w Saclay w celu radiodatowania, drugie połówki pozostawiając jako rezerwę.[83] Podczas radiodatowania wykorzystano fragment próbki S1a o masie 41,3 mg, oraz S2a o masie 31,32 mg. Aby uniknąć zanieczyszczeń posłużono się oczyszczaniem kwas-zasada-kwas, w ten sposób używając substancji żrących chciano się pozbyć wszelkich naniesionych później na próbki osadów. Po tej obróbce masy próbek wynosiły odpowiednio 14,8 mg i 13,38 mg (co oznacza utratę masy rzędu 64 i 57%). Tak obrobione próbki poddano radiodatowaniu, po uzgodnieniu wyników, określono okres powstania próbek jako mieszczący się pomiędzy 530 a 650 rokiem (średnia 590 rok) na poziomie ufności 95,4% (równej zakresowi dwóch odchyleń standardowych, czyli potocznie 2 sigma).[84] Ale Marion i Lucotte nie dali za wygraną i wysłali fragment próbki S2a do prywatnej spółki Archèolabs wykonującej datowania radiowęglowe na zlecenie. Poddano go podobnej procedurze co w Saclay, mianowicie oczyszczaniu kwas zasada-kwas, które zredukowało jej masę z 20 mg do 6,3 mg (utrata rzędu 68,5%). Zakres dat na poziomie ufności 95,4% mieścił się w przedziale miedzy 670 a 880 rokiem, średnia to 775 rok.[85] Odchylenie standardowe jest blisko dwa razy większe niż w przypadku Saclay, ale tego należało się spodziewać, jako że próbka jest cztery razy mniejsza niż suma próbek wysłanych do Saclay (ilość zarejestrowanych atomów węgla C-14, którą przyjmujemy za wartość oczekiwaną, jest wprost proporcjonalna do masy próbki i jest opisywana rozkładem Poissona, który ma tę własność, że odchylenie standardowe jest pierwiastkiem z wartości oczekiwanej).
I tu kłania się omawiana już wcześniej statystyka… Jak wiadomo rozpad jąder promieniotwórczych C-14 opisywane jest przez uniwersalne prawo rozpadu. Bierze się ono jako rozwiązanie problemu matematycznego: mianowicie jeśli mamy liczbę N0 czegoś co wiemy że rozpada się z czasem (i że ilość rozpadów nie zależy od czasu, za to jest proporcjonalna do ilości tego czegoś) to jaką liczbę N tego czegoś będziemy mieli po czasie t? Mamy zatem proste równanie różniczkowe:
dN(t)/dt =-aN(t)
z warunkiem początkowym N(0) = N0 , rozwiązaniem jest prawo rozpadu:
N(t)=N0 exp[-at]
Gdzie, w naszym przypadku, N0 oznacza początkową liczbę jąder promieniotwórczych, t jest czasem wyrażonym w latach, zaś a =1/8270 lat jest stałą rozpadu, będącą odwrotnością czasu połowicznego rozpadu (ok. 5730 lat) pomnożoną przez logarytm naturalny z dwóch. Jednak jest to tak naprawdę wyłącznie zależność statystyczna, ze względu na ukryte założenie o którym jeszcze nie powiedziałem. Mianowicie tempo rozpadu określa nie ilość rozpadów zachodzących w danej chwili, lecz wartość oczekiwaną ilości rozpadów. Czyli mówiąc potocznie średnią –natomiast ilość rozpadów w danym momencie może być większa, albo mniejsza niż średnia. Co za tym idzie również N(t) określa tak naprawdę wartość oczekiwaną, opisywaną przez wspomniany rozkład Poissona. Natomiast realnie zmierzona liczba, powiedzmy atomów węgla C-14, będzie zazwyczaj różnić się mniej lub bardziej od N(t). Czyli wiek badanej próbki nie będzie, wbrew powszechnemu błędnemu mniemaniu, określony dokładnie, tak naprawdę każdy wynik jest możliwy, tylko z odpowiednim prawdopodobieństwem. Daty które podawałem wcześniej są datami granicznymi takiego przedziału który ma dwie cechy: jest możliwie symetryczny wokół wartości średniej (w przypadku wyników przed kalibracją, kalibracja dat radiowęglowych może zaburzyć nieco symetrię wyników) i istnieje 95 % szans (poziom ufności) że poprawna data się w nim zawiera –ale przy jeszcze jednym milczącym założeniu, mianowicie że próbka jest jednorodna, tzn. zawiera węgiel od organizmów które poniosły śmierć w jednym określonym roku, a nie jest na przykład mieszanką próbek organicznych powstałych w kilku różnych momentach.
Wróćmy do datowania Tuniki z Argenteuil. Jak wspominałem na poziomie ufności rzędu 95% (2 sigma) tzw. przedziały ufności wynoszą 530-650 (Saclay) i 670-880 (Archèolabs). Jak łatwo zauważyć przedziały te się nie pokrywają. Ale już na poziomie ufności rzędu 99 % (3 sigma), przedziały te zawierałyby się koło dat 470-710 i 565-985. Czyli łatwo można oszacować że istnieje około 2% szansa że poprawna data dla datowania wykonanego przez Saclay zawiera się w przedziale lat wyznaczonych przez Archèolabs na poziomie ufności 95 %. Podobnie istnieje blisko 2 % szansa że poprawna data dla datowania przez Archèolabs zawiera się w 95 % przedziale ufności wyznaczonym przez Saclay. I komu tu wierzyć…?
Być może żadnemu z tych dwóch laboratoriów. Bo być może musimy wyrzucić założenie że próbka jest jednorodna. Aby dostać wskazówkę czy tak należy zrobić, trzeba by wykonać całą serię testów statystycznych badających rozkład otrzymanych wyników, i czy mamy prawo odrzucić założenie o jednorodności próbki dla hipotezy że próbka tak naprawdę jest sumą dwóch/trzech/jeszcze więcej ilości próbek o takim a takim wieku, występujących w takich a takich proporcjach, wg takiego czy innego testu, o takiej czy innej mocy, na takim czy innym poziomie istotności. A i wtedy będzie to tylko wskazówka (mocna lub słaba), ostateczną decyzję musimy podjąć sami. Jak już pisałem wcześniej w trakcie omawiania faktu wykrycia na wszystkich omawianych relikwiach grupy krwi AB, statystyka nigdy nie powie prawdy absolutnej. Powie tylko czy taki czy inny wynik przy takiej czy innej hipotezie jest prawdopodobny czy nie…
Zakładając że te wyniki jednak były spowodowane niejednorodnością próbki ze względu na zanieczyszczenia, spróbujmy jednak znaleźć wiarygodną przyczynę takich a nie innych wyników. Okazuje się nie jest to wcale specjalnie trudne. Można podać wiele całkiem możliwych hipotez. Marion i Lucotte podali jedną, którą Kuczera w dalszej części wyśmiewa, nie podając żadnych kontrargumentów. Mianowicie chodzi o to, że wełna jest rodzajem włókna które bardzo dobrze wchłania wodę, a zarazem substancje w niej rozpuszczone, w tym węglan wapnia (który rozpuszczony w wodzie, wymienia węgiel z dwutlenkiem węgla z powietrza). Marion i Lucotte za pomocą fluorymetrii rentgenowskiej wykazali że w Tunice z Argenteuil jest znaczna ilość wapnia pochodzącego z zanieczyszczeń. Co prawda oczyszczanie metodą kwas-zasada-kwas teoretycznie powinno usunąć zanieczyszczenia, ale Marion i Lucotte zrobili doświadczenie oczyszczając kilka włókien metodą kwas-zasada-kwas, okazało się że po tej operacji pozostało jeszcze około 1/3 relatywnej zawartości wapnia we włóknach[86] (oczywiście oprócz niemającego wpływu na wynik radiodatowania wapnia pozostał także pochodzący z węglanu wapnia węgiel).
A skąd się ten węglan wapnia wziął? Łatwo to sobie wyobrazić. Pamiętamy że podczas Rewolucji Francuskiej opat Ozet zakopał największe fragmenty Tuniki w ogrodzie. Zapewne nie zakopał ich ot tak po prostu bez ochrony (bo po paru miesiącach najdalej, nic z Tuniki by nie pozostało), tylko w jakimś opakowaniu, ale czy to opakowanie było na pewno szczelne? W czasie gdy opat Ozet przez dwa lata siedział w lochach pewnie niejeden deszczyk napadał… A i mury klasztoru w Argenteuil, gdzie Tunikę ukrywano w średniowieczu, pewnie też po większych ulewach nasiąkały wilgocią…
Marion i Lucotte zwracają też uwagę na jeszcze jeden fakt, mianowicie w dwudziestym wieku Tunikę nieopatrznie spryskano DDT, organicznym środkiem owadobójczym, żeby zabezpieczyć ją przed roztoczami, molami i innym robactwem[87] (choć moim zdaniem takie zanieczyszczenie przesuwałoby raczej datę wstecz, jako że do produkcji DDT wykorzystuje się m.in. benzen, uzyskiwany z paliw kopalnych). W takiej sytuacji można się zapytać w ogóle o sens radiodatowania (no chyba że trochę węglanu wapnia, trochę DDT i wszystko się wyrówna)… Jak to mówią Anglosasi: garbage in, garbage out.
Jako że obiecywałem ze wrócę jeszcze do radiodatowania Sudarium z Oviedo, to niniejszym to czynię. Pisałem już że oba datowania mają ze sobą wiele wspólnego. Datowanie radiowęglowe obu tkanin wyznaczyło ich czas powstania na około VII wiek. Ale jest więcej cech wspólnych. Obie tkaniny są bardzo zanieczyszczone: na Sudarium np. znaleziono ślady wosku ze świec, żywicy z kadzideł, farby którą malowano ramę w której jest umieszczone, resztki materiałów wybuchowych i ślady szminki zostawione przez jakąś kobietę, która całowała Sudarium.[88] Fajnie, tylko jest jeden szczegół. Uważa się że Sudarium prawie cały okres od roku 614 do 1765 przeleżało zamknięte w Świętej Skrzyni. Zatem zanieczyszczenia mogły powstać w dwóch okresach, albo przed 614 rokiem, kiedy przypuszczalnie ukrywano je w jaskiniach nad Morzem Martwym, albo po 1765 roku. Zanieczyszczenia sprzed 614 roku nie mogły oczywiście przesunąć daty radiowęglowej na okolice roku 700 naszej ery (pójdźmy racjonalistom na rękę i przyjmijmy że laboratoria w Tuscon i Toronto datowały materiał pochodzący z Sudarium, a nie powietrze), materiał musi być późniejszy. A co działo się po 1765 roku? Oprócz zamachów bombowych, pokazy odbywały się dość regularnie. Anglik Richard Ford opisał w 1845 roku wystawienia. W tym czasie Hiszpania była zapyziałą dziurą na mapie Europy. Relikwię wystawiano na niewielkim balkonie pozwalając chłopom ją dotykać, przynosili oni bochenki chleba, różańce i różne inne przedmioty, wierząc że poprzez dotknięcie nimi Sudarium, uzyskają one jakieś nadnaturalne, magiczne moce.[89] Oznacza to że Sudarium miało do czynienia z ludźmi którzy nie zawsze mieli czyste ręce (w sensie dosłownym).
Podobnie jest z Tuniką z Argenteuil –też przez długi czas trzymano ją zamkniętą w relikwiarzu. Możemy zatem przyjąć że większość zanieczyszczeń na tychże tkaninach powstała tak naprawdę w ciągu ostatnich dwustu lat. Teraz spróbujemy oszacować (choć będzie to bardzo zgrubne oszacowanie) jaka musi być procentowa zawartość późniejszych zanieczyszczeń, by datowanie tkanin, powstałych w I wieku, przesunąć na wiek VIII.
Zrobimy parę upraszczających założeń. Po pierwsze założymy że tkaniny powstały w roku 0 (pal sześć że takiego roku nie ma i że Jezus został ukrzyżowany dopiero około roku 30). Po drugie przyjmiemy że wszystkie zanieczyszczenia zostały naniesione w roku 1800. Przyjmiemy również że datowanie radiowęglowe (wykonane w roku 2000) wskazało na rok 700. Pominiemy wszelkie rozważania statystyczne, oraz kalibrację ze względu na różne stężenie izotopów węgla w poszczególnych epokach. Posłużymy się tylko prawem rozpadu.
Oznaczmy przez x ilość zanieczyszczeń. Wówczas 1-x oznaczać będzie relatywną masę oryginalnej tkaniny bez zanieczyszczeń. Mamy wówczas proste równanie liniowe:
(1-x)*exp[-2000/8270]+x*exp[-200/8270]=exp[-1300/8270]
Rozwiązujemy je ze względu na x:
x= (exp[-1300/8270]- exp[-2000/8270])/(exp[-200/8270]-exp[-2000/8270]) = 36 %
Nasz pobieżny szacunek wykazał że około 36 % ilości węgla w próbce powinny stanowić zanieczyszczenia. A przecież w przypadku Tuniki z Argenteuil oczyszczanie zredukowało masę próbki o ok. 60 % zabierając 2/3 węglanu wapnia (nawet jeśli kwas z zasadą zżarły nieco oryginalnej masy tkaniny- przyjmujemy że zanieczyszczenia zżerają jednak kilkakrotnie szybciej, inaczej procentowa ilość zanieczyszczeń pozostałaby taka sama). Załóżmy teraz że próbka składa się wyłącznie z węgla, ze nie ma tam innych pierwiastków jak wapń, tlen, wodór, siarka, glin itp. (jest to oczywiście założenie bzdurne, ale bez dokładnej wiedzy na temat składu chemicznego tkaniny oraz zanieczyszczeń daleko nie pociągniemy). 36 % z pozostałych 40 % (które idzie do datowania) to jest około 14 % masy próbki przed zredukowaniem. Dodając to do 60 % otrzymujemy 74 %. Tymczasem aby wyczyścić z pozostałej 1/3 ilości węglanu wapnia potrzeba by zredukować masę o 90 % (zakładając że ilość wypłukanego węglanu wapnia koreluje z redukcją masy, oraz że węglan wapnia jest głównym źródłem zanieczyszczeń). Czyli, jeśli te zredukowane 60 % masy stanowi wyłącznie węglan wapnia, to stanowi on również 75 % z pozostałych 40 % (czyli 30 % masy całkowitej przed zredukowaniem). Jako że węgiel w węglanie wapnia stanowi 12 % masy atomowej, to węgiel z zanieczyszczeń stanowiłby 9 % masy całej próbki po zredukowaniu. Materiał oryginalnej tkaniny stanowiłby 25% masy próbki po zredukowaniu. 9/(25+9)= 26 %. Ale należy pamiętać że tkanina składa się z wełny, wełna z białek, w skład których wchodzą oprócz węgla także pierwiastki o większej masie atomowej jak np. azot, tlen, siarka i inne. Zatem procentowa zawartość węgla z zanieczyszczeń byłaby większa niż wspomniane 26%. O ile –to trzeba by znać precyzyjnie skład chemiczny włókien, rodzaj wełny itd. Dokładniejsze szacunki wymagałyby już jednak bardziej zaawansowanej wiedzy na temat chemicznych i fizycznych właściwości tkanin, oraz datowania radiowęglowego. Jasne jest jednak że radiodatowanie bez dogłębnych badań tkaniny, wiedzy jaka część masy przypada na zanieczyszczenia, kiedy zostały one naniesione, jak je usunąć by zachować możliwie największą ilość oryginalnego materiału, jest pozbawione sensu.
A teraz, ponieważ Kuczera ograniczył się tylko do radiodatowania i nic nie raczył powiedzieć o innych badaniach Tuniki z Argenteuil, postaram się w wielkim skrócie wypełnić tę lukę. Pierwsze badania odbyły się już w XIX wieku, w 1892 roku potwierdzono że domniemane plamy krwi na Tunice pochodzą z prawdziwej krwi, wykazano także że tkanina przypomina tkaniny koptyjskie z II i III wieku. W 1932 roku Tunikę sfotografowano, a następnie porównano występowanie plam krwi z ranami mężczyzny z Całunu Turyńskiego –wyniki były zgodne, choć przyjęte modele ułożenia Tuniki na plecach były jeszcze niedoskonałe.[90] Prace te jednak na długo poszły w zapomnienie, kolejne badania przeprowadzono dopiero na przełomie XX i XXI wieku.
Badania materiałowe na próbkach pobranych w 2003 roku wykazały że Tunika utkana jest z owczej wełny, o skręcie Z stosowanym na początku naszej ery w Lewancie. Włókna przed tkaniem zabarwiono na ciemno czerwono marzanną, jako zaprawy użyto ałunu.[91] Badania pyłków roślin pobranych w tym samym roku pozwoliły na identyfikację 115 pochodzących z 18 gatunków. Trzy z nich pochodzą przypuszczalnie z Europy, a z pośród piętnastu pozostałych 6 znajduje się także na liście Maxa Frei zidentyfikowanych pyłków na Całunie Turyńskim, a 7 zidentyfikowano na Sudarium z Oviedo. Dwa gatunki (Pistacia palestina i Tamarix hampeana) występują na wszystkich trzech tkaninach i rosną w Palestynie.[92]
Badania mikroskopowe na próbkach wykazały że „Tunika z Argenteuil jest dosłownie pokryta krwią” nawet w miejscach gdzie plam krwi nie widać gołym okiem.[93] O grupie krwi już pisałem. Obserwacje mikroskopowe pozwoliły na wykrycie licznych erytrocytów (czerwonych krwinek), wiele z nich jest zdeformowanych (co wskazuje na traumatyczne przeżycia danej osoby), są one również o ok. 1/3 mniejsze niż świeże krwinki w wyniku postępującej w czasie dehydracji.[94] Dobre zakonserwowanie krwi przypuszczalnie wiąże się z obecnością soli (występującej w pocie), której liczne kryształki znaleziono na Tunice.[95] Co jednak mnie wydaje się najciekawsze, znaleziono również erytrocyty przyczepione do kryształków mocznika, będącego składnikiem potu. Budzi to jawne skojarzenia z „krwawym potem”, rzadką przypadłością nazywaną hematohydrozją, występującą głównie u osób młodych w traumatycznych przeżyciach.[96] W Ewangelii Łukasza znajduje się opis jak Jezus modląc się w Ogrójcu pocił się krwią.[97] Znaleziono również dziesięć białych krwinki, z których uzyskano kod genetyczny.[98] Ponieważ w dalszej części Kuczera wyszydza badania genetyczne, to wyniki tego typu badań omówię dopiero wtedy.
Skupię się za to na czymś innym, znacznie ważniejszym dla naszych rozważań. Otóż w latach 1997-98 Andrè Marion stworzył komputerowy model odkształceń Tuniki przy założeniu że była noszona przez Człowieka z Całunu Turyńskiego podczas drogi krzyżowej. W tym celu przeprowadzał doświadczenia z ochotnikiem, który, ubrany w analogiczną tunikę, niósł belkę poprzeczną oraz cały krzyż. Okazało się że, wbrew popularnemu mitowi mówiącemu że skazańcy nosili tylko belkę poziomą, bardziej prawdopodobne jest że skazańcy nosili cały krzyż, tak jak pokazują to tradycyjne przedstawienia.[99]
Następnie Marion, na podstawie uzyskanego modelu, oraz zdjęć tylnej części Tuniki, porównał rozmieszczenie największych plam krwi na Tunice i rozmieszczenie ran na tylnym wizerunku z Całunu Turyńskiego. Udało mu się uzyskać zbieżność pomiędzy 9 obszarami ran na Całunie i 9 głównymi plamami na Tunice. Oznacza to że hipoteza że Człowiek z Całunu nosił także Tunikę z Argenteuil jest jak najbardziej uzasadniona, natomiast hipoteza przeciwna (że tkaniny należały do dwóch różnych osób) jest niezwykle mało prawdopodobna (choć trudno oszacować to prawdopodobieństwo).[100] Trudno sobie wyobrazić by dwóch różnych skazańców miało rany od biczów dokładnie w tych samych miejscach.
Na tym kończę skrócony opis badań nad Tuniką z Argenteuil –nie będę przeż przepisywał całej książki Mariona i Lucotte. Zobaczmy co pisze dalej Kuczera. Przechodzi on do opisu Całunu Turyńskiego. Jak się okaże, tak naprawdę wszystkie te rozważania prowadzą w końcu do niego:
Całun turyński
… jest rodzajem prześcieradła, jakim Żydzi owijali ciało zmarłego. Całun przechowywany w Turynie ma jakoby pochodzić z grobu Chrystusa, czego dowodem ma być cudownie odciśnięta twarz i plamy krwi na płótnie. Pojawił się w 1357 roku w Lirey u Jeanne de Vergie, wdowy po rycerzu Geoffroy de Charny, i stał się natychmiast przedmiotem sporu między biskupami Champanii, którzy w 1360 zabronili jego czczenia, ponieważ był to zwykły wizerunek na płótnie.
Odpowiedź:
Zobaczmy co w tych paru zdaniach jest prawdą, a co półprawdą, a co bzdurą.
Przede wszystkim to my nie wiemy kiedy dokładnie Całun, zwany później Turyńskim pojawił się w Lirey. Najważniejszym pismem mówiącym o pojawieniu się Całunu w połowie XIV wieku jest memorandum biskupa Troyes, Piotra z Ars (któremu podlegało Lirey) do awiniońskiego antypapieża Klemensa VII, pisane pod koniec 1389 roku. W liście tym biskup żali się że pewne decyzje dotyczące kontrowersyjnej relikwii (którą uważał za fałszerstwo) podejmuje się za jego plecami. Nie istnieje oryginał tego dokumentu, mamy za to dwie niepodpisane i niedatowane kopie, jedną po francusku, drugą po łacinie.[101] Nie mamy zatem nawet pewności że list ten został w ogóle wysłany, przynajmniej w takiej formie jaką znamy, bez jakichś poprawek.
Piotr z Ars w swoim memorandum pisze że jego poprzednik, Henryk de Poitiers (zmarły w 1370) wykrył że dziekan kolegiaty z Lirey oszukiwał ludzi przedstawiając im płótno z podobizną przodu i tyłu ludzkiej postaci i wmawiając im że jest to całun pogrzebowy Jezusa Chrystusa (którym, wedle biskupa, rzecz jasna być nie może, bo Ewangeliści nic na ten temat nie napisali). Biskup Henryk: "po wnikliwym dochodzeniu i badaniach wykrył on szalbierstwo oraz sposób w jaki wspomniane płótno zostało chytrze pomalowane, prawdę poświadczył zaś ten artysta, który je namalował." Wydarzenia te miały dziać się "34 lata, lub coś koło tego" wcześniej, czyli około roku 1355. Potem płótno to ukryto aż do roku 1389.[102]
Relacja ta jest problematyczna, co najmniej z kilku powodów. Pierwsza wątpliwość nasuwa się gdy biskup, mając do dyspozycji archiwa diecezji (choć trzeba przyznać że w owym czasie trwała Wojna Stuletnia i w 1358 roku bandy maruderów angielskich zajęły zamek biskupa Henryka de Poitiers[103]), wyraża się strasznie nieprecyzyjnie, bardzo ogólnikowo opisując sytuację. Nie podaje daty, pisząc tylko że działo się to "34 lata, lub coś koło tego" wcześniej. Czyli kiedy? W 1353 roku, w 1354, 1355, 1356, a może w 1357 roku? A sprawa jest ważna, bo w tym okresie działo się wiele różnych ważnych rzeczy, jednak żaden dokument z lat 50 XIV wieku nie potwierdza awantury z rzekomo podrobionym Całunem. W latach 1349-1353 (data nie jest pewna, być może budowę rozpoczęto dopiero w 1353[104]) pan na Lirey, uznawany za wzór rycerskich cnót późniejszy chorąży Oriflamme, sztandaru bojowego królów Francji Geoffrey de Charny (w literaturze zwie się go czasem również Godfrydem lub Galfrydem, albo Geoffreiem) wybudował mały kościół parafialny w swojej miejscowości i od razu zaczął starać się o przyznanie mu statusu kolegiaty. Prośba została zaakceptowana. 28 maja 1356 roku biskup Henryk zaakceptował prośbę, chwaląc inicjatywę i pobożność Geoffreya. O rzekomym incydencie z Całunem ani słowa.[105] 19 września 1356 roku Geoffrey de Charny zginął podczas katastrofalnej dla Francuzów bitwy pod Poitiers, pozostawiając wdowę Joannę de Vergy i małoletniego syna Geoffreya II. Rok później, 5 czerwca 1357 roku dwunastu biskupów sądu papieskiego w Awinionie udzieliło odpustów odwiedzającym kolegiatę z Lirey (jednym z warunków było odmówienie modlitwy za duszę Geoffreya). I znów ani słowa o skandalu z Całunem.[106] Z drugiej jednak strony istnieją dowody poświadczające o tym że Całun był w posiadaniu Geoffreya I przed jego śmiercią w 1356 roku. Bulla antypapieża Klemensa VII z 1390 roku potwierdza że pierwszym znanym posiadaczem Całunu był Geoffrey I.[107] Wnuczka Geoffreya I, Małgorzata twierdziła że odziedziczyła (conquist par feu) Całun po dziadku.[108] Najważniejszym świadectwem jest jednak słynny medalion z Lirey. Jeden egzemplarz tego medalionu wyłowiono w 1855 roku z Sekwany, przechowywany jest obecnie w Muzeum Cluny. Tego typu medaliony sprzedawano pielgrzymom odwiedzającym miejsca pielgrzymkowe. Przedstawia on płótno z wyraźnie zaznaczonym splotem jodełkowym, na którym są dwie płaskorzeźby przedstawiające przód i tył ludzkiej postaci z rękami założonymi na kroczu, wszystko dokładnie tak jak na Całunie Turyńskim –świadczy to o tym że do tego płótna jednak odbywały się pielgrzymki. Pod spodem jest podobizna pustego grobu, oraz herby rodów de Charny (z lewej strony) oraz de Vergy (z prawej).[109] Powstał on za życia Geoffreya I, lub tuż po jego śmierci, zanim jego syn osiągnął pełnoletniość (posługiwał się innym herbem[110]). Ułożenie herbów mogłoby coś sugerować w tej sprawie, gdyby tylko specjaliści od heraldyki zdecydowali się na jedną wersję: czy ułożenie herbu męża po lewej stronie, a żony po prawej, świadczy o tym że mąż ów żyje, czy wprost przeciwnie, że jego żona jest już wdową… [111]
W 2009 roku odkryto fragment foremki służącej do wyrobu tego typu medalionów, a ściślej rzecz biorąc jego nieco innej wersji, różniącej się w szczegółach. Jednym z tych szczegółów jest orientacja splotu jodełkowego: na medalionie z Cluny ciągnie się on wzdłuż płótna (tak jak na Całunie Turyńskim), zaś na foremce wszerz. Pozwala to przypuszczać że foremka przedstawia wersję wcześniejszą, gdzie źle wyryto orientację splotu, później trzeba było to poprawiać. Co ciekawe foremka przedstawia herb de Charny po lewej stronie a de Vergy po prawej –jako że odbity medalion stanowiłby odbicie lustrzane, to w tej wersji herb de Charny byłby zatem po prawej stronie, a de Vergy po lewej…[112]
Druga wątpliwość odnośnie memorandum biskupa Piotra z Ars, dotyczy wnikliwego śledztwa rzekomo przeprowadzonego przez jego poprzednika. Piotr pisze że jego poprzednik wykrył fałszerstwo, oraz jego sprawcę, który przyznał się do „chytrego namalowania” wizerunku. Obok datowania radiowęglowego, jest to drugi najczęściej powtarzany argument sceptyków. Biskup wykazał fałszerstwo, znalazł winowajcę, sprawa jest (pozornie) zakończona. Czyżby? Wielka szkoda że biskup Piotr z Ars nie zaspokoił naszej ciekawości i nie ujawnił kim był największy geniusz wszechczasów… Do dzisiaj, pomimo rozlicznych prób nikomu nie udało się znaleźć odpowiedzi w jaki sposób powstał wizerunek na Całunie Turyńskim. Nikt nie potrafi utworzyć wizerunku który powielałby wszystkie cechy szczególne turyńskiego pierwowzoru.[113] Samo wyobrażenie sobie całej szczegółowej wiedzy, jaką w głowie musiałby mieć ów artysta by oszukać wszystkich badaczy Całunu (za wyjątkiem specjalistów od datacji radiowęglowej i XIV-wiecznego biskupa Henryka oczywiście), którzy nie dopatrzyli się tam, poza datowaniem C-14, żadnej niezgodności, żadnego błędu, który mógłby wykluczyć autentyczność Całunu, zakrawa na absurd.[114] Skoro więc dzisiejsi naukowcy nie potrafią wykryć śladów fałszerstwa, to jak ludzie w XIV wieku mogliby je wykryć? Chyba tylko na zasadzie: jak Ewangelie nic nie piszą o wizerunku na płótnie, to znaczy że płótno jest fałszywe (a przecież już samo zakończenie Ewangelii Jana wspomina że Ewangelie nie opisują wszystkiego[115]).
W żadnym innym źródle nie ma wzmianki o tym że biskup Henryk z Poitiers zlecił śledztwo. Nie ma jego protokołów. W ogóle niczego nie ma, poza kilkoma mało konkretnymi zdaniami na początku memorandum biskupa Piotra. Nie wiadomo kim był ów artysta, wiadomo tylko że się ponoć przyznał do czynu który mógłby być uznany za świętokradztwo. Nie wiadomo jak niby dokonał swojego czynu. Nie wiadomo kiedy odbyło się śledztwo, jakich świadków wezwano itd. Nie wiadomo by kogokolwiek pociągnięto do odpowiedzialności.[116]
Co ciekawe, racjonaliści, sceptycy, którzy podważają w zasadzie każdy dokument, każde świadectwo które sugeruje istnienie Całunu Turyńskiego przed 1350 rokiem, mało tego podważają większość świadectw z pierwszych wieków mówiących o Jezusie (np. słynne Testimonium Flavianum), oraz same relacje biblijne, zwłaszcza mówiące o zmartwychwstaniu[117], ale oczywiście w kilka zdań w dwóch niepodpisanych kopiach memorandum Piotra z Ars, które nie trzymają się kupy z wszystkimi innymi wynikami badań zarówno historycznych jak i przeprowadzonych na Płótnie, w to to oni oczywiście wierzą bez zastrzeżeń…
Nie będę tu już się rozwodził nad wszystkimi hipotezami odnośnie pierwszego potwierdzonego pojawienia się Całunu Turyńskiego w Lirey w latach 50 XIV stulecia, i jak rozwiązać wszelkie dylematy powstałe z połączenia kompletnie niespójnych zdawałoby się świadectw (kiedy płótno sprowadzono i skąd, kiedy pierwszy raz wystawiono –za życia czy po śmierci Geoffreya I, kto podjął decyzję o wystawieniu i w jakim celu, dlaczego nie ujawniono pochodzenia relikwii, jaka była reakcja i motywacje biskupów Henryka i Piotra –ten drugi żali się w swoim memorandum że „jego [Całunu] obrońcy rozgłaszają za granicą, że działam z zawiści i chęci zysku po to aby samemu zawładnąć tym płótnem, jak to już twierdzili o moim poprzedniku”[118] –oraz czy w ogóle przeprowadzono jakieś śledztwo, czy może zarzuty wyssał z palca któryś z biskupów).
Nie będę także omawiał szczegółowo wszelkich hipotez odnośnie tego w jaki sposób rodzina de Charny weszła w posiadanie Całunu, i skąd miała przekonanie że to prawdziwy całun pogrzebowy Jezusa Chrystusa. Rzekomy brak źródeł mówiących o Całunie sprzed pojawienia się w Lirey jest powtarzany jak mantra przez oponentów jego autentyczności. Ale w 1204 roku krzyżowiec Robert de Clari opisywał podobny całun z widocznym wizerunkiem Jezusa Chrystusa wystawiany w kościele Najświętszej Marii Panny w Blacherne, dzielnicy Konstantynopola –całun ten zaginął po zdobyciu miasta przez czwartą krucjatę.[119] Mamy świadectwa że zrabowany całun przewieziono w roku następnym do Aten -list Teodora Angelosa Kommena, brata władcy Epiru Michała I Angelosa, do papieża Innocentego III (niestety tylko w postaci XIX-wiecznego odpisu), oraz raport Mikołaja z Otranto mówiący że widział razem z Benedyktem Santa Susano skradzione z Bizancjum płótna grobowe (nie napisał gdzie, ale wiemy że w 1206 roku był w Atenach).[120] Wiemy że w 1205 roku Ateny były we władaniu Ottona de la Roche, uczestnika czwartej krucjaty i pra-pra-pradziadka Joanny de Vergy.[121]
Istnieje coraz więcej dowodów że ów całun z Konstantynopola jest tożsamy z Całunem Turyńskim, oraz z jednym z najświętszych wizerunków prawosławia, mianowicie z Mandylionem – „nieuczynionym ludzką ręką” obrazem z Edessy (przeniesionym w 944 roku do Konstantynopola). Historię Mandylionu, mimo rozciągającej się aury tajemniczości, można prześledzić aż do 525 roku, kiedy podczas rekonstrukcji murów miasta po powodzi odkryto go ukrytego nad zachodnią bramą miasta. Jego pochodzenie wiąże się z legendą, pierwszy raz przekazaną przez Euzebiusza z Cezarei (póki co jeszcze bez wzmianki o cudownym obrazie), o panującym w czasach Jezusa królu Edessy Abgarze V.[122] Opowieść ta, choć występująca w wielu wersjach, stanowi łącznik między rokiem 525 a czasami Jezusa. Nie będę jednak tutaj omawiał wszystkich aspektów historii Mandylionu, jego powiązań z Całunem Turyńskim oraz ze starożytnymi i wczesnośredniowiecznymi wizerunkami Jezusa, gdyż jest to materiał na co najmniej drugi taki artykuł. Zainteresowanych odsyłam do źródeł.[123]
Pozostaje jeszcze problem jak połączyć zrabowany z Konstantynopola w 1204 roku całun z wizerunkiem Jezusa, z Całunem Turyńskim, pojawiającym się w Lirey w okolicach 1356 roku. „Brakujące lata” 1205-1356 to jeden z najciekawszych okresów w historiografii Całunu Turyńskiego. Wśród rozlicznych hipotez, próbujących wyjaśnić drogę jaką przebyło płótno z Konstantynopola do Lirey, pojawiają się odniesienia do Katarów, Templariuszy i tajemniczego bożka Bafometa, rzekomo przez nich czczonego (przyjmującego, wg zeznań złożonych przed Inkwizycją, postać ludzkiej głowy lub ciała), a także odniesienia do pojawiających się legend o św. Graalu, spiski, intrygi i sekrety rodowe. Ale również nie będę tego tutaj teraz omawiał, tylko odsyłam Czytelnika do źródeł.[124]
Na tym kończę streszczenie rekonstrukcji dziejów Całunu do czasu jego pojawienia się w Lirey w XIV wieku. Wracając do Kuczery, jak można się było przekonać, nic nie popiera jego wersji, jakoby biskupi Szampanii mieli się kłócić o Całun Turyński, a w końcu w 1360 roku zakazać pokazów. Ale przeczytajmy jego bredni ciąg dalszy:
W konsekwencji doszło do utarczki między antypapieżem Klemensem VII a papieżem Karolem VI, który wreszcie uznał relikwię.
Odpowiedź:
A to ciekawe bo ja nigdy nie słyszałem o papieżu Karolu VI. Słyszałem za to o królu Francji Karolu VI Szalonym, panującym w latach 1380-1422, a więc w okresie kiedy biskup Piotr z Ars pisał swoje memorandum. Warto tu opowiedzieć po co je w ogóle pisał.
Minął zatem okres 34 lat „lub coś koło tego” od czasów pierwszych wystawień. Geoffrey II dorósł pod opieką matki (lub macochy –Joanna de Vergy była drugą żoną Geoffreya I) i dostał prestiżowy urząd bajlifa Caux, a następnie Mantes,[125] ożenił się Małgorzatą de Poitiers, bratanicą, nomen, omen nikogo innego jak samego biskupa Henryka de Poitiers.[126] Joanna de Vergy zdołała wyjść za mąż (a do 1388 roku owdowieć) za niejakiego Aymona z Genewy, wuja biskupa Roberta z Genewy, później kardynała, później, po schizmie z 1378 roku, awiniońskiego (anty)papieża[127] Klemensa VII. I tu nagle cyrk i awantura. W 1389 roku Geoffrey II organizuje pokaz Całunu, nie pytając się o zgodę swojego biskupa Piotra z Ars. Po co, skoro ma pozwolenie nuncjusza Klemensa VII, kardynała de Thury, oraz pozwolenie królewskie na pokaz?[128] Do Lirey przybywają tłumy. Oficjalnie mówi się im że wizerunek przedstawia jedynie podobiznę, lub wyobrażenie prawdziwego całunu pogrzebowego Chrystusa. Nieoficjalnie – o czym później skarży się biskup Piotr w swoim liście –mówi się zupełnie co innego, ba nawet gorzej, traktuje się je tak samo jak Ciało Chrystusa zawarte w Chlebie Eucharystycznym.[129] Bałwochwalstwo! Biskup Piotr postanawia zatem interweniować u władz świeckich. W sierpniu i wrześniu urzędnicy wysłani przez króla Karola VI (który pod wpływem argumentów biskupa zmienił zdanie) zjawili się w Lirey i próbowali zająć Całun. Oczywiście klucze do skrytki, gdzie go przechowywano, gdzieś się zapodziały, a kiedy próbowano się do niej włamać, dziekan Nicole Martin zmienił zdanie i stwierdził że nie ma tam płótna (włam byłby zatem bezprawiem).[130] Takimi sposobami kanonikom kolegiaty w Lirey udawało się spławiać urzędników królewskich przez jakiś czas. W końcu Karol VI i Klemens VII spotkali się w Awinionie 30 października. W tym czasie biskup Piotr straszy dziekana kolegiaty w Lirey ekskomuniką i błaga Geoffreya o zaprzestanie pokazów.[131] Klemens VII każe biskupowi siedzieć cicho.[132] Ten jest zdumiony i pod koniec roku pisze swoje memorandum, tłumacząc się ze swoich działań. Ale na Klemensie VII nie robi to wrażenia – 6 stycznia 1390 roku pisze on odpowiedź: biskup ma siedzieć cicho albo to on zostanie ekskomunikowany, a Geoffrey ma prawo wystawiać Całun, ale tylko jasno prezentując że nie jest to prawdziwy Całun, a tylko podobizna, zakaz oddawania takiej samej czci jak Eucharystii itp.[133] 30 maja te warunki zostają znacznie złagodzone –informowanie wiernych że to nie jest prawdziwy Całun nieobowiązkowe, wyrażenie „nie jest to prawdziwy Całun, ale malowidło” zastąpione przez „nie wystawiają jakby to był prawdziwy Całun” (nie znaczy to że jest nieprawdziwy, tylko ze nawet jakby był prawdziwy to należy go wystawiać tak jakby był nieprawdziwy), szaty liturgiczne tak, formy solenne jak przy wystawianiu relikwii nie.[134]
Reasumując: żadnej utarczki między papieżami, zwłaszcza nieistniejącymi nie było i to nie Karol VI zaaprobował relikwię, co Klemens VII pozwolił na wystawianie Całunu. A teraz Kuczera przedstawi nam najsłynniejszą pseudoteorię na temat Całunu Turyńskiego:
Drugą wersję całunu miał jakoby w okresie Odrodzenia zrobić Leonardo da Vinci na zlecenie Medyceuszy.
Odpowiedź:
Jest to chyba najbardziej popularna brednia na temat Całunu Turyńskiego. Po raz pierwszy przypuszczalnie wysunęła ją Noemi Gabrielli w latach 70-tych XX wieku[135] , a szczególnie spopularyzowali ją w latach 90-tych Clive Prince i Lynn Picknett[136], przyćmiewając sławą „dokonania” Gabrielli (ich nazwiska wymienia nawet Dan Brown w swoim słynnym Kodzie Leonarda Da Vinci). Można powiedzieć że parce P&P się udało –cytuje ich prawie każda pozycja książkowa o Całunie Turyńskim (jako sztandarowy przykład pseudoteorii w tym temacie). Teoria o autorstwie da Vinci, opiera się ona na absurdalnym rozumowaniu, które idzie mniej więcej w ten sposób:
Ten kto stworzył Całun Turyński musiał być geniuszem
Leonardo da Vinci był geniuszem
Wniosek: Całun Turyński to dzieło Leonarda da Vinci
Quod erat demonstrandum.
Jest tylko jeden drobniutki szczegół, mianowicie Całun Turyński jest znany od połowy XIV wieku, a Leonardo da Vinci urodził się blisko sto lat później, 15 kwietnia 1452 roku. Ale dla chcącego nic trudnego. Zwolennicy teorii spiskowej wiedzą o tej „drobnej trudności” i proponują rozwiązanie, Całun oczywiście podmieniono, zamiast prymitywnej wersji, którą nawet XIV wieczni biskupi łatwo mogli rozpoznać jako fałszerstwo, podstawiono wersję „wypasioną”, autorstwa Leonarda da Vinci (który –o czym wie każdy czytelnik Dana Browna –rzekomo nienawidził katolicyzmu). Żadne dokumenty nie potwierdzają takiej zamiany (której oczywiście nikt nie zauważył), żadne dokumenty nie potwierdzają również że Leonardo da Vinci interesował się Całunem, fotografią, czy w ogóle robieniem podobnych obrazów na lnianym płótnie –ale kto udowodni że do podmiany po kryjomu na pewno nie doszło?
Nawet wyniki mocno kontrowersyjnego testu węglowego sugerują że Całun Turyński powstał co najmniej 60 lat przed czasami Leonarda (ale ponieważ wchodzi tu statystyka, to zawsze istnieje jakieś prawdopodobieństwo poniżej 1% że Całun pochodzi z epoki Leonarda).
Pozostaje jeszcze wiele kwestii, po co Leonardo miałby podrabiać Całun (to już zależy od autora), w jaki sposób itd. Szkoda miejsca by się tu tym zajmować.[137] Spytam się tylko co mają wspólnego władający Florencją Medyceusze (dla m.in. których tworzył Leonardo da Vinci) z Całunem Turyńskim, który w 1453 przeszedł z rąk rodu de Charny do rąk władającej Piemontem dynastii Sabaudzkiej?
Pozostawiając to pytanie, wróćmy do tekstu Kuczery:
Całun ten był wtedy przechowywany w kościele w Chambery, gdzie 4 grudnia 1532 roku uległ częściowemu zniszczeniu podczas pożaru. W Turynie znalazł się w 1578 jako własność książąt de Savoie. Ostatni król Włoch Humbert przekazał go następnie papieżowi w 1983.
Autentyczność całunu nie była kwestionowana do roku 1898, kiedy fotograf-amator Secondo Pia zrobił pierwsze zdjęcie i ze zdumieniem stwierdził, że na negatywie otrzymał pozytyw. Początkowo przypuszczano, że całun wykonano prymitywną metodą fotografii, ale szczegółowsze badania wykazały, że jest to negatyw, ale nie fotograficzny.
Sprawę skomplikował STURP (Shroud of Turin Research Project), tj. grupa amerykańskich naukowców, którzy w latach od 1976 do 1981 przez 120 godzin wraz z konsultantem naukowym Kościoła, Luigim Gonella, przebadała całun promieniami x, fluorescencją, wiązkami pod i nadczerwonymi, mikroskopem i analizatorem VB-8 do badań głębi planetarnej. STURP nie wyjaśniając metody stworzenia wizerunku, stwierdził w całunie relief mikroskopijnej głębokości (obraz trójwymiarowy).
Odpowiedź:
Jest mi bardzo miło że Kuczera wymienia argumenty na temat niezwykłych właściwości Całunu Turyńskiego, popierające jego autentyczność. Pal sześć drobne szczegóły takie jak to że autentyczność Całunu była przed 1898 rokiem kwestionowana przez protestantów, pozytywistów, a nawet samych katolików[138], czy że STURP, w skład którego weszli uczeni z mało prestiżowych ośrodków w rodzaju Los Alamos National Scientific Laboratories, Jet Propulsion Laboratory, IBM czy U.S. Air Force Academy[139], badał bezpośrednio Całun nieprzerwanie przez 120 godzin w dniach 8-13 października 1978 roku a nie od 1976 do 1981 roku (w tym ostatnim przedstawił wyniki, stwierdzając że nie znalazł śladów fałszerstwa i że nie ma pojęcia jak ten wizerunek mógł powstać[140]). Pal sześć że nigdy nie słyszałem o takim terminie jak wiązki nadczerwone (jak coś to nadfioletowe) , że analogowy analizator nazywał się VP-8, i że dzisiaj obrazy jakie on wykonywał, może w formie cyfrowej zrobić sobie każdy na swoim komputerze korzystając z darmowych programów.[141] Tylko jedna sprawa jest tu istotna: Kuczera oczywiście nie ma pojęcia na czym polega tzw. efekt trójwymiarowości na Całunie Turyńskim. Nie ma on nic wspólnego z „reliefem mikroskopijnej głębokości” (Kuczera miesza tu zapewne „efekt 3D” z faktem, że obraz utworzony jest poprzez kwasowe utlenienie celulozy mikroskopijnej grubości rzędu kilkuset nanometrów na powierzchni górnej, najbardziej zewnętrznej warstwy włókien tworzących nici), jest to po prostu efekt korelacji między jasnością wizerunku a odległością danego fragmentu ciała od płótna, które je owijało.
Pozwólmy jednak wypowiedzieć się dalej Kuczerze:
Po czterech latach negocjacji z Kościołem, 21 kwietnia 1988 roku, naukowcy przystąpili do pobrania próbek do badań metodą węgla 14 pod dyrekcją Giovanni Riggi di Numana. Przekazano je następnie do uniwersytetu w Oxfordzie, Arizonie i politechniki w Zurichu. 13 października kardynał Ballestero podał, że tkanina całunu pochodzi z okresu od 1260 do 1390 roku. Inne badania podważają ich wiarygodność.
Odpowiedź:
Kuczera zdobył się na wręcz niesamowitą szczerość pisząc że inne badania podważają wiarygodność datowania radiowęglowego Całunu. Nie wiedząc czy Kuczera ma na myśli badania niezwiązane z datowaniem metodą C-14, czy prace podważające wynik samego datowania, podam że te ostatnie jak najbardziej istnieją, i to zarówno od strony statystycznej[142], jak i próbując znaleźć wyjaśnienie anomalnych wyników poprzez zanieczyszczenia, lub co bardziej przekonujące, poprzez wykrycie dowodów na renesansową naprawę tego akurat fragmentu z którego pobrano próbki do datowania.[143] Bardziej szczegółowo kwestię tę omawiałem już w moim poprzednim artykule.[144] Tu dodam jeszcze kilka kwestii. Niewielu wie, że oficjalne radiodatowanie z 1988 roku nie było tak naprawdę jedynym. Podobnie jak w przypadku Sudarium z Oviedo przeprowadzono w tajemnicy datowanie „na lewo”, wykorzystując jedną z nici pobranych przez prof. Gilberta Raesa w 1973 roku (z tego samego rejonu płótna skąd później wycięto próbkę do oficjalnego radiodatowania). Wyniki okazały się następujące: jeden koniec nici pochodzi z II wieku naszej ery, a drugi z XI…[145]
Teraz trzeba powrócić do Sudarium z Oviedo i Tuniki z Argenteuil i przypomnieć sobie że badania wykazały że niemal na pewno są one powiązane z Całunem Turyńskim. Oznacza to że, jeśli są one fałszywe, to musiały być „wyprodukowane” jako relikwie w tym samym miejscu i czasie (najpóźniej w XI wieku, jako że najpóźniejsza pewna data w przypadku najwcześniej znanej relikwii to 1075 rok, data otwarcia Świętej Skrzyni i odkrycia Sudarium), przez tę samą ekipę fałszerzy co Całun Turyński, a następnie trafić w trzy różne miejsca w Europie. Byłoby to dość dziwne, ale nie wykluczone. Fałszerze musieliby „tylko” ukrzyżować jakąś osobę (koniecznie cierpiącą na hematohydrozję), tunikę w którą była ubrana opchnąć jako dzisiejszą Tunikę z Argenteuil, szmatę użytą do owinięcia twarzy jako Sudarium z Oviedo, a następnie przystąpić do fałszowania Całunu Turyńskiego (co już samo w sobie stanowi swoistą Mission Impossible).
Ale skoncentrujmy się na radiodatowaniu. Jak mieliśmy okazje się przekonać tego typu pomiary nie były wykonywane tylko raz, ale wiele razy, 1 raz na Sudarium z Oviedo, 2 razy na Tunice z Argenteuil, 2 razy na Całunie Turyńskim. A jeśli rozbijemy to na wszystkie próbki i poszczególne datowania, okazuje się że wykonywaliśmy ich tak naprawdę z kilkanaście, a ze względu na powiązania między wszystkimi tymi trzema obiektami możemy je (w sensie statystycznym oczywiście) traktować jak datowanie tego samego obiektu. Rozrzut wyników jest potworny, jedne badania wskazują na XIV wiek, inne na XIII, na XI, na VIII, na VII, na VI, albo na II wiek. Który z tych wyników jest poprawny?
A może jednak I wiek naszej ery, natomiast wszystkie te rozbieżności wynikają z przeróżnych zanieczyszczeń i późniejszych napraw, których znaczenie zostało po prostu zlekceważone? Jak pokazałem w przypadku Tuniki z Argenteuil, datowanie radiowęglowe, bez dokładnej znajomości fizycznych i chemicznych własności tkaniny którą datujemy, jest pozbawione sensu. Niemniej jednak w latach 80-tych, podczas przygotowań do datowania Całunu Turyńskiego, lobby radiowęglowe zrobiło właściwie wszystko, byle tylko nie dopuścić do szerzej zakrojonego programu badań nad Całunem Turyńskim.[146] Wokół wyników i okoliczności datowań narosło wiele wątpliwości, a informacje udzielane o metodach użytych są bardzo skąpe, czy nawet wręcz sprzeczne ze sobą. Trzeba tu sobie zdawać sprawę z natury zanieczyszczeń. O ile bardzo łatwo jest nanieść późniejsze zanieczyszczenia, które „odmłodzą” tkaninę, to w drugą stronę jest o wiele trudniej, żeby ją „postarzeć” trzeba by zanieczyścić je torfem, albo produktami ropopochodnymi, zawierającymi węgiel który wypadł z obiegu tysiące lub miliony lat temu (zwłaszcza przed epoką industrialną, kiedy większość materiałów wykorzystywanych przez człowieka była pochodzenia zwierzęcego i roślinnego, dopiero XIX-XX wiek przyniósł produkcję materiałów, jak nylon, czy DDT, z paliw kopalnych). Jak jednak widać, nie wystarczy wrzucić próbkę do spektrometru AMS i odczytać wyniki, datowanie radiowęglowe nie zwalnia od myślenia.
Skupmy się z powrotem na tekście Kuczery:
Niemniej dziesięć lat później Jan Paweł II podczas pobytu w katedrze Saint-Jean-Baptiste w Turynie nazwał całun „prowokowaniem inteligencji" i dodał, że dla wiernych jest to tylko „zwierciadło ewangelii". Zaprosił przy tej okazji naukowców do prowadzenia dalszych badań. Tak badacze z różnych uniwersytetów — korzystając z okazji — pobrali z całunu liczne próbki krwi, które zaczęły krążyć po laboratoriach świata i przedostały się w ręce sekty religijnej Raelienów.
Odpowiedź:
A to ciekawe –mógłby Kuczera podać źródło swoich rewelacji? Bo ja, chociaż wiem że próbki pobrane podczas badań w 1973, 1978 i 1988 roku często krążyły „na lewo” między badaczami, a próbka rezerwowa do datowania radiowęglowego, pobrana w 1988 roku, gdzieś się „zapodziała”, to nic mi nie wiadomo by jakieś materiały trafiły w łapska jakiejś sekty. Należy zaznaczyć że formalnym właścicielem Całunu Turyńskiego (i wszystkich pochodzących z niego próbek) od roku 1983, na mocy testamentu Humberta II, ostatniego króla Włoch z dynastii Sabaudzkiej, jest urzędujący papież. W 1995 roku kardynał Saldarini zaapelował o zwrot wszystkich próbek pobranych z Całunu Turyńskiego przy okazji różnych badań.[147] Później, o ile mi wiadomo, nie pobierano żadnych próbek do badań. Podczas restoracji w 2002 roku usunięto stare łaty z 1534 roku, płótno holenderskie i jedwabną podszewkę przyszyte po drugiej stronie Całunu celem jego wzmocnienia, (płótna podtrzymujące wymieniono potem na nowe), zebrano zanieczyszczenia spod łat, pobrano kilka próbek z powierzchni za pomocą taśmy i odkurzacza. Po dokonaniu tych czynności wszystko przekazano kustoszowi Całunu i leży to do dziś zamknięte, pilnują tego jak pies własnej miski i nikomu nie udostępniają do badań (niestety).[148]
Wróćmy do tekstu Kuczery:
Obecnie Kościół nie zgadza się na ponowne badania całunu w celu ustalenia jego wieku. W „Le Monde" z 24 czerwca 2005 roku Jacques Evin tłumaczył to koniecznością ochrony przed zniszczeniem, chodzi bowiem o dzieło artystyczne. Papież Benedykt XVI podczas niedawnej zapowiedzi odsłonięcia relikwii w 2010 roku mówił natomiast o „łaskawej okazji do podziwiania zadziwiającej Twarzy, która przemawia cicho do serc ludzkich" i zaprosił do uznania jej jako wizerunku Boga.
Odpowiedź: I po aferze z datowaniem radiowęglowym trudno mu się dziwić. Zresztą nie da się robić datowania radiowęglowego dzień w dzień, bo jak kolejne wyniki będą nie pasować tej czy innej grupie, tak że trzeba będzie je powtarzać, to w końcu caluteńki Całun zmieni się w dwutlenek węgla, a prawdy i tak nie będziemy znać. Władze kościelne zapowiedziały że ewentualne przyszłe badania będą się koncentrowały głównie na sposobach konserwacji płótna i wizerunku[149] i nie podoba im się perspektywa, że znowu naukowcy będą wpychać swoje brudne paluchy w płótno, oraz naświetlać zanikający z czasem na tle żółkniejącego płótna wizerunek wysokoenergetycznym promieniowaniem rentgenowskim.
Przejdźmy dalej:
Kościół podzielony
… jest więc w tej sprawie, a związany z Całunem aspekt ideologiczny wzbudza żywe kontrowersje różnych organizacji religijnych i świeckich. Celem prawicowych ugrupowań religijnych jest wykazanie, że nauka i media są kontrolowane przez okultystyczne władze żydowsko-masońskie, które dyskredytują chrześcijaństwo.
Odpowiedź:
Szkoda czasu na polemikę z tymi nic nie wnoszącymi do tematu bełkocikami. Jako ciekawostkę podam tu jeszcze pewne okoliczności datowania radiowęglowego Całunu z 1988 roku. W 1997 roku, były arcybiskup Turynu (w czasach kiedy przeprowadzano datowanie), kardynał Anastasio Ballestrero (zmarły w następnym roku), w wywiadzie prasowym bez ogródek stwierdził że w trakcie przygotowań do testu celowo wywierano presję na stronę kościelną, rozpowszechniając różnego rodzaju kalumnie na temat Kościoła rzekomo bojącego się badań naukowych, strasząc tego typu bredniami, jeśli warunki lobby radiowęglowego nie zostaną uwzględnione. Zapytany czy masoneria odgrywała w tym jakąś rolę odparł że: „bez wątpienia”.[150] Choć daleki jestem od dawania wiary teoriom spiskowym (typu że nikt nigdy żadnych badań nie przeprowadzał, a pracownicy laboratoriów fałszują wyniki wpisując po prostu daty najwcześniejszego historycznego odnotowania danej relikwii), to jednak trudno pozbyć się podejrzeń, czytając doniesienia o tym że grupa 45 anonimowych biznesmenów złożyła się na łączną kwotę miliona funtów dla laboratorium w Oksfordzie jako „podziękowanie” za taki a nie inny wynik datowania Całunu[151], oraz o śmierci w niejasnych okolicznościach 4 czerwca 1989 roku Timothy W. Linicka, jednego z autorów artykułu w Nature opisującego datowanie radiowęglowe Całunu (nie wiadomo jednak czy zgon i datowanie miały ze sobą cokolwiek wspólnego).[152] Udowodnienie że podczas radiodatowania Całunu doszło do przekrętów wydaje się niemożliwe, ale nie sposób nie odnieść wrażenia że jego przygotowanie i przeprowadzenie przypominało iście działalność mafijną. I tu tkwi wręcz iście szatański wybieg zwolenników rezultatów datacji C-14: każdy kto zwraca uwagę na dziwne okoliczności towarzyszące operacji z miejsca może być wrzucony do szufladki z napisem „oszołomy”, „zwolennicy teorii spiskowych”, „maniacy religijni” czy o podobnej nazwie. Specjaliści od datowania radiowęglowego mają być jak żona Cezara. A krytyka ściśle naukowa jest utrudniona bo nigdy nie ujawniono dokładnych szczegółowych sprawozdań z operacji…
Czas dać głos Kuczerze:
Zetetyści natomiast, którzy proklamują sceptycyzm naukowy, odrzucają tezę o cudownym odbiciu wizerunku Jezusa w całunie i oskarżają przeciwników o celowe niszczenie dowodów, które mogłyby być przydatne do dalszych badań naukowych. Tak na przykład obwiniają Kościół o wzniecenie pożaru w nocy 11 kwietnia 1997 roku w kaplicy Guarini, z której całun wyratował w brawurowej akcji strażak Mario Trematore.
Odpowiedź: Brednie i insynuacje –pisałem już wyżej. Po jasną choinę Kościół, gdyby chciał ukryć prawdę o tychże relikwiach udzielił naukowcom zgody na ich badania? Wystarczało pokazać im figę, spławić ich, tak jak to robiono przez lata, tak jak robi się to teraz, i tak jak powinno się było postąpić z lobby radiowęglowym w 1988 roku.
Warto jeszcze poświęcić chwilkę na omówienie pożaru z 1997 roku. Jego dokładna przyczyna nie jest znana, ale pojawiły się głosy o podpaleniu – jako że krótko przed pożarem na policję dotarło ostrzeżenie że takowy „może” wybuchnąć.[153] Wiadomo że do prób podpalenia dochodziło wcześniej, np. 1 października 1972 roku.[154] Teraz ja sobie poinsynuuję, a co nie wolno? Trudno się spodziewać żeby jacyś zwolennicy tezy o autentyczności dopuścili się tych czynów jeśli przeważająca ilość badań przychyla się do jego autentyczności. Więc kto? Jacyś fundamentaliści biblijni odrzucający kult obrazów, następcy bizantyjskich ikonoklastów? A może wojujący ateiści? Popatrzmy jak postępowali z innymi relikwiami, Tunikę z Argenteuil zarekwirować i publicznie zniszczyć, Sudarium z Oviedo wysadzić w powietrze, Całun Turyński spalić wraz z katedrą gdzie jest przechowywany – oto ich metody…
Wracajmy do tekstu Kuczery:
W zimie 2002 roku całun został na zlecenie Kościoła odnowiony pod pretekstem naprawienia zniszczeń. Bez jakiegokolwiek zabezpieczenia próbek, potrzebnych do dalszych badań, konserwatyści usunęli cerowania, które zrobiły zakonnice po pożarze z 1534 roku, rozciągnęli tkaninę, żeby usunąć zagięcia po składaniu, i odkurzyli ją. Rok później Szwajcarka Mechtilde Flury-Lemberg, kierowniczka ekipy konserwatystów i specjalistka od tkanin, opisała przyczyny i przebieg procesu. Jej argumenty odrzucił jednak archeolog William Meacham. Odnawianie nazwał gwałtem i ruiną dla dalszych badań naukowych i oskarżył Kościół o celowe zniszczenie Całunu.
Odpowiedź:
Prace konserwacyjne na Całunie, przeprowadzone w 2002 roku, już opisywałem. Wzbudziły one kontrowersje wśród niektórych badaczy (pomijając już dodatkową motywację do awantur, jaką było to, że nie zaproszono ich do współudziału w pracach), którzy wysuwali różne argumenty krytykujące prace. Najważniejszy opór budziło usunięcie łat z XVI wieku i niektórych śladów nadpaleń. Zwolennicy ich pozostawienia twierdzili że stanowią one historię płótna i że ryzyko zniszczenia płótna w wyniku obecności związków z miejsc nadpalonych zostało znacznie przesadzone, a także że poprzez ich usunięcie stracono okazję na badania przemian chemicznych zachodzących na krawędziach między nadpalonym i nie nadpalonym materiałem. Natomiast zwolennicy napraw, argumentowali że restoracja np. pozwoliła obejrzeć, druga dotychczas nie badaną stronę płótna. Nie będę tu już opisywał szerzej argumentów jednej i drugiej strony, można się z nimi zapoznać na stronie Barriego Schwortza.[155]
Przejdźmy dalej:
Głównym argumentem zetetystów jest teraz udana próba Paula-Erica Blanrue, który w 2005 roku wraz z dziennikarzami magazynu „Science et vie" odtworzył wizerunek całunu przy pomocy środków, jakie znane były w średniowieczu. Pokrył on barwnikiem płaskorzeźbę, potem nakrył wilgotną tkaniną i następnie odcisnął. Na materiale otrzymał negatywową odbitkę a w tkaninie mikroskopowe wklęśnięcie, takie samo jak w całunie. Ono właśnie jest owym „trójwymiarowym obrazem", którego nie potrafiono wytłumaczyć przedtem.
Odpowiedź: Sądzę że warto zacytować tutaj, co o tej próbie myślą Marion i Lucotte. Wydaje mi się że jest to odpowiedź na poziomie, który nawet Kuczera zrozumie:
„Mimo że metoda ta pochodzi sprzed około trzydziestu lat, powróciła obecnie do łask i została zaprezentowana jako prawdziwa sensacja w numerze z lipca 2005 roku magazynu Science et Vie […]. Nie udało się –uzyskany wynik tyle przypomina twarz z Całunu co głowę hipopotama…”[156]
O mikroskopijnym wklęśnięciu szkoda gadać…
Co jakiś czas pojawia się w mediach kolejny szarlatan, który przekonuje że wystarczy tu coś posmarować, tu coś poprasować, tu dać jakieś barwniki, tu podłożyć jakąś płaskorzeźbę i już każdy może sobie zrobić „trójwymiarowy”, izotropowy, negatywowy, monochromatyczny itp. obraz dokładnie taki sam jak na Całunie Turyńskim. W ostatnich latach największą popularnością cieszyła się próba włoskiego chemika Luigiego Garlaschellego, szeroko komentowana w mediach (chociażby przez skrajnie nierzetelny film Bible Mystery: Mystery of The Shroud, polskie Tajemnice Biblii: Całun Turyński, wyprodukowany przez National Geographic), ale bardzo szybko obalona.[157] Jakoś do tej pory nikomu nie udało się uzyskać wizerunku który we wszystkich aspektach odpowiadałby wizerunkowi na Całunie Turyńskim. Symptomatyczne jest za to że ci, którzy uważają relikwie za średniowieczne oszustwo stworzone by wyłudzać od pielgrzymów pieniądze, sami najwięcej oszukują ludzi…
Przejdźmy dalej:
Oczywiście w dalszym ciągu są zwolennicy cudownego pochodzenia relikwii. Gerard Lucotte twierdzi na przykład, że Jezus podczas niesienia krzyża był ubrany w tunikę z Argenteuil. Wprawdzie wyniki badań metodą węglową zaprzeczają temu, ale Lucotte broni swojej tezy twierdząc, że kawałki materiału poddane były działaniu wody deszczowej bogatej w węglan wapnia, znany z właściwości odnawiających.
Odpowiedź:
Jak już zapowiadałem, Kuczera próbuje wyśmiać krytykę datowania radiowęglowego, nie podając żadnych argumentów przeciw hipotezie Mariona i Lucotte. Świadczy to tylko o tym że nie ma pojęcia w czym rzecz. Warto w tym miejscu wspomnieć jedynie że Gerard Lucotte deklaruje się jako agnostyk, przestał wierzyć jako nastolatek po lekturze Spinozy.[158]Przejdźmy dalej:
Zdaniem Lucotte’a mikroskopijne kropelki krwi pobrane z tuniki w Argenteuil są na pewno Jezusa i żeby się o tym przekonać, wykonał roboczy portret z pobranej krwi. Otrzymał obraz mężczyzny o białej skórze, brązowych oczach i brunatnych włosach.
Odpowiedź:
A i owszem otrzymał, na podstawie badań genetycznych obraz mężczyzny –udało się zidentyfikować chromosom Y.[159] Co do białej skóry, brązowych oczu i brunatnych włosów to nie mam pojęcia, Marion i Lucotte nie piszą o tym w swojej książce, może Kuczera ma bardziej aktualne informacje. Lucotte badając chromosom Y stwierdził jego haplotyp jest haplotypem J, występującym zwłaszcza u Żydów z Bliskiego Wschodu.[160] Jak już jednak pisałem wcześniej, moim zdaniem, z religijnego punktu widzenia nie ma to wcale wielkiego znaczenia, gdyż chromosom Y dziedziczony jest po ojcu, a Jezus nie miał ziemskiego ojca w biologicznym sensie. Co jednak ważne, na Tunice z Argenteuil wykryto DNA tylko jednego człowieka[161], podczas gdy na Całunie Turyńskim pojawiły się problemy, odkryto resztki DNA wielu osób, zarówno mężczyzn jak i kobiet (przypuszczalnie chodzi o zakonnice które naprawiały Całun po pożarze w 1532 roku, choć tak naprawdę DNA mogło pochodzić od dowolnej liczby osób mających kontakt z Całunem –materiał genetyczny znajduje się nie tylko w leukocytach, ale także w komórkach naskórka, cebulkach włosów itd.).[162] Sprawa jest rozwojowa.
Dajmy się wypowiedzieć Kuczerze:
„Przenajświętszy Ojcze, miałem honor sklonować trzy geny molekularne krwi Jezusa". W ten sposób biolog Leoncio Garza-Valdos z uniwersytetu w Teksasie zaczął swój list do Jana Pawła II ofiarując mu manuskrypt swojej książki „DNA Boga". Jednocześnie przesłał papieżowi odbitkę genetyczną człowieka pochowanego w całunie turyńskim.
„Znalazłem DNA Chrystusa". To zdanie obiegło świat po ukazaniu się książki „Sklonować Chrystusa" napisanej przez Didier Van Cauwelaerta, który wcześniej zdobył nagrodę Goncourt za książkę „Ewangelia według Jimmy’ego". Van Cauwelaert, powołując na świadka swojego przyjaciela Gerarda Lucotte, podał że DNA Jezusa Nazarejczyka został zidentyfikowany i że pozwala to na sklonowanie Mesjasza. Francuski Canal+ opublikował następnie reportaż, w którym jeden z włoskich genetyków wyjaśnił, że z próbki krwi pobranej ze słynnego Całunu Turyńskiego rzeczywiście można sklonować „syna Boga".
Odpowiedź:
A Lucotte odpowiedział Van Cauwelaertowi że to bzdury, że nie da się na obecnym etapie sklonować człowieka z resztek krwi sprzed 2000 lat.[163] Jest to mniej więcej równie realne jak klonowanie mamutów. Z trzech, czy nawet kilkudziesięciu genów nie da się sklonować całego człowieka, jest to po prostu niemożliwe bez kompletnego kodu genetycznego. Tak samo jak z kilku linijek wyciętych z kodu źródłowego jakiegoś programu nie da się stworzyć systemu operacyjnego komputera. Jest to dobry temat dla filmowców i podobno nawet jeden film na ten temat został zrobiony[164], ale nie mylmy fikcji z rzeczywistością.
Tak jak Kuczera:
...zgotowała Kościołowi zupełnie niespodziewanie sekta raelienów, która odkupiła od naukowców krew z całunu i chce przystąpić do — jak zapewniają — sklonowania Chrystusa. Prefekt watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, kardynał William Levada, poproszony o komentarz w tej sprawie, przed kamerami telewizyjnymi odpowiedział wyraźnie podenerwowany: — Boga nie da się sklonować. Po czym w arogancki sposób wyprosił ekipę telewizyjną z sali.
Odpowiedź:
I ma rację –Boga sklonować się nie da. Pomijając już wszelkie brednie o Raelianach, pomijając trudności biologiczne, nawet jeśli by się udało z DNA Jezusa uzyskanego z którejś z relikwii uzyskać Jego klon, to byłaby to zupełnie inna osoba. Tak samo jak bliźnięta jednojajowe są dwiema zupełnie odrębnymi osobami. Klon Jezusa, nawet jeśli posiadałby dokładnie takie same geny jak On, byłby zupełnie kimś innym, zwyczajnym człowiekiem, mającym – jak każdy inny –prawo do szczęścia i ułożenia sobie życia na swój własny sposób.
Relikwie Pasji są dla Kościoła jak widać zgubną alternatywą. Prawdopodobnie lepiej przyznać się do artystycznych manipulacji sprzed wieków i potwierdzić, że jest na nich krew szachrajów, bowiem klon z którejkolwiek próbki krwi — całunu, tuniki lub chusty — wykazałby, że stworzenie Jezusa jest w gestii człowieka a to zaprzeczy podstawowemu dogmatowi kościelnemu.
Odpowiedź:
Kościół do niczego nie musi się przyznawać –wyniki badań nad relikwiami wyraźnie przemawiają na ich autentyczność. Lepiej żeby Kuczera przyznał się do własnej ignorancji, głupoty i pisania bredni, bo to on stoi przed zgubną alternatywą: czy przyznać się że nie ma w ogóle pojęcia o temacie na który pisze, czy przyznać się że świadomie oszukuje ludzi i rzuca bezpodstawne kalumnie i potwarze.
Podsumowanie: Tekst Kuczery jest, jak można się było przekonać, tekstem wyjątkowo marnym. Kuczera nie potrafił nawet kilku zdań o omawianych relikwiach napisać by nie popełnić całej masy podstawowych błędów świadczących o braku podstawowej znajomości omawianego tematu, czy wręcz podstawowych wiadomości z historii, nauk ścisłych i przyrodniczych. W swoich żałosnych próbach ośmieszenia relikwii przypomina wręcz klasowego przygłupa wydurniającego się na lekcjach, który myśli że pokaże w ten sposób że on jest najmądrzejszy. I to ma być racjonalizm?
Chciałbym tu jeszcze, już po skończeniu omawiania artykułu Kuczery, jedynie zaśmiecającego Internet, dodać jeszcze kilka uwag ogólnych na temat syndonologii i przeciwników autentyczności relikwii.
Po pierwsze sprawa źródeł historycznych i ich wiarygodności. W trakcie tego artykułu omawiałem wiele starych źródeł historycznych, kwestię ich wiarygodności, występujących w nich błędów i anachronizmów. Dla wielu, zwłaszcza sceptyków, niezgodności pomiędzy manuskryptami wspominającymi o danej relikwii, a także często ich występowanie jedynie w późnych kopiach wydają się dyskwalifikować je jako wiarygodne źródła. Ja jednak proponuję spojrzeć na to z innej strony.
Weźmy chociaż nieszczęsny artykuł Kuczery. Jest w nim mimo wszystko kilka informacji prawdziwych, pomimo całej masy bzdur, kłamstw i przeinaczeń. Przede wszystkim można z niego wywnioskować, pomimo całej masy bredni, że coś takiego jak Całun Turyński, Tunika z Argenetuil i Sudarium z Oviedo mimo wszystko istnieją i że istniały w XI czy XIV wieku, pomimo iż artykuł napisany jest setki lat później. Gdy ktoś kto nigdy o nich nie słyszał przeczyta artykuł Kuczery, dowie się o ich istnieniu, pomimo iż jest tam mnóstwo bzdur, pomyłek (jak choćby papież Karol VI) itd. Podobna sytuacja istnieje w przypadku starych manuskryptów, też mylą one imiona wielu osób, też zawierają anachronizmy itp. Ale nie oznacza to że wszystko w nich jest zafałszowane.
Ze swojego doświadczenia wiem ze publikacje na temat Całunu Turyńskiego i innych relikwii, często podają różne wersje jeśli chodzi o trzeciorzędne szczegóły, i to nawet nie chodzi tu o wydarzenia sprzed setek lat, ale po prostu o historię badań Całunu Turyńskiego. Wiele publikacji pisząc o danym odkryciu np. potwierdzeniu występowania krwi na Całunie, czy o odkryciu tzw. trójwymiarowości, podaje nazwiska odkrywców, przemilczając wkład innych. Istnieją też np. różne wersje czy konferencja dyrektorów trzech laboratoriów na temat datowania radiowęglowego odbyła się w tym samym dniu co konferencja arcybiskupa Turynu, czy w dniu następnym. Ziółkowski i Baima-Bollone podają dwie różne wersje, czy drugie, nieoficjalne radiodatowanie Całunu odbyło się w 1982 r. czy w 1988 r. I tak dalej. A mimo to nie dyskwalifikuje to najważniejszych informacji w nich zawartych, które zwykle są zgodne ze sobą.
Druga uwaga odnośnie materiałów omawianych w moim artykule. Tekst ten nie porusza wszystkich aspektów syndonologii. W ogóle nie wspomniałem w nim na przykład tematu Chusty z Manoppello. Wiele innych domniemanych relikwii męki Jezusa czeka na zbadanie, choćby Czepek z Cahors, relikwie korony cierniowej z katedry Notre Dame, czy przepaska biodrowa z Akwizgranu. Nasza przygoda z relikwiami Jezusa dopiero się zaczyna.
Trzecia uwaga odnośnie sceptyków. Już samo to że nie potrafią (a przynajmniej nie słyszałem) wysunąć żadnych sensownych argumentów przeciw autentyczności omawianych relikwii jest wymowne. Kuczera nie potrafił, poza datowaniem radiowęglowym, wysunąć żadnego argumentu przeciwko autentyczności omawianych relikwii, a w polskim Internecie, poza jego tekstem, nie przypominam sobie żadnego innego krytycznego opracowania na temat Sudarium z Oviedo czy Tuniki z Argenteuil.
W przypadku Całunu Turyńskiego jest podobnie –krytyka sprowadza się głównie do kalumnii i demagogii, oraz kilku standardowych sztuczek, które na podstawie pewnych przemilczanych założeń, oraz ignorowania wyników badań (albo desperackiego ich podważania na wszelkie możliwe sposoby) mają „udowodnić” że Całun nie może być autentyczny. W opinii Stephena E. Jonesa, publicysty zajmującego się Całunem Turyńskim, to co odróżnia zwolenników i przeciwników autentyczności Całunu Turyńskiego jest to że ci pierwsi często publikują swoje dokonania w recenzowanych czasopismach naukowych, natomiast u tych drugich jest to niezmierną rzadkością (być może jedynym przykładem jest artykuł z Nature opisujący wyniki datowania radiowęglowego, ale zdaniem wielu jest on dużo poniżej poziomu tego pisma). Zwolennicy regularnie organizują konferencje naukowe na temat Całunu, podczas gdy Jones nigdy nie słyszał o jakiejś konferencji organizowanej przez przeciwników autentyczności. Wreszcie, jeśli większość zwolenników polega na dowodach i argumentach, to podstawową bronią przeciwników są kalumnie i ataki personalne, uważają oni z góry wyniki zwolenników za pseudonaukę, podczas gdy oni, rzecz jasna, są jedynymi obrońcami prawdziwejnauki.[165]
Wypada się tu zastanowić również nad postawą ateistów. Trudno zrozumieć dlaczego wielu z nich stara się za wszelką cenę walczyć z hipotezą autentyczności Sudarium z Oviedo i Tuniki z Argenteuil. Przecież nie ma w nich niczego nadprzyrodzonego, jest to po prostu chusta którą otarto twarz ukrzyżowanego po śmierci i ubranie które nosił dźwigając krzyż. Większość nawet wojujących ateistów pogodziła się z faktem że Jezus z Nazaretu istniał i że został ukrzyżowany (chociaż negują relacje o jego cudach i boskości). To dlaczego mieliby zaprzeczać autentyczności tych dwóch tkanin, które w żaden sposób nie zagrażają ich ideologii?
Być może dlatego że są one powiązane z trzecim płótnem: Całunem Turyńskim. A tu naturalistyczne, materialistyczne wyjaśnienia zawodzą. Wielu próbowało znaleźć odpowiedź na pochodzenie wizerunku, na razie nikomu się nie udało. Wielu wierzy że w końcu kiedyś uda się to zrobić, bezowocnie próbują szukać rozwiązania. Na razie jedynym sensownym wyjaśnieniem jego zagadki jest to że jednak jest to autentyczny wizerunek Jezusa Chrystusa, powstały w nadnaturalny sposób w momencie gdy owinięte weń Jego Ciało w niewytłumaczalny sposób zniknęło spomiędzy płótna.
I tu wchodzi wiara. Nie da się bez niej obejść. Każdy musi zdecydować: czy wierzy w to że kiedyś uda się znaleźć naturalistyczne rozwiązanie tajemnicy wizerunku na Całunie, choćby najbardziej szalone i niewiarygodne (bo jego światopoglądu wyklucza zjawiska nadnaturalnie), co jest zwykłym odwoływaniem się do nieznanej przyszłości, czy może że jest to prawdziwie nadnaturalny znak (ateiści będą tu marudzić że jest to argument w stylu Boga Zapchajdziury), potwierdzający to że relacje Nowego Testamentu o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa i Dobrej Nowinie są prawdziwe…
Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę że, jeśli te relikwie są prawdziwe (a niemal wszystko na to wskazuje), to fakt że przetrwały do dzisiaj zawdzięczamy setkom ludzi, którzy w łańcuchu pokoleń, narażając się nieraz na niezrozumienie, drwiny, prześladowania, często ryzykując własnym życiem, przechowywali te obiekty oraz tradycję o ich pochodzeniu. Niechże ten mój skromny artykuł będzie hołdem złożonym ich wysiłkom i poświęceniu.
Marzec 2013
Aktualizacje: Sierpień 2013
Przypisy:
[1]Zenon Kuczera, W potrzasku świętej krwi. Czy raelianie sklonują Chrystusa? http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,6804
[2] Patrz np. mój artykuł na stronie Trynitarian pt. Znienawidzona tkanina i jej wrogowie. Czy Całun Turyński należy uznać za fałszerstwo?http://www.trinitarians.info/racjonalista/art_429_Znienawidzona-tkanina-i-jej-wrogowie_-Czy-Calun-Turynski-nalezy-uznac-za-falszerstwo_.htm , a także wątek na forum ŚFiNiA Jarosława Dąbrowskiego: http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/calun-turynski-jednak-prawdziwy,6001.html
[3] Omówienie tej kwestii można znaleźć np. w Aleksandra Polewska, Wielkie relikwie chrześcijaństwa, Dom Wydawniczy Rafael, Kraków 2012 str. 22-24.
[4] Mark Guscin, Recent Historical Investigations on the Sudarium of Oviedo: http://www.shroud.com/pdfs/guscin.pdf -zawiera szczegółowe omówienie źródeł historycznych opisujących historię Sudarium z Oviedo i trasę wędrówki relikwii z Jerozolimy do obecnego miejsca pobytu. Por. również: Janice Bennett, The Sudarium of Oviedo and its Relationship with the Shroud of Turin, First International Conference on the Shroud of Turin, Panama City, Panama, June 30–July 1, 2012: http://www.shroud.com/pdfs/bennettpantxteng.pdf oraz http://www.shroud.com/pdfs/bennettpanppteng.pdf (slajdy) , Święta Chusta, Święta Krew, Fides et Traditio Press, Rzeszów 2010, str. 38, a także Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2006, str.311. Próbę odnalezienia jaskini stanowiącej klasztor dla siedmiu mniszek strzegących Chustę przedstawia film dokumentalny zrealizowany przez National Geographic pt. Ancient X-Files: Blood of Christ and Mystery Disc, polskie: Pradawne Archiwum X: Krew Chrystusa.
[5] Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, Fides et Traditio Press, Rzeszów 2010, str. 69-71, Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2006, str.301-303.
[6] Mark Guscin, Recent Historical Investigations on the Sudarium of Oviedo: http://www.shroud.com/pdfs/guscin.pdf , Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 35-36.
[7] Mark Guscin, Recent Historical Investigations on the Sudarium of Oviedo: http://www.shroud.com/pdfs/guscin.pdf , str. 7-10, Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2006, str.304-306.
[8] Mark Guscin, Recent Historical Investigations on the Sudarium of Oviedo: http://www.shroud.com/pdfs/guscin.pdf , str. 11, Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2006, str.308-309
[9] Mark Guscin, Recent Historical Investigations on the Sudarium of Oviedo: http://www.shroud.com/pdfs/guscin.pdf , str. 10-12, Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 62-63.
[10]Mark Guscin, Recent Historical Investigations on the Sudarium of Oviedo: http://www.shroud.com/pdfs/guscin.pdf , str. 12-13
[11] Mark Guscin, Recent Historical Investigations on the Sudarium of Oviedo: http://www.shroud.com/pdfs/guscin.pdf , str. 13-15, Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2006, str. 309
[12] Mark Guscin, Recent Historical Investigations on the Sudarium of Oviedo: http://www.shroud.com/pdfs/guscin.pdf , str. 15.
[13] Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 54.
[14] Ibid.
[15]Ibid. str. 57, por. również Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 306.
[16] Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 54, Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 304.
[17] Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 75
[18] Ibid. str. 76
[19] Ibid. str. 76-77
[20] Ibid. str. 77 i 316. Bennett pisze że de Morales został wysłany na polecenie króla Filipa II (???). Królem Hiszpanii w 1765 r. był Karol III z dynastii Burbonów.
[21] Grzegorz Górny, Janusz Rosikoń, Świadkowie Tajemnicy, Śledztwo w sprawie relikwii Chrystusowych, Rosikon Press 2012, str. 151
[22] Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 87 i 326-327.
[23] Ibid. str. 72
[24] Ibid. str. 139
[25] Ibid. str. 139-140, por. również: Comparative Study of the Sudarium of Oviedo and the Shroud of Turinhttp://www.shroud.com/heraseng.pdf , przypis 2.
[26] Ibid. str. 140.
[27] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 68-69
[28] Ibid. str. 69
[29] Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 321
[30] Patrz przypis 25
[31] Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 140-141, Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 321
[32] Andre Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 212, porównaj również: http://en.wikipedia.org/wiki/Blood_group#ABO_and_Rh_distribution_by_country
[33] Ibid. str. 213
[34]Quaderni Sclavo di Diagnostica Clinica e di Laboratori, 7 , No 3 1971, str. 661-674.
[35]Cud eucharystyczny w Finca Betania, Miłujcie się! 2/2003 http://www.milujciesie.org.pl/nr/temat_numeru/cud_eucharystyczny_w_finca.html
[36]Prof. Treppa: Krew na Całunie Turyńskim ma taką samą grupę jak na hostii w Sokółce http://www.fronda.pl/a/prof-treppa-krew-na-calunie-turynskim-ma-taka-sama-grupe-jak-na-hostii-w-sokolce,19028.html
[37]http://en.wikipedia.org/wiki/Blood_group#ABO_and_Rh_distribution_by_country Trzeba wspomnieć że dalsze wyliczenia są tylko szacunkowe, i nie ma sensu zagłębiać się w dokładne dane dla populacji średniowiecznej Europy, które zapewne odbiegają nieco od dzisiejszego rozkładu dla całej ludzkiej populacji.
[38] Podobne wyliczenia (nie uwzględniające jednak cudu eucharystycznego w Lanciano i idące w stronę trochę innych wniosków, mianowicie jaka jest szansa że Jezus z Nazaretu poplamił wszystkie trzy tkaniny omawiane w niniejszym artykule) można znaleźć w Andre Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 212-218.
[39] Np. Barrie Schwortz w programie radiowym Coast 2 Coast, 17 grudnia 2009 r. http://www.youtube.com/watch?annotation_id=annotation_757957&feature=iv&src_vid=YHaMEOPvbUA&v=8Unbqy0x7So , później jednak zmienił zdanie, patrz wywiad radiowy 9 stycznia 2013 r. http://razorswift.com/razor-swift-the-shroud-of-turin-guest-barrie-m-schwortz/
[40] Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 148. Por. również: Stanisław Waliszewski, Całun Turyński Dzisiaj, WAM, Kraków 1987, str. 142-145.
[41] Szersze omówienie kwestii grup krwi: Kelly Kearse, Blood on the Shroud of Turin: An Immunological Reviewhttp://www.shroud.com/pdfs/kearse.pdf , patrz też post na blogu Dana Portera: MUST READ: A lot of old blood types as AB: Not Exactlyhttp://shroudstory.com/2012/02/16/must-read-all-old-blood-types-as-ab-not-exactly/ , por. również: Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 218-219
[42]http://emhotep.net/2010/03/23/egypt-in-the-news/the-mummies-gallery/, patrz też post na blogu Dana Portera: MUST READ: A lot of old blood types as AB: Not Exactlyhttp://shroudstory.com/2012/02/16/must-read-all-old-blood-types-as-ab-not-exactly/
[43] Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 147
[44] Jedyną znaną mi książką w języku polskim poświęconą przede wszystkim Sudarium z Oviedo jest: Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, Fides et Traditio Press, Rzeszów 2010. Informacje na temat Sudarium można jednak znaleźć w niektórych innych książkach poświeconych problematyce Całunu Turyńskiego lub Chusty z Manoppello. Z anglojęzycznych źródeł warto zaznajomić się z: Janice Bennett, The Sudarium of Oviedo and its Relationship with the Shroud of Turin, First International Conference on the Shroud of Turin, Panama City, Panama, June 30–July 1, 2012: http://www.shroud.com/pdfs/bennettpantxteng.pdf oraz http://www.shroud.com/pdfs/bennettpanppteng.pdf (slajdy) , Comparative Study of the Sudarium of Oviedo and the Shroud of Turinhttp://www.shroud.com/heraseng.pdf , Mark Guscin, The Sudarium of Oviedo: Its History and Relationship to the Shroud of Turinhttp://www.shroud.com/guscin.htm , Recent Historical Investigations on the Sudarium of Oviedo http://www.shroud.com/pdfs/guscin.pdfGodny polecenia jest również wyprodukowany przez Goya Producciones film dokumentalny El Sudario del Christo, polskie: Chusta z Oviedo. Pomiary odległości między punktami na Sudarium można przeprowadzać za pomocą apletu na stronie: http://www.sindonology.org/sudarium/sudariumMeasurement.shtml
[45]Comparative Study of the Sudarium of Oviedo and the Shroud of Turin http://www.shroud.com/heraseng.pdf , polskie tłumaczenie za: Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 318-319. Por. również Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 48, Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, str. 131-132
[46] Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 316.
[47]Comparative Study of the Sudarium of Oviedo and the Shroud of Turin http://www.shroud.com/heraseng.pdf , str. 12
[48] Ibid.
[49] Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 316.
[50] Film dokumentalny El Sudario del Christo, polskie: Chusta z Oviedo, Goya Producciones 2002.
[51]Comparative Study of the Sudarium of Oviedo and the Shroud of Turin http://www.shroud.com/heraseng.pdf , str. 13.
[52] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str.115. Książka Mariona i Lucotte jest przypuszczalnie jedynym niezależnym polskojęzycznym źródłem opisujących wyniki badań nad Tuniką z Argenteuil –niemal wszystkie inne źródła wydają się jedynie powtarzać informacje z tej książki. Obszerne jej fragmenty można znaleźć na Google Books: http://books.google.pl/books?id=0s9LQkwCEWsC&printsec=frontcover&hl=pl#v=onepage&q&f=false Fakt ten utrudnia niestety krytyczną ocenę zawartych tam informacji poprzez porównanie z innymi rzetelnymi źródłami. Niezależne od niej informacje o historii szaty można znaleźć w Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2006, oraz krótka wzmianka w: Stanisław Waliszewski, Całun Turyński Dzisiaj, WAM, Kraków 1987, str. 67-68. Są to jednak publikacje powstałe przed ostatnimi badaniami naukowymi Tuniki. Pewnych informacji dostarcza również odcinek 10 serii dokumentalnej In search of Holy Treasure (polskie W poszukiwaniu Świętych Skarbów), wyprodukowanej przez Planete Bleu.
[53] Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 218-224, patrz również: Grzegorz Górny, Janusz Rosikoń, Świadkowie Tajemnicy, Śledztwo w sprawie relikwii Chrystusowych, Rosikon Press 2012, str. 208-210
[54]Milczący Świadkowie Golgoty, str. 209-211, 228, Świadkowie Tajemnicy, str. 209-210.
[55] Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 231.
[56] Ibid. str. 219
[57] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 116-118
[58] Ibid. str. 119-120.
[59] Ibid. str. 118-119, por. również Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 251-252
[60] Ibid. str. 120-121. Ściślej biorąc don Gerbereon wydał swe dzieło w 1677 roku, wspomina w nim że 5-6 lat wcześniej listy wyciągnięto z archiwów.
[61] Ibid. str. 119-127, por. również Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 239-240 i 251
[62] Ibid. str. 127-128, por. również Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 251. Motyw zamurowywania, ukrywania, wywożenia relikwii z obawy przed najazdami lub prześladowaniami, oraz dokumentów zaginionych w wyniku burz dziejowych przewija się w przypadku niemal wszystkich starożytnych relikwii –stąd też takie trudności w odtworzeniu ich dokładnej historii.
[63] Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 256
[64] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 112
[65] Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 256
[66] Ibid. str. 255-256, Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 119-123.
[67] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 109-112, Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 242-243.
[68] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 119. Piszę „ponoć” bo niestety muszę polegać tylko na słowach Mariona i Lucotte. Krótki opis zawartości tego manuskryptu: http://www.queens.ox.ac.uk/wp-content/uploads/2012/03/348.pdf
[69] Ibid. str. 130-131
[70] Ibid. str. 133-134
[71] Ibid. str. 134-138
[72] Ibid. str. 139-141
[73] Ibid. str. 146-151, patrz też Ilustracja 21, oraz Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 258-259
[74] Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 216-218, Grzegorz Górny, Janusz Rosikoń, Świadkowie Tajemnicy, Śledztwo w sprawie relikwii Chrystusowych, Rosikon Press 2012, str. 213-215. Niestety w tej drugiej pozycji autorzy się jakby mieszają, pisząc raz że oryginalna szata zrobiona jest z wełny, innym razem że z bawełny.
[75] Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 240, Andre Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 105-106
[76] J 19:23-24
[77] Patrz np. Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, Fides et Traditio Press, Rzeszów 2010, str. 204-205. Bennett przytacza tam również ciekawostkę że klasztor św. Turybiusza w Lièbanie na liście posiadanych relikwii posiada „znaczną ilość krwi i wody, która wypłynęła z boku Chrystusa zebraną przez św. Marię Magdalenę u stóp Krzyża”, przypuszczalnie w postaci wykopanej ziemi która przesiąkła krwią. Podobny kawałek ziemi, wg legendy przywieziony przez św. Longinusa (jak w tradycji zwie się żołnierza który przebił włócznią bok Chrystusa) znajdować się ma w Mantui, patrz: Józef Marecki, Lucyna Rotter, Relikwie, leksykon: Historia, Cuda, Kult, eSPe 2012, str. 38
[78] Patrz Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, str. 241-242 gdzie mamy tabele prezentujące pochodzenie poszczególnych fragmentów.
[79] Ibid. str. 253, patrz też Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 128-129
[80] Ibid. str. 243-244
[81] Ibid. str. 244-250. Należy jednak zaznaczyć że lokalna gruzińska tradycja upatruje pochodzenie szaty w legendzie o św. Ninie, patronce Gruzji która miała przywieźć ją na początku IV wieku. Por. również Józef Marecki, Lucyna Rotter, Relikwie, leksykon: Historia, Cuda, Kult, eSPe 2012, str. 40-41
[82] Józef Marecki, Lucyna Rotter, Relikwie, leksykon: Historia, Cuda, Kult, eSPe 2012, str. 41
[83] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 183 i 197
[84] Ibid. str. 198
[85] Ibid. str. 199-200
[86] Ibid. str. 200-202, oraz ilustracja 27
[87] Ibid. str. 202
[88] Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, Fides et Traditio Press, Rzeszów 2010, str. 123, por. również Michael Hesemann, Milczący Świadkowie Golgoty, Wydawnictwo Salwator, Kraków 2006, str.322.
[89] Janice Bennett, Święta Chusta, Święta Krew, Fides et Traditio Press, Rzeszów 2010, str. 86. Co ciekawe nie jest jasne jak ów Ford miał na imię, bo w kalendarium na str. 316 Bennett pisze o Robercie Fordzie.
[90] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 173, por. również Stanisław Waliszewski, Całun Turyński Dzisiaj, WAM, Kraków 1987, str. 67-68
[91] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 196-197.
[92] Ibid. str. 203-205
[93] Ibid. str. 207. Cytat dosłowny.
[94] Ibid. str. 211-212
[95] Ibid.
[96] Ibid. str. 208, oraz ilustracja 30
[97] Łk 22:44 Przyjmuje się że św. Łukasz był lekarzem i interesowały go takie niezwykłe przypadki.
[98] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 210-212
[99] Ibid. str. 178-179. Inną pracą popierająca tezę o noszeniu całego krzyża jest: C.M. Glory Did Jesus Carry cross or the patibulum?, Proceedings of the International Workshop on the Scientific Approach to the Acheiropoietos Images, ENEA Frascati, Italy 4-6 May 2010 http://www.acheiropoietos.info/proceedings/GloriWeb.pdf Pogląd że skazańcy nosili tylko belkę poprzeczną wziął się z oszacowań masy całego krzyża, wydawało się że byłby on za ciężki by jedna osoba zdołała go unieść. W rzeczywistości wszystko zależy od wymiarów i rodzaju drewna z którego był zrobiony –odpowiednio manipulując tymi parametrami można dostać bardzo różne ciężary całego krzyża, oraz belki poprzecznej. Starożytne teksty nic nie mówią na ten temat.
[100] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 175-182
[101] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 119
[102] Memorandum biskupa Piotra z Ars, wersja łacińska, cytowane w: Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983, Dodatek B, str.306-307.
[103] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 242
[104] Gian Maria Zaccone, Całun Turyński: Historia Tajemnicy, eSPe, Kraków 2011, str. 114
[105] Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983, str.230, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 124-125, oraz 241-242, Gian Maria Zaccone, Całun Turyński: Historia Tajemnicy, eSPe, Kraków 2011, str. 114-116
[106] Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983, str.230-231, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 125, oraz 242, patrz też: tego samego autora Święte Oblicza, Wydawnictwo da Capo 1994, str. 39-41.
[107] Ian Wilson, Święte Oblicza, Wydawnictwo da Capo 1994, str. 41.
[108] Ibid. Wyjaśnienie terminu conquist par feu: British Society for the Turin Shroud Newsletter No 48: http://www.shroud.com/pdfs/n48part5.pdf
[109] Dokładna prezentacja medaliony z Cluny znajduje sie na stronie Mario Latendressa : http://www.sindonology.org/papers/clunySouvenir.shtml
[110] Ian Wilson, Święte Oblicza, Wydawnictwo da Capo 1994, str. 42
[111] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 124 i 275.
[112] Ian Wilson, A significant new example of the Lirey pilgrim badge, British Society for the Turin Shroud Newsletter No 76 : http://www.shroud.com/pdfs/n76part2.pdf , patrz też prezentacja na stronie Mario Latendressa : http://www.sindonology.org/papers/clunySouvenir.shtml
[113] Niepełną listę tychże charakterystyk można znaleźć chociażby w dokumencie przygotowanym przez zespół dr Johna Jacksona, inicjatora amerykańskiej grupy badawczej STURP (Shroud of Turin Research Project) która w 1978 roku nieprzerwanie przez pięć dni i nocy przeprowadzała badania na Całunie - http://www.shroudofturin.com/shroud.html -uwaga plik PDF to aż 22 megabajty! Porównaj również Evidences for testing hypotheses about the body image formation of the Turin Shroud ,The Third Dallas International Conference On the Shroud of Turin: Dallas, Texas, September 8-11, 2005 http://www.shroud.com/pdfs/doclist.pdf
[114] Krótki opis czynności które musiałby wykonać fałszerz (i tak nie uwzględniający wszystkich niepowtarzalnych cech Całunu) można znaleźć w Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 97-100.
[115] J 21:25
[116] Szeroko tym zagadnieniem zajmuje się Krzysztof Tarnowski w Całun Turyński: Relikwia czy genialne fałszerstwo?, Instytut Wydawniczy PAX 2011. Choć jest to, moim zdaniem, dość amatorska pozycja (bardzo krytyczna wobec przeciwników autentyczności) to jednak jej autorowi nie można odmówić kilku celnych spostrzeżeń.
[117] O trudnościach w obaleniu relacji ewangelicznych o zmartwychwstaniu patrz np. Josh McDowell, Przewodnik Apologetyczny, Vocatio, Warszawa 2002, rozdział Potwierdzenie Boskości. Zmartwychwstanie –mistyfikacja czy fakt?
[118] Memorandum biskupa Piotra z Ars, wersja łacińska, cytowane w: Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983, Dodatek B, str. 309.
[119] Fakt ten jest przytaczany powszechnie w literaturze dotyczącej Całunu Turyńskiego, patrz np. Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 121-122, Gian Maria Zaccone, Całun Turyński: Historia Tajemnicy, eSPe, Kraków 2011, str. 67-69
[120] Patrz np. Idzi Panic, Tajemnica Całunu, AVALON, Kraków 2010, str. 105-107, Barbara Frale, Całun Jezusa Nazarejczyka, WAM 2012, str. 75-78, Gian Maria Zaccone, Całun Turyński: Historia Tajemnicy, eSPe, Kraków 2011, str. 69-70.
[121] Drzewo genealogiczne rodów de Charny, de Vergy, de la Roche i de Charpigny, Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 130-131
[122] Euzebiusz z Cezarei, Historia Kościelna 1:13
[123] Polecam szczególnie Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983 (lub inne wydania), Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, Idzi Panic, Tajemnica Całunu, AVALON, Kraków 2010. Alternatywne teorie w stosunku do hipotezy Mandylionu można znaleźć np. w Stanisław Waliszewski, Całun Turyński Dzisiaj, WAM, Kraków 1987, część I Na tropach historii, Jack Markward, Antioch and the Shroud http://www.shroud.com/pdfs/markward.pdf Przy czym moim zdaniem żadna z tych hipotez nie jest poparta równie mocnymi dowodami co hipoteza Mandylionu (w formie zbliżonej do opisanej przez Wilsona) i wg mnie na obecnym etapie rozwoju syndonologii można je odrzucić.
[124] Patrz np. Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983 (lub inne wydania), Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, Idzi Panic, Tajemnica Całunu, AVALON, Kraków 2010, Proceedings of the International Workshop on the Scientific Approach to the Acheiropoietos Images, ENEA Frascati, Italy 4-6 May 2010: Alessandro Piana, „Missing years” of the Holy Shroud, http://www.acheiropoietos.info/proceedings/PianaMYHSWeb.pdf, Daniel Scavone, Documenting the Shroud’s missing years, http://www.acheiropoietos.info/proceedings/ScavoneBesanconWeb.pdf , odnośnie powiązań z legendą o Graalu: tego autora Edessan sources for the legend of the Holy Grailhttp://www.acheiropoietos.info/proceedings/ScavoneGrailWeb.pdf , odnośnie możliwych związków z Katarami: Jack Marckward, The Cathar crucifix: new evidence of the Shroud’s missing historyhttp://www.shroud.com/pdfs/markwar3.pdf, odnośnie powiązań z Templariuszami (oprócz książek Wilsona i Panica): Barbara Frale, Templariusze i Całun Turyński, WAM 2011, Francois Gazay, Relations of a Breton Calvary with the Shroud and the Knights Templarhttp://www.cirac.org/Mandylion.pdf
[125] Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983, str.243
[126] Ibid. str. 244
[127] Ibid.
[128] Ibid. str. 245, Gian Maria Zaccone, Całun Turyński: Historia Tajemnicy, eSPe, Kraków 2011, str. 122
[129] Memorandum biskupa Piotra z Ars, wersja łacińska, cytowane w: Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983, Dodatek B, str.308
[130] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 243.
[131] Memorandum biskupa Piotra z Ars, wersja łacińska, cytowane w: Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983, Dodatek B, str.309
[132] Ibid. str. 311
[133] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 120
[134] Gian Maria Zaccone, Całun Turyński: Historia Tajemnicy, eSPe, Kraków 2011, str. 138-140.
[135] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 189
[136] Ibid. str. 198-200, por. równiez np. Emanuella Marinelli, Całun obraz "niemożliwy"? ,Wydawnictwo św. Antoniego, Wrocław 1999, str. 121-123
[137] Szersze omówienie kwestii domniemanego autorstwa Leonarda patrz np. : http://greatshroudofturinfaq.com/Crazy/leonardo.html
[138] Szerzej patrz: Gian Maria Zaccone, Całun Turyński: Historia Tajemnicy, eSPe, Kraków 2011
[139] Lista członków STURP: http://www.shroud.com/78team.htm
[140] Podsumowanie wyników pracy STURP: http://www.shroud.com/78conclu.htm
[141] Np. bardzo ciekawy darmowy program ImageJ który umożliwia m.in. wizualizację efektu „trójwymiarowości”, Można go pobrać ze strony http://rsbweb.nih.gov/ij/index.html, natomiast krótki poradnik jak użyć tego programu do oglądania „trójwymiarowych” zdjęć Całunu można znaleźć tutaj: http://shroudstory.com/2011/12/22/do-your-own-vp8-like-3d-images-of-the-shroud-of-turin/ Program ma jednak znacznie szersze możliwości w tym np. szereg filtrów (mediany, filtr gaussowski itp.) umożliwiających polepszenie jakości obrazu. Dodam jeszcze moją uwagę że jakość wizualizacji 3D silnie zależy od użytego zdjęcia (które mają różny stopień jasności i kontrastu). Aby efekt ten był dobrze widoczny nie może ono być za ciemne, ani za jasne (plamy krwi i obszary nadpalone prezentują się jako bardzo jasne na negatywach, dlatego należy unikać zdjęć gdzie są one wyraźnie widoczne), gdyż program ma wówczas trudności z wyraźnym odwzorowaniem zarysów ciała owiniętego w płótno.
[142]G. Fanti, F. Crosilla, M. Riani, A.C. Atkinson, A robust statistical analysis of the 1988 Turin Shroud radiocarbon analysis,Proceedings of the International Workshop on the Scientific Approach to the Acheiropoietos Images, ENEA Frascati, Italy 4-6 May 2010 http://www.acheiropoietos.info/proceedings/RianiWeb.pdf , Remi Van Haelst, Radiocarbon Dating The Shroud A Critical Statistical Analysis http://www.shroud.com/vanhels3.htm , Analyzing Radiocarbon data using Burr statistics http://www.shroud.com/pdfs/vanhaelst8.pdf
[143] Przykładowo: Joseph G. Marino, M. Sue Benford, Discrepancies in the radiocarbon dating area of the Turin shroud, Chemistry Today, vol 26 n 4 / July–August 2008, p. 4-12 http://chemistry-today.teknoscienze.com/pdf/benford%20CO4-08.pdf , Evidence for the skewing of the c-14 dating of the Shroud of Turin due to repairshttp://www.shroud.com/pdfs/marben.pdf , R.N Rogers, Studies on the Radiocarbon Sample from the Shroud of Turin, Thermochemica Acta, Vol. 425, 2005, pp. 189–194 http://www.shroud.it/ROGERS-3.PDF , John Jackson A New Radiocarbon Hypothesis http://www.shroud.com/pdfs/jackson.pdf
[144]Znienawidzona tkanina i jej wrogowie. Czy Całun Turyński należy uznać za fałszerstwo?http://www.trinitarians.info/racjonalista/art_429_Znienawidzona-tkanina-i-jej-wrogowie_-Czy-Calun-Turynski-nalezy-uznac-za-falszerstwo_.htm
[145] Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 162, patrz też Zenon Ziółkowski, Spór o Całun Turyński. Relikwia Męki Pańskiej w świetle najnowszych badań, Warszawa 1993, rozdział Tkanina z wieloma „urazami”http://www.calun.org/strony/ksiazki/ziolkowski/tkanina_z_wieloma_urazami.html Zestawienie próbek pobranych podczas badań w 1973 roku: Ian Wilson, Całun Turyński, Instytut Wydawniczy PAX 1983, Dodatek D, str. 332-333
[146] Szczegółowy opis tych gorszących wydarzeń znaleźć można w wielu opracowaniach, przykładowo Ian Wilson, Krew i Całun, rozdział 13, Bruno Barberis, Massimo Boccaletti, Całun: kwestia wciąż otwarta rozdziały XXI i XXII, Zenon Ziółkowski, Spór o Całun Turyński. Relikwia Męki Pańskiej w świetle najnowszych badań, Warszawa 1993, rozdziały trzeci i czwarty, Idzi Panic, Tajemnica Całunu, AVALON, Kraków 2010 rozdział W kręgu sprzeczności albo wielkie znaki zapytania, Andre Marion, Anne-Laure Courage, Całun Turyński Nowe Odkrycia Nauki, Rozdział V.
[147] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 268, patrz też Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 180-184.
[148] Bruno Barberis, Massimo Boccaletti, Całun: kwestia wciąż otwarta, Wydawnictwo Jedność, Kielce 2011, str. 246-248
[150] British Society for the Turin Shroud Newsletter No 47: http://www.shroud.com/pdfs/n47part2.pdf
[151] Jest to powszechnie znany fakt. Dla potwierdzenia przytoczę chociażby Np. Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 175, Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 176, Całun przywrócił mi wiarę –wywiad z Barrym Schwortzem, Idziemy nr 17 (346), 22 kwietnia 2012 r. http://ww.idziemy.pl/wiara/calun-przywrocil-mi-wiare/2/
[152] Ian Wilson, Krew i Całun, Amber Sp. z.o.o. 1998, str. 267
[153] Ibid. str. 12
[154] Ibid. str. 259-260
[156] Andre Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 90
[157] Patrz np. Thibault Heinburger, Giulio Fanti, Scientific Comparison between Turin Shroud and first handmade copy, Proceedings of the International Workshop on the Scientific Approach to the Acheiropoietos Images, ENEA, Frascati, Italy 4-6 May 2010 http://www.acheiropoietos.info/proceedings/HeimburgerWeb.pdf
[158] Grzegorz Górny, Janusz Rosikoń, Świadkowie Tajemnicy, Śledztwo w sprawie relikwii Chrystusowych, Rosikon Press 2012, str. 169
[159] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 220-221
[160] Ibid. str. 222-223
[161] Ibid. str. 222
[162] Ibid. str. 221-222, por. również Pierluigi Baima Bollone, Całun Turyński 101 pytań i odpowiedzi, Wydawnictwo Wam, Kraków 2002, str. 148-149. Kwestię odróżnienia DNA pochodzącego od Człowieka z Całunu od zanieczyszczeń innych osób omawia: Kelly Kearse DNA on the Shroud of Turin: Distinguishing endogenous versus exogenous DNA http://www.shroud.com/pdfs/kearse2.pdf
[163] Andrè Marion, Gerard Lucotte, Tunika z Argenteuil i Całun Turyński, Wydawnictwo M, Kraków 2008 str. 235
[164]http://shroudstory.com/2013/02/23/more-on-the-power-of-few-movie/ Motyw sklonowania Mesjasza (w tym przypadku mesjasza Klingonów, Kahlessa) był też poruszany w jednym z odcinków (Rightful Heir) serialu science-fiction Star Trek: The Next Generation
[165] Wpis na blogu Dana Portera: http://shroudstory.com/2013/03/04/defining-pseudoscience-it-takes-a-rocket-surgeon/#comment-26472