Grzegorz Żebrowski

Sobór Watykański II - obrona

dodane: 2013-03-27
52
Sobór Watykański II - obrona
Artykuł jest odpowiedzią na zarzuty wobec Soboru Watykańskiego II i Jana Pawła II. Poruszam również kwestie Bractwa św. Piusa, zwanych lefebrystami, tradycji i modernizmu, książki "Ostatnia bitwa szatana".

Sobór Watykański II

 

 

 

 

 

 

 

Z powodu obszerności tego materiału zdecydowałem się go podzielić na poszczególne rozdziały i utworzyć do niego spis treści: 

WSTĘP

I. MODERNIZM KATOLICKI

1. Czym jest modernizm

2. Czy jest on zagrożeniem dla wiary?

3. Potrzeba dopuszczenia elementów modernizmu - biblijne dowody

4. Modernizm - dopuścić źle, odrzucić też nie dobrze

5. Problem ewolucjonizmu

II. TRADYCJONALIZM

1. Zgubne skutki radykalnego tradycjonalizmu (spór akomodacyjny)

2. Czy jedność w liturgii jest potrzebna i czy jest możliwa?

3. Niekonsekwencja sceptyków

4. Czy Sobór Watykański II odarł obecną mszę z jej świętości?

III. EKUMENIZM

IV. JAN PAWEŁ II - BEZPARDONOWY ATAK NA BŁOGOSŁAWIONEGO KOŚCIOŁA

1. Papież na usługach masonerii?

2. Czy mamy prawo od papieża oczekiwać perfekcjonizmu?

V. "OSTATNIA BITWA SZATANA" - SŁóW KILKA O MASOŃSKIEJ PUBLIKACJI BĘDĄCEJ POŻYWKĄ DLA SPISKOWYCH TEORII BRACTWA  ŚW. PIUSA.

Tym samym zachęcam do zapoznania się z tym artykułem (jeśli nie w całości, to przynajmniej wybiórczo) i przekazania go ludziom, którzy szerzą, lub ulegają błędom propagowanymi przez różnej maści tradycjonalistów, lefebrystów i sedewakantystów, a którzy ostatnimi czasy wykazują swoją wzmożoną aktywność.

To jeszcze nie jest finalna wersja, będą poprawki i uzupełnienia, ale mimo tego postanowiłem udostępnić w takiej wersji, jaka jest.

WSTĘP

Niniejszy artykuł jest odpowiedzią na różnorakie publikacje, wypowiedzi które dość surowo odnoszą się do Soboru Watykańskiego II, oraz bezpardonowo atakują błogosławionego Jana Pawła II i innych papieży, którzy popierali ten sobór poprzez przypisywanie im rzekomych niegodziwości i różnych grzechów, aby wcisnąć nam do świadomości że złe owoce mogło wydać tylko złe drzewo. Oprócz ustosunkowania się do zagadnienia tytułowego, poruszę tutaj takie kwestie jak lefebryści, sedewakantyści, tradycjonalizm i modernizm w kościele katolickim, oraz wspomnę o popularnej masońskiej publikacji "Ostatnia bitwa szatana" promowanej przez co niektórych sympatyków sedewakantystów.

Temat Bractwa św. Piusa jeszcze tak niedawno zupełnie mnie nie interesował - słyszałem o nich tylko tyle, że lubują się w przedsoborowej tradycji, oraz uczęszczają na Msze w języku łacińskim. Od niedawna daje się o nich słyszeć coraz częściej, a wchodząc na strony niektórych popularnych blogerów, którzy z nimi sympatyzują, zacząłem czuć co raz większy niesmak widząc, co oni zaczynają wypisywać o Janie Pawle II, o Stolicy Apostolskiej, o obowiązującej nauce katolickiej, o posoborowym Kościele. Dało się tam odczuć, że oni dopatrują się w jego strukturach na najwyższych szczeblach dominujących wpływów masonerii, których zadaniem miałoby być rozkład tejże instytucji oraz doszczętne zniszczenie wiary.

Ten atak na Kościół miałby się dokonać poprzez:

 

  • dopuszczenie modernizmu, który niegdyś został jednoznacznie i stanowczo potępiony przez papieża Piusa X;
  • sprzeniewierzenie się tradycji (zarzut ten szczególnie dotyczy wprowadzenia tzw. nowej Mszy, która zastąpiła Mszę łacińską);
  • wprowadzenie ekumenizmu

 

I. MODERNIZM KATOLICKI

1. Czym jest modernizm

Modernizm katolicki jest to nurt w filozofii i teologii występujący na przełomie XIX i XX wieku, który próbuje uzgodnić wiarę z wartościami niechrześcijańskimi. Został on stanowczo potępiony i zakazany przez papieża - św. Piusa X, który dostrzegł w nim kolebkę wszelkich herezji. Nic dziwnego, że papież zareagował tak ostro, gdyż wtedy wraz z postępem nauki zaczęły jak grzyby po deszczu narastać herezje, które kwestionowały prawdziwość katolickich dogmatów, odzierały chrześcijaństwo z tego, co nadprzyrodzone, z cudów Chrystusa. Dążenia modernistów były ukierunkowane przede wszystkim na wyjaśnienie prawd wiary i samej wiary za pomocą nauki i ludzkiego intelektu. I co tu się dziwić takiej, a nie innej reakcji papieża, który swoją mocną ręką i stanowczą decyzją powiedział temu zjawisku "nie", oraz położył tamę na wszelkie jego przejawy. Wobec takiego zagrożenia wiary należało bezwzględnie zabronić tej nauki nie pozostawiając absolutnie żadnego wyjątku, lub ustępstwa od reguły. Od tamtego momentu wszyscy biskupi, księża i nauczyciele religii byli obowiązani do składania przysięgi antymodernistycznej, która to została zniesiona dopiero przez papieża Pawła VI w 1967 roku. W tym miejscu często różnoracy tradycjonaliści zadają pytanie, czy jeden papież może znosić to, co zostało ustanowione przez poprzednika. Otóż może, co ma swoje podłoże biblijne:

Mt 16,19 "I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie»." (por Mt 18,18).

Temat ten szerzej dyskutuję w artykule Nieomylność papieża, a kwestia ekumenizmu[1].

2. Czy jest on zagrożeniem dla wiary?

Nasuwa się wobec tego pytanie - czy modernizm powinien być przez nas potępiony, czy nie? w pewnym wymiarze tak, a w pewnym nie. Taka forma i skala tegoż nurtu, z jakim zetknął się św. Pius X wciąż wymaga przez nas stanowczego potępienia i odcięcia się od niego (mój ojciec opowiadał mi, że miał kiedyś komentarz biblijny, w którym wytłumaczono w sposób naukowy wszystkie nadprzyrodzone zjawiska - np. przejście przez Morze Czerwone było możliwe, bo czasem mogą powstać takie wiatry, które potrafią rozdzielić wodę na dwie części). Jednakże życie, archeologia, odkrycia naukowe (w tym również biblistyka), pokazały, że nawet w tym, co kiedyś było uznane za herezję można znaleźć iskierkę prawdy. I ten problem zaistniał już na wiele lat przed objęciem pontyfikatu przez papieża Piusa X. Weźmy np. wątek Galileusza. Przez długie wieki Kościół nauczał, że to Słońce kręci się wokół Ziemi. Nauka ta została zanegowana między innymi przez niego, a na którą zwierzchnicy kościelni nie chcieli przystać (choć nie ukrywam, że Kościół miał ku temu pewne słuszne powody). Jego dzieła zostały wpisane do indeksu ksiąg zakazanych, a zdjęte z tegoż spisu w... 1835 roku, czyli na kilkadziesiąt lat przez pontyfikatem Piusa X. W tym miejscu należałoby zadać pytanie, dlaczego radykalni tradycjonaliści nie zarzucają papieżowi, iż nie cofnął tej decyzji Kościoła i powtórnie nie umieścił tych dzieł Galileusza w indeksie ksiąg zakazanych? Może Kościół powinien trzymać się wiernie swoich nauk i tradycji i powrócić do tej teorii, że to jednak słońce się kręci wokół ziemi, a nie odwrotnie... Wszystko da się wytłumaczyć! Jak powiedział mi pewien blogger o nazwie "Gajowy Marucha", to tylko kwestia odpowiednich układów współrzędnych, przyjęcia pewnego punktu odniesienia[2]... No cóż mi więc pozostaje... Mogę mu podpowiedzieć jeszcze kilka innych podobnych teorii - np. że to nie samochód jedzie, tylko ziemia się pod nim kręci - z czymś takim ma realne szanse zrobić w internecie niemałą karierę.

3. Potrzeba dopuszczenia elementów modernizmu - biblijne dowody

Dla mnie osobiście ojcem dobrego "modernizmu" był sam św. Augustyn, a to wszystko za sprawą jego jednej mądrej wypowiedzi: "Nie czytamy w Ewangelii, by Pan powiedział: posyłam wam Pocieszyciela, który by was pouczał o biegu słońca i księżyca. Chrześcijan bowiem chciał wykształcić, nie matematyków". I ja pod tym stwierdzeniem podpisuję się dwiema rękami. Biblia to nie jest podręcznik do historii lub astronomii. Ona ma na celu kształtować naszą świętość, postawę, wiarę i oddanie Bogu. Nie można odmówić racji profesor Annie Świderkównie, która w swojej książce "Rozmowy o Biblii"[3] pisała, że celem natchnionych autorów nie było wierne przedstawienie dziejów Izraela i wierne odtworzenie procesu stwarzania. Ich coś innego interesowało. Oni na kartach Biblii utrwalili natchnioną mądrość Bożą zawartą w ustnych przekazach i opowieściach obecnych w ustnych tradycjach. Aby przekonać się o tym, że nie zależało im na takiej precyzji, wystarczy tylko sięgnąć do dwóch pierwszych rozdziałów Księgi Rodzaju, gdzie mamy dwa różne opisy stworzenia człowieka. Pierwszy (Rdz 1,1-2,3) został napisany przez tradycję kapłańską, a drugi (Rdz 2,4-23) przez Jahwstyczną. Aby się przekonać, że te dwa opisy zostały napisane przez różnych autorów, wystarczy zwrócić uwagę na jeden szczegół - w pierwszym opisie na określenie Boga zostało użyte słowo "Bóg" (hebr. elohim), a w drugim opisie mamy "Jahwe" (hebr. tetragram JHWH). Można to dostrzec w przekładzie Biblii poznańskiej:

http://biblia.apologetyka.com/read?utf8=%E2%9C%93&q=rdz+1%2C1nn&bible[]=bp&fmt=&num=&codes=1 - 1-szy opis stworzenia

http://biblia.apologetyka.com/read?utf8=%E2%9C%93&q=rdz+2%2C4nn&bible[]=bp&fmt=&num=&codes=1 - 2-gi opis stworzenia

Aby ukazać, że te dwa opisy nie są ze sobą zgodne, wystarczy postawić pytanie, co było wcześniej stworzone? Czy człowiek, czy zwierzęta? Wg pierwszego opisu zwierzęta (człowiek został stworzony dnia szóstego na końcu po wszystkim innym), a w drugim opisie czytamy, że Bóg stworzył człowieka, a potem stwierdził, że niedobrze być człowiekowi samemu. Wówczas stworzył zwierzęta i przyprowadził do człowieka, aby się przekonać, jaką da im nazwę. Lecz on nazwał je istotą żywą, lecz nie odnalazł w nich odpowiedniej dla siebie pomocy. Dopiero wówczas Bóg pogrążył go w śnie i z jego żebra utworzył kobietę. Aby o tym przekonać się na własne oczy, odsyłam do dwóch powyższych linków.

Drugim przykładem takiej sprzeczności jest opis biblijnego potopu. Ta biblijna historia jest zmiksowanym tekstem przynajmniej z dwóch niezależnych źródeł. W jednym z nich czytamy, że Bóg do arki kazał wprowadzić po siedem par zwierząt czystych, a w drugim opisie mowa o tym, że nie siedem, ale tylko po jednej parze zwierząt zarówno czystych jak i nieczystych.
Rdz 7,1-3 Potem Jahwe powiedział do Noego: – Wejdź do arki razem z całą swoją rodziną; [...] (2) Ze wszystkich zwierząt czystych wybierz sobie po siedem samców i samic, ze zwierząt nieczystych natomiast [tylko] po dwie sztuki: samca i samicę. (3) Z ptactwa [weź] także po siedem samców i samic [...].

 

Po czym w ósmym wersecie mamy:

(8) Spośród zwierząt czystych i nieczystych, jak i spośród ptactwa i wszelkich płazów (9) weszły za Noem do arki po dwie sztuki – samiec i samica – jak mu to Bóg nakazał.

 

No wiec w końcu jak Bóg kazał? Wprowadzić czystych zwierząt po jednej, czy po siedem par do arki? Kto odpowie?

4. modernizm - dopuścić źle, odrzucić też nie dobrze

Niestety nie uciekniemy ot tych problemów takich jak powyższe sprzeczności. Jeśli będziemy tak bezwzględnie odrzucali wszelkie przejawy  "modernizmu", to przyjdą tzw. "racjonaliści" i te sprzeczności nam wytkną, zwrócą dodatkowo uwagę na niekonsekwencje związane z wielowiekową wiarą kościoła w geocentryczność. Jaki będzie tego skutek? Ano taki, że przekonają ludzi do swoich racji, bo ci oczekują przekonujących argumentów, nie naciąganych. Przesłaniem Ewangelii nie jest nauka o obrotach ciał niebieskich, o dziejach wszechświata. Ona nie uczy nas historii, ale tego, jak być świętym człowiekiem, ukazuje nam mądrość i miłość Bożą. Mówiąc o modernizmie nie musimy wcale akceptować którejkolwiek skrajności, nie ma potrzeby wyjaśniania różnych cudów i epizodów wręcz nieprawdopodobnych za pomocą nauki. Jeśli nauka i odkrycia archeologiczne nam bezwzględnie i w przekonywujący sposób coś udowadniają, to nie możemy tego ignorować. Jeśli nauka nie potrafi czegoś jednoznacznie udowodnić, to taka nauka nas nie interesuje. Dla przykładu: nie obchodzi nas to, że żadna gwiazda na niebie nie ma możliwości wskazania czegokolwiek na ziemi, więc należałoby uznać historię o mędrcach ze wschodu za legendę. Skoro Bóg potrafił dokonać cudu słońca w Fatimie, to również mógł za pomocą gwiazdy wskazać miejsce narodzenia Zbawiciela.

5. problem ewolucjonizmu

Niejednokrotnie zetknąłem się z bezpardonowymi atakami na błogosławionego Jana Pawła II (niektórzy mieniący siebie katolikami nie wahają wyzywać go od antypapieża i sprowadzać wręcz do roli antychrysta - to odniesienie w sposób szczególny do sedewakantystów), że ten rzekomo odrzucił kreacjonizm i uznał naukę ewolucjonistów, którzy głoszą, iż człowiek od małpy pochodzi. Jest to oczywista nieprawda, gdyż Jan Paweł II nigdy nie odrzucił kreacjonizmu, a jedynie uznał, że teoria ewolucji nie powinna być przez Kościół odrzucana, gdyż nie sprzeciwia się objawieniu Bożemu. Jan Paweł II nigdy nie wypowiedział się, czy to ewolucjoniści, czy może kreacjoniści mają rację. Ta kwestia jest na dzień dzisiejszy nie do rozstrzygnięcia, lecz z punktu widzenia naszej wiary nie ma największego znaczenia. Pod takimi poglądami podpisuję się całym sercem. Jeszcze raz przypominam, że sama Biblia w dwóch opisach stworzenia człowieka nas poucza, iż nie należy jej rozpatrywać w kategoriach nauk przyrodniczych, historycznych i naukowych, lecz religijnych i teologicznych. I to było jedno z najmądrzejszych posunięć papieża, ponieważ dzięki takiemu postawieniu sprawy zatrzymał w kościele zarówno tych, którzy są wierni wielowiekowemu nauczaniu Kościoła, jak i tych, którzy teorię kreacjonizmu nie są w stanie pogodzić ze swoją logiką. Nie ma sensu tracić wiernych z powodu kwestii spornych, które nie są najważniejszymi z punktu widzenia naszej wiary. Jeszcze raz przypominam słowa św. Augustyna, że Bóg chciał sobie wykształcić chrześcijan, nie matematyków, więc to jest właściwym przesłaniem natchnionej księgi, a nie roztrząsanie faktów historycznych. Choć przyznam szczerze, że ja osobiście przychylam się do teorii kreacjonizmu (jeśli są dwa sprzeczne opisy, to wcale nie oznacza, że żaden z nich nie jest prawdziwy, a drugi alegorią), a ewolucjoniści swoich teorii nie opierają na niczym lepszym, jak na domniemaniach, spekulacjach, nieudowodnionych założeniach i wierze, że tak właśnie było. Mówiąc żartobliwie, to oni nawet nie są w stanie wykazać, że to człowiek do małpy pochodzi, a nie małpa od człowieka ;-) Nie mniej jednak wykluczyć się tego nie da, a jeśli to okazałoby się prawdą, to w zasadzie nie ma większego znaczenia z punktu widzenia naszej wiary, gdyż ewolucjonizm w żaden sposób nie implikuje przypadkowości w rozwoju życia (podobnie jak liczby pseudolosowe - pozornie wyglądają tak samo jak liczby losowe, lecz w rzeczywistości ich wartości są w 100% zdeterminowane) - tak samo i tutaj - wszystko mogło być dokładnie zaplanowane i przewidziane przez Stwórcę, który zaplanował i postanowił, że kluczowym efektem (dajmy na to np. wielkiego wybuchu) ma być ziemia i człowiek na podobieństwo Boże.

II. TRADYCJONALIZM

1. Zgubne skutki radykalnego tradycjonalizmu (spór akomodacyjny)

Spór ten polegał na tym, że Kościół katolicki był o jeden krok od nawrócenia Chin. Jezuiccy misjonarze, którzy prowadzili tam działalność misyjną zaszczepiali tam chrześcijaństwo dostosowując jego formę i liturgię do panujących tam zwyczajów i kultury. W pewnym momencie przybyli tam Franciszkanie i Dominikanie, którzy usiłowali narzucić bardziej tradycyjne metody chrystianizacji, w wyniku czego zrodził się konflikt, który przeniósł się do Stolicy Apostolskiej. Ta zabroniła stosowania tam rytów chińskich, w wyniku czego całą działalność misyjna zakończyła się fiaskiem, a wszyscy misjonarze zostali wyrzuceni z Chin i zakazano im kontynuowania swojej działalności [4]

Także widzimy, że kierowanie się sztywnymi zasadami tradycjonalizmu zaowocowało jedną z największych katastrof chrześcijaństwa. Ktoś najwyraźniej zapomniał, że jego istotą jest zbliżanie ludzi do Boga, nawracanie do Chrystusa, a nie stanie na straży perfekcjonizmu liturgicznego. Dziś w Chinach kościół jest prześladowany, a kto wie, czy gdyby nie tamten potworny błąd, to nie mogli oni być naszymi sojusznikami w walce z antychrześcijaństwem.

2. Czy jedność w liturgii jest potrzebna i czy jest możliwa?

Lecz czy ten fakt ma jakieś znaczenie dla większości tradycjonalistów? Mam wrażenie, że chyba nie. Wg nich najsłuszniejszą formą liturgii, to ta sprzed Soboru Watykańskiego II. Szkoda, że nie dostrzegają, iż ludzie i kultura zrobiły ogromny krok do przodu, a ich zdaniem cały postęp powinien stanąć w miejscu i ani kroku dalej. Tym samym oni mają pretensję z powodu odstąpienia od wiekowej tradycji, a cała masa ludzi (szczególnie tych młodych) ma z kolei pretensję, że kościół się zatrzymał w rozwoju, że jest zacofany, staroświecki, brak w nim powiewu świeżości, a oni (jak często twierdzą) "mają dość tych obleśnych organistów i ich oklepanych pieśni, które powtarzają od kilkudziesięciu lat". Ci ludzie spoglądają kątem oka na spotkania zielonoświątkowców niejednokrotnie zazdroszcząc im, że u nich to wszystko tętni życiem, Duchem Świętym i tam prawdziwie można odnaleźć atmosferę modlitwy, takiej modlitwy, jakiej oni oczekują. Oni potrzebują właśnie takich klimatów, aby odnaleźć się w modlitwie, a nie tego, co proponują tradycjonaliści... Dzisiaj świat oferuje im przeróżne atrakcje, a oni oczekują, że ktoś, lub coś wyjdzie na przeciw ich potrzebom duchowym, przekaże im właściwe wartości i jeszcze umiejętnie połączy to z pięknem i jakąś atrakcyjnością.

Idźmy w tych rozważaniach dalej i zadajmy pytanie, czy udałoby się zaszczepić msze łacińskie w Afryce?... Tam w pewnych rejonach dominuje msza zairska, która ma w sobie elementy rytualnego tańca. Dla ludzi żyjących w tamtej kulturze jest nie do pomyślenia, aby Boga można było chwalić inaczej, niż przez taniec...

Kolejna sprawa, to msze dla dzieci. Czy im też powinniśmy zaaplikować łacinę połączoną z chorałem gregoriańskim? W sumie można, tyle że nie zdziwmy się, że wówczas te dzieciaki będą ciągnięte do kościoła za dwie ręce po ziemi przez ich rodziców...

Swego czasu słyszałem o pewnych księżach, którzy zapuszczają długie włosy i idą z Ewangelią do patologicznej młodzieży, havy metalowców niejednokrotnie pogrążonych w różnych nałogach i rozwiązłości. Dla nich częstokroć organizowane są msze, na których zostają pogwałcone wszelkie możliwe kanony. Nie mniej jednak to właśnie to jest wypełnieniem przesłania ewangelicznego, by iść do tych, którzy źle się mają. W każdym razie lepsze jest to, niżby mieli wrócić do narkotyków, rozwiązłości, alkoholu itp., a tak oni małymi krokami podchodzą do Boga. Jak apostołowie nawracali pogan, to ograniczali się w nakazach i zakazach do minimum, aby "nie czynić im trudności w nawracaniu się do Boga". Jak czytamy w Dziejach Apostolskich w rozdziale 15-ym im kazano na początek jedynie powstrzymać się od nierządu, od tego co zadławione i od krwi.

Nie można oczekiwać, że afrykańskie kościoły dostosowałyby się do ujednoliconego kanonu rytu trydenckiego, tak samo jak i my nie przyjęlibyśmy ich rytualnych tańców w swojej kulturze. O ujednoliceniu nie ma mowy. Na ich przykładzie widzimy doskonale, jak ważne są uwarunkowania kulturowe, a te niestety z biegiem czasu się u nas zmieniają. Jeślibyśmy wrócili do rytu trydenckiego, to z pewnością 1% katolików sympatyzujących z Bractwem św. Piusa przyklasnęłoby w dłonie, ale za to kilkadziesiąt procent wiernych, którzy nie podzielają ich poglądów wywołałoby awanturę, wielu młodych by odeszło, bo nie potrafiłoby się odnaleźć w średniowieczu (w potocznym tego słowa znaczeniu). Podczas Światowych Dni Młodzieży w 2013 roku papież Franciszek zwrócił duchownym uwagę na problem masowego odchodzenia młodych ludzi do protestantów[5]. Proszę zwrócić uwagę czytelniku - ludzie przechodzą do protestantów, a nie do prawosławnych, lub grekokatolików, gdzie ta tradycja liturgiczna jest pielęgnowana od stuleci.

Reasumując, muszę powiedzieć, że nie dość że w żaden sposób nie podzielam stanowiska lefebrystów, aby wrócić do przedsoborowej tradycji, to wręcz dostrzegam potrzebę przeprowadzenia odważnych, gruntownych reform w liturgii, aby nie odstawać tak rażąco od zmieniającej się kultury i oczekiwań społecznych. Nie mniej jednak moim zdaniem, dla ludzi którzy tego potrzebują, msza w starym rycie powinna być dostępna, a ich potrzeba pielęgnowania przedsoborowej tradycji respektowana.

3. niekonsekwencja sceptyków

Lefebryści stanowczo sprzeciwiają się wszelkim reformom wprowadzanym do Kościoła. Jednakże jest to pewna nielogiczna niekonsekwencja, Jednakże zobaczmy, jak wyglądały nauka, zwyczaje i tradycja pierwszych chrześcijan:

 

  • posiadali wspólnotę majątkową (Dz 2,44; 4,32)
  • odprawiali msze w ojczystym języku
  • na mszach spożywali wspólnotowe uczty (agape) (1 Kor 11,18-22 i  i świadectwa z pierwszych wieków)
  • kobiety musiały nakrywać głowy w czasie nabożeństwa (1 Kor 11,4-10)
  • było dopuszczone niewolnictwo (Kol 3,22; Kol 4,1; 1P 2,18)
  • nie było celibatu, a wręcz w Biblia wyraźnie na to przyzwalała (biskup powinien być mężem jednej żony - 1 Tm 3,2).
  • Przez kilka pierwszych wieków komunia była przyjmowana na rękę [6]

Nasuwa się pytanie - dlaczego nie mają pretensji do okresu przed-trydenckiego za to, że również zostały wprowadzane reformy? Dlaczego chcą się wrócić do zwyczajów akurat z 16 wieku, a nie do tych panujących za pierwszych chrześcijan?

Ponadto w okresie od soboru trydenckiego (który przez lefebrystów jest uważany za najwłaściwszy i obowiązujący) do Soboru Watykańskiego drugiego:

  • Przez długi czas uważano, że słońce kręci się wokół ziemi, a dzieło Galileusza zostało zdjęte z ksiąg zakazanych w 1835 roku - na długo przed pontyfikatem św. Piusa X. No więc jak to jest z tą niezmiennością nauk, których to wg niektórych krewkich sympatyków Bractwa powinniśmy się trzymać?
  • w konstytucji apostolskiej Piusa IV zakazano wiernym korzystać z niekatolickich wydań Biblii, a korzystanie z katolickich przekładów na języki nowożytne było dozwolone tylko za zgodą proboszcza lub spowiednika. Benedykt XIV, w konstytucji Sollicita ac provida z 9 lipca 1753, zniósł wszelkie ograniczenia w korzystaniu z katolickich wydań Pisma Świętego[7]. No jak to możliwe? Tradycjonaliści mają pretensję, że kościół wycofał z mszy język łaciński i wprowadził języki ojczyste, a nie mają pretensji, że to samo się stało z językiem w Biblii?
  • Reformy również nie były obce papieżowi św. Piusowi X - wszak to on zmniejszył wiek, w którym dzieci przystępowały do pierwszej komunii
  • wprowadzona została komunia pod jedną postacią, aby odróżnić się od protestantów.
  • zniesiona została święta inkwizycja

Na podstawie powyższych przykładów można zauważyć, że ewolucja jest częścią tradycji kościoła, a radykalny tradycjonalizm nie ma w niczym oparcia, oprócz wydumanym i życzeniowym założeniom radykalnych tradycjonalistów.

4. Czy Sobór Watykański II odarł obecną mszę z jej świętości?

 

 

Wielokrotnie rozmawiając z sympatykami Bractwa św. Piusa daje się słyszeć zarzut, iż nowa msza została pozbawiona swojego sacrum, oraz prawdziwego szacunku dla naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa poprzez zwrócenie się kapłanów w stronę wiernych, a za razem stanięcie tyłem do tabernakulum, w którym przebywa Najświętsze Ciało Jezusa. Jednakże ten zarzut jest niesłuszny, gdyż podczas mszy obecność Jezusa jest na ołtarzu, a wręcz ten ołtarz symbolizuje nam samego Chrystusa[8]. To na nim przecież dokonuje się cud eucharystyczny. W związku z tym nie można zarzucać, iż kapłani sprawujący mszę nie stoją przodem do Chrystusa - nie, a wręcz należy zauważyć, że w tym momencie staje się on obiektem w centrum wszelkiej uwagi - otoczony z jednej strony wiernymi, a z drugiej strony celebransami. To właśnie podczas mszy przede wszystkim na tym stole ofiarnym uobecnia się Chrystus, a nie w tabernakulum. W Nowej Mszy kładzie się pewien akcent na przeistoczenie - a mianowicie do pewnego czasu Jezus jest obecny tylko duchowo, a po przeistoczeniu również cieleśnie. Z drugiej strony, to należy nadmienić, że podczas Mszy Trydenckiej elementem kluczowym nie jest zwrócenie się kapłana w kierunku tabernakulum (które przecież przez cały czas jest zamknięte), ale zwrócenie się w kierunku wschodnim. Właśnie tak wówczas budowano kościoły - z ołtarzem zwróconym w kierunku na wschód. I to właśnie było kluczowe w przedsoborowej mszy - kierunek wschodni, a nie kierunek na tabernakulum. Trudno mi powiedzieć w oparciu o jakie przesłanki narodził się zwyczaj, aby budować świątynie w ściśle określonym kierunku (w tym przypadku wschodnim) -ale niewykluczone że może mieć to swoje korzenie w judaizmie, z którego wyrosły pewne idee i zwyczaje. Jak wiadomo synagogi też mają narzucony swój ściśle określony kierunek - na Jerozolimę. Natomiast moim zdaniem twórców Nowej Mszy należy pochwalić za wprowadzenie tej zmiany, która ukierunkowuje się na ołtarz i stawia go w centrum naszej uwagi. Taka wizja chwały jest obecna w Nowym Testamencie:

 

Ap 4,4-11 Dokoła tronu - dwadzieścia cztery trony, a na tronach siedziało dwudziestu czterech Starców odzianych w białe szaty, a na ich głowach złote wieńce. [...] Przed tronem - niby szklane morze podobne do kryształu, a pośrodku tronu i dokoła tronu cztery Istoty żyjące, pełne oczu z przodu i z tyłu [...] i bez wytchnienia mówią dniem i nocą: Święty, Święty, Święty, Pan Bóg wszechmogący, Który był i Który jest, i Który przychodzi [...] upada dwudziestu czterech Starców przed Zasiadającym na tronie i oddaje pokłon Żyjącemu na wieki wieków"

Ap 5:11 bp "I ujrzałem, i usłyszałem głos wielu aniołów dokoła tronu i Zwierząt"

 

W tych fragmentach z Apokalipsy św. Jana mamy wizje chwały dla Boga i Baranka - ci którzy oddają mu chwałę są dokoła tronu, a nie zwróceni w kierunku wschodnim...

 

Innym częstym zarzutem jest obecność muzyki, która wg sympatyków Bractwa św. Piusa jest pozbawiona należytej powagi, podniosłości, dostojności i majestatu. Mowa tu przede wszystkim o mszach dla dzieci i młodzieży, na których używa się różnorakich gitar, instrumentów perkusyjnych, syntezatorów i innych instrumentów, które przed Soborem Vaticanum II były zwyczajnie niedopuszczalne. Aby odpowiedzieć im na te pretensje, należałoby chyba przywołać jeden ważny epizod ze Starego Testamentu z Drugiej Księgi Samuela, rozdział szósty (2 Sm 6,12nn), w którym Mikal wypominała królowi Dawidowi, iż ten skakał i tańczył przed Arką Pana przy skocznej muzyce. Ona również uważała, że takie zachowanie nie przystoi Królowi, że nie było w tym należytej powagi. Niestety, ale tak się składa, że ta opowieść miała finał bardzo przykry właśnie dla niej, bo to jej postawa została skrytykowania, a ona sama została ukarana przez Pana bezdzietnością. Wobec tego chciałbym jeszcze raz podkreślić, że dla Boga liczy się przede wszystkim to, co jest w sercu - Boga można chwalić i w powadze i w radości, i w modlitwach i radosnych pieśniach Jk 5,13. Jak wyżej wspomniałem, to niektóre murzyńskie ludy nie wyobrażają sobie oddawania czci bez rytualnego tańca.

 

III. EKUMENIZM

Przyznam szczerze, że za każdym razem jestem zdumiony podejściem sceptyków do tego zagadnienia. Nie potrafię pojąć na jakiej podstawie oni to potępiają, bo jak do tej pory to zetknąłem się co najwyżej z wyrazem ich wielkiego oburzenia opartego na ich subiektywnych odczuciach i nic po za tym nie dostrzegłem. To że oni uważają to za niestosowne, nie oznacza automatycznie, że to stosowne nie jest.

Ja z kolei w ekumenizmie[9] akurat widzę dobro. Nie można zamykać drogi zbawienia dla innowierców, odwracać się do nich plecami. Bóg i o nich zabiega, co nie raz dał do zrozumienia na kartach ST (np. Księga Jonasza), NT (Łk 4,25-27; Dz 10,45; 11,18m 13,46 itp) Oni nie przyjdą do Boga tylko dlatego, że u nas jest prawdziwy Bóg, a u nich nie... oni potrzebują świadectwa, przyjaźnie wyciągniętej ręki, dla nich ich przekonania i wiara jest tak samo święta, jak i dla nas. Nie wyobrażam sobie dialogu, jeśli pomiędzy stronami są jakieś uprzedzenia, animozje. Bez okazania sympatii, poszanowania, wyciągniętej ręki i stawiania na równi z sobą nie ma mowy o przystąpieniu do rozmowy, która zmierzałaby do wspólnego poszukiwania prawdy. W tym dialogu nie ma miejsca na doktrynalne kompromisy, ale wspólne poszukiwanie prawdy, bo ona jest jedna, niezmienna i nie podlegająca negocjacjom. Jeśli papież ustawił posążek Buddy na ołtarzu, albo ucałował Koran, to nie dlatego, aby wprowadzić u nas w kościele elementy kultu Buddy w zamian za elementy kultu Chrystusa u buddystów, oraz przyznać, że to Koran w pewnych punktach ma wyższość nad Biblią, ale aby ukazać im, że do ich wiary odnosi się z szacunkiem, oraz w tym dialogu nie stawia siebie wyżej, niż nich. Jeśli Jan Paweł II miał do wyboru: albo taki sposób postępowania, albo nic. Wybrał to pierwsze. Wiec pytanie do sceptyków, dlaczego moje podejście miałoby być gorsze od waszego? Przed udzieleniem tej odpowiedzi warto wczytać się w słowa Jezusa:

J 10,16 Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz.

 

IV. JAN PAWEŁ II - BEZPARDONOWY ATAK NA BŁOGOSŁAWIONEGO KOŚCIOŁA

1. Papież na usługach masonerii?

Ileż to zarzutów powstaje pod jego adresem - zwolennicy lefebrystów nie ustają w rozdzieraniu szat i wykrzykiwaniu pod jego adresem "miałeś chamie złoty róg". Aby się o tym przekonać, wystarczy odwiedzić stronę znanego bloggera Gajowego Maruchy i poczytać kilka tamtejszych artykułów. To jemu przypisuje się najwięcej grzechów i winę za rozkwit modernizmu. Jednakże te wszystkie zarzuty są niesprawiedliwe. Doskonale pamiętamy tamte czasy i wielu z nas zetknęło się z informacjami, jak ten nasz błogosławiony stawiał opór silnym naciskom (i to ze strony samych duchownych), aby przede wszystkim zliberalizować takie kwestie jak:

  • kapłaństwo kobiet
  • eutanazja
  • antykoncepcja
  • celibat
  • związki homoseksualne

Weźmy dla przykładu naciski dotyczące kapłaństwa kobiet. Z tego co mi wiadomo, to Jan Paweł II w tym celu zwołał biblistów, aby ci zbadali ten wątek pod kątem nauczania Biblijnego. Ci z kolei orzekli, że Pismo Święte w żaden sposób nie zaprzecza tej koncepcji (i ja osobiście nie potrafię odmówić im racji, gdyż sam fakt powoływania przez Jezusa wyłącznie mężczyzn można wytłumaczyć ówczesnymi uwarunkowaniami historyczno-kulturowymi). Jednakże papież stanowczo się temu sprzeciwił i ogłosił iż w KK nie ma miejsca na kapłaństwo kobiet, gdyż za tym przemawia nauczanie biblijne, wieloletnia tradycja kościoła i że to powinno być uznane za ostateczne (LIST APOSTOLSKI ORDINATIO SACERDOTALIS[10]).

Inną kwestią jest antykoncepcja. W tym przypadku papież nie był związany żadnym nauczaniem biblijnym - cała ta nauka Kościoła oparta jest na pewnych wywodach logicznych, których ja osobiście nie potrafiłbym w żaden sposób wybronić. Mimo iż zupełnie podzielam podejście papieża w kwestiach kapłaństwa kobiet (choć ja osobiście to trochę inaczej uzasadniam), to jednak w kwestii antykoncepcji osobiście nie potrafię dostrzec logicznego uzasadnienia. A mimo tego Jan Paweł II również i w tej kwestii zachował konserwatywną postawę i powiedział temu stanowczo "NIE".

Także widzimy, że to na tym polu toczyła się zacięta walka, która została przez nich przegrana. Natomiast ich argumentacja, że przegrał z nimi, że jednak masoneria osiągnęła swoje cele, jest niewiele warta - zawsze można coś wynaleźć, co papież zrobił i wciskać ludowi, że to było wolą masońską, a nie Bożą. Gdyby czegoś nie zrobił, wtedy można by było mu zarzucać, że niezrobienie tego to również sprawa masońska.

2. Czy mamy prawo od papieża oczekiwać perfekcjonizmu?

Nie można wykluczyć, że czasem Jan Paweł II mógł się mylić, nie wykluczone, że w swoim życiu popełniał błędy. Jednakże proponuję rozważyć następujące kwestie:

a) Nie oczekujmy od żadnego człowieka nieomylności, bezbłędności, perfekcyjności. Papież w swoim życiu zrobił na prawdę wiele - tysiące rzeczy. Wnikliwie szukając zawsze da się wynaleźć coś, co będzie budzić u pewnych ludzi kontrowersje. Ostatecznie, to nikt nie jest nie omylny, ale niech ktoś znajdzie mi takiego człowieka ostatnich czasów, który w swoim życiu zrobił aż tyle dobra w stosunku do zła (a w zasadzie tego, co każdemu z nas się wydaje, że było to zło) więcej niż Jan Paweł II.

b) Nie oczekujmy, że papież powinien znać przyszłość, znać myśli, wiedzieć, czym to się skończy.

c) Nie osądzajmy człowieka na podstawie skutków, jakie jego działanie wywołało (sprawa dotyczy np. wstąpienia do Unii Europejskiej). Boski sąd wygląda następująco:

Rz 14,22-23 A swoje własne przekonanie zachowaj dla siebie przed Bogiem. Szczęśliwy ten, kto w postanowieniach siebie samego nie potępia. Kto bowiem spożywa pokarmy, mając przy tym wątpliwości, ten potępia samego siebie, bo nie postępuje zgodnie z przekonaniem. Wszystko bowiem, co się czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem."

Zwróćmy uwagę, że to nasze zamiary, nasze intencje, przekonania świadczą o tym, czy grzeszymy, czy nie.

Prosiłbym również skutków nie utożsamiać z owocami.

Ga 5,22-23 Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.

d) Szkoda, że tak bardzo koncentrujemy się na tym, co nam się nie podoba. Jedno mądre powiedzenie głosi: "Raz źle robiłem, krzyczeli wciąż na nowo. Zrobiłem dobrze dwakroć nie padło ani słowo"

Jan Paweł II zjednał serca, przyciągnął młodzież do kościoła i na długie lata zostawił dobry ślad w historii chrześcijaństwa. Cała masa ludzi otrzymała dar nawrócenia, zbudował pozytywny wizerunek kościoła, powstrzymał w znacznym stopniu laicyzację i utrzymywał kościół w ryzach. O nikim złego słowa nie powiedział, na każdym kroku szukał pojednania, szanował również tych, którzy z punktu widzenia światopoglądu byli jego przeciwnikami. Jego świętość została potwierdzona również po śmierci poprzez cud uzdrowienia.

e) Każdy człowiek jest inny, każdy ma swój własny styl, temperament itp. Jeden ma naturę łagodną, a inny surową. Nie osądzajmy ludzi przez pryzmat naszych oczekiwań.

f) Miejmy więcej zaufania do papieży. To nie jest byle kto, to jest jedna osoba wybrana z całego świata. Ma odpowiednią wiedzę, wykształcenie, ugruntowaną wiarę i pod tym kątem jest również wybierana. Do tego pamiętajmy, że otrzymaliśmy obietnicę od Jezusa, że będzie z nami na zawsze i nas wszystkiego nauczy. W kościele nie ma demokracji, więc mimo wszystko powinniśmy dostosować się do tej swoistej monarchii. Właśnie w ten sposób powstawały schizmy, rozłamy, że znajdywali się ludzie krytyczni, którym coś się nie spodobało i postanowili nie popuścić. Nie da się zadowolić wszystkie oczekiwania. Niektórzy woleliby, aby nie było ekumenizmu, ja wolałbym, aby jednak był. Ja z kolei jestem zwolennikiem antykoncepcji, ale mówię trudno, zostanę i się dostosuję. Jak by tak każdy postanowił postawić na swoim, to nie byłoby mowy o jakiejkolwiek jedności.

V. "OSTATNIA BITWA SZATANA" - SŁóW KILKA O MASOŃSKIEJ PUBLIKACJI BĘDĄCEJ POŻYWKĄ DLA SPISKOWYCH TEORII BRACTWA ŚW. PIUSA.

Ostatnio w sieci pojawiła się masońska publikacja pod tytułem "Ostatnia bitwa szatana", z której wynika, że apostazja, odstępstwo (nazywane tam również dymem szatana), przed którym przestrzegała Matka Boża z Fatimy weszło do kościoła, co zaowocowało Soborem Watykańskim II, który to wprowadził do Kościoła modernizm, zreformował Kościół w sposób niezgodny z Bożą wolą i odwieczną tradycją, umocnił wpływy masońskie, a czego konsekwencją była laicyzacja i demoralizacja społeczeństwa, oziębłość w wierze i utrata wiary. Tu pojawiały się zarzuty, że Watykan o tym prawdziwym przesłaniu III tajemnicy wiedział, wiedzieli papieże (np. Jan Paweł II), lecz prawdę przed nami zataili w sposób świadomy, a przez to stali się winnymi świadomej apostazji. Z tego co zaobserwowałem, to widzę, że u niektórych osób wywołało zaniepokojenie. W rzeczywistości jest to zwykły paszkwil, do którego nawet nie warto zaglądać, żeby nie tracić czasu. Niestety, ale szczegółowa polemika znacznie przekroczyłaby ramy zwykłego artykułu, więc ograniczę się tylko do ogólników. Jak wspomniałem wyżej, nie ma żadnych podstaw twierdzić, że masoneria odniosła triumf nad kościołem, bo jak ostro i desperacko walczyła o zliberalizowanie nauk kościelnych, o których była mowa wyżej, to każdy pamięta. Mimo obecności odstępców w murach kościoła, którzy nie szczędzili swoich wysiłków w naciskaniu na papieża, aby zliberalizował te kwestie, to poniosła sromotną klęskę. Musiała więc zaatakować od innej strony - właśnie takimi książkami, które insynuują, że oni odnieśli sukces poprzez wywalczenie tych przemian (które w rzeczywistości były zwykłą i poprawną ewolucją w kościele i która de facto była od zawsze). W ten sposób usiłują podważyć autorytet papieży, oczernić Jana Pawła II, zbuntować wiernych wobec hierarchii Kościelnej, podważyć wiarygodność i świętość kościoła, tworzyć rozdwojenie, wzniecić bunt, zasiać panikę i strach. W tym miejscu należy również przypomnieć, że siostra Łucja z Fatimy do samego końca była życzliwie nastawiona i oddana Janowi Pawłowi II, wspierała go swoją ofiarą i modlitwą aż do samego końca (a szczególnie po zamachu na jego życie). I proszę nie mówić, że ona nie była świadoma co się tak na prawdę dzieje za murami Watykanu - mimo iż była zamknięta w klasztorze, to doskonale znała szczegóły dot. cudu różańcowego na Filipinach (czego wyraz dała w 1986 r. [11]), więc dziwne by było, gdyby absolutnie nic nie wiedziała o (jak to sugeruje ta książka) szatańskiej postawie papieża.

W tym wszystkim zastanawia mnie jeszcze, dlaczego wiążą oni rozkład moralności wśród społeczeństwa z Soborem Watykańskim II? Na jakiej podstawie? Na takiej, że najpierw był sobór, a po soborze dostrzegli oni oziębienie wiary wśród wiernych? Jest to zwykły błąd logiczny Post hoc, ergo propter hoc. Okres przed Soborem Watykańskim II był najbardziej zbrodniczym czasem w dziejach świata - dwie wojny światowe, powstanie komunizmu i nazizmu. Ja raczej postępującą laicyzacje wiązałbym z działalnością masońską działającą po za murami Watykanu. Wystarczy spojrzeć, jakie wartości i model życia są promowane w mediach, jakimi filmami i programami jesteśmy karmieni, jak świat prześciga się w oferowaniu społeczeństwu wielkich atrakcji, które z jednej strony są ponętne i atrakcyjne, a z drugiej strony nie koniecznie zgodne z wartościami chrześcijańskimi. Wokół naszej wiary tworzy się atmosferę totalnego obciachu, zacofania, a promuje się postawy i światopoglądy oparte na rzekomym racjonalizmie, źle pojętej wolności i fałszywym obrazie nowoczesności. Więc na jakiej podstawie tradycjonaliści wiążą upadek wartości chrześcijańskich akurat z Soborem Watykańskim II - to dla mnie pozostanie zagadką. Sięgnijmy jednak pamięcią do pontyfikatu Jana Pawła II - mimo tych światowych atrakcji, jakie były na wyciągnięcie ręki, ten człowiek potrafił przyciągać do siebie młodzież, ludzi o różnych wyznaniach, a nawet ateistów. Wówczas czuło się, że chrześcijaństwo tętni życiem. A to, że to co obserwujemy teraz jest dalekie od ideału... Wystarczy tylko przypomnieć scenę z życia Jezusa - jak wjeżdżał do Jerozolimy, to wszyscy krzyczeli "hosanna", a tydzień później ci sami ludzie jednym chórem wrzeszczeli "ukrzyżuj go".

 

grudzień 2012, Grzegorz Żebrowski

PRZYPISY

1. http://zebrowski.apologetyka.info/kosciol-katolicki/sobor-watykanski-ii/nieomylnosc-papieza-a-kwestia-ekumenizmu,589.htm

2.marucha*wordpress*com/2012/11/03/jan-pawel-ii-a-ewolucja-czlowieka-ze-zwierzecia - proszę zastąpić gwiazdkę kropką i przekleić do przeglądarki internetowej - tym sposobem nie chcę przyczyniać się do pozycjonowania jego bloga.

3. Rozmowy o Biblii, Anna Świderkówna, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001, str. 42-43

4. Spór Akomodacyjny:http://encyklopedia.eduteka.pl/wiki/Sp%C3%B3r_akomodacyjny

5. http://wiadomosci.onet.pl/swiat/papiez-krytykuje-brazylijski-kosciol-za-to-ze-traci-wiernych/r9y8b

6. Świadectwo Cyryla Jerozolimskiego http://www.apologetyka.katolik.pl/odnowa-kosciola/z-historii-chrzecijastwa/patrystyka/218/978-katecheza-23-mistagogiczna-pita-msza-wita-czytanie-1p-21nn - "21. Pójdź dalej. Nie wyciągaj przy tym płasko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw dłoń lewą pod prawą niby tron, gdyż masz przyjąć Króla. Do wklęsłej ręki przyjmij Ciało Chrystusa i powiedz: „Amen”"

7. za wiki http://pl.wikipedia.org/wiki/Przek%C5%82ady_Biblii

8. http://www.tyniec.benedyktyni.pl/ps-po/?p=7450

9. Ekumenizm w ścisłym tego słowa znaczeniu odnosi się tylko do wyznań chrześcijańskich. W przypadku wyznań niechrześcijańskich możemy mówić co najwyżej o dialogu. W tym artykule chodzi mi jednak o szersze znaczenie tego słowa, który zawiera w sobie zarówno to pierwsze, jak i drugie.

10. LIST APOSTOLSKI ORDINATIO SACERDOTALIS JPII dostępny na

http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/listy/ordinatio_sacerdotalis.html

11.Kalendarium z Życia siostry Łucji:  http://www.smbf.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=64:kalendarium-z-ycia-siostry-ucji&catid=35:fatima&Itemid=108

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości