Trzej królowie - czy ta nauka posiada uzasadnienie?
Praktycznie w każdym okresie poprzedzającym jakieś ważne święto katolickie w internecie zaczynają się pojawiać różne teksty atakujące naszą wiarę i naszą tradycję. I tym razem również nie jest inaczej - nie trzeba być wielkim detektywem, aby odnaleźć kolejny stek gniotów atakujących np. nasze podejście do trzech króli, krytyki składania hołdu naszym świętym itp.
Tym razem różni domorośli głosiciele dobrej (czytaj: antykatolickiej) nowiny zarzucają nam, że Kościół oszukuje swoje durne owieczki nakazując im wierzyć w coś, czego jak zwykle nie ma w Biblii, w coś, co sami sobie wymyślili, wyssali z palca, a my, głupie stado baranów nie sprawdziwszy tego, po raz kolejny daliśmy się im nabrać i bezkrytycznie uznajemy te wszelkie kłamstwa. Sprawa dotyczy trzech króli - Kacpra, Melchiora i Baltazara. Jak zajrzymy do Biblii, to faktycznie nigdzie nie odnajdujemy tam tych trzech osób, bo mowa jest tylko o jakiś bezimiennych mędrcach/magach, a Biblia nie podaje ich liczby - mówi co najwyżej o trzech darach, które ci mędrcy złożyli.
Wobec powyższego, jak słusznie zauważył Xavier Leon-Dufour SJ w Słowniku Nowego Testamentu, pod hasłem "magowie", wyłącznie na podstawie samej Biblii nie można powiedzieć, że ci mędrcy byli królami, albo było ich trzech. Ale... sama Biblia w żaden sposób temu nie zaprzecza. Jeśli zobaczymy notkę np. o treści "pod domem premiera byli ludzie z trzema psami" to również na jej podstawie nie możemy powiedzieć, że byli to policjanci, było ich trzech i nie możemy znać ich personaliów...
I w tym miejscu znowu zaczynają dumnie prężyć pierś i z wielkim triumfem głosić, że nie jesteśmy im wskazać w Biblii źródła tej wiary. Otóż faktycznie - nie jesteśmy w stanie wykazać tego na podstawie Biblii, ale to wcale nie znaczy, że nasza wiara jest bezpodstawna. Po raz kolejny chciałbym tylko przypomnieć, że nasza wiara nie opiera się wyłącznie na Biblii, ale również na tradycji (jak ktoś na siłę oponował argumentami w stylu "sola scriptura" (czyli "tylko Biblia"), to odsyłam do swojego wcześniejszego artykułu poświęconemu temu zagadnieniu.
Obrona wiary katolickiej - podstawy
Więc na czym polega niedorzeczność ich argumentów?
- Historia o trzech królach nie została wyssana z palca przez Watykan. Znajduje się w apokryficznej księdze - "Ormiańska Ewangelia dzieciństwa", która pochodzi z VI wieku po Chrystusie, a która jest tłumaczeniem starszej wersji syryjskiej (nie wiemy, jak bardzo starszej i ponoć nie została odnaleziona).
- Apokryfy jeśli nie są uznane za natchnione, to nie oznacza automatycznie, że całość od góry do dołu jest naszpikowana kłamstwami, a wszystkie informacje są fałszywe - jeśli ktoś nie potrafi zrozumieć tej prostej zasady, to pozostaje mi odesłać do podstaw logiki.
- Kościół nie formułuje dogmatów dotyczących liczby i tożsamości tych mędrców ze wschodu - stanowią one dla nas pewną bożonarodzeniową tradycję, podobną do takiej, jak sama data narodzenia Chrystusa. Ta jak wiadomo nie jest znana, więc przyjęliśmy 25 grudnia jako tę symboliczną, w której wschodzi światłość, a dzień zaczyna się wydłużać i oświecać mroki ziemi.
- Te informacje są uzupełnieniem historii biblijnej, a nie jej zaprzeczeniem - one ubogacają opowieść biblijną o dodatkowe szczegóły, a nie zaprzeczają natchnionemu słowu.
W tym miejscu warto zająć się tematyką apokryfów. Czy sam fakt, że księga nie została uznana za natchnioną, albo pochodzi z późniejszych wieków, to nakazuje nam bezwzględnie odrzucić jej treść? Okazuje się że nie i co najciekawsze, można to wykazać na podstawie natchnionej Biblii. Spójrzmy tylko na jeden krótki list św. Judy, który znajduje się w Nowym testamencie, a który jest uznany za natchniony przez wszystkie znane mi społeczności chrześcijańskie. Są tam dwa następujące fragmenty:
Jud 1,9 Tymczasem archanioł Michał, gdy z diabłem wiódł spór i układał się o ciało Mojżesza, nie ośmielił się wypowiedzieć bluźnierczego sądu, lecz rzekł: Niech cię Pan potępi.
Jud 1,14-15 O nich też prorokował Henoch, siódmy potomek po Adamie, mówiąc: Oto przyszedł Pan z tysiącami swoich świętych, aby dokonać sądu nad wszystkimi i ukarać wszystkich bezbożników za wszystkie ich bezbożne uczynki, których się dopuścili, i za wszystkie bezecne słowa, jakie wypowiedzieli przeciwko niemu bezbożni grzesznicy.
W powyższych fragmentach apostoł Juda powołuje się na pewne nauki zaczerpnięte wprost z... apokryfów! Tak! Nie znajdziemy tego w Piśmie Świętym! Ten pierwszy fragment pochodzi z "Wniebowzięcia Mojżesza", a drugi również z apokryfu - z Księgi Henocha (1 Hen 1,9). Jak widzimy, to zarówno żydzi jak i pierwsi chrześcijanie ubogacali swoje wierzenia o treści pochodzące z tego, co nie było uznane za natchnione i najwyraźniej nie widzieli nic w tym złego - zło w tym dostrzegają głównie różni antykatolicy co rusz wyszukujących argumentów, aby na siłę wykazać nam głupotę.
Następną kwestią wymagającą wyjaśnienia jest to, czy pochodzenie jakiegoś tekstu z późniejszych wieków zupełnie dyskwalifikuje zawarty w nim przekaz.
Okazuje się, że nie! Jeśli odnajdujemy jakiś tekst, który datuje się na kilka wieków po Chrystusie, to nie oznacza to od razu, że nie jest on wiarygodny. Ewangeliści nie zapisali na kartach Ewangelii całego nauczania Chrystusowego, ani wszystkich istotnych epizodów z Jego życia. Spójrzmy na te słowa św. Pawła apostoła z Dziejów Apostolskich:
Dz 20,35 bw "W tym wszystkim pokazałem wam, że tak pracując, należy wspierać słabych i pamiętać na słowo Pana Jezusa, który sam powiedział: Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać aniżeli brać."
Tej nauki Chrystusowej nie znajdziemy w żadnej z czterech znanych nam Ewangelii - im bardziej będziemy jej szukać, tym bardziej jej nie znajdziemy.
To dobitnie świadczy o tym, że Ewangelia to nie tylko słowo spisane przez czterech ewangelistów, ale również i ustna tradycja, która była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Okazuje się nawet, że jeden ważny fragment znalazł się w Ewangelii św. Jana dopiero... w VI wieku !!! O który fragment chodzi? Otóż jest to opowieść o kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie:
J 8:1-11 "A Jezus udał się na Górę Oliwną. I znowu rano zjawił się w świątyni, a cały lud przyszedł do niego; i usiadłszy, uczył ich. Potem uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili kobietę przyłapaną na cudzołóstwie, postawili ją pośrodku i rzekli do niego: Nauczycielu, tę oto kobietę przyłapano na jawnym cudzołóstwie. A Mojżesz w zakonie kazał nam takie kamienować. Ty zaś co mówisz? A to mówili, kusząc go, by mieć powód do oskarżenia go. A Jezus, schyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A gdy go nie przestawali pytać, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamieniem. I znowu schyliwszy się, pisał po ziemi. A gdy oni to usłyszeli i sumienie ich ruszyło, wychodzili jeden za drugim, poczynając od najstarszych, i pozostał Jezus sam i owa kobieta pośrodku. A Jezus podniósłszy się i nie widząc nikogo, tylko kobietę, rzekł jej: Kobieto! Gdzież są ci, co cię oskarżali? Nikt cię nie potępił? A ona odpowiedziała: Nikt, Panie! Wtedy rzekł Jezus: I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz."
Ta piękna opowieść była nieobecna we wszystkich odnalezionych najstarszych i najważniejszych rękopisach! O ten fragment akurat nikt się nie kłóci, ponieważ nie ma tutaj żadnych treści, które byłyby sporne doktrynalnie. Nie mniej jednak fakt pozostaje faktem - pierwszy odnaleziony rękopis z tym fragmentem pochodzi z VI wieku, a brakuje go nawet na bardzo wielu rękopisach, które powstały wiele wieków później. Nie mniej jednak są ślady z IV, III, a być może nawet z II wieku, które wskazują, że ten epizod był znany w kościele, w jego ustnej tradycji.
Euzebiusz z Cezarei (biskup, 264-340 r.) wspomina o Papiaszu (ok. 70-135 r.), który "przytacza jeszcze opowieść o jakiejś niewieście, którą oskarżono przed Panem o wiele grzechów" - to jest najstarszy ślad tej historii, choć pewności niestety nie ma, że to właśnie jej to dotyczy. Nieco większą pewność nam daje świadectwo z III wieku - bowiem z tego okresu pochodzi dokument o nazwie Didaskalia i tam już jest bezpośrednie nawiązanie do tej opowieści. W IV wieku zaczynają się pojawiać ślady, że ten fragment już był dość dobrze znany - można odnaleźć to w pismach Ambrożego, Hieronima i Augustyna (zainteresowanych szczegółami odsyłam do Nowego Komentarza Biblijnego, Ewangelia wg św. Jana 1-12, Stanisław Mędala, str 661, Edycja św. Pawła 2010).