Satanizm
Istnieje zagadnienie satanizmu, który pretenduje do bycia czymś w rodzaju religii, zwłaszcza wśród młodzieży. Zjawisko to jest marginalne ale zarazem zauważalne, należy się więc do tego choćby w zarysie ustosunkować. Czym więc jest ten tak zwany satanizm? W rzeczywistości jest to maskarada i trudno potraktować to jako coś więcej niż paradę klaunów. Użyłem słowa „religia” w kontekście satanizmu ale w świetle tego jak ten ruch jawi się w praktyce trudno to nazwać nawet w ten sposób. Poniżej przedstawię zarys analizy tego zjawiska wraz z moją logiczną oceną tego zagadnienia.
Stawiam tezę, że w byciu tak zwanym satanistą chodzi wyłącznie o prowokację i odreagowanie kompleksów. Dlaczego tak uważam? Składa się na to kilka powodów. Przede wszystkim ludzie chcący uchodzić za satanistów są antyreligijni z zasady. Główną motywacją ich „satanizmu” jest postawa antychrześcijańska, czyli w zasadzie antyreligijna. Pomijając pojedyncze wyjątki, które zawsze istnieją od każdej zasady, tak i wśród „satanistów” nie spotkałem w zasadzie osób religijnych. Nie uczestniczą oni w żadnej formie rytuału, kultu, ani nawet nie są tym zainteresowani. Jedyne czym są zainteresowane te osoby to wykreowanie swojego „groźnego” wizerunku i aby inni uważali ich za „satanistów”. To jest główną motywacją ich zachowań: pozerstwo i szpan.
Co ciekawe, nie istnieje ani jeden tekst sakralny, w którym Szatan oferowałby jakąś korzyść swym potencjalnym wyznawcom. Mało tego, nie istnieje w ogóle żaden tekst sakralny, w którym Szatan wzywałby do kultu swojej osoby jakiegokolwiek człowieka lub anioła (pomijam przypadek kuszenia Jezusa na pustyni, który jest sytuacją wyjątkową i automatycznie nie przenosi się na innych ludzi). Satanizm można więc śmiało uznać za kult samozwańczy, którego jego podmiot nawet nie potrzebuje. Stawiając oczywiście warunek, że w ogóle jest to kult, który jest naprawdę sprawowany a nie jedynie pozorowany, o czym wspomniałem już wyżej.
Skoro już mowa o tekstach sakralnych to warto zwrócić uwagę na pewną logiczną sprzeczność w twierdzeniach satanistów. Informację o istnieniu Szatana wywodzą oni z Pisma świętego i jednocześnie odrzucają oni już to Pismo święte w innych kwestiach, zwłaszcza wtedy gdy mówi ono o wyższości Boga nad Szatanem. Jest to niekonsekwencja i błąd logiczny stolen concept oraz corrupt source.
Teologicznie problematyczne jest również to, czy Szatan ma moc większą od Boga, jak roszczą sobie pewne odłamy satanizmu. Problem polega tu właśnie na tym, że sam Szatan nigdzie nie wysuwa takiego twierdzenia. Jest to bardzo poważny problem, który stawia zasadność całej filozofii satanistycznej pod znakiem zapytania. Uważam, że ten fakt dyskredytuje satanizm wręcz na całej linii.
Nawiązując do powyższego akapitu, spotkałem się jednak z argumentem pewnego samozwańczego „satanisty”, który stwierdził, że skoro „na świecie jest więcej zła niż dobra”, to ma to niby oznaczać, że to Szatan jest Bogiem, a nie Bóg w Trójcy Jedyny. Szczerze mówiąc, głupszego pseudoargumentu w życiu nie słyszałem. To tak jakby twierdzić, że bakterie rządzą światem bo jest ich więcej niż ludzi. Argument „z ilości” zawsze będzie tylko pseudoargumentem najniższej klasy, błędem logicznym Argumentum ad Numerum, zaliczając się do retoryki w stylu „skoro milion much lubi gówno to nie mogą się one przecież mylić”. Problem po prostu w tym, że większość nie musi mieć racji i z reguły nie ma. Problem też w tym, że nikt tak naprawdę nie zmierzył czy rzeczywiście jest więcej zła na świecie, niż dobra. Kto to sprawdził? Nikt. Zło jest jedynie bardziej widoczne gdyż nasz instynkt przetrwania jest bardziej wyczulony na to, co zagraża naszemu przetrwaniu. Również media w swej pogoni za sensacją relacjonują głównie złe zdarzenia, pomijając jednocześnie te dobre, co również przyczynia się do powstania złudzenia, że jest rzekomo więcej zła na świecie niż dobra. Gdyby jednak była to prawda to ponad połowa ludzkości siedziałaby w więzieniach, a tak przecież nie jest.
Satanizm jest odreagowaniem kompleksów i nie widzę tego inaczej. Ludzie, którzy się z nim obnoszą, chcą dać innym do zrozumienia, że są mocniejsi niż w rzeczywistości. Z reguły jest bowiem tak, że to z czym się ludzie najbardziej obnoszą jest zarazem tym, czego im najbardziej brakuje. Jest to zjawisko psychologiczne. Ktoś, kto „czci Szatana”, najbardziej złą istotę we Wszechświecie, sam musi być przecież nie lada twardzielem, gdyż tylko twardziel chce iść i cierpieć w piekle, prawda? W rzeczywistości chce on raczej uchodzić za kogoś kim nigdy nie był, bo gdyby był tym kimś naprawdę, to nie musiałby już odreagowywać swych kompleksów. Istne festyniarstwo.
Sataniści twierdzą więc bardzo często, że są bardzo „silni”, w przeciwieństwie do „słabych chrześcijan”, którzy muszą się komuś podporządkować, wraz z podporządkowaniem się pewnym zasadom. Jednak taki zarzut zawiera w sobie sprzeczność bowiem „satanista” sam (podobno) podporządkowuje się przecież Lucyferowi. Po drugie, dyskusyjne jest to, czy unikanie podporządkowania się jakimś zasadom jest rzeczywiście przejawem „siły”? Jest to raczej przejaw słabości gdyż to właśnie ludzie słabi często nie są w stanie sprostać pewnym wymogom i zasadom. Zasady wymagają pracy, dyscypliny i wysiłku, poddawanie się im nie jest więc łatwe i nie jest przejawem słabości, a wręcz przeciwnie. Unikanie zasad jest raczej charakterystyczne dla osób z marginesu społecznego, które mają często konflikt z prawem właśnie dlatego, że nie są w stanie sprostać pewnym normom społecznym i prawnym. Nawet „satanista” musi się podporządkować prawu świeckiemu i społecznemu więc próba unikania norm i zasad wcześniej czy później skończy w swego rodzaju utopii, lub wylądowaniem w kryminale.
Obrazić się na Pana Boga jest bardzo łatwo, jak zresztą na każdego. Nie jest sztuką pokłócić się, to umie każdy głupi, sztuką jest właśnie żyć w zgodzie. Satanizm jest takim właśnie pokłóceniem się z Panem Bogiem o coś tam. Obrażanie się wychodzi jednak z reguły na niekorzyść temu, co się obraził. Samo obrażanie się jest z kolei formą niedojrzałości emocjonalnej i dziecięctwa duchowego, więc tym samym jest też i satanizm.
Satanizm jest głównie emocją, trudno znaleźć nawet przesłanki, że jest czymś więcej, choćby religią. Odrzucenie Boga wprowadza pewien klimat dramaturgii i dla niektórych ma to nawet pewien uroczysty wydźwięk. Satanizm jest zakazanym owocem i dlatego tak bardzo smakuje i podoba się niektórym ludziom. Jednak w żaden sposób nie przekłada się to na jakąś korzyść, poza chwilowym smakiem zakazanego owocu i swoistej uroczystej emocji, która tak pociąga określone grono osób. To jednak zbyt mało jak na religię w moim odczuciu i w niczym nie przewyższa to choćby emocji towarzyszących oglądaniu na przykład dreszczowca, który służy jedynie do zabawy.
Powyższa krytyka jest pewnym ogólnym zarysem i można by ją z powodzeniem rozbudowywać dalej. Zakończę jednak na razie w tym miejscu. Warto zauważyć, że wyżej dokonałem krytyki wyłącznie na bazie logiki i psychologii, niemal zupełnie nie powołując się na rozumowanie dokonane z chrześcijańskiej pozycji wyznaniowej.
Jan Lewandowski, listopad 2016