Czy ateistyczne „wyjaśnienia alternatywne” obalają teizm?
Ateiście wydaje się, że gdy zaproponuje on jakieś „wyjaśnienie alternatywne” danej przesłanki, na której opiera się teista w swym rozumowaniu, to już „obalił” on teizm. Mniemanie to jest jednak bardzo wątpliwe i to z kilku powodów.
Powiedzmy, że teista stwierdza, iż najlepszym wyjaśnieniem i zarazem uzasadnieniem fenomenu chrześcijaństwa jest zmartwychwstanie Jezusa. W swej książce pt. Sprawa zmartwychwstania były agnostyk Josh McDowell ukazuje, że najlepszym wyjaśnieniem historii Jezusa jest to, że naprawdę On zmartwychwstał. Wszelkie inne wyjaśnienia tej historii nie trzymają się już kupy i McDowell bardzo szczegółowo rozważa je w swej książce pod kątem ewentualnego stopnia ich wiarygodności. Książka ta jest zarazem opisem przemyśleń prowadzących do nawrócenia się McDowella z agnostycyzmu na chrześcijaństwo.
Co jednak robi ateista w przypadku tradycyjnego wyjaśnienia historii Jezusa? Proponuje swoje alternatywne „wyjaśnienia” i stwierdza co tylko zechcesz, na przykład, że Jezus w rzeczywistości nie umarł i był tylko w letargu, że uczniowie wykradli ciało, że Jezus umarł ale uczniowie uwierzyli z desperacji w zmartwychwstanie, a w sumie to Jezus tak naprawdę nie istniał i tak dalej. Takich „alternatywnych” historii zaproponowanych przez ateistę może być nieskończenie wiele. Co możemy z tym zrobić? Nic nie musimy z tym robić gdyż są to tylko fantazje i wymysły ateistów, wyssane z palca spekulacje nie poparte dosłownie niczym. Warto też odnotować, że te wszystkie alternatywne „wyjaśnienia” ateistyczne są między sobą sprzeczne. My teiści mamy tylko jedno wyjaśnienie, które jest wersją pierwotną, natomiast ateiści mają wiele sprzecznych wyjaśnień, które wykluczają się nawzajem.
Kolejne rozumowanie, które można przywołać jako dobry przykład dla rozważań w kontekście niniejszego eseju, to teistyczna argumentacja w oparciu o projekt w przyrodzie. Z przyczyn czysto subiektywnych nie jestem specjalnym entuzjastą argumentów za istnieniem Boga opartych na złożoności świata biologicznego, niemniej jednak uważam, że teista opierający się na takiej argumentacji prezentuje dobre racjonalne podstawy dla swego przekonania i światopoglądu. Widząc celowy zamysł i projekt w przyrodzie, na przykład konstrukcję wici bakteryjnej lub inne struktury nieredukowalnie złożone, teista w sposób przemyślany dochodzi do sensownego wniosku, że struktury takie miały Projektanta. Co jednak robi ateista w obliczu teistycznej argumentacji z projektu? Ano znowu odwołuje się jedynie do swych fantazji i stwierdza, że życie powstało przypadkowo w drodze niekierowanych mutacji i serii powtarzalnych zbiegów okoliczności. Jest to oczywiście kolejna nieudowodniona i wyssana z palca bajkowa twórczość ateisty, którą próbuje on jedynie wstawić w miejsce tego, co sam uważa za fantazję, czyli w miejsce teistycznego wnioskowania z projektu. Ateista ponownie nazywa swe fantazje „alternatywnym wyjaśnieniem”.
Starczy tych przykładów i skupię się teraz na tym, co uważam za sedno niniejszego eseju. Jak widzimy, ateista nie proponuje nic ponad fantazje w miejsce wnioskowań teistycznych. Ale nie to jest najciekawsze, choć samo w sobie jest to oczywiście interesującym przykładem niekonsekwencji u ateistów. Dużo bardziej interesujące jest jednak moim zdaniem przeanalizowanie samego zagadnienia „wyjaśnień alternatywnych”. Ateiści nie proponują przeciw wnioskowaniom teistów nic poza swymi alternatywnymi fantazjami, przyjmijmy jednak roboczo na korzyść ateistów, że ateistyczne „wyjaśnienia” są równoważne względem teistycznych pod względem prawdopodobieństwa zdarzeń. Czy to jednak obaliłoby teistyczne wnioskowanie w tej sytuacji? Nadal nie. Teistyczne wyjaśnienie wciąż pozostałoby prawdopodobne a tym samym sensowne i racjonalne. Nawet obniżenie się prawdopodobieństwa wyjaśnienia teistycznego, z powodu zaistnienia jakiegoś „wyjaśnienia alternatywnego”, nadal nie obalałoby wyjaśnienia teistycznego skoro wciąż pozostawałoby ono wyjaśnieniem prawdopodobnym. Nawet niskie prawdopodobieństwo danego wyjaśnienia nie obala go per se, ponieważ zdarzenia o niskim prawdopodobieństwie zaistnienia występują regularnie (choćby istnienie każdego z nas z osobna jako jedynego w swoim rodzaju niepowtarzalnego indywiduum, będącego wyjątkową konfiguracją atomów i cech osobowości). Teiście zupełnie wystarczy, że jego wnioskowanie prowadzące go do konkluzji o istnieniu Boga jest prawdopodobne gdyż światopogląd ze swej natury jest niedowodliwy. Tym samym teista jak najbardziej może uznać, że jego przekonanie jest racjonalne. Ateista nie posiada zresztą nic więcej w zakresie swego przekonania jak tylko pewien w sumie nieszacowalny stopień prawdopodobieństwa swoich sądów.
Teza, że istnienie jakiegoś „wyjaśnienia alternatywnego” obala „z automatu” inne wyjaśnienia, sama w sobie jest więc kolejnym ateistycznym wymysłem wziętym z sufitu. Nie istnieje jakikolwiek sensowny argument za taką tezą. Jest ona ponadto samowywrotną tezą ponieważ wystarczy zaproponować alternatywne wyjaśnienie względem niej samej lub wprost zaprzeczyć jej i wtedy zostanie ona zanegowana na mocy własnego postulatu. Zupełnie nie rozumiem czemu ateista proponujący swoje oparte na fantazjach „alternatywne wyjaśnienie” uważa, że jego teza jest zwycięska. Jest to wyłącznie subiektywne przeświadczenie ateisty, nie poparte niczym konkretnym. Czasem ateista stwierdza, że jego wyjaśnienie jest „lepsze” gdyż jest „bardziej naturalne”. Nie jest to jednak nic innego jak odwołanie się do naturalizmu ontologicznego, który sam w sobie jest nieudowodnioną koncepcją metafizyczną, w dodatku samowywrotną i błędnokołową przy próbie jakiegokolwiek uzasadnienia.
Alternatywne wyjaśnienie nie jest dowodem na alternatywne wyjaśnienie. Tak więc wszelkie wnioskowania teistyczne nie mogą być obalone wyłącznie na mocy faktu, że ateista zmyśli sobie coś, co nazwie „wyjaśnieniem alternatywnym”.
Jan Lewandowski, luty 2017