Czy Bóg jest zły? - polemika z Fjałkowskim cz.2
Na wstępie zaznaczam, że do zrozumienia niniejszej polemiki konieczne jest zapoznanie się z pierwszą jej częścią[1]. Treść przemowy Fjałkowskiego zaznaczyłem kolorem niebieskim, swój zaś komentarz w kolorze czarnym.
Fjałkowski twierdzi, że wszechmogący Bóg czyni to co chce i spełnia swoją wolę i jednocześnie na świecie istnieje zło, to w sposób logicznie konieczny Bóg chce zła i istnienie zła jest zgodne z Jego wolą. To oznacza, że Bóg jest odpowiedzialny za każde zło, każdą krzywdę, każdą niesprawiedliwość, która jest na świecie.
- Problem ten omówiłem już na wstępie w podpunkcie zatytułowanym "Problem zła, grzechu i wolnej woli". W tym miejscu może tylko dodam, że jeśli na świecie jest zło i istnienie zła jest zgodne z Jego wolą, to nie oznacza, że Bóg tego zła chce. Myślę, że można tutaj posłużyć się analogią. Jeśli ktoś ma kobietę, którą kocha i daje jej wybór: czy z nim zostać, czy odejść. Czy dając taki wybór oznacza, że ja chcę, aby ona odeszła? No nie. Ja jedynie chcę dać jej wolny wybór licząc się z tym, że również może niestety odejść.
I proszę państwa: Bóg Biblii przyjmuje pełną odpowiedzialność w tym zakresie. Ks. Wy 4: Kto czyni człowieka niemym, albo głuchym? Widzącym, albo niewidomym? Czyż nie ja - Pan? Pwp 32: Ja zabijam i Ja sam ożywiam. Ja ranię i ja sam uzdrawiam. Iz 45: Ja tworzę światło i stwarzam ciemności. Stwarzam pomyślność i stwarzam nieszczęście. Ja Pan czynię to wszystko.
Dz 4: Zeszli się przeciwko słudze Twemu Jezusowi: Herod i Poncjusz Piłat z poganami i pokoleniami Izraela aby uczynić to, co Twoja ręką i myśl zamierzyły.
- w rzeczywistości to Bóg może czynić skutki zła i skutki dobra, aby nam ukazać, co jest dobre, a co złe, jakie skutki za sobą niesie grzech. Jednak inicjatywę wyboru dobra lub zła pozostawia nam. Nie widzę powodu, aby kwestionować takie prawo Boga.
Pamiętając zatem, że Bóg mógłby wszystko zamierzyć i mógłby wszystko zupełnie inaczej zaplanować i wykonać, zobaczmy co jest zgodne z zamysłem Boga i czego dokonuje Bóg zgodnie ze swoją wolą na przestrzeni całej Biblii.
1. Bóg zabija i nakazuje zabijać. Pojedynczo i masowo. Całą ludzkość i całe narody. Ks. Rodzaju 7: Wody potopu podniosły się ponad góry. Wszystkie istoty poruszające się na ziemi, których było wielkie mnóstwo wyginęło wraz ze wszystkimi ludźmi.
Pwt 7: Bóg mówi do Izraelitów: Gdy Pan wprowadzi cię do ziemi Kanaan, byś ją posiadł, Pan odda tobie liczne narody. Ty je wytępisz i nie okażesz im litości.
Kwestię uśmiercania przez Boga omówiłem na wstępie, gdzie pokazywałem, że z chrześcijańskiego punktu widzenia samo pozbawienie życia nie jest jeszcze karą dla tego, kto umiera, ponieważ ludzkie istnienie się w ten sposób nie kończy, ale przybiera swoją ostateczną formę. W tym miejscu skoncentruję się na tym problemie od trochę innej strony. Przypuszczam, że Fjałkowski dokonuje tutaj moralnej oceny zabijania na podstawie biblijnej koncepcji zła, która przecież sama formułuje prawo "Nie zabijaj". Więc tym samym Bóg najpierw mówi "nie zabijaj", po czym sam zabija... Aby zrozumieć sens prawa "nie zabijaj", posłużę się analogią ze współczesnego prawa karnego, które w Kodeksie Karnym formułuje taki przepis:
Art. 189.
§1. Kto pozbawia człowieka wolności, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§2. Jeżeli pozbawienie wolności trwało dłużej niż 7 dni, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
Widzimy, że pozbawienie wolności jest zabronione i surowo karalne. Czy to oznacza, że ten przepis dotyczy również wymiaru sprawiedliwości? Otóż nie! Wymiar sprawiedliwości jak najbardziej jest uprawniony do stosowania kary pozbawienia wolności. Ten przepis dotyczy tylko SAMOWOLNEGO pozbawiania wolności niezgodnego z prawem. Tak samo było w kwestii zabijania w Starym Testamencie. Warto tutaj dodać, że kara śmierci była ówczesnym standardem, powszechnie akceptowanym i oczywiście uzasadnionym środkiem karnym, którego celem było odstraszenie przed rażącym pogwałceniem prawa. Wówczas inne środki karne, jakie mamy dzisiaj (np. więzienia) były albo nieobecne, albo bardzo mocno ograniczone.
W tym miejscu również chciałbym się odnieść do rozważań poczynionych na wstępie - kwestia mniejszego zła i kwestia systemu wartości. Otóż nic nas nie uprawnia do oceny moralnej czynu, jeśli nie jesteśmy pewni kontekstu tego czynu - czy osoba, która tego czynu dokonała nie kierowała się wyborem mniejszego zła. W żaden sposób nie możemy być pewni, że zaniechanie takiego działania nie doprowadziłoby do innego rodzaju zła, który w Bożym systemie wartości przewyższyłby zło takie jak np. nakaz zabijania Kananejczyków.
Do tego zagadnienia można podejść jeszcze od innej strony, o czym pisałem przy innej okazji w artykule "Dlaczego starotestamentalny Bóg kazał mordować kobiety i dzieci?2"
W tym podejściu chodzi o to, że Bóg zezwalał na tego typu brutalne zachowania nie dlatego, że w jego oczach uchodziły za wzór doskonałości, ale może dlatego, że temu ówczesnemu ludowi na tym etapie nie dało się wszczepić zasad doskonałej świętości znanych jako "nastawianie drugiego policzka". W czasach starożytnych prawo zabijania, mordowania, gwałtów, tortur i zemsty uchodziły za "święte" i oczywiste prawa wojenne. Może w tej sytuacji Bóg stanął przed wyborem: "albo przyzwolę częściowo na to bezprawie, a w międzyczasie będę kształtował ich moralność stopniowo, lub też od razu narzucę zasady doskonałej świętości i oni to odrzucą po całości i wówczas totalnie pogrążą się w bezprawiu". O starożytnych Izraelitach czytamy, że był to lud o twardym karku (Wj 33, 3–5), a Jezus odpowiadając Faryzeuszom na zarzut, dlaczego Mojżesz nie wprowadził tych zasad doskonałej świętości w kwestii nierozerwalności małżeństwa odpowiedział, że Mojżesz uczynił to ze względu na zatwardziałość ich serca (Mt 19,3-9).
Bóg nakazuje i pomaga kraść. Wy 12: W noc wyjścia z Egiptu synowie Izraela uczynili tak, jak im nakazał Mojżesz i wypożyczali od Egipcjan przedmioty srebrne i złote oraz szaty. Pan wzbudził życzliwość Egipcjan dla Izraelitów i pożyczyli im. W ten sposób Izraelici złupili Egipcjan.
- w takiej sytuacji możemy również uznać, że urząd komorniczy jest niemoralny, a komornicy to złodzieje. W pierwszym rozdziale ks. Wyjścia czytamy, że Egipcjanie obłożyli Izraelitów ciężkimi robotami. W naszych warunkach, gdy dojdzie do takiej sytuacji to mamy możliwość wytoczyć powództwo cywilne i domagać się stosownego wynagrodzenia za przymusową pracę. Jeśli sprawę wygramy i dłużnik nie chce oddać po dobroci, mamy prawo zwrócić się do komornika w celu wyegzekwowania należności. Wiec czym miałaby się różnić taka sytuacja od tego, co miało miejsce w Starym Testamencie? Wymiar sprawiedliwości (czyli w tym przypadku Bóg) orzekł, że należy się odszkodowanie za przymusową pracę (już nic nie mówiąc o mordowaniu ich dzieci) i tym samym wyznaczył metodę egzekucji należności. Dlaczego mielibyśmy uważać, że tego typu postępowanie Boga jest mniej moralne od współczesnej egzekucji komorniczej?
> Bóg zezwala i nakazuje niewolnictwo - również seksualne. Kpł 25: Niewolników będziecie kupowali od narodów, które są naokoło was. Także będziecie kupowali dzieci i będą waszą własnością. Zostawicie ich w spadku waszym synom, aby ich posiadali na własność. Liczb 31: Wg rozkazu Pana Izraelici wyruszyli przeciw Mawianitom. Pozabijali wszystkich mężczyzn, uprowadzili w niewolę kobiety i dzieci i zagarnęli jako łup cały majątek. Rozgniewał się Mojżesz: Jakże mogliście zostawić przy życiu kobiety? Zabijecie spośród dzieci wszystkich chłopców, a wśród kobiet te, które już obcowały z mężczyzną. Wszystkie dziewczęta zaś, które nie obcowały z mężczyzną, zostawicie dla siebie przy życiu.
- Owszem, jest to dość trudne zagadnienie, lecz wyjaśnieniem może być to, co napisałem powyżej w kwestii przyzwolenia na jakąś brutalność, która była uznawana jako „święte” prawo wojenne. Jeśli mamy traktować Biblię jako całość (nie dzieląc na Boga Starego Testamentu i Boga Nowego Testamentu - a tak w tym przypadku robi to Fjałkowski), to widzimy że nawet przyzwolenie na poligamię i rozwody nie są zamysłem Boga, lecz co najwyżej Jego przyzwoleniem ze względu na zatwardziałość serc tego ludu (Mt 19:8, Mk 10:5), ponieważ przy „wypełnieniu” czasu zostały one całkowicie zakazane. Tak więc trzeba mieć na uwadze, że ten lud wcale nie był chętny na przyjęcie tych zasad doskonałej świętości, jaką chcieliby wszczepić im Bóg i Mojżesz, o czym pisałem wyżej. Branie branek wojennych było powszechnym prawem wojennym, w którym raczej ciężko doszukać się jakichkolwiek ograniczeń. Były one traktowane jak niewolnice, z którymi można było robić wszystko, co tylko się chciało - nic nie chroniło takich kobiet, które były gwałcone bez ograniczeń i poniewierane przez wielu żołnierzy, brane w niewole, a potem albo sprzedawane, albo zabijane. Gdyby prawo Mojżeszowe ani trochę nie zezwalało na to, co było wówczas „oczywistym standardem”, to nie wykluczone, że ten lud całkowicie by odrzuciłby to prawo i pogrążyłby się w takim bezprawiu, jak inne pogańskie ludy. Dlatego też Prawo Starego Testamentu uregulowało i tę kwestię:
BT, Pwt 21,10-14 Jeśli wyruszysz na wojnę z wrogami, a wyda ich Pan, Bóg twój, w twoje ręce i weźmiesz jeńców, (11) a ujrzysz między jeńcami kobietę o pięknym wyglądzie i pokochasz ją, możesz ją sobie wziąć za żonę (12) i wprowadzić do swego domu. Ona ogoli swą głowę, obetnie paznokcie (13) i zdejmie z siebie odzież branki. Zamieszkawszy w twym domu, opłakiwać będzie swego ojca i matkę przez miesiąc. Potem pójdziesz do niej, zostaniesz jej mężem, a ona twą żoną. (14) Jeśli ci się przestanie podobać, odeślesz ją, gdzie zechce, nie sprzedasz jej za srebro ani nie obejdziesz się z nią jak z niewolnicą, ponieważ obcowałeś z nią wbrew jej woli.
Żeby uświadomić sobie, jak trudno czasem jest narzucić jakiemuś opornemu ludowi prawo, to warto zwrócić uwagę na chociażby taką kwestię jak bałwochwalstwo, które w Starym Testamencie było zakazane pod surowymi konsekwencjami, a mimo tego ten lud i tak to notorycznie łamał, mimo iż nie ma jakiegoś naturalnego i silnego pociągu do bałwochwalstwa, jak w przypadku popędu płciowego.
Bóg posługuje się kłamstwem i dopuszcza kłamstwo:
Ez 14: Gdyby prorok dał się zwieść i przemawiał, oto ja Pan - zwiodłem tego proroka. 2 Tes 2: Pojawieniu się antychrysta towarzyszyć będzie działanie szatana wśród fałszywych cudów. Na tych, którzy ginął, Bóg dopuszcza działanie oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu.
- Myślę że tutaj można by się posłużyć powiedzeniem, że jak Bóg chce kogoś ukarać za złe wybory dokonane w wolności, to odbiera im rozum. Ci którzy giną i wierzą kłamstwu to w rzeczywistości mogło byś spowodowane tym, że wybrali zło zamiast dobra. Innymi słowy - odebranie rozumu nie jest przyczyną wybrania zła, ale jego konsekwencją.
Bóg bezwzględnie posługuje się ludźmi i nie jest dla Niego ważne, że niewinni cierpią dla realizacji Jego zamierzeń. W ks. Wyj Bóg celowo czyni serce Faraona upartym, żeby móc zesłać na cały naród plagi: grad, szarańczę, a w końcu żeby zabić wszystkich pierworodnych w ziemi Egipskiej.
Tak jak wyżej. Uczynienie serca zatwardziałym nie jest przyczyną wybrania zła, ale jego konsekwencją. Faraon wybrał zło, więc Bóg pozbawił go zdolności strategicznego myślenia. Być może Bóg chciał w ten sposób pokazać Narodowi Wybranemu swoją Potęgę, aby wzbudzić ich zaufanie, pokazać im Swoją moc i tym samym dać im poczucie bezpieczeństwa.
Zabójstwo pierworodnych - to o czym pisałem na wstępie. Śmierć nie jest doświadczeniem dla tych, którzy umierają, ale dla ich najbliższych.
W księdze Hioba Bóg zakłada się z szatanem, czy Hiob czci go tylko za to, że jest szczęśliwy i bogaty. Żeby się przekonać, Bóg zezwala szatanowi zesłać na zupełnie niewinnego Hioba i sprawiedliwego Hioba straszliwe cierpienia, w tym pod gruzami zawalonego domu ginie 10-ro dzieci Hioba jeszcze bardziej nie związanych z tym zakładem.
Król Dawid uwiódł mężatkę Batszebę i zabił jej męża Uriasza. W jaki sposób Bóg ukarał Dawida? Żony Dawida zostały publicznie zgwałcone, a syn, którego urodziła Batszeba - zachorował i umarł (ks Sam. 12).
- Po pierwsze, to warto wspomnieć o tym, że większość znanych mi badaczy Pisma Świętego nie uważają księgi Hioba za realny epizod, który wydarzył się w rzeczywistości. Jest to pewne opowiadanie (podobnie jak np. historia o potopie), która raczej nie wiele ma wspólnego z realnymi wydarzeniami, ale raczej zostały stworzone, aby ukazać pewne prawdy natury moralnej i egzystencjalnej.
Jeśli chodzi natomiast o śmierć dzieci, to tak jak wspomniałem na wstępie. Śmierć nie jest doświadczeniem dla tego, kto umiera, ale dla jego bliskich.
Motyw publicznego i brutalnego zgwałcenia żon Dawida nie jest taki oczywisty, jak przedstawia to nam Fjałkowski. Biblia ukazuje nam to jak wyrocznię Bożą, w której żony (lepszym określeniem jest tu "harem") miałyby być odebrane Dawidowi i oddane innemu, który z nimi miałby obcować (2 Sam 12,11), co też tak się stało (2 Sam 16-21-22). Więc nie ma tutaj takiej pewności, że wiązało się to z jakimś ich wielkimi katuszami z powodu grzechu Dawida, bo Biblia nigdzie nie mówi, czy te kobiety strasznie cierpiały z nowym władcą, a z poprzednim to było im lepiej, czy też może przypadkiem nie było akurat odwrotnie.
W ew. Marka r. 14 Jezus mówi o Judaszu: Biada temu człowiekowi, przez którego syn człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził. A mimo tego Bóg pozwolił, aby Judasz się narodził, wykonał, to co Bóg zaplanował, żeby wykonał, a następnie go za to ukarał. Tak obchodzi się Bóg Biblii z ludźmi.
- Nie rozumiem. Bóg miałby pozwolić, aby mogli się narodzić tylko ci, którzy będą dobrzy? Czyli w tej sytuacji wszyscy musieliby być dobrzy i nie powinien być możliwy taki przypadek, w którym ktoś mógłby wybrać zło... Dalej tego wątku nie ma co rozwijać, bo temat wolnej woli omówiłem wcześniej.
Nie wiem skąd Fjałkowski wywnioskował, że Judasz wykonał, to co Bóg zaplanował? W dziele zbawienia Judasz nie był absolutnie do niczego potrzebny! Jedyne co on zrobił, to wskazał miejsce pobytu Jezusa - czyli coś, co spokojnie mogłoby się również dokonać zupełnie bez jego udziału – jest to tak błaha rzecz w dziele zbawienia, że aż śmieszna... Niestety niewiele wiemy na temat Judasza, oprócz tego, że był złodziejem (J 12,6 - przypuszczam, że tego Bóg również nie planował), no i jeszcze wiemy, że był tym, który najbardziej się wyrwał z krytyką kobiety, która namaściła nogi Jezusowi drogim olejkiem (J 12,4), a gdy Jezus wziął stronę kobiety, a nie jego, to czytamy, że bezpośrednio po tym epizodzie Judasz postanowił Go wydać (Mk 14,10). No i oczywiście to, co jest powszechnie znane tym, którzy mieli cokolwiek do czynienia z wiarą chrześcijańską, że był jednym z 12 apostołów, zdradził Jezusa za 30 srebrników, wydał Go pocałunkiem, potem żałował tego co zrobił, zwrócił srebrniki i poszedł się powiesić. Jedyny „pozytywny” aspekt w tej jego historii, to jest to, że żałował i zwrócił srebrniki (być może zszokowało go to, że Jezus nazwał go „przyjacielem”, a nie „zdrajcą” mimo tej zdrady). Lecz mimo tego „żalu” śladu nawet nie widać, aby Judasz chciał przebaczenia, żeby chciał o nie poprosić (właśnie to „przyjacielu” powinno być odebrane jako sygnał o gotowości do przebaczenia, oraz powinien znać naukę o tym, że Bóg przebacza każdy grzech nawet „77 razy” i nawet 10000 talentów (gdzie jeden talent to równowartość 25-50 kg złota), o ile i człowiek o to poprosi i przebacza swoim braciom [Mt 18,21-35; Mt 6,12]). Może najwyraźniej zamiast zamiast tego przebaczenia, wolał się powiesić... Może zwyczajnie Bóg nie przebacza tym, którzy tego przebaczenia nie chcą, ani nawet myślą, aby o nie poprosić. Z drugiej strony sama Biblia nie mówi nam jednoznacznie, co się stało z Judaszem po śmierci, więc opierając się wyłącznie na Biblii nie możemy wysnuwać wniosku, czy na pewno został potępiony.
Bóg rozpamiętuje się w swojej nienawiści, gniewie, w krwawej zemście na tych, którzy nie są Mu posłuszni. Nh 1: Zazdrosnym i niszczącym Bogiem jest Pan. Mścicielem jest Pan i władcą pełnym gniewu, Pan mści się nad swoimi wrogami i długo się gniewa na swoich nieprzyjaciół.
Jr 13: Królów, kapłanów, proroków, oraz wszystkich mieszkańców Jerozolimy bezwzględnie, bez litości, bez miłosierdzia wyniszczę ich. Pwt 32: Zgromadzę na nich nieszczęścia, wypuszczę na nich swe strzały, wzmoże ich głód, gorączka ich strawi i złośliwa zaraza. Wbiję w nich kły dzikich zwierząt z jadem tych, co pełzają w prochu. Na dworze miecz będzie ich pozbawiał dzieci. A przerażenie po domach tak młodzieńców jak panny, niemowlę ssące i starca. Miecz błyszczący wyostrzę i wyrok wykona ma ręka. Upoję krwią moje strzały, mój miecz napasie się mięsem, krwią poległych i uprowadzonych, głowami przywódców nieprzyjacielskie
To są oczywiście bardzo nieliczne z bardzo wielu wypowiedzi Boga tego rodzaju - i w stosunku do Izraela i w stosunku do narodów pogańskich.
Jedną z dobrze znanych form utrzymania praworządności jest zagrożenie karą. System kar nie koniecznie musi wynikać z chęci zemsty, ale jako środek odstraszający przed łamaniem prawa i wymuszeniem jego respektowania. Dobrze znanym sposobem wymuszenia praworządności w tej materii, w której tę praworządność ciężko narzucić jest zaostrzenie kary (np. przestępstwo skarbowe może się wiązać nawet z milionowymi karami - tak robi ustawodawca, aby odstraszyć przed łamaniem prawa, które jest trudne do narzucenia dla obywateli).. Gdyby nie istniało żadne surowe prawo karne, wówczas społeczeństwo żyłoby w o wiele większym zagrożeniu, że zostaną zaatakowani, ograbieni i zamordowani. Właśnie prawo karne zostało nam dane aby nas chronić przed złoczyńcami, aby ograniczyć do minimum zagrożenie, że inni nas bezkarnie okradną, pobiją, zabiją, wykorzystają seksualnie, zastosują zbyt surową zemstę z byle błahego powodu, nie będą czuli potrzeby zachowania należytej ostrożności i narażą nas na różne szkody.
A po tych wszystkich wielkich dziełach, które Bóg czyni w życiu doczesnym, Bóg przygotował piekło. Biblia opisuje piekło, jako niekończące się cierpienie w płomieniach: Łk 16, ogień wieczny (Mt 25), jezioro ognia, jezioro gorejące ogniem i siarką, w którym ludzie cierpieć będą katusze we dnie i w nocy na wieki wieków - (Ap 20 i 21).
Moim zdaniem niewątpliwie większym złem byłoby stworzyć rzeczywistość bezprawia, w którym surowe kary są oczywistą fikcją i nikt nie ma wątpliwości, że w realu nie istnieją. A bezprawie rozkwita szczególnie tam, gdzie zanika karalność. W każdym cywilizowanym społeczeństwie istnieje prawo karne karzących złoczyńców. I co więcej, dominuje zasada znana jako „Ignorantia iuris nocet”, czyli „Nieznajomość prawa szkodzi”. I takie są realia w naszej rzeczywistości - niezależnie od tego, czy znamy prawo. czy nie znamy, czy się z nim zgadzamy, czy nie zgadzamy, czy wierzymy w realność kary, czy nie, to kara istnieje i w przypadku szczególnie rażącego naruszenia tego prawa można liczyć się nawet z karą dożywotniego pozbawienia wolności (lub w niektórych systemach prawnych nawet karą śmierci). Czyli z ateistycznego punktu widzenia mamy tutaj karę trwającą aż do końca istnienia złoczyńcy. I w tym momencie trudno doszukać się jakiś przekonujących argumentów przemawiających przeciwko słuszności istnienia takiego prawa karnego. Gdyby taka kara nie istniała, albo nie była dostatecznie surowa, to wówczas zagrożenie wynikające z rażącego łamania prawa byłoby znacznie większe, o czym pisałem wyżej.
Gdyby nie był zagrożenia surowej kary wówczas mogłoby się okazać, że znalazłoby się o wiele więcej osobników, którzy za nic mają prawo naturalne i postępują na zasadzie "hulaj dusza, piekła nie ma" - a tutaj wystarczy tylko nieznaczny procent takich typów, aby przemienić życie uczciwych ludzi w piekło. Wówczas moglibyśmy mieć pretensję do Boga, że nie zrobił niczego, co choć trochę i choć niektórych by powstrzymywało przed nieprawością.
My chrześcijanie (a przynajmniej my - katolicy) wierzymy w realność piekła, ponieważ dajemy wiarę w Bożą prawdomówność, wiarę w nieśmiertelność duszy, oraz jesteśmy przekonani, że Bóg nie da się z Siebie naśmiewać (Ga 6,7). No i tak jak wspomniałem wyżej - w tej materii, w której tę praworządność trudno narzucić, jest zaostrzenie kary.
Proszę państwa - znaczna większość ludzi znajdzie się w piekle. Mt 7: Szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest tych, którzy ją znajdują. Mt 22: Wielu jest powołanych, lecz mało wybranych. Łk 12: Nie bój się mała trzódko, gdyż spodobało się ojcu waszemu dać wam królestwo.
Ta „znaczna większość” to co najwyżej wynik wnioskowania Fjałkowskiego, nic więcej. W systemie karnym nie ma systemu zero-jedynkowego - tzn. albo dożywocie, albo nieskazitelna niewinność. Są jeszcze stany pośrednie - od upomnienia i nagany, poprzez mandaty i grzywny, przeróżnych środków karnych, areszt 30-to dniowy, pozbawienia wolności od kilku miesięcy do kilku, kilkunastu, 25 lat, a na dożywociu skończywszy. Jak ktoś znajduje złą drogę i nią kroczy, to nie oznacza od razu, że zostanie potępiony. Nawet i w tej sytuacji z przypowieści każdy ma możliwość wrócić się do punktu wyjścia i pójść tą właściwą drogą z poczuciem jednak straconego czasu i niepotrzebnego dodatkowego wysiłku na przemarsz w tę i z powrotem niewłaściwą drogą. Jezusowa nauka nie mówi tutaj wcale o tym, że nieliczni są przeznaczeni na zbawienie, ale to, czy kroczymy drogą zbawienia, czy potępienia zależy tylko i wyłącznie od naszej decyzji i jaką drogę wybierzemy. Sam przecież daje wskazówkę, aby wejść przez ciasną bramę i kroczyć wąską ścieżką („Wchodźcie przez ciasną bramę [...]” Mt 7,13). Jezus znając życiowe realia ma też tutaj świadomość, że większość ludzi woli pójść na łatwiznę wybierając drogę egoizmu i grzechu. Jednak nie zapominajmy o tym, że nie tylko naucza o wiecznej, ale również o skończonej karze za grzechy. Mówi np. że jeśli ktoś znając wolę Pana uczyni coś karygodnego, odbierze wiele razów, a ktoś kto nie zna woli Pana, odbierze niewiele razów (Łk 12,47-48). Święty Paweł również nauczał, że jeśli czyjeś dzieło nie zostało zbudowane na Chrystusowym fundamencie, lecz na jakieś przysłowiowej słomie i tym samym przy przysłowiowej próbie ognia spłonie, ten też może być zbawiony, jednak tak jakby przez „ogień” (1 Kor 3,11-15). Tym samym każdy rodzaj kary o skończonym czasie trwania (powyżej zera i poniżej nieskończoności) nie jest jeszcze wiecznym potępieniem. Nie zapominajmy również o tym, że Bóg odpuszcza nam nasze grzechy zawsze i bezwarunkowo, jeśli tylko Go o to poprosimy, żałujemy swoich grzechów. Sam powiedział: „Komukolwiek odpuścicie grzechy, będzie odpuszczone, a komu zatrzymacie, będzie zatrzymane” (J 20,23) i nie formułuje tutaj żadnych warunków, wyłączeń i wyjątków, nie robi ograniczeń do grzechów lekkich, lub co najwyżej średnio ciężkich - decyzję o odpuszczeniu wszystkich rodzajów grzechów powierzył apostołom i Kościołowi. Warto przypomnieć również postać dobrego łotra, któremu Jezus zapowiedział, że „Dziś będziesz ze mną w raju” gdy ten wyraził swoją skruchę i wiarę na chwilę przed swoją śmiercią (Łk 23,39-43).Więc kroczenie złą drogą, choć w praktyce jest wybierana przez większość, nie musi kończyć się tragicznym finałem potępienia wiecznego, choć nie można zaprzeczyć temu, że w rzeczywistości wybranie takiej drogi z pewnością nie jest opłacalne z punktu widzenia wieczności.
Koniec części II
Ostatnia część pod poniższym linkiem:
Czy Bóg jest zły? - polemika z Fjałkowskim cz.3