Czy logika wspiera ateizm?
Niezwykle interesujące jest to, że wojujący ateista nie jest w stanie w żaden sposób wykazać nawet tego, że jego powoływanie się na logikę ma w sobie cokolwiek więcej sensu niż powołanie się na dowolny zabobon ludowy lub jakikolwiek inny przesąd. Na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się groteskowe, że ktoś każe ateiście udowadniać istnienie nawet logiki lub jej sensu. Logika, podobnie jak matematyka, przynależy wraz ze swoimi zasadami do pewnego świata niedowodliwych idei i aksjomatów. Niemniej jednak żądanie od wojującego ateisty „dowodu na logikę” przestaje już być aż tak groteskowe gdy uświadomimy sobie, że to przecież sam ateista żąda od teisty „dowodu” dosłownie na wszystko, włącznie z niemal każdym twierdzeniem i aksjomatem tego ostatniego. Samo zadanie pytania o zasadność logiki również nie jest czymś niedojrzałym, wręcz przeciwnie, świadczy to o wnikliwości pytającego. Właściwie to kto powiedział, że pewne przekonania ludzkie, takie jak logika, mają być zwolnione od filozoficznych dociekań? Istnieją jak najbardziej myśliciele i filozofowie wnikający nawet w sens prawdziwości statusu tak fundamentalnych ludzkich poglądów` jak logika, czy tak zwane przekonania podstawowe (basic beliefs). Skoro tacy filozofowie i myśliciele istnieją to nie będzie niczym niestosownym gdy również i my zadamy wojującemu ateiście tego typu pytania. Warto więc nie pozostawać dłużnym ateiście i żądać od niego dowodów na każde jego twierdzenie, pogląd, przekonanie, na wszystko co się tylko da. Nie odpuszczajmy. Ku naszemu zaskoczeniu odkryjemy wtedy, że za twierdzeniami wojujących ateistów kryje się jedynie kompletna pustka. Ich poglądy są dosłownie zawieszone w nihilistycznej próżni ewidencjonalnej. Dlatego warto rozpocząć już choćby od zapytania ateisty o to jaki ma dowód na istnienie logiki, na którą zdaje się co chwila powoływać i twierdzić, że „obala” ona teizm. Co odkryjemy gdy zadamy to pytanie?
Ku naszemu zdumieniu odkryjemy, że ateista jest zdezorientowany i na początku po prostu nie wie co odpowiedzieć. Przede wszystkim będzie zdziwiony już samym tym pytaniem. Późniejsze odpowiedzi ateisty mogą być różne ale każda z nich jest albo absurdalna, albo niedowodliwa, czasem te dwie rzeczy na raz. Gdy ateista odpowie, że istnienia logiki nie da się udowodnić, to tym samym właśnie przyznał, że nie tylko wierzy w coś, na co nie ma dowodu (czyli niczym nie różni się od teisty, którego krytykuje), ale również już samo to, że ateista jedynie wierzy w istnienie logiki sprawia, że nic przy jej pomocy nie obali. Nie można bowiem obalić nic przy pomocy wiary, która jest tylko hipotezą i przypuszczeniem. W tym momencie wszystkie potencjalne ataki wojującego ateisty przeciw teizmowi, których dokonuje on niby przy pomocy logiki, tracą sens. Wiara ateisty w logikę jest od tego momentu jedynie jego subiektywnym stanem psychicznym, który niczym nie różni się od dowolnego innego subiektywnego stanu psychicznego, włącznie z tymi stanami, które negują sens istnienia jakiejkolwiek logiki. Ateista jest tu więc na dzień dobry w niezłej kropce. Jest to sytuacja, z której nie ma on w zasadzie żadnego sensownego wyjścia ponieważ aby to zrobić musiałby powołać się na coś niezależnego od swoich stanów psychicznych. A nic takiego przecież nie ma i wszelkie swe sądy musi sformułować przy pomocy mózgu. Ateista nie jest w stanie wykazać, że logika istnieje gdziekolwiek poza jego mózgiem jako ostateczna i niezależna instancja prawdy do której mógłby się on obiektywnie i bezstronnie odwołać. Tym samym ateista nie jest w stanie zróżnicować swej wiary w logikę od wiary w dowolne rojenie i zabobon, które również powstają w mózgu. Zarówno dowolne rojenie jak i wiara ateisty w logikę są zupełnie nieodróżnialne na poziomie przetwarzania impulsów w neuronach gdzie żaden z tych impulsów nie posiada prymatu nad innymi impulsami.
Dlatego niektórzy wojujący ateiści zaczynają w tym momencie nieco kombinować i stwierdzają na przykład, że logika może i jest tylko wymysłem i niedowodliwą hipotezą, ale całkiem nieźle sprawdza się w praktyce. Jest to typowy wybieg ateisty gdy nie wie on już co ma odpowiedzieć. Wybieg ten jest jednak absurdem i to co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze, w praktyce może sprawdzać się nawet dowolna bzdura i było tak nie raz w historii myśli ludzkiej. Geocentryzm, teoria flogistonowa, teoria cieplika, teoria eteru, frenologia, astrologia - wszystkie one nawet nieźle sprawdzały się w praktyce a mimo to okazały się niczym więcej niż tylko bzdurą. Nic więc ateiście nie da powoływanie się na praktykę. Nie jest on zresztą w stanie wykazać nawet słuszności poglądu, że skuteczność czegoś w praktyce ma jakikolwiek związek z prawdą. Przecież ten pogląd ateisty też jest tylko jego subiektywnym stanem psychicznym, który ateista wybiera całkowicie arbitralnie i nie będzie mógł jakkolwiek go zróżnicować względem innego stanu psychicznego, na podstawie którego mógłby równie dobrze stwierdzić coś zupełnie odwrotnego, a mianowicie, że sprawdzanie się czegoś w praktyce nie pociąga za sobą jakiejkolwiek prawdy o czymkolwiek.
Stwierdzenie ateisty, że logika „sprawdza się w praktyce” jest zresztą zwykłą bzdurą również z tego powodu, że reguły logiki przynależą do tak zwanych sądów analitycznych a priori, które z zasady są niezależne od doświadczenia. Tym samym nie ma żadnego sensu mówienie, że logika sprawdza się w praktyce. Logika to po prostu analiza syntaktyki zdań, ich składni i poprawności pod względem formalnym. Weźmy choćby takie zdanie: „Jednorożec jest czworonożnym kręgowcem”. Zdanie to jest jak najbardziej poprawne pod względem syntaktycznym i tym samym od strony logiki nie można mu nic zarzucić. A przecież nie byłoby tak gdyby logika zawierała w sobie postulat sprawdzania się czegoś w praktyce. W teorii logicznej nie mówi się o znaczeniu słów. Weźmy pewną regułę dedukcyjną, zgodnie z którą przyjmuje się, że z p wynika p lub q, gdzie pod q możemy podstawić nieskończoną ilość konkluzji dedukcyjnych, w tym nawet dowolne zdanie fałszywe, choćby takie jak „na biegunie północnym przez cały rok występuje najwyższa temperatura na Ziemi”. Istnienie takiej reguły w logice znowu byłoby zupełnie niemożliwe gdyby logika posiadała warunek sprawdzalności w praktyce. Albo weźmy takie zdanie: „Jeśli księżyc jest z sera, to Warszawa jest stolicą Francji”. Zdanie to jest jak najbardziej prawdziwe w interpretacji klasycznej. Nie byłoby to możliwe gdyby było ono praktycznie sprawdzalne. Co ciekawe, w innych logikach zdanie to jest już fałszywe. Która logika jest więc prawdziwa? Ateista nie jest w stanie tego w żaden sposób rozstrzygnąć ponieważ dysponuje jedynie stanami psychicznymi, które są od siebie w żaden sposób nieodróżnialne. Albo weźmy jeszcze zagadnienie tautologii. Obecnie w logice przyjmuje się, że tautologia oznacza zdanie zawsze prawdziwe. Tymczasem twórca pojęcia tautologii Ludwig Wittgenstein napisał, że tautologia jest pojęciem bezsensownym (Ludwig Wittgenstein, Tractatus logico-philosophicus, 4.461). Jak ateista rozstrzygnie kto ma tu rację, dysponując jedynie swoimi subiektywnymi stanami psychicznymi? Logika analizuje wyłącznie składnie zdań a zdania nie są rzeczywistością. Gdy na przykład tautologicznie stwierdzimy „pada lub nie pada” to w rzeczywistości nic nie wiemy o pogodzie. Zdania można porównywać jedynie z innymi zdaniami i wyprowadzać je jedynie z innych zdań. To kolejny problem, którego „logiczny ateista” nigdy nie będzie w stanie przeskoczyć.
Kolejnym problemem jest to, że nie ma jednej logiki i istnieje wiele logik, które wręcz przeczą sobie. Podstawową cechą tak zwanej logiki intuicjonistycznej jest na przykład założenie, że prawdziwość zdania jest oparta na istnieniu dla niego dowodu, a nie na wartościowaniu poszczególnych jego składowych, jak przyjmuje się w logice dwuwartościowej. Z tego powodu logika intuicjonistyczna odrzuca między innymi prawo wyłączonego środka, silne prawo podwójnego przeczenia, silne prawo kontrapozycji, jedno z praw transpozycji czy pierwsze prawo de Morgana, będące zasadami innej logiki niż logika intuicjonistyczna. Która z tych wzajemnie zwalczających się logik jest prawdziwa? Ateista znowu nie będzie mógł na to pytanie odpowiedzieć w inny sposób niż przez czysto arbitralne powołanie się na jeden ze swoich stanów psychicznych, którego nie będzie on mógł jakkolwiek zróżnicować względem innego swojego stanu psychicznego, na podstawie którego mógłby równie dobrze stwierdzić coś zupełnie przeciwnego.
Na koniec warto wspomnieć, że ateiści niemal zawsze mówią, że Boga nie ma ponieważ brak jest dowodu na Jego istnienie. Jest to właśnie błąd logiczny argumentum ad ignorantiam ponieważ brak dowodu nie jest dowodem na brak. To tyle jeśli chodzi o roszczenie, że ateista „wspiera” się logiką.
Jan Lewandowski, lipiec 2017