Czy Pan Bóg robi błędy z biologii?
Dowiedziałem się od racjonalistów, że to nie Pan Bóg mnie stworzył. Odpowiedzialne za to są tylko bezrozumne, bezcelowe i ślepe siły przyrody, które nie mają nic wspólnego z żadnym inteligentnym Stwórcą. Gdyby bowiem to Pan Bóg mnie stworzył, byłbym idealny pod względem zaprojektowania. Ty też. Pod względem biologicznym nie posiadalibyśmy żadnych mankamentów, gdyby tylko stworzył nas Pan Bóg, który jest przecież doskonały i wszechmogący i nie może tworzyć bubli. Oto ateistyczna argumentacja, którą można określić mianem „argumentu z niedoskonałości”. To bardzo popularna argumentacja.
O jakie mankamenty chodzi? Jest ich mnóstwo. Ale weźmy najbardziej klasyczny i ulubiony przypadek: oko człowieka (i właściwie każdego kręgowca). Jest ono doskonałym instrumentem, dla wielu ludzi stanowi przejaw Boga w działaniu. Tak doskonały instrument nie może przecież powstać sam, przypadkowo. Ktoś musiał go stworzyć. Uciekając się do analogii: czy ktoś widział kamery, które tworzą się same w wyniku działania jakichś chaotycznych procesów w przyrodzie? Wielu ludzi tak rozumuje. Ale w tym właśnie momencie nadchodzi ateistyczna kontra: komórki fotoreceptorowe, owe światłoczułe jednostki, za pomocą których nasze oko odbiera obraz z zewnątrz, są unerwione w dość nietypowy sposób. Tu właśnie tkwi haczyk. Nerwy te są bowiem umieszczone z przodu komórek fotoreceptorowych, choć „logiczniej” byłoby umieścić je z tyłu siatkówki. Posługując się jeszcze raz powyższym przykładem z analogii to trochę tak, jakby ktoś wyprowadził przewody kamery telewizyjnej z przodu, przysłaniając obiektyw, zamiast z tyłu. Po drugie, unerwienie oka jest poprowadzone przez ścianę siatkówki, co powoduje, że powstaje w niej tzw. ślepa plamka, która jest nieczuła na impulsy z zewnątrz.
Na pierwszy rzut oka (lub kamery) argumentacja ta jest bezdyskusyjna. Bóg, Absolut, Konstruktor, lub jakkolwiek Go nie określić, musi być istotą rozumną. Musi też być doskonały, przynajmniej w sensie stwórczym, to zaś oznacza, że nie może tworzyć takich „niedoróbek” konstrukcyjnych jak te opisane wyżej. Nawet gdyby przyjąć, że konstruktor nie jest doskonały w wymienionym sensie, to nadal istnieje tu problem: rozumny konstruktor takiego mechanizmu jak oko nie musiałby tworzyć czegoś, co jest doskonale zaprojektowane. Powinien się jednak ustrzec takich elementarnych błędów konstrukcyjnych jak powyższe. Czy jakikolwiek rozumny konstruktor kamery wyprowadza jej przewody z przodu, w taki sposób, że przysłaniają obiektyw?
W rzeczywistości, w powyższym z pozoru zgrabnym i niepodważalnym ataku na teizm kryją się dość dyskusyjne założenia. Przekłujmy zatem również i ten bąbel za pomocą drobnych igiełek kontrpolemiki.
Po pierwsze, kto powiedział, że doskonały konstruktor powinien z założenia tworzyć doskonałe projekty? Nikt (poza ateistami). Nie ma absolutnie żadnych uzasadnionych podstaw do przeprowadzenia takiej właśnie implikacji. Non sequitur. Powiedzmy, że uznamy, iż znajdujemy się na pewnym względnym poziomie doskonałości i odnieśmy to do tworzenia przeze mnie niniejszego eseju. Następnie dodajmy kolejny element: w zakresie wspomnianej twórczości ta względna doskonałość mogłaby zakładać, że wykorzystam co najmniej 20 łatwo dostępnych mi (na przykład w Internecie) źródeł, które zajmują się omawianym tu problemem. Wykorzystanie źródeł byłoby mi w tym wypadku potrzebne do wzbogacenia niniejszej polemiki, lub nawet wyczerpania tematu. Potrzebne, ale nie niezbędne. Właśnie. W tym cały sęk. Nie muszę wykorzystywać nawet części dostępnych źródeł, aby uczynić niniejszą polemikę wystarczająco skuteczną. A zatem twór nie musi być tak doskonały jak choćby częściowe możliwości jego twórcy, może jednak nadal pozostawać optymalny w zakresie potrzeb i w ten sposób z powodzeniem spełniać oczekiwania i cele jakie mu przypisano.
Pozostaje jednak nadal drugi z wspomnianych dylematów: nawet gdyby uznać, że sam konstruktor albo nie jest doskonały, albo jest, ale nie musi tworzyć doskonałych projektów, to w tym wypadku wciąż nie da się zrozumieć, czemu popełnia tak elementarne błędy konstrukcyjne i tworzy niemal tak, jakby postradał zmysły, rozum, albo tak jakby przynajmniej częściowo zignorował rozsądne zasady projektowania.
Ale i na to można znaleźć zadowalającą odpowiedź. Nawróćmy jeszcze raz do wspomnianej przeze mnie analogii związanej z tworzeniem niniejszego eseju. Tym razem jednak analogia ta będzie trochę inna: powiedzmy, że piszę inny esej, taki, w którym jak mniemam zamieściłem coś naprawdę odkrywczego, rewolucyjnego, przełomowego, lub jakkolwiek ważnego. Boję się jednak, że ktoś ukradnie mi te pomysły i dokona plagiatu. Uczciwie informuję więc na początku owego eseju, że celowo umieszczam w nim pewne błędy, czy to w jakichś danych, czy obliczeniach, ażeby ktoś, kto dokona plagiatu na mym tekście, nie skradł mi mojej koncepcji w jej doskonałym kształcie. Gdyby już doszło do kradzieży, zawsze można by było przyłapać oszusta na tym, że publikuje coś czego nie rozumie, coś, co jest bezwartościowe, gdyż zawiera błąd, który tylko twórca jest w stanie znaleźć i usunąć. A zatem w tym wypadku sam wprowadziłbym jakąś niedoskonałość i zrobiłbym to z określonego powodu. Chciałbym bowiem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu: obwieścić światu me odkrycie i zarazem uniemożliwić temu samemu światu bezkarną kradzież tegoż odkrycia.
To był taki nieco sztuczny przykład, jednakże jak najbardziej poprawnie ilustrujący istotę problemu. Twórca czegokolwiek wprowadza celowo jakąś niedoskonałość, robiąc to z określonego powodu. Powód ten może być nawet zupełnie nieznany. Twórca może też nie wprowadzać w sposób celowy tej lub jakiejkolwiek innej niedoskonałości. Ona sama może być tylko kwestią świadomego choć nieszkodliwego zaniedbania (nasze oczy i tak radzą sobie świetnie mimo wspomnianych mankamentów, czyż nie?). Tym razem można podać nawet autentyczne przykłady z życia wzięte. Fabryka produkuje część, która zużywa się zbyt szybko. W procesie produkcyjnym świadomiezaniedbano więc zagadnienie trwałości i wytrzymałości produktu. Dlaczego? Z określonych powodów: ta sama fabryka mogłaby wyprodukować trwalszy produkt, ale wtedy klient nie wróciłby tak szybko i nie kupiłby jeszcze raz tego samego produktu, napędzając odpowiednio spiralę zysków przedsiębiorstwa. Mogą też istnieć dodatkowe lub nawet zupełnie osobne przyczyny: fabryka oszczędza na kosztach produkcji i przez to tworzy mniej trwalszy produkt. Firma Coca Cola robi swój napój tak, żeby nikt nie mógł ugasić nim pragnienia i kupował go coraz więcej z tych samych powodów co opisane przed chwilą (potrzeba zwiększenia zysków przedsiębiorstwa). Napój to coś czym człowiek chce się napić, jednak w tym wypadku ów produkt nie spełnia swego zadania, do którego teoretycznie rzecz biorąc jest przeznaczony, zgodnie z intencją twórców ogólnie pojętych napojów. A zatem twórca danego przedmiotu celowo lub poprzez zaniedbanie wbudowuje jakąś niedoskonałość do swego dzieła, robiąc to z określonych powodów, choć byłby w stanie tego uniknąć. Czemu konstruktor wspomnianego oka nie mógłby więc postąpić tak samo?
Oczywiście w tym momencie od razu pojawia się u ateistów pytanie o motywy. Czemu Projektant oka miałby wbudowywać jakąś niedoskonałość do tegoż oka? Choć raczej należałoby zapytać w tym miejscu o to, czemu Projektant wydaje się zaniedbywać ten element konstrukcji oka? Nie wiem. Ale ja wcale nie muszę tego wiedzieć. Nie wiem też czemu ten czy inny artysta kubizmu malowanym przez siebie postaciom rysuje oko w miejscu ust, lub umieszcza ich kończyny w takim miejscu, które chyba utrudniłoby im przemieszczanie się. Choć jest to jawne i celowe zakłócenie pewnego racjonalnego porządku w naszym świecie, nie muszę znać motywów takiego działania artysty, co nie zmienia faktu, że takie działanie jest owocem wysiłku rozumnej istoty, która widzi określony (być może ukryty) sens i cel w takim postępowaniu. Jednak nawet jeśli nie widzi takiego celu, wciąż pozostaje mimo to istotą rozumną, która stworzyła i zrealizowała taki a nie inny projekt. Czyż nie?
Obok argumentu z niedoskonałości istnieje też inny, bratni w stosunku do niego zarzut. Nazwijmy go umownie argumentem „z braku pożytku”. Ateiści pytają czasem: po co Bóg miałby stwarzać tzw. organy szczątkowe, które są bezużyteczne? Po co nam wyrostek robaczkowy, migdały, kość ogonowa? Po co pewnym gatunkom zwierząt jaskiniowych szczątkowe pozostałości oczu? Na co niektórym gatunkom jaszczurek wężopodobnych bezużyteczne kończyny? Na co pytonom pozostałości miednicy?
Osobnym przykładem godnym omówienia na tym miejscu jest tzw. śmieciowe DNA. Niektórzy ateiści argumentują, że posiadamy w sobie całą masę materiału genetycznego, który jest zupełnie bezużyteczny i bezsensownie wadliwy, nie ma żadnej konkretnej funkcji i nie da się go nawet wykorzystać z punktu widzenia biologii organizmu. Mamy w sobie miliony zmarnowanych nukleotydów. Ma to być świetny argument przeciw teizmowi na rzecz idei ślepej i bezrozumnej ewolucji: taki śmieciowy materiał genetyczny powstał w wyniku procesu przypadkowej i bezcelowej duplikacji genu. Czy jakikolwiek rozumny projektant stworzyłby taki bezsensowny chaos?
Na te dylematy również można znaleźć odpowiedź w pełni satysfakcjonującą teizm. Po pierwsze nawet jeśli nie wiemy jakie zastosowanie mają wspomniane struktury, to wcale nie oznacza to, że są one bezużyteczne. Co najwyżej nie odkryliśmy jeszcze jaką naprawdę funkcję one posiadają. Wyrostek robaczkowy i migdały uważano niegdyś za bezużyteczne organy szczątkowe, okazało się jednak, że posiadają one ważne funkcje immunologiczne. Kość ogonowa okazała się być ważnym elementem wspierającym miednicę. Śmieciowe DNA również okazało się posiadać w sobie pewne użyteczne funkcje, których nie znano wcześniej i wciąż odkrywa się następne takie funkcje. Miednica pytona to element o nieznanym jak dotąd przeznaczeniu. Nie znaczy to jednak, że jest ona bezużyteczna. My tylko możemy jak dotąd jeszcze nie wiedzieć jaką do końca rolę ona tak naprawdę odgrywa.
Dylemat argumentujący na podstawie „braku pożytku” danej struktury żywej można też rozwiązać w inny sposób. Zastanówmy się nieco głębiej nad opcjami, które stałyby przed konstruktorem mającym za zadanie wytworzyć znane nam struktury żywe. Mógłby tego dokonać na kilka sposobów. Mógłby skonstruować wszystko od początku do końca. Ale nie musiałby. Powiedzmy, że postanowiłby zaprojektować tylko część tych struktur, resztę pozostawiając przypadkowi i ślepej bezrozumnej ewolucji. Co więcej, projektant mógłby nawet skłonić się ku rozwiązaniu, że tworzy tylko pierwszą komórkę, resztę ponownie pozostawiając mutacjom i ślepemu procesowi ewolucji. W czasie jej trwania powstałoby mnóstwo śmieciowego DNA, które mogłoby nawet nigdy nie posiadać żadnej specjalnej funkcji. Proces ten zostałby także okupiony zaistnieniem wielu wspomnianych organów szczątkowych, które straciłyby swą funkcjonalność i na zawsze pozostały bezużyteczne. Mógłby je tam nawet umieścić już jako gotowe sam twórca z powodów, które są nam nieznane, a nawet bez określonych powodów. W tym wypadku to wszystko wciąż nie przeczyłoby jednak temu, że te żywe struktury są owocem wysiłków twórczych jakiegoś konstruktora. Nie istniałyby żadne logiczne podstawy ku temu, żeby skądś wyprowadzać taki negatywny wniosek.
A na koniec niespodzianka. Okazuje się, że nasze oko wcale nie jest aż takim bublem, jak wmawiają nam ateiści. Wspomniane na początku niniejszego eseju mankamenty konstrukcyjne paradoksalnie są potrzebne do tego, żeby oko mogło sprawnie funkcjonować. Gdybyśmy eliminując ślepą plamkę odwrócili fotoreceptory tak, żeby unerwienie znajdowało się po drugiej stronie i nie blokowało dostępu do światła, to wtedy barwny nabłonek siatkówki i naczynia krwionośne znalazłyby się po wewnętrznej stronie siatkówki, pomiędzy nią a soczewką oka. Ale wtedy warstewka nabłonka i naczynia krwionośne (a także nieprzeźroczyste odpady, zrzucane ciągle przez fotoreceptory niczym zbędny balast, w tym takie jak krążek błoniasty) znacznie ograniczyłyby dostęp do światła dobiegającego z oka. Nawet gdybyśmy umieścili barwny nabłonek siatkówki z tyłu jej samej, aby uniknąć powstałych tu nowych problemów, stworzylibyśmy następne trudności. Nie mielibyśmy bowiem już wtedy w ogóle miejsca na to aby pozbywać się krążków błoniastych i umożliwiać fotoreceptorom regenerację. Byłaby to więc seria gorszych rozwiązań. Oko, nawet jeśli nie jest więc doskonałe pod względem konstrukcyjnym, jest zbudowane tak optymalnie, jak to tylko możliwe. Próbując przekształcić oko kręgowców w taki sposób, jak proponują nam ateiści, otrzymalibyśmy wiele nowych i dużo gorszych problemów funkcjonalnych do rozwiązania.
Jak jednak wspomniałem wyżej, nawet gdyby rzeczone mankamenty budowy oka kręgowców rzeczywiście były niedoskonałymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi, to ten fakt wciąż nie negowałby roli, jaką w procesie formacji oka ludzkiego mógłby odegrać jakikolwiek konstruktor. Powody, dla których można tak uważać, zarysowałem wyżej.
PS Na temat oka kręgowców zobacz też artykuł zamieszczony na http://creationism.org.pl/sitakowka_kregowcow Ujawnia on jakim owo oko okazało się ostatnio niewypałem w argumentacji wszystkich tych, którzy argumentują przeciw porządkowi, logice i ładowi w strukturach ożywionych.
Jan Lewandowski, sierpień 2008