Czy wiara w jednego Boga implikuje wiarę we wszystkich bogów?
Spotkałem się z dziwacznym zarzutem niektórych ateistów, że skoro teista chrześcijański wierzy w jednego Boga to powinien wierzyć też we wszystkich innych bogów. Ateista twierdzi, że on w przeciwieństwie do teisty jest konsekwentny gdyż zamiast wiary wybiórczej nie wybiera po prostu wcale „wiary w żadnego boga”. Przeanalizuję to roszczenie. Warto nakreślić przynajmniej kilka tez polemicznych w niniejszej notatce.
Po pierwsze roszczenie to jest jak zwykle samowywrotne, jak niemal wszystkie stwierdzenia ateistów w kwestii wiary, dowodów i nie tylko. To przede wszystkim zarzut ten wymaga bowiem wpierw uwierzenia w niego i tym samym powtarza on to, co sam atakuje. Jeśli ateista powstrzymuje się od wiary w bogów ale czyni wyjątek dla wiary w tę choćby zasadę, to robi dokładnie to samo co teista chrześcijański, który powstrzymuje się od wiary w bogów i czyni wyjątek od tej zasady na rzecz wiary w jednego Boga. Zarzut ten można tym samym wyrzucić do śmieci na mocy niekonsekwencji jego samego, którą zarzuca on teistom. Mówiąc wprost - ateista wiarę w Boga zastępuje w tym miejscu swoją wiarą w słuszność decyzji o niewybieraniu wiary w bogów.
Teza, że skoro wierzy się w jednego Boga to „powinno” się też wierzyć w innych bogów jest poza tym absurdalna gdyż przypomina stwierdzenie kogoś, kto upiera się, że skoro jeden mężczyzna wierzy w to, że jedna kobieta chce z nim być do końca życia, to powinien odrzucić tę wiarę na mocy faktu zgodnie z którym nie może on uwierzyć w to samo w przypadku kilku miliardów pozostałych kobiet. Z twierdzenia, że ktoś wierzy w tezę X nie wynika w żaden sposób, że „musi” on wierzyć we wszystkie pozostałe tezy Xn z tego zbioru. Non sequitur. Teista chrześcijański wybiera wiarę w Boga z konkretnego powodu (zmartwychwstanie Jezusa), który to powód nie istnieje już w przypadku innych bogów, nie musi więc wierzyć we wszystkich innych bogów. Tak samo jak mężczyzna wybierający swą wiarę w stałość i wierność jednej kobiety nie musi już odrzucać tej wiary tylko dlatego, że nie może uwierzyć w to samo w przypadku pozostałych kilku miliardów kobiet. Myślenie ateistów jest w tym miejscu jak zwykle ciasne, skostniałe, absurdalne i płaskie jak naleśnik. Oni sami wierząc zresztą w jedne rzeczy, a w inne już nie, są po prostu niekonsekwentni jeśli wziąć pod uwagę zarzut omawiany w niniejszym eseju. Przyjmują bowiem na wiarę do swego światopoglądu na przykład chrześcijańską koncepcję „zła” powiązaną z morderstwem, choć odrzucają już jednocześnie inne elementy tego podzbioru, takie jak potępienie homoseksualizmu przez Biblię i tak dalej. Ateiści są więc tu nie tylko niekonsekwentni ale czynią dokładnie to samo, co zarzucają teiście, czyli wybierają sobie arbitralnie wiarę w jeden element danego systemu (w tym wypadku etycznego), odrzucając w tym czasie inne elementy tego systemu. To tylko jeden z wielu przykładów. Ateista robi w tym miejscu nawet coś gorszego niż krytykowany przez niego teista chrześcijański gdyż teista chrześcijański ma jakiś powód do przyjęcia swej wiary w konkretnego Boga, czego nie można już powiedzieć o ateiście, który nie ma żadnego konkretnego powodu do uznania choćby chrześcijańskiej koncepcji zła.
Reasumując, teista chrześcijański nie popełnia żadnej niekonsekwencji wybierając wiarę właśnie w swojego Boga. Czyni to bowiem na podstawie konkretnego powodu jakim są wydarzenia wielkanocne związane ze zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa. Samo to nie musi być nawet „dowodem” słuszności wyboru teisty i wystarczy, że jest po prostu odpowiednim powodem, aby tym samym obalić ateistyczny zarzut, zgodnie z którym teista nie ma żadnych podstaw dla swego wyboru i nie ma niby różnicy którego spośród kilku tysięcy bogów on wybierze. Natomiast teza ateisty, że powinniśmy uwierzyć albo we wszystkich bogów, albo w żadnego Boga, sama w sobie jest samowywrotna ponieważ również wymaga od nas wiary. Skoro więc nie możemy uwierzyć w nic, to w tę tezę również nie powinniśmy uwierzyć i tym samym obala ona samą siebie, nie zagradzając nam drogi do wiary w Boga.
Jan Lewandowski, maj 2017