Nihilistyczny ateista zaprzecza sam sobie - riposta
Na kanale YouTube o enigmatycznym tytule AdiBielo pps - opowieści audio, prowadzonym przez pewnego upozorowanego nihilistę, pojawił się filmik pt. Nihilistyczny ateista? Oczywiście, że tak! Czyli o sofizmacie rozszerzenia słów kilka. Filmik ten jest mało udaną próbą polemiki z moim tekstem pt. Nihilistyczny ateista?, który to tekst opublikowałem swego czasu na różnych portalach. Autora tego filmiku nazwałem „upozorowanym nihilistą” ponieważ każdy nihilista, którego spotkałem dotychczas, okazywał się jedynie upozorowanym nihilistą. Nie można twierdzić, że nic się nie wie i nic się nie twierdzi, wypowiadając jednocześnie mnóstwo pozytywnych twierdzeń o charakterze afirmatywnym. Jest to bowiem sprzeczność, w którą wpadają wszyscy ci internetowi niby nihiliści. Nie możesz twierdzić, że jesteś ideologicznym weganinem i jednocześnie żresz kebaby z baraniną lub krwiste steki. To znaczy teoretycznie możesz tak zrobić, wszystko możesz sobie stwierdzić ale popadniesz wtedy w sprzeczność performatywną. Tak samo nie możesz konsekwentnie twierdzić, że jesteś nihilistą poznawczym, nic nie twierdzisz i nic nie wiesz, wypowiadając jednocześnie mnóstwo pozytywnych twierdzeń. No chyba, że słowa takie jak „weganin” i „nihilista” to dla ciebie jedynie puste ozdobniki semantyczne, zbitki liter bez sensu, pozbawione obiegowo przyjętego znaczenia. Jest to już jednak tworzenie pojęć na własny użytek, w ramach tak zwanego języka prywatnego, skrytykowanego swego czasu przez Wittgensteina. Możemy zacząć nazywać psy kotami i krowy wróblami, czemu nie, wszystko można zrobić z językiem ale po czymś takim nie ma już mowy o żadnej komunikatywności i każdy będzie już wtedy generował tylko niezrozumiały dla nikogo bełkot.
Mniej więcej coś takiego robi nasz upozorowany nihilista. Używa sobie słów i pojęć w sposób dość swobodny i obchodzi się z semantyką i logiką jak z przysłowiowym workiem owsa. W innym swoim filmie, wymownie zatytułowanym Nic nie można wiedzieć, ten sam upozorowany nihilista stwierdza od 2:55, że nihilizm epistemologiczny nie tylko nie pozwala na zdobycie wiedzy pewnej ale nie pozwala na zdobycie jakiejkolwiek wiedzy (to samo nasz upozorowany nihilista stwierdza w tym samym filmie od 6:57). W innym swoim filmie pt. Nauka nihilistyczna? też stwierdza, że nic nie można wiedzieć (0:06). No i znowu sprzeczność. Jeśli nie ma wiedzy żadnej, to nic nie wiadomo nawet o tym, że nie ma wiedzy żadnej. Wszyscy ci upozorowani nihiliści z reguły albo nie dostrzegają tych wewnętrznych sprzeczności pomiędzy swoimi deklaracjami albo po prostu wypierają je przez stwierdzenia od nich niezależne, tak aby przed swoimi słuchaczami zachować pozory sensowności i spójności w swoich wypowiedziach. Nie dajcie się na to nabrać.
Przechodzę do polemiki z wspomnianym filmem pt. Nihilistyczny ateista? Oczywiście, że tak! Czyli o sofizmacie rozszerzenia słów kilka, w którym upozorowany nihilista próbuje krytykować mój tekst o nihilistycznych ateistach. Poniżej zaznaczam momenty czasowe, do których się odnoszę. To jakby ktoś chciał sobie ewentualnie sprawdzić czy odnoszę się do rzeczywiście wypowiadanych stwierdzeń.
Na samym początku upozorowany nihilista stwierdza, że zajmie się moim artykułem, który był mu „wielokrotnie podsyłany”. Cieszymy się, że nasza twórczość niesie się po sieci. Rzeczywiście, mój tekst o „nihilistycznych ateistach” zanotował wyjątkowo dużą ilość odsłon w stosunkowo krótkim czasie, co zauważyłem już wcześniej i co mnie nieco zaskoczyło. To jednak tylko tak na marginesie.
W 1:45 upozorowany nihilista błędnie przeczytał słowo „negować” jako „negocjować” w moim tekście, co czyni odczytywany przez niego fragment bezsensownym. Jednak to tylko taka uwaga czysto techniczna z mojej strony. Od 3:04 upozorowany nihilista zarzuca mi sofizmat rozszerzenia ponieważ wytknąłem niektórym nihilistom pewne stwierdzenia, których on sam nie podziela. Jednak nie ma tu żadnego „sofizmatu rozszerzenia”. Bez problemu mogę imiennie wskazać rzekomych nihilistów, którzy wypowiadają określone stwierdzenia i z którymi polemizuję. Natomiast upozorowany nihilista nie ma wiedzy o tym, co twierdzą wszyscy nihiliści. Musiałby sprawdzić co twierdzą wszyscy nihiliści ale nie jest w stanie tego zrobić. Z tego, że on czegoś nie twierdzi nie wynika, że inni nihiliści też tego czegoś nie twierdzą. Aż dziw, że ktoś robi takie szkolne błędy w swej krytyce, na poziomie niemal szkoły podstawowej. Pomijam problem, że ten nihilista nie wie niczego więc tym bardziej nie wie on co twierdzą inni nihiliści, z nim samym włącznie.
Od 4:30 upozorowany nihilista zarzuca mi, że kot Schrödingera żyje i nie żyje, a nie - istnieje i nie istnieje. Wiem, że oryginalny przykład z kotem Schrödingera zakładał, że kot raczej żyje i nie żyje, niż istnieje i nie istnieje. Jednak w tekście pisałem o istnieniu i nieistnieniu nihilisty, stąd o kocie Schrödingera napisałem „kimś na kształt”, aby dostosować nieco ten przykład do kontekstu istnienia i nieistnienia nihilisty. Trzeba więc czytać uważniej. Być może ten fragment rzeczywiście nie jest zbyt klarowny ale nie chciałem zmieniać kontekstu w stosunku do przykładu i postanowiłem zrobić odwrotnie, modyfikując nieco sam przykład z kotem do mojego kontekstu. To jednak tylko taka drobna kwestia i przejdźmy do istotniejszych spraw. Od 4:50 upozorowany nihilista znowu zarzuca mi obalanie chochoła polegające na tym, że ja rzekomo twierdzę (choć z cytatu poprzedzającego o pudełku to wcale nie wynika), że nihilista coś podważa. Jeśli nihilista nic nie podważa to tym samym nie podważa też niczego w moim tekście. Miło mi to słyszeć. Oczywiście to tylko takie uniki. Nie po to przecież upozorowany nihilista nagrał swój film aby sobie tylko tak pogadać po próżnicy. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z ludźmi, którzy wygłaszają deklaracje upozorowane, bardzo często sprzeczne performatywnie między sobą.
W 5:05 upozorowany nihilista stwierdził, że „ani nie twierdzi, że coś jest jakieś, ani nie twierdzi, że to jakieś nie jest”. Ale przecież właśnie coś stwierdził o jakimś stanie rzeczy, wypowiadając to zdanie. Jest to ewidentna wewnętrzna sprzeczność w obszarze deklaratywnym.
Od 5:29 upozorowany nihilista stwierdza, że nie neguje istnienia wolnej woli i nie zna nihilistów negujących koncept wolnej woli. Ja jednak znam takich nihilistów więc jego polemika ponownie trafia kulą w płot w tym miejscu. Znowu mamy do czynienia z błędami na poziomie szkolnym. Stwierdzanie, że nihiliści czegoś nie twierdzą suponuje wiedzę o deklaracjach wszystkich nihilistów. A nikt nie może mieć dostępu do takiej wiedzy bo musiałby mieć wszechwiedzę. Od 5:37 upozorowany nihilista stwierdza, że z tego, iż nie ma dowodów na istnienie wolnej woli nie wynika, że wolna wola nie istnieje. Zgoda. Ale nihilista nie może wiedzieć nawet tego. W 5:48 upozorowany nihilista stwierdza, że więcej przesłanek wskazuje, że wolna wola nie istnieje. Ale tego nie wie bo przecież nic nie wie i sam to przyznał. Znowu mamy tu popadanie w sprzeczność. Albo coś wiemy, albo nie wiemy nic. Nie ma nic po środku. Upozorowany nihilista chce zjeść ciastko i nadal mieć to ciastko. Nie ma tak dobrze.
W 6:24 upozorowany nihilista, który nic nie stwierdza, stwierdza nagle, że na pewne pytanie nie da się odpowiedzieć. Jego zdaniem nikt nie jest w stanie na to pytanie odpowiedzieć. Skąd jednak to wie? Czy sprawdził wiedzę wszystkich bytów w całym universum? Nie zrobił tego. Przecież twierdzi, że nie wie nic. A tu nagle wypowiada twierdzenie pozytywne (lub raczej negatywne) o całym stanie wszechrzeczy, wnioskując przy okazji o nieistnieniu czegoś na podstawie braku dowodu na istnienie tego czegoś (błąd logiczny argumentum ad ignorantiam). Mamy więc kolejną wewnętrzną sprzeczność w twierdzeniu upozorowanego nihilisty, który żadnym prawdziwym nihilistą oczywiście nie jest. Prawdziwy nihilista po prostu milczy i nie bierze udziału w debatach światopoglądowych.
W 6:35 upozorowany nihilista, w odpowiedzi na mój zarzut, że poglądy znanych mi nihilistów są pełne sprzeczności, odpowiada, że poglądy nihilistów nie są sprzeczne ponieważ nihilista niczego nie twierdzi. Serio? Przecież dopiero co upozorowany nihilista stwierdził w 6:24, czyli zaledwie zdanie wcześniej, że nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na jedno z pytań. To stwierdzenie było oczywiście brakiem jakiegokolwiek stwierdzenia, jakby ktoś nie wiedział. Już samo stwierdzenie, że nic się nie twierdzi, jest wewnętrznie sprzeczne ponieważ stwierdza ono coś. To są właśnie te sprzeczności w deklaracjach rzekomych nihilistów, które to sprzeczności oni permanentnie wypierają. I o tym cały czas mówię.
W 6:51 upozorowany nihilista próbuje uciekać w fałszywą analogię i stwierdza, że w próżni nie mamy żadnych sił. Skąd jednak to wie skoro nic nie wie? Czemu to deklaruje skoro jeszcze przed chwilą stwierdził, że nic nie stwierdza? Kolejna sprzeczność. Poza tym fizyka jak najbardziej mówi o pewnych oddziaływaniach w próżni. Fizyka nie zna próżni absolutnej. Jak czytamy w Wikipedii o próżni (stan na 31 stycznia 2022), w obowiązującym obecnie modelu standardowym stanowiącym połączenie chromodynamiki kwantowej i teorii oddziaływań elektrosłabych próżnia jest stanem o najniższej, lecz niezerowej energii, z czym związane jest łamanie symetrii oddziaływania elektrosłabego. W modelu standardowym istnieje elektrodynamiczna próżnia kwantowa i chromodynamiczna próżnia kwantowa. Istnienie energii próżni wykazały doświadczenia potwierdzające istnienie tzw. efektu Casimira. W kwantowej teorii pola cząstki elementarne poruszają się w próżni, a oddziaływania między nimi przenoszone są poprzez nośniki oddziaływań. Kwantowa teoria pola przewiduje istnienie cząstek wirtualnych, co zostało potwierdzone doświadczalnie oraz polaryzacji próżni. Tak rozumiana próżnia wypełniona jest co najmniej jednym polem skalarnym, czyli polem Higgsa. Istnienie tego pola jest niezbędne dla nadania niezerowych mas leptonom (przykładowo elektron, mion, taon) oraz bozonom cechowania oddziaływania słabego. Z istnieniem pola Higgsa związane jest istnienie kwantów tego pola, tj. cząstek Higgsa.
Od 7:31 upozorowany nihilista znowu zarzuca mi obalanie chochoła gdy przypisuję pewne poglądy nihilistom. Upozorowany nihilista sugeruje, że jeśli on nie posiada jakiegoś poglądu, to żaden nihilista też nie posiada tego poglądu (podobnie sugeruje od 11:08 i 11:53). Ponownie jest to błędne rozumowanie na poziomie elementarnym. Nie muszę tego nawet tłumaczyć bo chyba nawet ktoś z wiedzą na poziomie podstawowym widzi gdzie jest tu błąd. W 7:45 upozorowany nihilista uważa, że coś „nie ma sensu” (patrz też 9:14 i 14:20). Kolejna sprzeczność między deklaracjami. Ciekawe skąd on wie co ma sens jeśli jednocześnie przyznaje, że nic nie wie.
W 8:25 upozorowany nihilista stwierdza, że nie wie czy istniejemy i mamy świadomość. Super. Ponownie zatem wpada w wewnętrzną sprzeczność z wszystkimi tymi swoimi deklaracjami, w których stwierdza, że coś nie wiadomo, że nikt nie wie i tak dalej. Przecież ktoś, kto nie wie nawet czy istnieje i czy ma świadomość nie może wypowiadać deklaracji zakładających wszechwiedzę, jak upozorowany nihilista robi to choćby w 6:24, gdzie oznajmiał, że na pewne pytania nikt nie może odpowiedzieć. Sprzeczność siedzi tu na sprzeczności i sprzecznością pogania.
W 8:34 mamy kolejną sprzeczność u pozorowanego nihilisty. Ponownie zakłada on wszechwiedzę gdy stwierdza, że „odpowiedzi na to po prostu nie ma”. Jak to sprawdził? Przecież jednocześnie deklaruje, że nic nie wie, nie wie nawet czy istnieje i ma świadomość. W tej sytuacji nie może więc zadeklarować, że czegoś „nie ma”. Zresztą chwilę dalej sam stwierdził, że „nie twierdzę, że coś jest, nie twierdzę, że czegoś nie ma” (12:12). Takie orzeczenia wzajemnie się wykluczają w sposób bezpośredni. Sprzeczność siedzi tu na sprzeczności i sprzecznością pogania.
W 8:50 upozorowany nihilista stwierdza, że z podstawowego prawa logiki wynika, że brak dowodu nie jest dowodem braku. Może i tak. Ale ktoś, kto twierdzi, że nic nie wie, nie wie nawet tego. Kolejna sprzeczność między deklaracjami upozorowanego nihilisty.
W 8:57 upozorowany nihilista pyta mnie o to czego nie rozumiem w tym, że z braku dowodu nie wynika dowód braku. Przecież tłumaczę to przez niemal cały artykuł i w innych moich tekstach. Mamy tu więc jakieś pogubienie się u tego upozorowanego nihilisty.
Od 9:15 upozorowany nihilista stwierdza, że nie ma jakiegokolwiek uzasadnienia w pewnej kwestii i to lub tamto jest „absurdalne”. Skąd jednak to wie? Czy sprawdził wszystkie uzasadnienia jakie kiedykolwiek istniały i ma wiedzę o całym universum? Oczywiście, że nie. Nic przecież nie wie. A chwilę dalej sam stwierdził, że „nie twierdzę, że coś jest, nie twierdzę, że czegoś nie ma” (12:12). Kolejna sprzeczność. Pełno ich, no nie?
Od 9:58 upozorowany nihilista sugeruje mi, że jest różnica między „zanegować” i „podważyć”. Aby zanegować musiałbym udowodnić brak i ciężar dowodu leży tu po mojej stronie. Może i tak. Ale skąd on to wie? Przecież nic nie wie. Skąd wie, że ciężar dowodu leży po mojej stronie? Przecież twierdzenie o ciężarze dowodu samo ściąga na siebie konieczność ciężaru dowodu i jest wewnętrznie sprzeczne (każda próba udowodnienia twierdzenia o ciężarze dowodu wpędzi nas w regres do nieskończoności lub błędne koło). Na marginesie dodam, że pisząc o negacji wolnej woli w mym tekście miałem na myśli tych, którzy uważają, że sam brak dowodu na wolną wolę neguje istnienie wolnej woli. Dlatego użyłem tej retoryki przeciw niej samej w mym tekście, co wyraźnie zaznaczyłem słowami „zgodnie z jego własnymi postulatami”, czego oczywiście nie zrozumiał upozorowany nihilista, próbujący krytykować mój tekst, choć zacytował on w swym filmie te moje słowa „zgodnie z jego własnymi postulatami”. Tak to jest jak się obala swe chochoły zamiast rzeczywistych tez z mojego tekstu.
W 10:34 upozorowany nihilista popada do reszty w absurd gdy twierdzi, że „twierdzenia nihilisty nie istnieją” i on „absolutnie niczego nie twierdzi” (10:39). Z czym więc ja polemizuję cały czas wyżej? Z brakiem stwierdzeń? Mamy tu kolejną sprzeczność performatywną i przy okazji efekt wyparcia. Gość, który non stop coś twierdzi, stwierdza zarazem, że twierdzenia nihilisty nie istnieją i on sam nic nie twierdzi. Czy jest na sali lekarz?
Od 11:27 upozorowany nihilista deklaruje, że bardzo jest zainteresowany dowodem na wolną wolę i sposobem jej weryfikacji. Jak jednak ktoś, kto deklaruje, że nic nie wie, włącznie z tym czy istnieje on sam i jego świadomość, mógłby sprawdzić jakikolwiek dowód lub weryfikację? Kolejne wewnętrznie sprzeczne deklaracje. Kolejny absurd. Warto tu nadmienić, że nawet ktoś, kto dysponowałby dostępem do prawd absolutnych nie byłby w stanie w jakikolwiek sposób dotrzeć do kogoś, kto z góry neguje jakąkolwiek wiedzę i istnienie zdań. Mamy tu ewidentnie problem mentalny, psychologiczny efekt wyparcia, a nie problem epistemologiczny.
Od 11:47 upozorowany nihilista znowu stwierdza, że niczego nie stwierdza. Ciekawe więc skąd tyle filmików na jego kanale, włącznie z tymi wszystkimi filmikami antyteistycznymi. Pewnie powtarza tam tylko cały czas stwierdzenia, że niczego nie stwierdza. Tylko po to założył swój kanał aby świat się dowiedział o tej niezwykle ważnej sprawie.
W 12:08 upozorowany nihilista stwierdza, że on niczego nie neguje. Jednak zaledwie chwilę wcześniej, od 11:56 negował, że on coś twierdzi. Kolejna sprzeczność na sprzeczności i sprzecznością pogania.
W 12:15 upozorowany nihilista stwierdza, że „nie ma poglądów” i nie twierdzi, że coś jest i czegoś nie ma. Jasne, wszystkie te wypowiadane przez niego stwierdzenia nie są więc jego poglądami. To jakby ktoś nie wiedział. W tej sytuacji można bez problemu dopisać zaprzeczenie każdego zdania wypowiadanego przez tego upozorowanego nihilistę i nie powinno mu to zrobić żadnej różnicy. Przecież on i tak nic nie twierdzi.
W 12:32 upozorowany nihilista stwierdza, że niczego nie twierdzi, włącznie z tym, że Adolf Hitler był czemuś winny. To jakby ktoś nie wiedział.
Od 13:16 upozorowany nihilista stwierdza, że nie musi się zrzec matury ponieważ nie jest on gwarantem, że jego matura została zdana. Tym gwarantem jest komisja maturalna. Jednak jest to dodging the question. Przecież to nie komisja maturalna pisała jego maturę. Od 13:34 upozorowany nihilista twierdzi jednak, że nie twierdzi, iż jest indywidualną jednostką (bo może być elementem zbiorowej świadomości) i nie wie czy zdał swą maturę, choć ją posiada. Nie wie czy jest indywidualną jednostką ale jednocześnie w 13:28 i 13:45 nazywa siebie „osobą”. Znowu aż jeży się od sprzeczności w tych deklaracjach. Można i tak. Pozostawiam to bez komentarza i do oceny czytelników.
Pod sam koniec (od 14:08) upozorowany nihilista stwierdza, że jest „konsekwentnym nihilistą” i „zna wielu konsekwentnych nihilistów, zna siebie, o ile istnieje”. Bardzo „konsekwentne stwierdzenia” kogoś, kto twierdzi, że nic nie twierdzi i nic nie wie. To również pozostawiam ocenie czytelników. Deklarować można sobie wszystko, włącznie z tym, że jest się „konsekwentnym weganinem” żrącym krwiste steki. Tylko po co.
Od 14:32 upozorowany nihilista apeluje do mnie abym wykazał sprzeczność jego światopoglądu i obalił go. Właśnie robiłem to przez cały powyższy tekst. Ten światopogląd sam się obala przez wewnętrzne sprzeczności i wystarczy na to jedynie wskazać.
W 15:36 upozorowany nihilista twierdzi, że jest ateistą i to nie wymaga żadnego dowodu. A czemu nie, skoro ten sam gość dopiero co kilkakrotnie stwierdził, że nie wie nawet czy on sam istnieje. A skoro nie ma dowodu na to czy on w ogóle istnieje, to tym bardziej nie ma dowodu na to, że jest on ateistą.
Ateusz ten przy okazji twierdzi od 15:25 (choć podobno nic nie twierdzi), że ateizm to po prostu brak teizmu ponieważ przedrostek „a” jest jedynie brakiem czegoś, a nie zanegowaniem tego czegoś. Ciekawe skąd to wie skoro co chwila twierdzi, że nic nie wie. Poza tym nie jest to do końca prawda jeśli chodzi o ten przedrostek „a” jako jedynie brak czegoś. Z etymologicznego punktu widzenia takie upieranie się nie jest do końca poprawne. Najwyraźniej, litera „a” na początku słowa „ateizm” stanowi jawne przeczenie, opozycję wobec teizmu, a nie postawę neutralną braku teizmu. Tak jak „amoralny” najczęściej odczytuje się jako niemoralny, zdemoralizowany, zły. Podobnie „anhedonia” nie jest stanem obojętnej (czyli ani pozytywnej, ani negatywnej) reakcji emocjonalnej, lecz ewidentnie jest to stan depresyjny, brak zdolności do przeżywania przyjemności, a nie tylko jakaś neutralna postawa. Tak to jest w języku ogólnie, nie ma więc istotnych powodów aby dla słówka „ateizm” robić wyjątek. Z punktu widzenia etymologicznego powinniśmy więc termin „ateizm” odczytywać opozycyjnie, w znaczeniu antyteizmu, a nie neutralnie, czyli w znaczeniu braku teizmu. Ale to już tak na marginesie.
I jeszcze jeden smaczek na koniec. W innym swoim filmie pt. Nic nie można wiedzieć upozorowany nihilista stwierdza, że możemy dojść do wniosków o wysokim prawdopodobieństwie (8:44 i 9:21), po czym chwilę później stwierdza, że prawda nie istnieje (9:27). Jest to kolejna sprzeczność w deklaracjach tego upozorowanego nihilisty ponieważ nie ma sensu mówić o jakimkolwiek prawdopodobieństwie bez znajomości jakiejkolwiek prawdy.
I to na razie tyle. Myślę, że w powyższym tekście ukazałem wystarczająco, że każdy tak zwany nihilista jest tak naprawdę jedynie upozorowanym nihilistą i każda jego próba wybronienia nihilizmu wpędza go tylko w kolejne wewnętrzne sprzeczności, w których tkwi od samego początku, twierdząc, że nic nie wie, nic nie twierdzi i nie ma żadnych poglądów w jakiejkolwiek sprawie. Konsekwentny nihilista poznawczy po prostu milczy, czego oczywiście nie robi żaden z tych rozgadanych nihilistów upozorowanych, których wszędzie pełno w sieci.
Jan Lewandowski, luty 2022.