Łukasz Wybrańczyk i jego niewnoszący nic oryginalnego film o Całunie Turyńskim
Kilka dni temu znany internetowy ateista Łukasz Wybrańczyk ośmielił się, prawdopodobnie na życzenie publiczności w komentarzach pod jego filmami, zabrać głos w dyskusji na temat Całunu Turyńskiego. Ponieważ jednak dotychczas w tym temacie nie miał nic do powiedzenia, zdecydował się na formę wywiadu z innym internetowym sceptykiem ateistą, niejakim Jordanem (który podobno jest inżynierem jądrowym.) prowadzącym kanał na YouTube @Reasontodoubt (film „Czy Całun Turyński jest autentyczny? - Jordan z @ReasontoDoubt i Łukasz Wybrańczyk”, link). W wywiadzie tym omawiają praktycznie wyłącznie kwestię datowania radiowęglowego Całunu Turyńskiego z 1988 r. które rzekomo miało udowodnić, że Całun Turyński nie może być oryginalnym płótnem pogrzebowym Jezusa Chrystusa, bo wskazało, że płótno miałoby powstać w latach 1260-1390.
W dzisiejszych czasach, gdy jest YouTube i łatwy dostęp do informacji, to Internet zalała masa różnego rodzaju filmików o Całunie Turyńskim, prezentujących różne poglądy na ten temat, przez najróżniejsze osoby o różnym poziomie kompetencji. Ogólnie liczba filmów na YouTube rośnie w ostatnich latach w sposób wykładniczy (na stronie https://photutorial.com/how-many-videos-on-youtube/ można znaleźć dane od 2015 do 2023 r.), co niekoniecznie przekłada się na ich jakość. Po prostu coraz więcej ludzi chce się wypromować na YouTube i często również zarobić na tym pieniądze. Że też jeszcze Joe Marino, znanemu badaczowi Całunu Turyńskiego, chce się to wszystko oglądać i raportować w regularnie wysyłanej do subskrybentów liście mailowej, bo mnie nie. W sumie zdecydowana większość tych wszystkich filmów to przerabianie tego samego zebranego od lat materiału o Całunie Turyńskim. Jeśli zaś chodzi o poważne badania, tego artefaktu, to w tej chwili na razie nic istotnego się nie dzieje.
Tak samo należy oceniać wywiad Luke’a Wybrańczyka z Jaredem. Dla mnie obejrzenie tego wywiadu to była po prostu godzina zmarnowana z życia. Nie ma tam zupełnie nic nowego, czego bym wcześniej nie wiedział i czego nie poruszyłem w artykule„Jak obalono datowanie C-14 Całunu Turyńskiego z 1988 r.”(link), który szczegółowo omawia (podając referencje do oryginalnych prac naukowych), dlaczego jest to nierzetelny pomiar i nie należy uznawać jego wyniku. Polecam również prezentację prof. dr hab. Wojciecha Kucewicza na temat datowania Całunu („Datowanie radiowęglowe– badanie wieku Całunu z roku 1988”,link) i jego wykład dla Stowarzyszenia Naukowców Katolickich (link).
Wybrańczyk z Jaredem wałkują to nieszczęsne datowanie radiowęglowe i nie żebym się czepiał, robią to dość kompetentnie, wiedzą, o czym mówią. Tylko kluczowa sprawa jest taka, że oczywiście pominęli kwestię najistotniejszą, którą napisałem w artykule -czyli opublikowane w 2005 r., badania Raymonda Rogersa, chemika z Los Alamos i członka badającego Całun w 1978 r. zespołu STURP, które bezpośrednio potwierdziły, że pobrana próbka (której pozostałości przebadał Rogers) pochodziła z reperowanej części Całunu i zawiera nieoryginalny materiał (a zatem wyniki całego datowania z 1988 r. są do kosza). Tego z filmiku Wybrańczyka (i innych podobnych) się oczywiście nie dowiesz. Patrz sekcja „Hipoteza niewidocznej naprawy (Joe Marino)”, od 28:43 w ich filmie. Jeśli nawet dokonują kompetentnej krytyki i wręcz udają obiektywizm (Jared przyznaje m.in. że badanie z 1988 r. zawierało pewne niedociągnięcia i przyznaje, że być może hipoteza niewidzialnego zacerowania rogu Całunu skąd pobrano próbkę, jest możliwa, choć uważa ją subiektywnie za mało prawdopodobną), a pomijają kluczową sprawę, to chyba nie jest to uczciwe, nieprawdaż?
Jeśli chodzi o badania Rogersa (opublikowane tuż przed jego śmiercią), które obaliły wyniki datowania radiowęglowego Całunu z 1988 r., to mimo wielu przechwałek, nikt do tej pory nie obalił jego wniosków. Swego czasu na życzenie Joe Marino napisałem po angielsku trzy artykuły (bazujące i rozszerzające artykuł „Jak obalono datowanie C-14 Całunu Turyńskiego z 1988 r.” na naszym portalu), które następnie Joe opublikował na swoim profilu na Academia.edu, „How Raymond Rogers PROVED that the 1988 C-14 dating of the Shroud was WORTHLESS”(link), odpowiedź na twierdzenia krytyków „Why critics of Rogers' 2005 work refuting the 1988 C-14 dating of the Shroud are wrong” (link) oraz „How much contamination is needed to shift the C-14 date from the 1st to the 14th century?” (link), omawiający jaki procent węgla C-14 z próbki musi pochodzić z późniejszej epoki, by przesunąć wynik datowania radiowęglowe z I w. n.e. (co wyklucza hipotezy „zwykłych” zanieczyszczeń, poza hipotezą naprawy rogu Całunu, z którego pobrano próbkę). Artykuły te zawierają masę cytatów z prac Rogersa (pokazujących jego tok rozumowania i kluczowe aspekty) i jego krytyków (którzy owego rozumowania Rogersa nie zrozumieli lub nie chcieli zaakceptować). Ponieważ Rogers od blisko 20 lat nie żyje, toteż nie może już więcej odpowiedzieć krytykom (w tym często również tym, którzy uznają Całun Turyński za autentyczny!), którzy, choć nie potrafią merytorycznie podważyć jego wniosków, to jednak często uważają, że zamiast odnieść się do jego argumentów, wystarczy nieżyjącego Rogersa opluć (ostrze krytyki jest zwykle wymierzone w kwestie mało istotne) bądź po prostu zignorować.
Reszta filmu to wyszydzanie hipotez Roberta „Boba” Ruckera, jednego z głównych zwolenników teorii, że obraz na Całunie powstał w wyniku oddziaływania promieniowania neutronowego (co miałoby tłumaczyć również anomalny wynik datowania z 1988 r.). Ja osobiście co do teorii promieniowania neutronowego jestem również sceptyczny (i z dużą częścią krytyki bym się pewnie zgodził). Jednak Rucker w swym entuzjazmie napisał masę artykułów naukowych (patrz nazwisko RUCKER, Robert na liście artykułów https://www.shroud.com/library.htm#papers i przede wszystkim lista z abstraktami na https://www.shroudresearch.net/research.html), próbując wymodelować, jakie dokładnie parametry ów rozbłysk promieniowania musiałby mieć, by odtworzyć właściwości wizerunku z Całunu (i systematycznie ignorując również kluczowy artykuł Rogersa, który jest dla jego koncepcji niewygodny). I choć z teoriami Ruckera i innych się nie zgadzam, to jednak nie twierdze, że jego publikacje są pozbawione wartości naukowej. Jest to po prostu pewna konkretna próba interpretacji dostępnych danych (w tym również na temat pomiaru C-14 z 1988 r.) odmienna od mojej, a wykorzystująca dużą ilość stopni swobody, jeśli chodzi o parametry hipotetycznego promieniowania.
Końcówka filmu to typowa dla Wybrańczyka pseudo-bayesowska gadanina (patrz artykuł „Twierdzenie Bayesa”, link) i wyznania wiary w jeden spartaczony anomalny pomiar (a takie od czasu do czasu się zdarzają, to normalne w nauce). Którego sceptycy autentyczności Całunu Turyńskiego trzymają się jak tonący brzytwy.
Jeszcze parę kwestii do omówienia. Wybrańczyk z Jaredem odnoszą się do głośnej ostatnio pracy De Caro L, Sibillano T, Lassandro R, Giannini C, Fanti G. X-ray Dating of a Turin Shroud’s Linen Sample. Heritage. 2022; 5(2):860-870. https://doi.org/10.3390/heritage5020047 Jest to kolejna próba datowania Całunu Turyńskiego za pomocą nowo opracowanych metod, podejmowanych przez prof. Giulio Fantiego z Uniwersytetu w Padwie i jego współpracowników. Praca opiera się na metodach zaprezentowanych już kilka lat temu w artykule: De Caro L, Giannini C, Lassandro R, Scattarella F, Sibillano T, Matricciani E, Fanti G. X-ray Dating of Ancient Linen Fabrics. Heritage. 2019; 2(4):2763-2783. https://doi.org/10.3390/heritage2040171 Metody te polegają na porównaniu rozproszonego widma promieniowania X na nitkach lnu z próbkami wzorcowymi. Artykuł De Caro co prawda nie podaje dokładnego zakresu dat, stwierdza jednak, ze widmo rentgenowskie próbki z Całunu w porównaniu z próbkami kontrolnymi jest najbardziej podobne do lnianej próbki z izraelskiej twierdzy Masady zdobytej przez Rzymian w 73 r. n.e.. Praca ta stwierdza również, że aby przesunąć wiek Całunu do ok. 1300, Całun musiałby być przechowywany w ekstremalnych temperaturach, porównywalnych z tymi w rejonach subsaharyjskich, jak Mali. Zgadza się to i potwierdza rezultaty Raymonda Rogersa z 2005 r. na podstawie szacunków tempa rozkładu waniliny w płótnie, że Całun musi być płótnem starożytnym, a nie średniowiecznym, jak twierdzi datowanie radiowęglowe z 1988 (którego praca De Caro jest kolejnym pośrednim zaprzeczeniem).
Druga kwestia jest taka, że w którymś momencie Wybrańczyk z Jaredem wyśmiewają się, że czasopismo Nature ma dużo większy prestiż (mierzony wskaźnikiem tzw. impact factor) od Heritage, w którym opublikowano ostatnią prace De Caro et al. (Impact factor Heritage 1,7: https://en.wikipedia.org/wiki/Heritage_(journal) Nature: 50,5: https://en.wikipedia.org/wiki/Nature_(journal) ). Tyle że to nic nie znaczy do kwestii merytorycznej wartości danej pracy. Nature i owszem, jest dużo bardziej prestiżowy (i trudniej tam coś opublikowac), jednak moim zdaniem jest tez mocno przereklamowany (co pokazuje również artykuł Wikipedii na temat Nature) i choć publikuje nieraz bardzo przełomowe, szeroko później cytowane badania, to bardzo często również i zupełne niewypały. To, że coś zostało opublikowane w Nature, nie oznacza, że musi to być prawdą (a o nadużyciach w przypadku publikacji w Nature wyników pomiaru C-14 wieku Całunu pisał również w swoich artykułach Joe Marino i inni). Podam taki przykład z porównywalnego okresu. W 1991 r. Nature opublikowało artykuł: Atteia, J., Barat, C., Jourdain, E. et al. Statistical evidence for a galactic origin of gamma-ray bursts. Nature351, 296–298 (1991). https://doi.org/10.1038/351296a0na temat pochodzenia kosmicznych rozbłysków gamma https://pl.wikipedia.org/wiki/Rozb%C5%82ysk_gamma . Przez wiele lat toczyła się debata, czy obserwowane kosmiczne rozbłyski gamma pochodzą od źródeł z halo naszej Galaktyki, Drogi Mlecznej, czy też są pochodzenia kosmologicznego, pochodzą z odległych galaktyk. Wspomniany artykuł wykorzystywał on statystyczny tzw. test V/Vmax, który porównuje przestrzeń zajmowaną przez astronomiczne obiekty w danym zakresie jasności z maksymalną przestrzenią, jaką mogłyby zajmować na granicy detekcji. Można w ten sposób sprawdzić, czy istnieje jakaś zależność lub ewolucja, czy obiekty, tu rozbłyski gamma są rozłożone jednorodnie w przestrzeni (jak to by miało miejsce w przestrzeni euklidesowej, jaką można opisać halo naszej Galaktyki) czy też istnieje jakaś zależność, spowodowana np. rozszerzaniem się przestrzeni Wszechświata (co faworyzowałoby kosmologiczne pochodzenie rozbłysków z odległych galaktyk). Artykuł Atteia et al. sugerował, że rozbłyski gamma pochodzą z halo naszej Galaktyki i Nature to opublikowało. Obecnie wiemy, że wniosek ten był zupełnie błędny, a rozbłyski pochodzą z odległych galaktyk, które potrafimy zaobserwować (i zmierzyć ich przesunięcie ku czerwieni, a zatem i odległość) współczesnymi instrumentami astronomicznymi. Artykuł z Nature trafił na śmietnik historii nauki…
I myślę, że tak samo będzie z opublikowanymi w Nature w 1989 r. wynikami datowania radiowęglowego Całunu Turyńskiego.
Październik 2024