Krótka recenzja portalu racjonalista.pl i poglądów teologicznych Stanisława Obirka
Ośrodek racjonalistyczno-sceptyczny im. de Voltaire'a, czywyrażając się płycej portal Racjonalista.pl, będzie głównym tematem tej mini-recenzji. Bez wątpienia cieszy się on dużą popularnością wśród internautów kilkanaście tysięcy użytkowników Facebooka kliknęło na dostępny na tym portalu przycisk "Lubię to".[1] Tematyka prezentowanych tam artykułów dotyczy w lwiej części krytyki Kościoła, choć pojawiają się też tam artykuły o tematyce popularno naukowej. Miałem duży problem ze znalezieniem odpowiedniego tytułu i nie wiem, czy ten wybrany jest adekwatny: skupiam się w niniejszym tekście w dużej mierze na logicznych uzasadnieniach śmiechu, którego z wyraźną ostentacją zażywają tak zwani racjonaliści. Będę się po prostu zastanawiał, czy mają się oni z czego śmiać czy tylko udawają. Przed podsumowaniem poddam też weryfikacji wybrane aspekty poglądów teologicznych Stanisława Obirka – byłego jezuity.
My racjonaliści
Nie wiem teraz jednak, czy mogę w ogóle brać się za recenzowanie tej strony, jako że jej główny koordynator Mariusz Gawlik-Agnosiewicz postawił w jednym z adresowanych do swoich przyszłych Szekspirów poradników[2] nieosiągalny dla mnie warunek: żeby móc publikować teksty w internecie, z polskiego trzeba mieć na koniec co najmniej czwórkę. Niewątpliwie, gdybym w ostatniej klasie szkoły średniej poświęcił więcej czasu na zapamiętywanie faktów typu: do jakiego ugrupowania poetyckiego należał Anatol Stern albo o której godzinie odbyła się premiera Wesela, to może zmazałbym hańbę gorszej oceny i wbiłbym się tym samym w łaski Agnosiewicza. Niestety - jak głosi przysłowie - Polak mądry po szkodzie, a co się stało, nie odstanie.
Piszę więc z nadzieją, że mój tekst nie zostanie odebrany jako grafomański wybryk niedouczonego fanatyka religijnego albo wyraz starczej, defensywno-konserwatywnej paplaniny. Niemniej od czegoś trzeba zacząć, dlatego też (wybierając drogę kompromisu) zacytuję główne hasła, z którymi utożsamiają się internetowi racjonaliści:
Racjonalista jest serwisem propagatorów racjonalnego myślenia, prezentujących racjonalny obraz świata. Serwisem, który poza tym tropi absurdy, przesądy, szarlatanerię, uprzedzenia, kłamstwa, fobie i głupotę. Racjonalista jest miejscem w polskiej przestrzeni społecznej, gdzie można myśleć, mówić i kształtować się na zasadzie autonomii i odwagi intelektualnej, bez ograniczenia ideologiczną poprawnością.[3]
Tyle, co mogę powiedzieć na temat wyżej przytoczonego fragmentu: Trzymamy za słowo! Żeby uniknąć jednak obrazu ateisty-ważniaka, główny koordynator niby ciotka kulturalna przyłapana na staromodnym żarcie, a chcąca pozostać wiecznie młoda, w podrozdziale Ironia i sarkazm zapewnia:
Jeśli oczekujesz, że pisząc o tych tematach będziemy śmiertelnie poważni, zawiedziesz się. (…) Propagowanie racjonalizmu (…) oznacza także sięgnięcie po oręż lekkości i humoru, ironii i drwiny, jako nader groźnych narzędzi do walki z przesądem, nonsensem i bzdurą.[4]
A do swoich przeciwników kieruje pełne nadziei i zachęty słowa:
Liczymy na waszą krytykę. Jeśli jesteśmy niekonsekwentni, nielogiczni, jeśli się mylimy, słowem: jeśli teksty zamieszczane w Racjonaliście zawierają słabości lub błędy — napiętnuj je i krytykuj bezlitośnie wszystko co w Racjonaliście nieracjonalne.[5]
Mając zatem przed sobą ogólny, choć niewielki, co prawda, punkt widzenia internetowych „racjonalistów”, postanowiłem jako człowiek złośliwy poszukać rysy na tym nieskalanym i budzącym u wielu wierzących obawę obrazie. Postawiłem - choć co prawda przypadkiem - przed sobą zadanie, które - jak to określił Mrożek - polega:
na wyciąganiu za włosy zawstydzonej, gołej, drżącej i wstydliwej treści z pancerza formy, która, taka, jaka ją widać z wierzchu, zupełnie inną treść kryć powinna, niż ta, którą (...), w sobie kryje i którą właśnie wyciągam.[6][str. 9]
W poszukiwaniu kupki
Zadanie to dość bezczelne. Bo jak to wyśmiewać tych, którzy wyśmiewają? Znajdować absurd u tych, którzy uważają się za jedynych właściwych tropicieli absurdów, kontynuatorów myślicieli oświeceniowych, czyli Woltera czy Rousseau, spadkobierców twórczości Gombrowicza czy Boya-Żeleńskiego. Czy aby stosowanie ironii czy sarkazmu dopuszczalne jest ex definitione wyłącznie przez jedną słuszną stronę? Idąc tym tropem, spróbujemy dokonać pierwszego zamachu na ateistyczną świętość; zobaczymy, na ile w skierowanych przez szefa portalu do krytyków słowach było autentyzmu, a ile...
Dlatego też wyruszyłem w podróż, której celem było znalezienie tej obcej treści, którą nakreślił Mrożek, innej od tej zaprezentowanej w Prologu i we Wprowadzeniu. Pierwszym przystankiem, a zarazem rysą na tle marmurowego posągu portalu racjonalista.pl, była taka o to informacja, którą znalazłem w miejscu, gdzie pod tekstami autorów można umieszczać komentarze: Uwagi sarkastyczne i ubliżające autorom nie będą tolerowane. Sprytny to manewr. Stosowanie sarkazmu, do którego żywo zachęcał przecież wcześniej sam Koordynator, zostało – w przypadku jego użycia przez drugą stronę – utożsamione z ubliżaniem autorom tekstów i doczekało się zakazu. Trzeba tu przyznać, że próg wrażliwości autorów, jak na twardych i nie poddających się zbędnym uczuciom ateisto-racjonalistów, jest niepokojąco niski. Przekonałem się o tym, próbując skomentować tekst „naczelnego satyryka” portalu. Nie mieszałbym się w to, gdyby nie uwaga jednego z jego fanów, który napisał, że ci, którym poczucie humoru naszego Boya nie odpowiada, mają widocznie niski iloraz inteligencji. Próbowałem więc czytać ów tekst jeszcze kilka razy, by móc jak inni zostać przeniknięty ożywczą i wyzwalającą dawką śmiechu, lecz bezskutecznie; w końcu, zrezygnowany, poddałem się, licząc jeszcze na jakąś nieznaną mi możliwość uratowania poziomu własnego IQ.
Zachwycanie obowiązkowe
Czując beznadziejność sytuacji, w jakiej się znalazłem, napisałem wiadomość, w której zawarłem swój (trochę nienaturalny) podziw dla satyryka: Hi Hę Hą Hi!, zaznaczając jednak, że jest możliwość wyciągnięcia ze mnie większej ilości entuzjazmu, lecz będzie to możliwe tylko po wcześniejszym przyłożeniu pistoletu do mojej skroni. Dodałem, że wtedy mogę dodać jeszcze jedno Hi czy maksymalnie dwa Hą. Z nieznanych mi przyczyn konto zostało zablokowane. Muszę przyznać, że poczułem wtedy radosną i orzeźwiającą kupę; tak, tę samą, która zagościła w pokoju państwa Młodziaków, i której początek objawił się w nieoczekiwanym uderzeniu przez inż. Młodziaka profesora Pimko; tę samą, która pojawiła się na lekcji języka polskiego, kiedy Gałkiewicz zapytał prowokacyjnie: Jak zachwyca, jeśli nie zachwyca? Równocześnie zdałem sobie sprawę, że odpowiedź redaktorów portalu na to pytanie nie różni się wiele od tej zaserwowanej przez profesora Bladaczkę: To prywatna sprawa Gałkiewicza. Jak widać, Gałkiewicz nie jest inteligentny. Innych zachwyca.[7] Zrozumiałem, że sztuczność „racjonalistów” jest analogiczna do tej, którą ma w sobie 80% polskich katolików chodzących co niedzielę do kościoła, a popierających jednocześnie zjawiska, które stoją w sprzeczności z jego nauczaniem.
To tylko inny mistrz
A co z samym patronem racjonalistów? Mariusz Agnosiewicz nazywa go mistrzem (pisząc wielką literą), więc nie wiem, czy krytykując Woltera, nie obrażę uczuć religijnych szefa portalu. Pamiętając jednak o obietnicy M. Agnosiewicza, którą zamieściłem na początku, przytoczę opinię ateistycznego filozofa analitycznego Bertranda Russella, który wystawił Wolterowi dość niepochlebną recenzję. Chodzi tu o grupę zapaleńców z XVIII wieku, którzy szukali w górach świadectw biblijnego potopu. Od czasu do czasu znajdowali skamieniałości, co bardzo nie podobało się Wolterowi:
Szczególnie sceptyczny co do tych skamielin był Wolter, który, gdy nie mógł już przeczyć ich organicznemu pochodzeniu, utrzymywał, że są to szczątki czegoś, co porzucili wędrujący tamtędy ludzie. W tym przypadku dogmatyczne wolnomyślicielstwo okazało się jeszcze bardziej nienaukowe niż ortodoksja.[8][str. 41]
Zresztą nawet gdyby Wolter się tak nie zachował, to z logicznego punktu widzenia postawa racjonalistów przyjmujących francuskiego filozofa za autorytet jest nie tyle odrzuceniem teizmu, co zmianą podmiotu wierzeń. Widziałem zresztą, z jakim zaangażowaniem Agnosiewicz bronił swojego mistrza, o którym jeden z księży miał skłamać, że przed śmiercią poprosił o księdza.[9]
Podobnego typu „nieścisłości” występują dziwnie często. Dyskutowałem na przykład z jednym z tych ateistów, co to nie mogą pojąć, że 6/7 całego słowa „ateista” zajmuje słowo „teista” i w związku z tym - dla pełniejszego kontrastu - religię uważają za najbardziej absurdalny i najohydniejszy wymysł ludzkości. Niemniej pewnego razu ów ateista, zapominając o tym, jak niepospolitym antyklerykałem i ateistą jest, zaczął usilnie przekonywać mnie do przejścia na hinduizm, który jest jego zdaniem lepszy od katolicyzmu. I wiecie co? Rysa na ateistycznym posągu, o której wspomniałem na początku, zmieniła się powoli w sporych rozmiarów wgniecenie, a radosna kupa niczym magdalenka[10] z powieści Prousta znów uderzyła mi do głowy, powodując we mnie oczekiwaną konsternację, która swym mieszającym w głowie jak alkohol nadejściem powoduje paradoksalne umocnienie wiary, które silniejsze jest od płomiennego ryku biskupa podczas odpustowego kazania, choć słabsze, co prawda, od euforii strzelającego gola obcej drużynie polskiego piłkarza, który po trafieniu gola ściąga koszulkę, by pokazać drugą, na której widnieje wizerunek uśmiechniętego Jana Pawła II[11]. Tak, to prawda - absurdy, w jaki wpadają ateiści, mogą umacniać wiarę wierzących. Są one empirycznymi dowodami z rodzaju ad absurdum na to, że człowiek jest stworzony na Boży obraz, a permanentne odrzucanie tego faktu nie jest korzystne dla ducha i prowadzi do aberracji. Próbując się podzielić z niedoświadczającymi takich uczuć redaktorami portalu, otrzymałem jedynie prezent w postaci kolejnego zablokowania konta, a po próbie zadania rozpaczliwego pytania: gdzie jest wasza obtrąbywana tolerancja? zablokowano mi konto po raz trzeci.
Niepokojąca otwartość
Mógłbym więcej rozpisywać się o niepokojących dualizmach redaktorów, pragnąłbym jednak wskazać na jeszcze jeden przypadek, który swą absurdalnością i tragizmem sytuacji budzi z jednej strony śmiech, a z drugiej rodzi pytanie, czy posiadanie tytułu naukowego do czegoś w ogóle zobowiązuje i czego ma być wyznacznikiem. Mam tu na myśli byłego jezuitę Stanisława Obirka, który na Racjonaliście również się udziela. Nawiasem mówiąc, uświadomienie redaktorom tego portalu, że grają w jednej drużynie z byłym księdzem, mogłoby wywołać u nich uczucie bliżej nieokreślonego niesmaku (o czym się nieco przekonałem, czytając reakcje na jego wypowiedzi).
Ojciec Obirek jest szefem strony internetowej Open Theology, której redaktorzy należą do różnych wyznań. Inne przejawy działalności o. Obirka to m.in.: krytyka pontyfikatu Jana Pawła II, udzielenie trzytygodniowej serii wywiadów antykościelnej gazecie Fakty i Mity, napisanie książki Umysł wyzwolony. Do tego Stanisław Obirek wykłada na Uniwersytecie Łódzkim. Wracając jednak do prowadzonej przez niego strony, trzeba przyznać, że nadana jej nazwa w pełni na to zasługuje, biorąc pod uwagę inne wypowiedzi o. Obirka.
Były ksiądz jest przekonany, że to właśnie jego interpretacja chrześcijaństwa jest zgodna z myślą wczesnych chrześcijan[12]; w wywiadzie udzielonym antyklerykalnej gazecie Fakty i Mity dał wyrazisty znak swojej wiary w Boga, stwierdzając, że jako anima naturaliter religiosa potrzebuje religii[13], a troskę o prowadzoną przez niego stronę internetową Open Theology pozostawia samemu Bogu[14]. Wcześniej jednak na portalu Agnosiewicza napisał, że jest agnostykiem[15], czyli kimś, kto nie jest przekonany o istnieniu bądź nieistnieniu Boga, mimo to wierzącym w Jego istnienie. Natomiast na końcu książki Nauka i kreacjonizm[16] znalazłem reklamę książki ateisty Richarda Dawkinsa, której poparcia udzielił sam Obirek, stwierdzając:
Dla mnie linia podziału nie przebiega pomiędzy wierzącymi a niewierzącymi, ale pomiędzy spójnością bądź jej brakiem w wywodzie każdej ze stron. W chwili obecnej to ateiści są w stanie skonstruować spójny model światopoglądowy, w którym ani Bóg, ani mit nie są potrzebne.
Również w wywiadzie[17] udzielonym Grzegorzowi Miecugowowi Obirek w zachwycie nad „europejskimi standardami” zdaje się mówić religii „nie”:
Dzisiaj, jeśli odchodzimy od religii, to właśnie w imię tych intuicji europejskich, które nam podpowiadają, że naprawdę więcej jest elementów, które nas łączą i spróbujmy na tym się skoncentrować, a dajmy spokój z religią, fanatyzmem religijnym.
Stanisław Obirek jest więc niby Mrożkowy dziad Eugeniusz, który zmienia swe poglądy jak kameleon; były ksiądz jest w przedstawianych przypadkach tym, kto w zależności od miejsca, towarzystwa czy atmosfery może być albo osobą wierzącą w Boga, albo nieprzekonaną o Jego istnieniu, albo odrzucającą Jego istnienie, albo jeszcze - czego mój zbyt ciasny i nieskłaniający się ku otworzeniu mózg nie pojmie - wszystkim naraz. Do tego dochodzi jeszcze popieranie zjawisk sprzecznych z nauczaniem Kościoła, poprzez znajdowanie osób, które je „demonizują”, dzięki czemu osoba, które chce je wybielić, z akademicko-salonową ironią podświadomie wskazuje na kontrast między „demonizatorem” a własną osobą, „odrzucając” tym samym „demonizatora” – do którego mamy nabrać wstrętu – uznając jednocześnie dane zjawisko za dobre lub przynajmniej obojętne pod względem moralnym. I jak tu teraz wytłumaczyć fakt, że inspiracje do swojej książki brał Obirek od samego Gombrowicza[18], który takie właśnie absurdy wyśmiewał?
À propos Gombrowicza... W tym samym wywiadzie były ksiądz, chcąc dać wyraz swojej postępowości, oburzył się na „apodyktyczność” polskich biskupów, którzy sprzeciwiają się legalizacji związków partnerskich, jednak owo wzburzenie, jak się zdaje, było nieprawidłowe, jako że sam pan redaktor zauważył w Obirkowym procesie wzburzania błąd, który naświetlił, a który polegał na nieprzemyślanym i zbyt pośpiesznym uchwyceniu istoty oburzenia. Otóż pan redaktor zauważył, że posiadanie przez biskupów polskich określonego stanowiska co do związków partnerskich lub innych spraw nie jest samo w sobie narzucaniem poglądów, a przeciw czemu chciał zapłonąć były jezuita. Przypomniała mi się tutaj scena z Ferdydurke u państwa Młodziaków, którzy jako ludzie nowocześni chcą się pokazać przed swoją córką:[19]
- Zuta, kto to był ten chłopiec, z którym dziś wracałaś ze szkoły? (...)
- Zaczepił mnie- rzekła pensjonarka. (…)
- Zaczepił?- zapytał Młodziak.
- Niech zaczepia! Zuta, a może umówiłaś się z nim? Doskonale! (…)
- Pewnie nic w tym złego! Zuta jeśli chcesz mieć dziecko nieślubne, bardzo proszę! A cóż w tym złego! Kult dziewictwa ustał! My, inżynierowie konstruktorzy nowej rzeczywistości społecznej, nie uznajemy kultu dziewictwa dawnych hreczkosiejów.
Wychylił haust wody i urwał, czując, że może nieco się zagalopował...
Czym wytłumaczyć wyżej opisany „galop”? Jestem przekonany, że tym, że początkiem zdobywania mądrości jest bojaźń Pańska, bez której wszelka grubsza działalność upada z wielkim hukiem. Bojaźń Pańska jest szkołą mądrości, pokora poprzedza sławę. (Księga Przysłów 15:33) Tak, trzeba najpierw zacząć bać się Boga, o którego istocie o. Obirek wie mało, skoro po kilkudziesięciu latach studiów teologicznych chwali tych, którzy Jego dobroci zaprzeczają, nie wskazując im żadnego rozwiązania. W wyżej cytowanych wywiadach widać, kogo boi się były jezuita; zauważalne jest jego silne upupienie wobec redaktora Faktów i Mitów, a także wyraźną, mającą głębsze, choć na razie niewyjaśnione podłoże, niechęć wobec władzy papieskiej. Widzimy to na przykładzie części jego wywiadu[20]:
- (S.O.) Mam wrażenie, że [polski katolicyzm] ma więcej wspólnego z jakimiś pogańskimi wierzeniami ludów słowiańskich niż...
- Boje się, że ci nasi Czytelnicy, którzy sympatyzują z religia słowiańską, obrażą się na taką sugestię…
- To może sprecyzuję: polski katolicyzm to bardziej..
Na tym przykładzie widać ów absurdalny lęk, który ponoć paraliżuje wszystkich ciemnych polskich katolików, a od którego wolny może być tylko postępowy teolog. Na koniec drugiej części wywiadu[21] Obirek, czując zachęcenie spowodowane uwagą redaktora Ciocha o pogańskich korzeniach chrześcijaństwa, poszedł mu w sukurs, ironizując, że Benedykt XVI kocha greckiego filozofa Platona, który, choć, co prawda, przyczynił się do lepszego rozumienia niektórych katolickich dogmatów, formułując na przykład dogmat Trójcy Świętej na pięć wieków przed oficjalnymi dekretami Kościoła[22], to jednak przez Stanisława Obirka - szefa ponoć Otwartej Teologii - nazwany został trywialnie i bezpardonowo „poganinem”. Ot, i cała kupa.
Zbliżając się do konkluzji
Wbrew tytułowi i moim wcześniejszym obawom rozmiary tego tekstu nie są wcale takie małe. Jest to spowodowane ciągłym napływem inspirujących faktów w trakcie samego tworzenia. Trudniej jest więc mi teraz dokonać podsumowania, obejmującego większość z tego, co napisałem. W każdym razie udało mi się wykazać dwulicowość wybranych aspektów przedsięwzięcia, jakim jest portal racjonalista.pl. Przedstawiane przez redaktorów tej strony deklaracje są elementem żenującego pozowania, na które jednak dają się nabrać ludzie, których Gombrowicz określał mianem ciotek kulturalnych czy ćwierćinteligentów. Ale jednak coś w tych ludziach jest autentycznego: chcą się buntować, chcą występować przeciwko „moherowej obłudzie”. Problem w tym, że taki bunt nie jest – w przeciwieństwie do Gombrowicza – zjawiskiem szczerym, bo gdyby ktoś nie wiedział, to autor Ferdydurke potrafił też powiedzieć:
Jestem po prostu za tym aby, cokolwiek się dzieje w naszym życiu duchowym, działo się w sposób możliwie najgłębszy i najrzetelniejszy. Nadeszła chwila, w której ateiści powinni szukać nowego porozumienia z Kościołem.[23][str. 43]
Natomiast u tak zwanych racjonalistów bunt jest celem samym w sobie. Występuje, co prawda, chęć uwolnienia się od czegoś, lecz taka decyzja jest najczęściej podyktowana próżnością, a choć nawet gdyby intencje owego uwalniania się były czyste, to nadal brak jest refleksji o ostatecznym celu podejmowanych działań. Z czasem u tak zwanego racjonalisty zanika jakikolwiek bunt, a powstaje budzące u mnie niesmak naśladowanie buntu. Jest to jedno z najbardziej żenujących zjawisk, które mamy zaszczyt oglądać – nie buntować się, lecz naśladować bunt – robić rzeczy nie te, które się lubi, lecz te, na które krzywo patrzą dewotki.
Jeśli chodzi natomiast o sposób uprawiania teologii przez Stanisława Obirka, to widać, że zawiera ona sprzeczne tezy w kwestii fundamentalnej, jaką jest istnienie Boga, i nie zależnie od tego, jak poetycko były jezuita by się nie wyrażał, to zanim nie usunie on jednej z tez o istnieniu bądź nieistnieniu Boga, to całą jego „teologię” możemy uważać za bezużyteczną. Wymagania logiki nie są trudne, jeśli się jest konsekwentnym. Obirek nie jest i – jak widać – zauważają to ci, których poparcie były jezuita chce zdobyć, czyli ateiści. Ich zaufania nie da się zdobyć intelektualnym rozmemłaniem zważywszy na fakt, że człowiek jest stworzony na obraz Boga. Na koniec podam jeszcze dwa cytaty z Biblii, które na „racjonalistów” i postępowych teologów powinny zadziałać jak grzebanie w kompocie, które zastosował ferdydurkowy Józio:
A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je. (Mt 11:12)
Pana zaś Chrystusa miejcie w sercach za Świętego i bądźcie zawsze gotowi do obrony wobec każdego, kto domaga się od was uzasadnienia tej nadziei, która w was jest. (1 Pt 3:15)
Pragnę dodać jeszcze kilka własnych słów, mogących wzbudzić u wyżej wymienionych osób czy grup uczucie obcości:
krzyż, glina piaszczysta, skład złomu, owies,
rdza, hipopotam, murawa, paszcza, zagipsować
Michał Michalak, wrzesień 2011
[1] Stan na 1 września 2011r.: 13 036 lubiących
[2] Mariusz Agnosiewicz. Jak napisać dobry tekst? (2011-09-01) http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1397/k,2 Strona internetowa polskich "racjonalistów"
[3] Mariusz Agnosiewicz. Prolog (2011-09-01) http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,1 Strona internetowa polskich "racjonalistów"
[4] Mariusz Agnosiewicz. Wprowadzenie (2011-09-01) http://www.racjonalista.pl/kk.php/d,67. Strona internetowa polskich "racjonalistów"
[5] Tamże.
[6] Sławomir Mrożek [w:] Gutkowska Barbara, O Tangu i Emigrantach Sławomira Mrożka, Katowice 1998.
[7] Witold Gombrowicz, Ferdydurke, Kraków 1997.
[8] Bertrand Russell, Religia i nauka, Warszawa 2006.
[9] Forum racjonalista.pl (2011-09-01) http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,2369 Strona internetowa polskich "racjonalistów"
[10] To ciastko, którego zjedzenie przenosiło głównego bohatera w młodość.
[11] Myślę o meczu: Wisła Kraków – Apoel Nikozja 1:0
[12] Stanisław Obirek. Fakty i Mity nr 13 (578). 1 kwietnia 2011r. Wywiad przeprowadził Adam Cioch. (str. 9)
[13] Tamże.
[14] Stanisław Obirek. Fakty i Mity nr 14 (579). 14 kwietnia 2011r. Wywiad przeprowadził Adam Cioch. (str. 25) Dla wrażliwych: Nie kupuję tej gazety; numery są jednak udostępnione w internecie.
[15] Stanisław Obirek (2011-09-01) http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5172/k,2 Strona internetowa polskich "racjonalistów"
[16] Wypowiedź Stanisława Obirka znalazłem na końcu książki Nauka i kreacjonizm podred. John Brockmana. Warszawa 2007.
[17] Stanisław Obirek. Inny punkt widzenia. (2011-09-01) Wywiad przepr. Grzegorz Miecugow http://www.tvn24.pl/14453,1,inny_punkt_widzenia Strona internetowa stacji TVN.
[18] Książka "Umysł wyzwolony" zawiera odniesienia do osoby i twórczości W. Gombrowicza
[19] Witold Gombrowicz, Ferdydurke, Kraków 1997.
[20] Stanisław Obirek. Fakty i Mity nr 12 (577). 31 marca 2011r. Wywiad przepr. Adam Cioch. (str. 9 )
[21] Stanisław Obirek. Fakty i Mity nr 13 (578). 1 kwietnia 2011r. Wywiad przepr. Adam Cioch. (str. 9)
[22] Można przeczytać o tym w artykule dostępnym na www.piotrandryszczak.pl "Czy szatańska triada..."?
[23] Witold Gombrowicz [w:] Tomasz Kunz, Wiedzieć żeby wierzyć, "List", (I 2010).