Włodzimierz Bednarski

Handel publikacjami Towarzystwa Strażnica i obligacje tej organizacji

dodane: 2016-01-14
Dziś Świadkowie Jehowy rozdają swe publikacje za darmo. Ale czy zawsze tak było? Otóż nie, bo do niedawnych lat sprzedawano je, a nawet handlowano wymiennie nimi za warzywa, masło, jajka itp.

Handel publikacjami Towarzystwa Strażnica i obligacje tej organizacji

 

         W historii Towarzystwa Strażnica były obecne dwie słabo ogółowi znane sprawy.

Jedną z nich była sprzedaż publikacji i handel nimi za towar (najczęściej była to żywność).

Drugą sprawą było rozprowadzanie obligacji przez tą organizację. Te dwie kwestie omawia nasz artykuł.

 

Jak kiedyś handlowano publikacjami Towarzystwa Strażnica?

 

         Świadkowie Jehowy dziś bezpłatnie rozdają swoje publikacje (czasopisma, traktaty, książki, Biblie). Przyjmowane są ewentualnie od odbiorców tylko tak zwane „wolne datki”, o których wspomina każda Strażnica na stronie drugiej:

 

         „Czasopismo to nie jest na sprzedaż. Publikowanie Strażnicy wchodzi w zakres ogólnoświatowej biblijnej działalności edukacyjnej, wspieranej dobrowolnymi datkami” (Strażnica 01.05 2015 s. 2).

 

„Przedstaw propozycje, jak wyjaśniać osobom przyjmującym literaturę, że mogą złożyć dobrowolny datek. Można to robić na przykład tak: »Wprawdzie te publikacje udostępniamy bezpłatnie, ale przyjmujemy skromne datki na naszą ogólnoświatową działalność«. »Wiele osób pyta, jak to możliwe, że rozpowszechniamy publikacje bezpłatnie; otóż wielu czytelników docenia ich wartość i ofiaruje skromne datki na naszą ogólnoświatową działalność«. »Nasza działalność jest wspierana dobrowolnymi datkami. Wielu czytelników naszych publikacji ofiaruje skromne datki na tę biblijną działalność wychowawczą«” (Nasza Służba Królestwa Nr 9, 1996 s. 2).

 

         Czy jednak zawsze tak było?

Oczywiście, że przez długi czas było inaczej. Przez wiele lat na łamach publikacji Świadków Jehowy były umieszczane ceny za 1 egzemplarz lub prenumeratę roczną.

Przykładowo w niemieckiej ich Biblii, wydanej w roku 1986 (Neue-Welt-Übersetzung der Heiligen Schrift mit Studienverweisen), na końcu (s. 1660-1661) zamieszczony jest cennik kilku publikacji i przekładów biblijnych. Ceny ich wahają się od 2,5 do 27 marek niemieckich.

         W niemieckim czasopiśmie Przebudźcie się! z roku 1984 widnieje cena 0,5 marki za egzemplarz (np. Erwachet! Nr 20, 1984 s. 2). Identyczną cenę zamieszczono w niemieckiej Strażnicy (np. Der Wachtturm Nr 1, 1986 s. 2).

         Prócz tego każda kolorowa polska Strażnica wydana do 15 czerwca 1990 roku zwierała ceny za prenumeratę tego czasopisma:

 

         „Prenumerata roczna (...) Półmiesięcznik (...)

USA, Watchtower (...) US$5.00” (Strażnica Nr 12, 1990 s. 2).

 

         W powyższej publikacji podane są też ceny dla wydań niemieckich, brytyjskich, szwajcarskich, kanadyjskich, francuskich, belgijskich i australijskich (jw. s. 2).

         Jednak w latach 90. XX wieku rozpoczęto w niektórych państwach zaprzestawać zamieszczania cen na publikacjach Świadków Jehowy, a od roku 2000 objęło to wszystkie kraje świata:

 

„W roku 1990 Ciało Kierownicze zaczęło zmieniać sposób udostępniania naszej literatury. Począwszy od tego roku, w Stanach Zjednoczonych wszystkie publikacje proponowano za dobrowolne datki bez określania ich wysokości. W liście do wszystkich tamtejszych zborów wyjaśniono: »Nie będziemy teraz wyznaczać czy choćby sugerować wysokości datku za literaturę ani głosicielom, ani osobom zainteresowanym. (...) Jeżeli ktoś zechce ofiarować datek na naszą działalność edukacyjną, może to zrobić, ale literaturę otrzyma bez względu na to, czy taki datek złożył, czy nie«. Zmiana ta jeszcze wyraźniej pokazała, że nasza działalność ma charakter religijny i niedochodowy i że „nie jesteśmy wędrownymi handlarzami słowa Bożego” (2 Kor. 2:17). Z czasem taką metodę pokrywania kosztów naszej działalności wprowadzono w oddziałach na całym świecie” (Królestwo Boże panuje! 2014 s. 198).

 

„Zadecydowano nie pobierać za publikacje żadnych opłat, tylko wyjaśniać, że nasza działalność jest wspierana dobrowolnymi datkami. Od stycznia 2000 roku postanowienie to weszło w życie we wszystkich krajach, w których wcześniej jeszcze nie obowiązywało” (Rocznik Świadków Jehowy 2001 s. 18).

 

         Tak zakończyła się oficjalna ‘sprzedaż’ publikacji Towarzystwa Strażnica. Prawdopodobnie z powodu wzrostu liczby głosicieli organizacja ta dysponowała już dużo większymi funduszami i mogła sobie teraz pozwolić na bezpłatne rozprowadzanie swej literatury.

Tu trzeba nadmienić, że w Polsce powojennej nigdy nie były zamieszczane ceny na łamach publikacji tej organizacji, gdyż w latach 1950-1989 Świadkowie Jehowy byli zdelegalizowanym związkiem religijnym. Później zaś nie było w naszym kraju produkcji tej literatury. Była przywożona ona z innych państw (Niemcy, Włochy, Wielka Brytania). Ceny widniały tylko na egzemplarzach polonijnych. Również na krajowych egzemplarzach publikacji sprzed wojny zamieszczano przykładowo następujące informacje:

 

„Dwutygodnik Ilustrowany Nowy Dzień (...) 15 lipca 1939 r. (...) Cena egzemplarza 20 groszy” (strona tytułowa).

 

         „Za jedną książkę uiszcza się zł. 2,50” (Bogactwo 1936 s. 316).

 

         „Złoty Wiek (...) Prenumerata. W Polsce: Rocznie.....5 zł” (Złoty Wiek 01.04 1926 s. 306).

 

         Jeszcze wcześniej po prostu „sprzedawano” publikacje, ale z czasem zaprzestano używać tego określenia:

 

„Aby jednak uwypuklić fakt, że Badacze Pisma Świętego nie szukają zysku, 1 października 1920 roku w Biuletynie (w którym Towarzystwo podawało wskazówki dotyczące służby) powiedziano: »Dziesięć dni po wręczeniu książki [liczącej 128 stron] ponownie zajdź do tych ludzi i upewnij się, czy ją przeczytali. Jeśli tego nie zrobili, poproś o jej zwrot i oddaj im pieniądze. Wyjaśnij, że nie handlujesz książkami, lecz starasz się przekazać każdemu to radosne i pokrzepiające orędzie, a jeżeli nie są wystarczająco zainteresowani tym, co ich tak ściśle dotyczy (...), chciałbyś pozostawić tę książkę w rękach osób, które zaciekawi jej treść«. Później Świadkowie Jehowy zaniechali tej metody, ponieważ okazało się, że publikacje czasem trafiają do rąk innych członków rodziny, którzy odnoszą z nich pożytek. Niemniej tamten sposób postępowania ujawnia, jaki naprawdę cel przyświeca Świadkom. Przez wiele lat mówili oni, iż »sprzedają« swe publikacje. Określenie to było jednak dość mylące, toteż od roku 1929 stopniowo przestawali go używać. Właściwie nie pasowało do ich działalności, ponieważ nie była ona obliczona na zysk. Nie chodziło o zarabianie pieniędzy. Zależało im wyłącznie na głoszeniu dobrej nowiny o Królestwie Bożym” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 348).

 

         Handel literaturą za „jajka, masło, warzywa, okulary (...) szczeniaka”

 

         Jak było zaś w dawnych latach w Towarzystwie Strażnica w kwestii kolportażu literatury?

         Otóż prócz sprzedaży publikacji był też praktykowany handel wymienny za towar, nie tylko za żywność!

Poniżej zamieszczamy kilka wypowiedzi Towarzystwa Strażnica na ten temat.

Warto tu wspomnieć, że prezesowi J Rutherfordowi (zm. 1942) stawiano kiedyś nawet zarzut, że nie idzie „sprzedawać” literatury, choć innych do tego niemal przymuszał:

 

         „Często niektórzy ze starszych mówią: ‘Prezydent Towarzystwa przecież nie idzie nigdy z książkami od domu do domu i nie sprzedaje ich.’ Dlaczego ja mam iść?

Czy ja mam przez to jaki zarzut przeciwko sprzedawaniu książek że sam nie idę? Bynajmniej nie. Gdybym tylko mógł znaleźć nieco czasu i sposobności do tej pracy, zapewne spotkałbym się z wieloma radościami. Pan z łaski swej udzielił mi tyle pracy ile jeden człowiek może tylko wykonać” (Strażnica 15.01 1929 s. 31 [ang. 01.11 1928 s. 334]).

 

         „Niektórzy z tych, co mienią się być całkowicie poświęconymi Panu, powiadają: »Nie będę sprzedawał książek. Byłem chrześcijaninem od dłuższego czasu, dlatego od czasu do czasu będę uczył tylko z estrady i powiem ludziom o swych doświadczeniach w prawdzie. Mojem pragnieniem jest wyzbyć się tych wszystkich kłopotliwych rzeczy i iść do nieba i ujrzeć Pana. Nie będę trudził się przez chodzenie od domu do domu i namawiał ludzi do kupowania książek«. Strażnica nie zmusza nikogo do sprzedawania książek, albowiem nie uważa, by była taka wola Pańska. (...) Ktoś może powiedzieć, że Pan Jezus nie sprzedawał książek. To jest prawdą; lecz wówczas nie był słuszny czas Boga na drukowanie i wydawanie ich” (Strażnica 01.03 1927 s. 71).

 

         Oto wspomnienia pioniera M. Henschela (1920-2003), późniejszego prezesa Towarzystwa Strażnica (w latach 1992-2000), na temat handlu literaturą:

 

         „Brat Henschel dużo uwagi poświęcił potrzebom misjonarzy i pionierów specjalnych. Zaprosił ich wszystkich na szczególne spotkanie, na którym opowiadał własne przeżycia z czasów, gdy był pionierem w latach wielkiego kryzysu gospodarczego. Mówił, jak pionierzy wymieniali literaturę na kurczaki, jajka, masło, warzywa, okulary, a nawet kiedyś na szczeniaka! Dzięki temu mogli kontynuować służbę w ciężkich czasach i nie brakowało im rzeczy niezbędnych do życia” (Rocznik Świadków Jehowy 2005 s. 244-245).

 

         Inny, późniejszy prezes korporacji nowojorskiej (w latach 2000-2011; wiceprezes w latach 1977-2000), Max Larson (1915-2011), również wspomina swój handel literaturą:

 

         „Któregoś wieczora w pierwszym miesiącu specjalnej służby pionierskiej odwiedziłem Alberta Hoffmana. Był on sługą strefy, czyli nadzorcą podróżującym, i mieszkał z żoną Zolą w przyczepie (...) Trzeba nadmienić, że w latach wielkiego kryzysu często wymienialiśmy literaturę na produkty żywnościowe. Tego dnia otrzymałem w taki sposób spory kosz gruszek...” (Strażnica Nr 17, 1989 s. 26).

 

         Towarzystwo Strażnica tak oto dziś wyjaśnia ten dawny proceder:

 

         „Pionierzy często wymieniali literaturę na różne artykuły, takie jak ziemniaki, masło, jajka, świeże owoce i przetwory, kurczęta, mydło, słowem niemal na wszystko. Nie wzbogacali się na tym po prostu w ten sposób ułatwiali szczerym ludziom zapoznanie się z orędziem Królestwa, zdobywając przy tym artykuły pierwszej potrzeby, co pozwalało im kontynuować służbę pionierską” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 286).

 

         Oto inne fragmenty z tym procederem związane:

 

Wymiana towarowa

Kryzys gospodarczy z lat trzydziestych wywołał ogromne trudności. Zamknięto wiele fabryk. W roku 1932 ponad 10 milionów obywateli USA było bez pracy. Rolnicy, mieszkańcy miast i w ogóle wszyscy dotkliwie odczuwali skutki wielkiego kryzysu.

Brakowało pieniędzy, ale ludzie prawego serca potrzebowali pocieszającego orędzia zawartego w prawdzie biblijnej. Jeśli ktoś nie mógł nic dać w zamian za literaturę biblijną, Świadkowie Jehowy często wręczali ją za darmo. Nie dało się jednak robić tak zawsze. Cóż można było uczynić? Margaret M. Bridgett wspomina: »Wymienialiśmy literaturę na takie produkty, jak jajka, masło, świeże i konserwowane owoce, kurczęta, syrop klonowy, a ja przyjmowałam też robótki ręczne – powłoczki na kołdry i poduszki, koronki i kilimy domowej roboty. Czasem mogłam zapłacić tymi rzeczami za czynsz. (...) [Wiele lat później] byłam obecna na uroczystości rozdania dyplomów absolwentom Gilead [szkoły dla misjonarzy]. Była tam siostra, która kiedyś otrzymała ode mnie komplet książek w zamian za powłoczki na kołdry. Poznała prawdę i została pionierką [głosicielką pełnoczasową], a jej syn studiował Biblię«.

Arden Pate i John C. Booth przypominają sobie, że mieli z tyłu swych samochodów małe klatki, w których przewozili kurczęta otrzymane za literaturę pozostawioną osobom nie mającym pieniędzy. Oczywiście wymienianie publikacji na kurczęta nie zawsze było łatwe. Lula Glover pisze: »Opracowałyśmy spore połacie stanów Alabama, Georgia, Floryda, Karolina Północna i Południowa i niektóre okolice w Tennessee oraz Mississipi. Czy możecie sobie wyobrazić siostrę Green i mnie, jak gonimy kurczęta na ogromnych podwórzach?«

Wymiany literatury na produkty żywnościowe oraz inne rzeczy nie dokonywano z samolubnych pobudek. Ludzie potrzebowali dobrej nowiny, a dzięki temu mogli ją otrzymać w formie drukowanej. »Zawsze dziękowaliśmy Jehowie, że nas wspiera«, mówi Maxwell L. Lewis, »i zawsze mieliśmy to, czego potrzebowaliśmy, jeśli chodzi o żywność, schronienie i odzież«” (Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 s. 68-69).

 

         Praktyka handlu publikacjami za żywność i inne towary stosowana była już za czasów C. T. Russella (zm. 1916), założyciela Towarzystwa Strażnica:

 

„»W tamtych czasach kolporterzy faktycznie obchodzili miasteczka i wsie« – pisze Henry Farnick. Dobrze ich pamięta: »Czasami wymieniali [książki] za produkty rolne, kurczaki, mydło i wszystko, co sami mogli zużyć lub sprzedać komu innemu. Na obszarach słabo zaludnionych znajdowali nocleg u farmerów, ale nieraz spali w stogu siana (...) Ci wierni pracownicy trwali w służbie długie, długie lata, dopóki nie zmógł ich wiek«” (Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 s. 19).

 

         Wydaje się, że wymiana literatury Towarzystwa Strażnica za towar zakończyła się gdy nastały lata wojenne 1939-1945, a po wojnie już nie powróciła.

 

Zresztą w roku 1941 po pierwszy wprowadzono ‘zapłatę’ („kieszonkowe”) za głoszenie, ale tylko dla pionierów specjalnych:

 

„W roku 1941 na zgromadzeniu w Leicester brat Schroeder podał do wiadomości, że pionierzy specjalni będą otrzymywać niewielkie kieszonkowe, aby łatwiej im było zaspokoić najpilniejsze potrzeby” (Strażnica CIX [1988] Nr 23 s. 23).

 

Obligacje budowlane Towarzystwa Strażnica

 

         Jedynie dwa razy w latach 1950-2014 wspomniano w publikacjach Świadków Jehowy o obligacjach budowlanych rozprowadzanych przez Towarzystwo Strażnica. Jedną ze wzmianek, mało istotną, zamieszczono w skorowidzu do publikacji tej organizacji:

 

         „1926, Real Estate Bonds (Obligacje budowlane) (dodatek do w26 1.8)” (Skorowidz do publikacji Towarzystwa Strażnica 1986-2000, 2003 s. 429).

 

         Wskazano w niej, jak widać, angielską Strażnicę z 1 sierpnia 1926 roku (a właściwie dodatek do niej), która omawia kwestię obligacji.

Patrz też Strażnica 01.10 1926 s. 303 (ang. 01.10 1926 s. 290).

         Oto słowa z tej ostatniej:

 

„AKCJE BUDOWLANE

Pewna osoba pisze, że sprzeciwia się wydaniu przez Towarzystwo akcyj budowlanych i mówi, że jest to sposób do zbierania pieniędzy na pracę Pańską. Wtym względzie ta osoba grubo się myli. Nikt nie jest proszony by kupował akcje. Przez kilka ubiegłych lat, Towarzystwo płaciło $15,000 rocznie czynszu za używanie budynku, który teraz jest za ciasny do wykonywania pracy. Ta suma czynszu równa się do 5% na $300,000; a przeto wydanie akcji na tę sumę razem z innym kapitałem, jaki Towarzystwo ma do rozporządzenia, może być pobudowany budynek i $15,000 procentu rocznie będzie można wypłacić braciom na ich akcje. Te wkłady na akcje są zaciągane na pierwszą hipotekę na zakupno placu i zbudowanie fabryki, które Towarzystwo gwarantuje całym swoim majątkiem. Innemi słowy te akcje zaciągnięte na plac i budynek są zagwarantowane majątkiem Towarzystwa z górą w dwójnasób. Jest to rzecz zupełnie interesowa i bracia ją uznają za taką. Wielu kwestjonowało dlaczego lud Pański nie może załatwiać swych spraw bez udawania się do świata o pomoc i dlaczego nie może uniknąć płacenia światu procentu na pieniądze, albo też płacenia czynszu na budynek. Kwestionowanie to jest zupełnie słuszne i właściwe.

Akcje będą wydane z datą 1-go października 1926 roku i od tej to chwili będzie wzrastał na nich procent. Zapisy na akcje będą zamknięte z dniem l5-go października. Wobec tego, że niewszystkie pieniądze będą potrzebne zaraz, wpłaty mogą być złożone później czyli do l-go grudnia. Jeżeli ktoś zapisał sobie akcje, może na nie nadesłać pieniądze przekazem na New York, po czem wkrótce otrzyma swoje akcje datowane 1-października.

Wszelkie komunikacje odnośnie akcji należy adresować następująco: Watch Tower Bible and Tract Society, Treasurer’s Office, 124 Columbia Heights, Brooklyn, N. Y.” (Strażnica 01.10 1926 s. 303 [ang. 01.10 1926 s. 290]).

 

         Wcześniej sprawę obligacji omówiono w angielskim Roczniku Świadków Jehowy 1975 (1975 Yearbook of Jehovah’s Witnesses s. 144-145), a powtórzono później w latach 90. XX wieku w polskim odpowiedniku (broszura) wydanym dla członków rodziny Betel:

 

„Stało się oczywiste, że Badacze Pisma Świętego potrzebują innej drukarni. Postanowili więc ją zbudować. Ponieważ sumy potrzebnej na budowę nie dałoby się zdobyć bez uszczerbku dla dzieła w innych rejonach świata, Towarzystwo postanowiło zebrać te fundusze, oddając swe nieruchomości w zastaw hipoteczny na kwotę nie przekraczającą połowy ich rzeczywistej wartości. Wydano obligacje o nominałach 100, 500 i 1000 dolarów, przynoszące w skali roku 5 procent zysku. Zamiast sprzedawać te obligacje na rynku publicznym, umożliwiono ich nabycie – za pośrednictwem dodatku do Strażnicy – Badaczom Pisma świętego. W latach 1926 i 1927 członkowie bruklińskiej rodziny Betel zachwycali się widokiem rosnącej drukarni przy Adams Street 117. Wkrótce oddano do użytku wszystkie osiem kondygnacji tej dobrze zaprojektowanej, przeszklonej budowli z żelbetu. Był to nowoczesny, ogniotrwały budynek, którego powierzchnia użytkowa przekraczała 6500 metrów kwadratowych” (Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 s. 64).

 

         Ponownie do obligacji Towarzystwo Strażnica wróciło w roku 1946:

 

„Nadszedł czwartek, »dzień wyposażenia głosicieli« 8 sierpnia 1946 roku na Teokratycznym Kongresie Radosnych Narodów świadków Jehowy (...) W celu pomieszczenia większego personelu biura i drukarni niezbędna jest budowa nowego domu Bethel. Poza tym stacja radiowa Strażnicy WBBR musi być wzmocniona, a jej urządzenie powiększone. Ale skąd wziąć na to pieniądze? Nie będą one pożyczone od banków komercyjnych. Widzialna organizacja Jehowy, oddany Bogu lud, ma dostąpić przywileju pożyczenia niezbędnego kapitału przez przyjęcie 2-procentowych obligacji, które Towarzystwo Watchtower wkrótce ma emitować. Radość, którą wywołała ta wiadomość, była zapowiedzią subskrypcji, przekraczającą potrzebną pożyczkę” (Strażnica polonijna czerwiec 1951 s. 83 [ang.15.07 1950 s. 220]).

 

            „Nowy dom Betel musi być wybudowany dla zwiększonej liczby pracowników zakładów i biur. Stacja radiowa Strażnicy WBBR musi być ulepszona. Dla sfinansowania tego wszystkiego nie pożyczy się żadnych pieniędzy od komercjalnych banków. Poświęcony lud Jehowy będzie miał przywilej dostarczenia potrzebnego kapitału przez przyjęcie 2-procentowych obligacji Towarzystwa, które wkrótce zostaną wypuszczone. Czy braterstwo przyjmie wszystkie te obligacje? Oklaski i okrzyki radości zgromadzonych nie pozostawiały w tym względzie żadnej wątpliwości” (Strażnica Nr 15, 1947 s. 16 [ang. 01.10 1946 s. 301]).

 

            Jedna z publikacji tak o tej kwestii ogólnikowo wspomina:

 

„W miarę rozrastania się organizacji i rozwijania działalności kaznodziejskiej trzeba je było nieustannie powiększać. Po fundusze konieczne do rozbudowy i wyposażenia biur, drukarń oraz innych budynków w Nowym Jorku Towarzystwo nie zwracało się do banków, lecz przedstawiało sytuację braciom. Nie działo się to często – zaledwie 12 razy w ciągu 65 lat” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 345).

 

         Widzimy z tego, że organizacja ta stosowała kiedyś formę obligacji jak wiele innych firm czy instytucji.

         Ciekawe, że w tamtych latach (i dziś także) tych co dają kredyty Towarzystwo Strażnica nazwało „instytucjami należącymi do diabelskiego świata”:

 

„»Sale Królestwa są na zewnątrz miłe dla oka, a wewnątrz wygodne i praktyczne. Ponieważ są ładne, stanowią nieme świadectwo i sprawiają, że nowo zainteresowani po wejściu czują się ‚jak w domu’. Większą część prac przy budowie sal wykonują nasi bracia i zainteresowani. Nie musimy się zwracać do instytucji kredytowych (należących do diabelskiego świata). Cały kapitał i prawo własności pozostaje w rękach ludu Jehowy...«” (Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975 s. 77).

 

         Czyżby Świadkowie Jehowy prywatnie nigdy nie brali kredytów, a jeśli tak, to czy biorą je od „instytucji kredytowych (należących do diabelskiego świata)”?

         Czyżby im to nie przeszkadzało?

         Nie potępiamy tu ani sprzedaży obligacji, ani brania kredytów, tylko zwracamy uwagę na to, że Towarzystwo Strażnica czasem stosowało operacje finansowe, które też potrafiło krytykować, szczególnie u innych.

         Interesujące jest to, że w jednym z krajów (Nikaragua) Świadkowie Jehowy przyjęli obligacje od państwa, które też zaliczają do „do diabelskiego świata”:

 

„Jeszcze w tym samym roku odzyskano Biuro Oddziału, trzeba było jednak kupić mieszkanie zastępcze dla przebywającej tam rodziny. W końcu z utraconych 35 Sal Królestwa bracia otrzymali z powrotem 30, a za pozostałe przyznano im rekompensatę w postaci obligacji skarbu państwa” (Rocznik Świadków Jehowy 2003 s. 135).

 

         Prócz tego, Towarzystwo Strażnica podaje (co roku!) w Strażnicy, że Świadkowie Jehowy mogą mu przekazywać swoje prywatne obligacje i akcje:

 

„Akcje i obligacje. Korporacji prawnej, którą posługują się Świadkowie Jehowy, można je przekazać w formie darowizny lub zapisać w testamencie” (Strażnica 15.11 2013 s. 9).

 

         Widać z tego, że organizacja Świadków Jehowy jest zainteresowana kwestią giełd, akcji i obligacji. Czy wobec tego jest wolna od „spraw światowych”?

Zgłoś artykuł

Uwaga, w większości przypadków my nie udzielamy odpowiedzi na niniejsze wiadomości a w niektórych przypadkach nie czytamy ich w całości

Komentarze są zablokowane