Jak J. F. Rutherford z „woli Pana” likwidował polską korporację Towarzystwa Strażnica w Detroit (cz. 5)
Jak J. F. Rutherford z „woli Pana” likwidował polską korporację Towarzystwa Strażnica w Detroit (cz. 5)
Zwięzła historia badaczy Pisma Świętego w latach 20. i 30. XX wieku
W części czwartej tego artykułu zamieściliśmy taki oto rozdział:
Losy niektórych byłych członków zarządu korporacji w Detroit i Komitetu Wykonawczego oraz innych wpływowych osób
Oto rozdziały tej części naszego artykułu:
Losy przykładowych dwóch byłych członków zarządu Towarzystwa Strażnica w Brooklynie
O Paulu Johnsonie założycielu grupy epifanistów i jego proroctwach dotyczących lat 1954-1956
Tematyka naszej piątej części nie łączy się bezpośrednio z korporacją Towarzystwa Strażnica w Detroit, skupiającą polskich badaczy Pisma Świętego. Jednak ponieważ omawiane poniżej osoby i ugrupowania oderwały się w tym samym mniej więcej czasie od głównego biura, gdy powstawała wspomniana polska organizacja, dlatego poświęcamy im uwagę.
Losy przykładowych dwóch byłych członków zarządu Towarzystwa Strażnica w Brooklynie
Trzeba tu wspomnieć, że także wśród amerykańskich badaczy Pisma Świętego rozłamy i odejścia nastąpiły nie tylko bezpośrednio po śmierci C. T. Russella, ale i później. Poniżej cytujemy na przykład słowa o tym, że późniejszy epifanista P. Johnson „przeciągnął na swą stronę czterech z nich (spośród siedmiu)”, to znaczy czterech członków zarządu Towarzystwa Strażnica, którzy opuścili je.
My tu wspominamy jednak przykładowo dwie inne osoby, które później odeszły od tej organizacji: A. I. Ritchie i G. H. Fisher.
A. I. Ritchie
A. I. Ritchie był wiceprezesem za czasów C. T. Russella i początkowo był też członkiem zarządu Towarzystwa Strażnica, gdy prezesem był już J. F. Rutherford:
„W swym testamencie brat Russell zalecał utworzenie pięcioosobowego Komitetu Redakcyjnego, mającego redagować Strażnicę. Ponadto zarząd Towarzystwa Biblijnego i Traktatowego – Strażnica powołał Komitet Wykonawczy, w skład którego wchodzili trzej członkowie: A. I. Ritchie, W. E. Van Amburgh i J. F. Rutherford. (...) Zgodnie ze statutem Towarzystwa Strażnica zarząd miał się składać z siedmiu członków. Statut przewidywał, że w razie śmierci jednego z nich pozostali zadecydują, kto ma objąć wakat. Dwa dni po śmierci Russella na posiedzeniu zarządu Towarzystwa wybrano więc na jego członka A. N. Piersona. A oto siedmiu członków ówczesnego zarządu: A. I. Ritchie, W. E. Van Amburgh, H. C. Rockwell, J. D. Wright, I. F. Hoskins, A. N. Pierson i J. F. Rutherford. Grono to wybrało później trzyosobowy Komitet Wykonawczy” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 64-65).
A. I. Ritchie z czasem jednak opuścił Towarzystwo Strażnica i odwiedził nawet konwencję polskich niezależnych badaczy Pisma Świętego w Ameryce (patrz Straż Nr 2, 1928 s. 32).
http://wydawnictwostraz.org/images/stories/dawne_1928/S1928_02.pdf
Był też w roku 1932 mówcą na konwencji drugich badaczy Pisma Świętego (patrz Brzask Nowej Eryi Zwiastun Obecności Chrystusa Nr 1, 1933 s. 14).
http://wydawnictwostraz.org/images/stories/brzask_1933/B1933_01.pdf
Dziś niewielu Świadków Jehowy o tym wie, bo ich organizacja nie poinformowała o tym na łamach swych publikacji.
G. H. Fisher
G. H. Fisher, który był współautorem, czy współredaktorem (razem z C. J Woodworthem), siódmego tomu Wykładów Pisma Świętego pt. Dokonana Tajemnica, opuścił Towarzystwo Strażnica i kontaktował się z założycielem epifanistów P. Johnsonem (Teraźniejsza Prawda i Zwiastun Chrystusowej Epifanii Nr 3, maj 1929 s. 48). To dziwne zjawisko, gdyż między innymi przez ten tom nastąpił rozłam w tej organizacji, a tu współautor tej książki sam ją opuścił!
Oto wspomnienia Towarzystwa Strażnica o jego pracy nad siódmym tomem i w zarządzie tej organizacji oraz Komitecie Redakcyjnym:
„Mimo szczerych chęci brat Russell nie zdążył napisać tego tomu. Kiedy umarł, Komitet Wykonawczy Towarzystwa upoważnił dwóch jego współpracowników, Claytona J. Woodwortha i George’a H. Fishera, do przygotowania tej książki, będącej komentarzem do Księgi Objawienia, Pieśni nad Pieśniami oraz Księgi Ezechiela” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 67).
„Na dorocznym walnym zgromadzeniu, które się odbyło 5 stycznia 1918 roku, największą liczbę głosów otrzymało następujących siedmiu braci: J. F. Rutherford, C. H. Anderson, W. E. Van Amburgh, A. H. Macmillan, W. E. Spill, J. A. Bohnet i G. H. Fisher” (jw. s. 68).
W roku 1924 ogłoszono w Strażnicy, że G. H. Fisher „zwalnia się” tymczasowo:
„BRAT FISHER TYMCZASOWO ZWALNIA SIĘ
Brooklyn, N. Y., 27-go lutego, 1924
Strażnica Towarzystwo Biblijne i Broszur, Komitet Redakcyjny Strażnicy.
Drodzy Bracia w Chrystusie:
Z górą rok czasu upłynęło jak nie zamieszkuję w Betel, gdyż mój stan fizyczny nie zezwolił mi spełniać obowiązków w służbie, jaka tego wymagała. Rozumiejąc to, iż jest obowiązkiem członków Komitetu Redakcyjnego poświęcać cały czas swój w służbie Pańskiej, a z powodu, że nie jestem w stanie dopisać temu ze względu warunków ode mnie niezależnych, upraszam przeto uprzejmie wycofać moje nazwisko z Komitetu Redakcyjnego tymczasowo, z nadzieją tą, że jeżeli moje stosunki w przyszłości się zmienią będę mógł być z powrotem przywrócony za członka Komitetu. Zapewniam was wszystkich, iż żywię gorącą miłość do was wszystkich jako do drogo umiłowanych braci w Chrystusie, a także łączę wyrazy najlepszych życzeń i zanoszę swe modły za wami, oraz nawzajem proszę o modlitwy.
Wasz brat w Chrystusie, G. H. Fisher” (Strażnica 15.04 1924 s. 128 [ang. 01.04 1924 s. 107]).
G. H. Fisher nigdy nie wrócił już na swe stanowisko i w spisach urzędników Towarzystwa Strażnica sporządzanych od roku 1926 w Rocznikach nie występuje on w jakiejkolwiek roli. Nigdy też nie podano informacji o jego śmierci.
W kilka lat później skontaktował się on z P. Johnsonem, założycielem grupy epifanistów, a jego długi list opublikowano w ich czasopiśmie.
Patrz http://sztandar-biblijny.pl/tp-txt//040192905_4.html (Teraźniejsza Prawda i Zwiastun Chrystusowej Epifanii Nr 3, maj 1929 s. 48 [link obecnie niedostępny]).
Inny jego list zamieszczono w roku 1932 (Teraźniejsza Prawda i Zwiastun Chrystusowej Epifanii Nr 6, listopad 1932 s. 96).
Obecnie część książki pt. Dokonana Tajemnica, to znaczy komentarz do Księgi Ezechiela, którą on współtworzył, znajduje się na amerykańskiej stronie badaczy Pisma Świętego:
http://mostholyfaith.com/Beta/bible/Finished_Mystery/Ezekiel_Index.asp
Czy Świadkowie Jehowy o tym wiedzą?
O Paulu Johnsonie założycielu grupy epifanistów i jego proroctwach dotyczących lat 1954-1956
P. S. L. Johnson (1873-1950) i jego grupa badacka epifanistów, utworzona w roku 1918, wielokrotnie przewijali się przez treść naszego artykułu. Ponieważ uchodził on za recenzenta wszystkich grup i nauk badaczy Pisma Świętego oraz Towarzystwa Strażnica i głosił swoje wykładnie, więc cytujemy i jego znane proroctwa, które dotyczyły II wojny światowej i lat 1954-1956:
„W każdym momencie obawiają się wybuchu nowej światowej wojny i czynią gorączkowe przygotowania, ażeby zapobiec jej przyjściu. W tem wierzymy, że oni się mylą, ponieważ wojna od 1914-1918 r. była Światową Wojną, przepowiedzianą w proroctwach, które nigdzie nie wskazują na drugą. Następnym wielkim kurczem Dnia Gniewu będzie Armagedon. Nie mamy jednak rozumieć z powyższych uwag, że nie będzie wojen przed Armagedonem. Tak jak było kilka wojen po skończeniu się Światowej Wojny, i tak jak teraz dwie się toczą, z obawą, że inne się zaczną, tak też nie zdziwiłoby nas, gdybyśmy mieli jakie inne wojny przed Armagedonem. Lecz żadna z nich, jeżeli one przyjdą, nie rozwinie się w wojnę Światową” (Teraźniejsza Prawda i Zwiastun Chrystusowej Epifanii Nr 1, styczeń 1938 s. 7; ten fragment też przytacza C. Kasprzykowski w swym liście do P. Johnsona – Świt Królestwa Bożego i Wtórej Obecności Jezusa ChrystusaNr 4, 1967 s. 16).
http://sztandar-biblijny.pl/tp-txt//092193801_3.html [link nieaktualny]
„Wydarzenia w świecie politycznym, z pewnością wskazują, że jesteśmy w bólach, poprzedzających Armagedon. (..) Nie spodziewaliśmy się powszechnej wojny, ponieważ, według Pisma Św., miała być tylko jedna Wojna Światowa, jako jedna część Dnia Gniewu. Bracia mogą odpoczywać w pokoju względem strachu Światowej Wojny; ponieważ nigdy nie obróci się w drugą Wojnę Światową. Chociaż może być więcej mniejszych wojen przed Armagedonem, jakich też już było kilka od czasu zakończenia się Wojny Światowej, to jednak nie będzie drugiej Wojny Światowej. To co jest przed nami, nie jest drugą Wojną Światową, lecz Rewolucją Światową, w Piśmie Św. nazwana Armagedonem” (Teraźniejsza Prawda i Zwiastun Chrystusowej Epifanii Nr 1, styczeń 1939 s. 7; ten fragment też przytacza C. Kasprzykowski w swym liście do P. Johnsona – Świt Królestwa Bożego i Wtórej Obecności Jezusa ChrystusaNr 4, 1967 s. 16-17).
http://sztandar-biblijny.pl/tp-txt//098193901_2.html [link nieaktualny]
„(...) wygląda, że jest tak długim okresem jak Parousya, wnioskujemy, że Epifania jest także okresem z 40 lat, a ponieważ Parousya, oprócz tych dwóch lat i jednego miesiąca czasu schodzenia się w Epifanię, zakończyła się w 1914 myślimy, że jest rozumną rzeczą wnioskować, że Epifania zacznie kończyć się w 1954 i prawdopodobnie przez 2 lata i jeden miesiąc schodzić się będzie w Basileą, czyli w Królestwo. To jednakowoż nie ma znaczyć, że Kościół tu będzie aż do 1954 lub do 1956 roku. Przeciwnie, wiemy, że całe Maluczkie Stadko będzie zabrane przed zakończeniem się Epifanii (Kol. 3:4) choć nie wiemy akuratnej daty. Z wielu jeszcze niewypełnionych proroctw, które muszą wypełnić się przed zabraniem Kościoła, jesteśmy upewnieni, że wyzwolenie (zabranie) Maluczkiego Stadka odbędzie się kilka lat po 1925 roku, po dacie, którą bracia w Towarzystwie podali, że w tym czasie powrócą Starożytni Święci, ponieważ nie można było spodziewać się Anarchii w tak krótkim czasie, do 1925, ponieważ Rewolucja miała jeszcze uprzedzić Anarchię. (...) Zdaje się również być rozumna myślą, że jak 40 lat były użyte dla specjalnej usługi Maluczkiego Stadka, to prawdopodobnie będzie także 40 lat użyte do specjalnej usługi Wielkiego Grona, z tą różnicą, że gdy pierwsze 40 lat zakończyły spłodzenie z Ducha, to następne czyli drugie 40 lat zakończą prawdopodobnie narodzenie z Ducha, po którym czasie prawdopodobnie nastąpi powrót Starożytnych Świętych i ustanowienie Królestwa w Izraelu, a trochę później może w jesieni 1956 nastąpi uznanie Królestwa przez pogan, w którym to czasie schodzenie się Epifanii w Basileę prawdopodobnie się skończy” (Teraźniejsza Prawda i Zwiastun Chrystusowej Epifanii Nr 3, maj 1926 s. 39).
http://sztandar-biblijny.pl/tp-txt//022192605_3.html [link nieaktualny]
„Dalej wiedzieliśmy, że Epifanja, tak jak Parousja, ma trwać 40 lat, a ten fakt nie mógł dozwolić powrotu Starożytnych Świętych w 1925. Dlatego nie możemy się ich spodziewać przynajmniej nie rychlej, aż w 1954. Daliśmy długi spis znaków czasów, które jeszcze nie spełniły się i które muszą wypełnić się przed powrotem Starożytnych Świętych, że te rzeczy nie mogą wypełnić się do
http://sztandar-biblijny.pl/tp//019192511.pdf [link nieaktualny]
Założyciel Epifanii Paul Johnson, który był zaufanym człowiekiem C. T. Russella, musiał później nieźle zajść za skórę Towarzystwu Strażnica i J. F. Rutherfordowi skoro ono aż w kilku swych niedawno wydanych książkach o nim pisało:
Rocznik Świadków Jehowy 2017 s. 174-175;
Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 627-628;
Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok
1973 Yearbook of Jehovah’s Witnesses s. 101-106;
Jehovah’s Witnesses in the Divine Purpose 1959 s. 69-71.
Oto opinie Towarzystwa Strażnica o P. Johnsonie zamieszczone w polskich publikacjach Świadków Jehowy:
„Krótko przed swoją śmiercią brat Russell postanowił, że Paul Johnson ma zostać wysłany do Anglii jako podróżujący przedstawiciel organizacji. Miał tam głosić dobrą nowinę, odwiedzać zbory i sporządzić sprawozdanie z działalności na tym terenie. Kiedy w listopadzie 1916 roku przybył do Anglii, bracia przyjęli go bardzo serdecznie. Niestety, ich podziw wypaczył jego osąd, przez co nabrał przekonania, że powinien zostać następcą brata Russella. Johnson bez upoważnienia usunął z angielskiej rodziny Betel kilka osób, które się mu sprzeciwiały. Próbował też przejąć kontrolę nad kontem bankowym organizacji w Londynie. Wtedy brat Rutherford wezwał go z powrotem do Stanów Zjednoczonych. Johnson wprawdzie wrócił do Brooklynu, ale zamiast pokornie przyjąć skorygowanie, wielokrotnie próbował przekonać brata Rutherforda, żeby pozwolił mu wrócić do Anglii i kontynuować tam działalność. Ponieważ mu się to nie udało, próbował wpłynąć na członków zarządu. Czterech z nich stanęło po jego stronie. Brat Rutherford spodziewał się, że mogą spróbować przejąć kontrolę nad środkami pieniężnymi organizacji w Stanach Zjednoczonych – tak jak wcześniej Johnson w Anglii. Podjął więc działania, by usunąć ich ze stanowisk” (Rocznik Świadków Jehowy 2017 s. 174-175).
„Ponad 20 lat później, krótko przed swą śmiercią, brat Russell wspomniał o zamiarze wysłania do Wielkiej Brytanii bardzo zdolnego mówcy, Paula S. L. Johnsona, w celu pokrzepienia tamtejszych Badaczy Pisma Świętego. Towarzystwo uszanowało to życzenie i w listopadzie 1916 roku wysłało Johnsona do Wielkiej Brytanii. Jednakże po przybyciu na miejsce zwolnił on dwóch przedstawicieli Towarzystwa. Miał wysokie mniemanie o sobie i przekonywał w przemówieniach i listach, jakoby jego działalność została zobrazowana w Piśmie Świętym przez Ezdrasza, Nehemiasza i Mardocheusza. Utrzymywał, iż jest szafarzem, czyli rządcą z przypowieści Jezusa zanotowanej w Ewangelii według Mateusza 20:8. Zamierzał przejąć pieniądze Towarzystwa i w tym celu wniósł sprawę do Sądu Najwyższego w Londynie. Nic nie wskórawszy, Johnson wrócił do Nowego Jorku. Tam próbował zyskać poparcie członków zarządu Towarzystwa. Ci, których przeciągnął na swoją stronę, usiłowali przeforsować rezolucję o unieważnieniu regulaminu Towarzystwa, upoważniającego prezesa do kierowania jego działalnością. Pragnęli sami podejmować wszelkie decyzje. Brat Rutherford poczynił kroki prawne w obronie interesów Towarzystwa, a wichrzycieli poproszono o opuszczenie Domu Betel. Na kolejnym dorocznym spotkaniu akcjonariuszy Towarzystwa, kiedy odbyły się wybory członków zarządu i prezydium na rok następny, oponenci zostali zdecydowanie odrzuceni. Może niektórzy byli przekonani o swej racji, ale ogromna większość ich duchowych braci wyraźnie pokazała, iż się z nimi nie zgadza. Czy przyjęli to skarcenie? Po tych wydarzeniach P. S. L. Johnson pojawiał się na zebraniach Badaczy Pisma Świętego i sprawiał wrażenie, że zgadza się z ich wierzeniami i działalnością. Ale pozyskawszy zaufanie niektórych, zasiewał w ich umysłach wątpliwości. Gdy ktoś chciał zerwać kontakt z Towarzystwem, obłudnie go od tego powstrzymywał, dopóki lojalność danej grupy nie została całkowicie podkopana. Wysyłał listy, a nawet odbywał podróże, usiłując wywrzeć wpływ na braci nie tylko w USA, ale też w Kanadzie, na Jamajce, w Europie i Australii. Czy mu się powiodło? Mogło się tak wydawać, gdy większość zboru głosowała za zerwaniem powiązań z Towarzystwem. Ale przypominało to gałąź odciętą od drzewa – jeszcze krótko jest zielona, a potem więdnie i obumiera. Na zgromadzeniu zorganizowanym przez oponentów w roku 1918 ujawniły się wśród nich różnice poglądów i doszło do podziału. Potem nastąpił dalszy rozpad. Część z nich jakiś czas działała w małych sektach, którym przewodziły podziwiane jednostki” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 627-628).
„Wkrótce po tym, jak brat Rutherford został prezesem Towarzystwa Strażnica, zawiązał się prawdziwy spisek. Zasiane zostało nasienie buntu i zaczęły się pojawiać trudności, o których mowa poniżej. C. T. Russell dostrzegał potrzebę wysłania kogoś z Biura Głównego do Wielkiej Brytanii, aby po wybuchu I wojny światowej pokrzepić tamtejszych Badaczy Pisma Świętego. Zamierzał tam skierować Paula S. L. Johnsona, Żyda, który przed poznaniem prawdy Bożej porzucił judaizm i został pastorem luterańskim. Johnson służył jako jeden z podróżujących mówców Towarzystwa i był dobrze znany ze względu na swe zdolności. Szanując wolę Russella, komitet wykonawczy kierujący dziełem w krótkim okresie przed wybraniem Rutherforda na prezesa, wysłał Johnsona do Wielkiej Brytanii, wyposażając go w pewne dokumenty, by mu ułatwić przyjęcie w tym kraju. Johnson miał się dokładnie zapoznać z postępami dzieła w Wielkiej Brytanii i nadesłać do Towarzystwa dokładne sprawozdanie, ale nie miał dokonywać żadnych zmian personalnych w brytyjskim Biurze Oddziału. Wydaje się jednak, że przyjęcie, z jakim się spotkał w Wielkiej Brytanii w listopadzie 1916 roku, »uderzyło mu do głowy« i zagłuszyło zdrowy rozsądek, gdyż jak napisał A. H. Macmillan, »doszedł do śmiesznego wniosku, iż jest ‘szafarzem’ z przypowieści Jezusa o groszu. Później uważał, że jest arcykapłanem świata«. W przemówieniach do Badaczy Pisma Świętego w Anglii Johnson przedstawiał siebie jako następcę Russella, utrzymując jakoby spadł na niego płaszcz pastora Russella, jak płaszcz Eliasza spadł na Elizeusza (2 Król. 2:11-14). Wysokie aspiracje Johnsona najwyraźniej rozwinęły się dużo wcześniej, ponieważ Edythe Kessler wspomina: »W roku 1915 opuściłam Betel i przed wyjazdem do Arizony odwiedziłam pewne znajome małżeństwo, z którym przyjaźniłam się od lat. Kiedy tam byłam, podejmowali akurat pielgrzyma nazwiskiem P. S. L. Johnson. Szatan już wtedy ujawnił swe ohydne i podstępne metody zmierzające do tego, by za wszelką cenę przejąć nadzór nad dziełem. Johnson powiedział: ‘Chciałbym z tobą porozmawiać. Przejdźmy do salonu’. Kiedy tam weszliśmy, rozpoczął od słów: ‘Siostro, wiem, że brat Russell może w każdej chwili odejść, ale bracia nie powinni się lękać, kiedy się to stanie. Mogę zająć jego miejsce i przejąć wszystko bez powstrzymywania dzieła’«. Podczas pobytu w Wielkiej Brytanii Johnson usiłował przejąć całkowity nadzór nad tamtejszą działalnością. Próbował nawet bez upoważnienia usuwać niektórych członków biura zarządu w Londynie. Wynikło z tego tyle zamieszania, że nadzorca oddziału poskarżył się bratu Rutherfordowi. Z kolei Rutherford wyznaczył komitet złożony z kilku braci z Londynu, nie należących do tamtejszego zarządu. Bracia ci po zapoznaniu się z faktami zalecili odwołanie Johnsona. Rutherford polecił mu więc wrócić. Zamiast się podporządkować, Johnson wysłał listy i depesze oskarżające komitet o stronniczość i usprawiedliwiające jego postępowanie. Usiłował stworzyć wrażenie, że jest niezastąpiony w Wielkiej Brytanii. W tym celu nadużył dokumentów, w jakie go zaopatrzyło Towarzystwo, i przejął fundusze zdeponowane w londyńskim banku. Aby odzyskać te pieniądze, trzeba było później skierować sprawę do sądu. W końcu Johnson wrócił do Nowego Jorku, gdzie uparcie próbował nakłonić J. F. Rutherforda, żeby znowu wysłał go do Anglii, lecz nic nie wskórał. Johnson był zdania, że Rutherford nie nadaje się na piastowane stanowisko i że to on sam powinien zostać prezesem Towarzystwa. Szukał poparcia u członków zarządu. Przeciągnął na swą stronę czterech z nich (spośród siedmiu), wmówiwszy im, jakoby brat Rutherford nie miał kwalifikacji do pełnienia funkcji prezesa. Owa czwórka wystąpiła przeciw prezesowi Towarzystwa, jego zastępcy i przeciw sekretarzowi-skarbnikowi. Odstępczy członkowie zarządu usiłowali pozbawić prezesa jego uprawnień administracyjnych. J. F. Rutherford spotykał się z oponentami i próbował ich przekonać. A. H. Macmillan pisze, że Rutherford »przyszedł nawet do kilku z nas i pytał: ‘Czy powinienem ustąpić i przekazać ster moim oponentom?’ Każdy z nas odpowiadał: ‘Bracie, to Pan cię postawił na tym miejscu i rezygnacja lub ustąpienie oznaczałyby nielojalność względem Pana’. W dodatku pracownicy biura zagrozili, że odejdą, jeżeli tamci ludzie przejmą kierownictwo». W roku 1917 odbyło się w poszerzonym składzie zebranie statutowe, na którym czterech opozycyjnych członków zarządu próbowało przedstawić rezolucję w sprawie poprawek do regulaminu Towarzystwa, zmierzających do przekazania uprawnień administracyjnych w ręce członków zarządu. Ponieważ było to sprzeczne zarówno z porządkiem organizacyjnym obowiązującym za urzędowania brata Russella, jak i z wolą członków Towarzystwa, Rutherford nie umieścił tego wniosku w porządku obrad i cały plan został udaremniony. Odtąd opozycja stała się jeszcze bardziej zacięta, niemniej nastąpiły pewne wydarzenia, których oponenci nigdy by się nie spodziewali.
»Dokonana tajemnica«
Kiedy brat Russell był prezesem Towarzystwa, decyzje o wydawaniu nowych publikacji podejmował wspólnie z wiceprezesem i sekretarzem-skarbnikiem. Nie konsultowano się w tej sprawie z całym zarządem. Rutherford postępował podobnie. Stąd też po jakimś czasie tych trzech członków prezydium zarządu Towarzystwa podjęło ważką decyzję. Charles Taze Russell napisał sześć tomów Brzasku Tysiąclecia, inaczej Wykładów Pisma Świętego, ale często wspominał o tomie siódmym. »Napiszę siódmy tom, kiedy tylko znajdę klucz«, mawiał, »a jeśli Pan da ten klucz komu innemu, to on go napisze«. Prezydium zarządu Towarzystwa postanowiło, że dwóch Badaczy Pisma Świętego, Clayton J. Woodworth oraz George H. Fisher, opracuje książkę zawierającą komentarze do Objawienia, Pieśni nad Pieśniami i Księgi Ezechiela. Obaj współredaktorzy zgromadzili materiał do tej publikacji z pism brata Russella, a owoc swej pracy wydali jako siódmy tom Wykładów Pisma Świętego, nadając mu tytuł Dokonana tajemnica. Ponieważ zawarto w nim głównie myśli i komentarze C. T. Russella, nazwano go »pośmiertnym dziełem Pastora Russell’a«. Nowa książka ukazała się w połowie roku 1917. Nastał znamienny dzień 17 lipca. »Miałem dyżur w jadalni [domu Betel w Brooklynie], kiedy zadzwonił telefon« – wspomina Martin O. Bowin. »Przygotowywaliśmy się do obiadu. Byłem najbliżej telefonu, więc podniosłem słuchawkę. Dzwonił brat Rutherford. ‘Kto jest z tobą?’ – zapytał. ‘Louis’ – odpowiedziałem. Kazał nam szybko przyjść do swego gabinetu i dodał: ‘Nie traćcie czasu na pukanie’. Wręczył nam stos książek i polecił rozłożyć po jednej przy każdym nakryciu, zanim rodzina zejdzie się na obiad«. Wkrótce jadalnię napełnili członkowie rodziny Betel. Oto dalszy ciąg relacji brata Bowina: »Jak zwykle podziękowaliśmy Bogu. A wtedy się zaczęło! (...) Rozpoczęła się demonstracja przeciw drogiemu bratu Rutherfordowi, (...) której przewodził P. S. L. Johnson. (...) Głośno wykrzykując złośliwe oskarżenia, chodzili tam i z powrotem – przystawali przed stołem brata Rutherforda, wygrażali mu pięściami i obsypywali go zarzutami. (...) Wszystko to trwało jakieś 5 godzin. Potem wszyscy wstali od stołów, na których pozostały wszystkie dania i mnóstwo nietkniętego jedzenia, a bracia musieli posprzątać, choć nie mieli już na to sił«. Incydent ten wykazał, że niektórzy członkowie rodziny Betel sympatyzowali z przeciwnikami. Gdyby taki stan rzeczy potrwał dłużej, w końcu zupełnie by sparaliżował pracę Betel. Toteż J. F. Rutherford przystąpił do uzdrowienia sytuacji. Chociaż znał dokładnie strukturę prawną Towarzystwa, zwrócił się do wybitnego adwokata z Filadelfii, znawcy prawa o stowarzyszeniach, by wypowiedział się na temat statusu prawnego członków zarządu Towarzystwa. Otrzymał na piśmie opinię, że w świetle prawa czterej oponenci nie są członkami zarządu. Dlaczego? Otóż weszli oni do zarządu wskutek zamianowania przez C. T. Russella, tymczasem statut Towarzystwa wymagał, aby zarząd wybierali przez głosowanie akcjonariusze Towarzystwa. Rutherford mówił Russellowi, że nominacje te należy zatwierdzić przez głosowanie na najbliższym dorocznym zebraniu statutowym, ale Russell tego nie dopilnował. Zatem tylko osoby wybrane na dorocznym zgromadzeniu statutowym w Pittsburghu były faktycznymi członkami zarządu. W świetle prawa wspomniana czwórka nie wchodziła w jego skład. Rutherford wiedział o tym przez cały ten krytyczny okres, ale nie poruszał tej sprawy w nadziei, że oponenci zaprzestaną sprzeciwu. Postawa ich świadczyła jednak, iż nie nadają się na członków zarządu. Rutherford słusznie ich zwolnił i wyznaczył czterech nowych członków zarządu, których nominację można było zatwierdzić na następnym zebraniu statutowym Towarzystwa, zaplanowanym na początek roku 1918. Brat Rutherford nie usunął jednak tych byłych członków zarządu z organizacji chrześcijańskiej. Zaproponował im działalność w roli pielgrzymów. Nie przystali na to i z własnej woli opuścili Betel, po czym zaczęli siać niezgodę, wszczynając w USA, Kanadzie i Europie rozległą kampanię pisania listów i wygłaszania przemówień. W rezultacie od lata 1917 roku w wielu zborach Badaczy Pisma Świętego istniały dwie grupy: do jednej należały osoby lojalne wobec organizacji Jehowy, do drugiej – ludzie ospali duchowo, którzy złapali się na lep gładkich słówek przeciwników. Ci ostatni odmawiali współpracy i nie uczestniczyli w dziele głoszenia dobrej nowiny o Królestwie Bożym.
Daremne starania o przejęcie kontroli
Opozycyjna grupa, która opuściła Betel, myślała, że uda się jej zdominować kongres Badaczy Pisma Świętego zorganizowany w Bostonie w stanie Massachusetts w sierpniu 1917 roku. Mary Hannan, biorąca udział w tym zgromadzeniu, donosi: »Brat Rutherford wiedział o ich zamiarach; był czujny i przez całe zgromadzenie nie dał im sposobności do wejścia na podium. Cały czas przewodniczył programowi«. Kongres był bardzo udany i przyniósł chwałę Jehowie, przeciwnicy nie zdołali zakłócić jego przebiegu. J. F. Rutherford wiedział, że doroczne zebranie statutowe, przypadające na 5 stycznia 1918 roku, może stać się dla oponentów nową okazją do przejęcia kontroli nad Towarzystwem. Żywił uzasadnione przekonanie, że ogół Badaczy Pisma Świętego nie poparłby tego. Jednakże nie mieli oni możliwości wyrażenia opinii w głosowaniu, ponieważ brali w nim udział wyłącznie członkowie korporacji prawnej Strażnica – Towarzystwo Biblijne i Traktatowe. Cóż mógł więc zrobić? Mógł dać szansę wyrażenia swego zdania wszystkim oddanym sługom Jehowy. Toteż w angielskim wydaniu Strażnicy z 1 listopada 1917 roku zaproponowano, aby w każdym zborze odbyło się referendum. Do 15 grudnia nadesłało swoje głosy 813 zborów. Okazało się, iż na 11 421 głosujących 10 869 opowiedziało się za J. F. Rutherfordem jako prezesem Towarzystwa. Referendum wykazało też, że wszystkich wiernych członków zarządu, zamianowanych w lipcu 1917 roku, przedkładano nad buntowników, którzy rościli sobie prawo do członkostwa w zarządzie. Na dorocznym zebraniu statutowym akcjonariuszy Towarzystwa, w sobotę 5 stycznia 1918 roku, największą liczbę głosów otrzymało następujących siedmiu braci: J. F. Rutherford, C. H. Anderson, W. E. Van Amburgh, A. H. Macmillan, W. E. Spill, J. A. Bohnet i George H. Fisher. Nikomu z przeciwników nie udało się dostać do zarządu. Następnie spośród wybranego w sposób prawomocny zarządu wyznaczono prezydium: na prezesa wybrano przez aklamację J. F. Rutherforda, na wiceprezesa – Charlesa H. Andersona, a sekretarzem-skarbnikiem został W. E. Van Amburgh. Tak oto zgodnie z prawem ustalono skład prezydium zarządu Towarzystwa. Próba przejęcia kontroli przez oponentów spaliła na panewce. Pojednanie wiernych braci oraz przeciwników stało się niemożliwe. Grupa opozycyjna uformowała odrębną organizację, kierowaną przez »Komitet siedmiu«. Rozłam dopełnił się jeszcze przed 26 marca 1918 roku, kiedy to przeciwnicy obchodzili Pamiątkę śmierci Chrystusa poza wiernymi zborami ludu Bożego. Jedność grupy oponentów trwała jednak krótko, ponieważ na ich kongresie w lecie 1918 roku powstały różnice zdań i dokonał się rozpad. P. S. L. Johnson utworzył grupę z siedzibą w Filadelfii, gdzie wydawał pismo Teraźniejsza Prawda i Zwiastun Epifanii Chrystusowej. Pozostał tam aż do śmierci, nazywając siebie »wielkim arcykapłanem ziemi«. Od roku 1918 kolejne rozbieżności spowodowały dalszy podział, aż wreszcie pierwotna grupa dysydentów, którzy się odłączyli od Towarzystwa Strażnica, rozpadła się na kilka poróżnionych ze sobą odłamów” (Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok
Oczywiście P. Johnson miał inne zapatrywania na sprawy, które tu przedstawiliśmy z publikacji Świadków Jehowy. Chcących zasięgnąć informacji z drugiego źródła informujemy, że czasopismo epifanistów Teraźniejsza Prawda i Zwiastun Chrystusowej Epifanii Nr 6, listopad 1937 s. 93-96 zawiera spis tematyczny artykułów z lat 1923-1937.
http://sztandar-biblijny.pl/linki.php?sub=tp [link nieaktualny]
Tam można odnaleźć wiele wskazań dotyczących polemik epifanisty P. Johnsona z J. F. Rutherfordem, prezesem Towarzystwa Strażnica. Wskazywane publikacje w dużym stopniu są dostępne pod podanym adresem.
P. Johnson poświęcił też Świadkom Jehowy jeden ze swych tomów epifanicznych (szósty) zatytułowany Merarism (1938; po polsku brak).
Jego życiorys opublikowano w czasopiśmie epifanistów (Teraźniejsza Prawda i Zwiastun Chrystusowej Epifanii Nr 258 i 259, wrzesień-grudzień 1971 s. 77-83). Oto kilka zdań z niego:
„Paweł Samuel Leon Johnson, znany w świecie jako profesor Johnson, autor, wykładowca, biblista, pastor, wydawca, uczony, profesor i kaznodzieja, urodził się w Titusville, Pa., 4 października 1873 r., zmarł 22 października 1950 r.; 3 stycznia 1905 r. ożenił się z Emmą B. Mc Cloud, córką kontraktora z Columbus. Dzieci z tego małżeństwa nie było. Pozostała po nim żona. Oboje rodzice byli pochodzenia żydowskiego. Wpływy oddziaływujące na matkę przed jego urodzeniem przyczyniły się wielce do jego pracy, jako sługi Boga. Jego ojciec i on odziedziczyli ogromną siłę fizyczną od jego dziadka, który był bardzo silnym mężczyzną. Ojciec jego był piekarzem w Polsce, który mając mniej więcej dwadzieścia lat, przybył do Ameryki, gdzie z wyjątkiem sabatu, w którym odpoczywał, pracował przez sześć miesięcy po 20 godzin dziennie, ażeby móc sprowadzić swoją żonę i dzieci do Ameryki” (Teraźniejsza Prawda i Zwiastun Chrystusowej Epifanii Nr 258 i 259, wrzesień-grudzień 1971 s. 77).
Z powyższego materiału widzimy jak skomplikowane były losy wielu badaczy Pisma Świętego i ich grup. Po śmierci prezesa C. T. Russella nastąpił rozłam w ruchu badaczy i to na całym świecie. Później, pomimo że z entuzjazmem powołano polską korporację Towarzystwa Strażnica w Detroit, zlikwidowano ją, a większość jej liderów opuściła w latach 1918-1930 organizację zarządzaną przez J. F. Rutherforda. Dzisiaj ruch badaczy Pisma Świętego znacznie się skurczył (kilkanaście tysięcy członków na całym świecie w niezależnych od siebie grupach i krajach [nie ma jednego kierownictwa ogólnoświatowego]), a organizacja Świadków Jehowy zgromadziła w roku 2018 aż 8 579 909 głosicieli.
O tych i innych postaciach, wywodzących się z Towarzystwa Strażnica. szerzej piszemy w cyklu artykułów pt. Czy J. F. Rutherford był kłótliwy, czy źle dobierał sobie współpracowników? (cz. 1-6).
Na zakończenie składam szczególne podziękowanie za pomoc w tworzeniu tego tekstu J. Romanowskiemu z Warszawy.