Krew w dawnych wierzeniach Świadków Jehowy
Krew w dawnych wierzeniach Świadków Jehowy
Dziś większość ludzi odbiera Świadków Jehowy jako głównych przeciwników przetaczania krwi. Jednak nie takie było ich ustosunkowanie się do transfuzji dawniej. Wydaje się, że do dziś wszystkie grupy badaczy Pisma Świętego, wywodzące się z Towarzystwa Strażnica i od C. T Russella (zm. 1916), prezesa tej organizacji, nie mają żadnych obiekcji przeciwko podawaniu krwi swoim wiernym i innym ludziom.
Również aż do grudnia 1944 roku Świadkowie Jehowy nie zgłaszali żadnych wątpliwości dotyczących transfuzji. Wtedy pojawił się pierwszy artykuł, który zmieniał ich pogląd na krew, a w roku 1945 doprecyzowano wykładnię o niej.
Oto wspomnienia Towarzystwa Strażnica dotyczące zmiany nauki:
„Szereg lat później Strażnica (z 1 grudnia 1944 roku, wyd. ang.) podała: ‘Nie tylko jako potomkom Noego, ale teraz również jako osobom podlegającym prawu Bożemu nadanemu Izraelowi (...) przybyszom nie wolno było jeść ani pić krwi, czy to doustnie, czy w formie transfuzji (1 Mojż. 9:4; 3 Mojż. 17:10-14)’. W następnych latach sprawę postawiono jeszcze jaśniej. Strażnica angielska z 1 lipca 1945 roku objaśniła chrześcijański pogląd na krew. Napisano tam między innymi, że chociaż transfuzje krwi stosowano już w starożytnym Egipcie, to pierwszym wypadkiem odnotowanym w kronikach były daremne próby uratowania życia papieżowi Innocentemu VIII w roku 1492, kosztujące życie 3 młodzieńców. Co ważniejsze, w tym numerze Strażnicy wykazano, że dane Noemu prawo Boże co do krwi obowiązuje cały rodzaj ludzki i że chrześcijanie muszą wstrzymywać się od krwi (Dzieje 15:28, 29)” („Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975” s. 107).
To samo zagadnienie opisano też skrótowo w książce pt. „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 183.
A co było wcześniej? Jak Towarzystwo Strażnica ustosunkowywało się do transfuzji krwi?
Widzimy bowiem, że obaj pierwsi prezesi tej organizacji, tzn. C. T. Russell i J. F. Rutherford (zm. 1942), nie mieli żadnego krytycznego stosunku do przetaczania krwi.
Mało tego, w związku z tym, że ten ostatni miał przeprowadzoną operację związaną z nowotworem jelit, niektórzy ludzie uważają, że J. F. Rutherford miał przeprowadzoną transfuzję krwi (o jego operacji patrz „Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 89). Czy tak było rzeczywiście?
Wiele osób daje na to pytanie twierdzącą odpowiedź. Ale by być tego pewnym, należy chyba skierować zapytanie w tej sprawie do Towarzystwa Strażnica. Czy jednak ta organizacja raczy odpowiedzieć, to już całkiem inna sprawa.
W każdym razie możemy być pewni, że Rutherford miał pozytywny stosunek do przetaczania krwi, bo jak zobaczymy poniżej, zdecydował się zamieścić w czasopismach Świadków Jehowy przychylne stanowisko o transfuzji. Jest więc prawdopodobne, że gdyby on jej potrzebował podczas operacji, to zapewne by ją przyjął.
Zanim zacytujemy te dawne wypowiedzi o transfuzji z czasów J. F. Rutherforda, zapoznajmy się z jeszcze jednym wspomnieniem Towarzystwa Strażnica:
„Niektórym ludziom trudno jest zmieniać raz przyswojone zapatrywania. Mają zastrzeżenia do zmian w zrozumieniu pewnych tekstów biblijnych czy określonego sposobu postępowania. Na przykład począwszy od lat czterdziestych bieżącego stulecia świadkowie Jehowy nie godzą się na oddawanie swej krwi ani na przyjmowanie transfuzji, podczas gdy przedtemnierobiliztegożadnejkwestii” (Strażnica Rok XCIV [1973] Nr 11 s. 17).
Również ten tekst Towarzystwa Strażnica wskazuje, że jeśli Świadkowie Jehowy „przedtemnierobili (...) żadnejkwestii” w sprawie transfuzji, to ich prezes mógł mieć przetoczoną krew, jeśli była taka potrzeba. Na nic więc nie zdadzą się tu protesty dzisiejszych głosicieli, że tak być nie mogło.
Oto zaś wspomniane fragmenty o transfuzji krwi z czasopism Świadków Jehowy. Pochodzą one z publikacji, które były poprzednikami Przebudźcie się! (wydawane od roku 1946).
Chodzi o polskie czasopismo pt. Nowy Dzień (wydawane w latach 1936-1939), angielskie pt. Consolation tzn. Pociecha (wydawane w latach 1937-1945) oraz Złoty Wiek (wydawane w latach 1919-1936):
„Transfuzja krwi jest dzisiaj już w codziennym użyciu i przy stosowaniu jej nie ma obawy wypadków, których przyczyny przez długi czas nie można było odkryć (...) Wielu ludzi mogłoby czuć pewną instynktowną odrazę do takiej operacji w swoim rodzaju makabrycznej. Ale kiedy się nad tym spokojnie zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że jest to wynalazek mogący oddać ludzkości wielkie usługi. Krew jednego zmarłego może ratować życie kilkunastu umierającym. Ten jedynie wzgląd powinien już przekonać wszystkich do tego rodzaju operacji, która w istocie swojej nie ma nic zdrożnego” („Nowy Dzień” Nr 3, 1936 s. 48, art. pt. ‘Krew zmarłego ratuje życie umierającym’).
The Mending of a Heart
In New York city a housewife in moving a boarder’s things accidentally shot herself through the heart with his revolver. She was rushed to a hospital, her left breast was cut around, four ribs were cut away, the heart was lifted out, three stitches were taken, one of the attending physicians in the great emergency gave a quart of his blood for transfusion, and today the woman lives and smiles gaily over what happened to her in the busiest 23 minutes of her life. (Consolation 25.12 1940 s. 19, art. pt. Surgery).
Tłumaczenie tego tekstu:
„Szycie serca
W Nowym Jorku pewna gospodyni domowa przenosząc rzeczy swojego lokatora przypadkowo postrzeliła się z jego rewolweru w serce. Szybko została przewieziona do szpitala, gdzie zrobiono jej otwór w klatce piersiowej, usuwając cztery żebra. Miała także wyjęte serce oraz założone na nim trzy ściegi szwów. Jeden z lekarzy w krytycznej sytuacji podał jej do transfuzji kwartę swojej krwi i dziś kobieta ta żyje i śmieje się, że to co się zdarzyło, to najbardziej pracowite 23 minuty w jej życiu” (j/w., art. pt. „Gabinet chirurgiczny”).
„Dziwne skutki transfuzji krwi
Z Londynu donoszą o bardzo ciekawym wypadku zupełnej zmiany cech charakterystycznych osoby, której uratowano życie przez transfuzję krwi.
Niejaka Nellie Webben, żona pewnego oficjalisty z Sheffieldu, zachorowała tak ciężko, że jedynym środkiem uratowania życia chorej było przelanie do jej żył krwi innej osoby. Usługę tę oddał chorej jeden z lekarzy szpitalnych, człowiek wysoce i wszechstronnie wykształcony.
Operacja ta istotnie przywróciła pacjentce zdrowie, jednocześnie wszakże ujawnił się u niej, a dodać należy, że pacjentka liczy już lat 40 i jest kobietą prostą, bez wykształcenia, nagły pociąg do literatury, poezji i archeologji, który rozwinął się tak dalece, że była chora, do której żył zastrzyknięto krew wysoce wykształconego lekarza, zabrała się do pióra, a utwory jej ukazały się na łamach kilku dzienników. Teraz zaś oświadcza, że czuje wprost nieprzeparty pociąg do studjowania medycyny” (Złoty Wiek 15.05 1932 s. 159).
Oto inny fragment, też dotyczący krwi:
„Nadzwyczajna historia niewieściego heroizmu.
Z Kalifornii nadeszła nadzwyczajna wiadomość o automobilowym wypadku, w którym uczestniczył pewien mężczyzna, jego żona i siostrzenica. Automobil spadł ze zbocza urwiska, zabijając mężczyznę. Jego żona i siostrzenica, poranione, leżały na dnie kanionu przez trzy dni oczekując na odnalezienie. Obawiając się śmierci dziecka, kobieta rozmyślnie nacięła sobie ramiona i pierś szkłem z przedniej szyby upuszczając krew w celu zachowania przy życiu dziecka podczas zimnych nocy. Dziecko dochodzi do siebie, lecz bohaterska niewiasta przypuszczalnie umrze” (The Golden Age 17.12 1924 s. 163).
Trzeba tu koniecznie dopowiedzieć, że wcześniejsze artykuły Towarzystwa Strażnica o „świętości krwi”, nie miały nic wspólnego z transfuzją. Organizacja ta jednak czasem próbuje zasugerować jakiś związek z nią pisząc:
„Świętość krwi omówiono już w Strażnicy z 15 grudnia 1927 roku, a w numerze z 1 grudnia 1944 roku wspomniano wyraźnie o transfuzjach” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 183).
Jednak przykładowo w jednej z broszur z lat 30-tych XX wieku łączono krew z jej przelewaniem i „świętością życia”, a nie z transfuzją:
„Wspomniane tu wieczne przymierze jest to przymierze Boskie, dotyczące świętościżycia (1 Mojżeszowa 9:6-11). Wszystkie narody ziemi naruszyły to przymierze w najostrzejszy sposób i umyślnie je złamały, powodując niepotrzebną i przedwczesną śmierć ludzi. Przykładem takich krwawychplam w dziejach Ameryki jest okrutne traktowanie Indjan i swawolne zabijanie zwierząt; a czyniono to przeważnie z żądzy zysków. Żywioły handlu i polityki uciemiężały i zabijały miljony ludzi, a żywioł religijny spoglądał na to z karygodną pobłażliwością, lub był nawet w tajnem porozumieniu ze złoczyńcami. W Armagedonie Bóg się z nimi porachuje” („Sprawiedliwy Władca” 1934 s. 24).
Jeśli zaś chodzi, o wspomnianą Strażnicę z roku 1927, to jedna z książek Świadków Jehowy podaje, że w niej uczono o zakazie spożywania krwi Noemu, a nie o transfuzji:
„Na świętość krwi zwrócono uwagę w angielskim wydaniu Strażnicy z 15 grudnia 1927 roku. W artykule ‘Przyczyna pomsty Bożej’ powiedziano między innymi: ‘Bóg rzekł Noemu, że każde żywe stworzenie będzie mu pokarmem, lecz że nie wolno mu spożywać krwi, ponieważ we krwi jest życie’.” („Dzieje Świadków Jehowy w czasach nowożytnych. Stany Zjednoczone Ameryki. Na podstawie Rocznika Świadków Jehowy na rok 1975” s. 107).
Świadkom Jehowy (w odróżnieniu od Noego) wolno było jednak wtedy spożywać krew, co opisali nawet w 1932 roku:
„Pytanie: Zakon Mojżeszowy zakazywał spożywania krwi. Czy ten przepis odnosi się też do chrześcijan? Odpowiedź: Powtarzamy tu słowa apostoła, przytaczane już w odpowiedzi na pierwsze pytanie: »Niechajże nas tedy nikt nie osądzi dla pokarmu, albo dla napoju«. Dalej: »Ale nas pokarm nie zaleca Bogu; bo choćbyśmy jedli, nic nam nie przybywa; a choćbyśmy i nie jedli, nic nam nie ubywa« (1 Do Koryntów 8:8). »Cokolwiek w jatkach (publicznie) sprzedawają, jedzcie, nic nie pytając dla sumienia« (1 Do Koryntów 10:25). Przypuszczać należy, że jeżeli Bóg zakazał Izraelitom spożywania krwi, wieprzowiny etc., musiało to mieć dla nich znaczenie ze względów zdrowotnych” („Złoty Wiek” 15.04 1932 s. 123).
Na koniec warto dodać, że właściwie w latach 1945-1960 Świadkowie Jehowy mogli poddawać się transfuzji z powodu tego, że nie było w ich organizacji sankcji za naruszenie zakazu dotyczącego krwi. Zmiana nastąpiła dopiero w roku 1961, kiedy taką restrykcję wprowadzono na głosicieli. Czyżby dlatego, że wielu z nich nie przestrzegało tamtego ‘zakazu’?
Oto wspomnienie Towarzystwa Strażnica dotyczące tego zagadnienia:
„Zgodnie z takim zrozumieniem tej sprawy osoby, które wbrew wymaganiu Bożemu przyjmują transfuzję i nie okazują skruchy, są od roku 1961 wykluczane ze zboru Świadków Jehowy” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 183).
Natomiast wcześniej wyrażano się o tym następująco:
„Jednak zbory nigdy nie otrzymały wskazówki, żeby pozbawić społeczności osoby, które dobrowolnie każą sobie robić transfuzję, albo ją popierają” (Strażnica Nr 20, 1958 s. 23).
Tak to widzimy Towarzystwo Strażnica przeszło od akceptacji transfuzji do jej negacji, związanym z tym wykluczaniem ludzi z organizacji, aż po noszenie przy sobie pewnych ‘oświadczeń’ i ‘śledzenie’ sklepów mięsnych:
„W latach siedemdziesiątych wśród Świadków upowszechnił się zwyczaj noszenia przy sobie oświadczenia informującego służbę zdrowia, że w żadnych okolicznościach [nawet po utracie przytomności] nie zgadzają się na przetoczenie im krwi” („Świadkowie Jehowy - głosiciele Królestwa Bożego” 1995 s. 185);
„A zatem stale trzeba się mieć na baczności i w rozsądny sposób zasięgać informacji w miejscach, w których się kupuje mięso, jak również czytać etykiety na opakowaniach produktów” („Krew, medycyna a prawo Boże” 1965 [ang. 1961] s. 9).
Ciekawe też, że Towarzystwo Strażnica najczęściej zestawia w jednych fragmentach transfuzję krwi z niemoralnością. Oto przykład:
„Jeżeli chcesz, żeby ci się dobrze wiodło pod względem duchowym, stroń od religii fałszywej, od robienia niewłaściwego użytku z krwi (na przykład od transfuzji) oraz od niemoralności” („Wspaniały finał Objawienia bliski!” 1993 s. 52). Patrz też np. Strażnica Nr 19, 1993 s. 22.
Dodatek. Manipulacja faktami
Po tym co ukazaliśmy w sprawie stosunku Towarzystwa Strażnica do transfuzji krwi przed rokiem 1945, dziwne wydają się słowa tej organizacji, która sugeruje, czy nawet twierdzi, jakoby była jej przeciwna już w roku 1939! Oto jej słowa:
„dlatego dnia 1 listopada 1939 r. wypowiedzieli się za absolutną neutralnością w stosunku do krwawych walk tego świata. Zarazem zajęli stanowisko po stronie przymierza Bożego co do świętości krwi, nie chcąc go naruszyć transfuzjami krwi (tak często doprowadzającymi do zgonów, których właściwej przyczyny nie podaje się do wiadomości) i chroniąc się w ten sposób od jakiejkolwiek rozmyślnej winy krwi przed Bogiem (...) Zobacz Strażnicę, wydanie angielskie z 1 listopada 1939 r. (pt. ‘Neutralność’) i z 1 lipca 1945 r.” (Strażnica Nr 19, 1956 s. 16).
Nie będziemy tu komentować tych słów, ale każdy sam może je skonfrontować z innymi powyższymi wypowiedziami tej organizacji o roku 1944, 1945 i z grudnia 1940 roku.
Również wydana po angielsku, jeszcze w roku 1943, a po polsku w roku 1946, książka, komentując sprawę ‘świętości krwi’, nawet nie wspomniała o transfuzji:
„Aby wykazać, że wypełnienie zlecenia Boskiego nie miało być w celu rodzenia dzieci pod totalitarną władzą dla samolubnych wojen i splamienia ziemi krwią, Jehowa Bóg postanowił z Noem i jego synami, oraz z ich potomkami aż do dzisiejszego dnia przymierze wieczne uznając świętość krwi, jako podstawę życia. Przez to przymierze albo jednostronną deklarację woli Życiodawcy, człowiekowi wolno jest zabijać zwierzęta na pokarm, lecz nie wolno mu pozbawiać zwierząt ich życia czyli duszy. Także, krew mężobójcy może być wylana tylko przez tego, którego Bóg wydelegował, aby działał na Jego podobieństwo, to jest, jako przedstawiciel i wykonawca Boży” („Prawda was wyswobodzi” 1946 [ang. 1943] s. 135).
Prócz tego, w angielskiej Strażnicy z 1 listopada 1939 r., do której odsyła nas powyższa publikacja, trudno znaleźć cokolwiek co można by było połączyć z transfuzją krwi!